„Po raz pierwszy od kilkunastu lat zniszczenie przestrzeni publicznej, jakie się dokonało na placu Jana Pawła II w Olsztynie, spotkało się z tak ogromnym wzburzeniem mieszkańców. Krytycznie o nowym kształcie placu i specyficznych lampach napisały miejscowe media.”- pisze Adam Socha.
Nawet „Gazeta Olsztyńska” dwukrotnie poświęciła tej sprawie artykuły, za drugim razem robiąc z lamp główny temat na 1 stronie („GO” 5-6.02. „Nie podoba się? To trzeba poprawić”). To chyba najlepszy dowód, że mieszkańcy zostali wyprowadzeni z równowagi. Na forach internetowych setki wpisów krytykujących urzędników i architekta – autora koncepcji. Liczba fanów strony na facebooku „Zlikwidować świecące pały pod ratuszem” przekroczyła 1000 i ciągle rośnie (na tej stronie autorzy piszą pod nazwiskiem).
Obawiam się, że jedynym efektem tego wzburzenia będzie zmiana lamp na placu, natomiast nadal będzie funkcjonował mechanizm pozwalający na bezkarne niszczenie przestrzeni publicznej Olsztyna. Na spotkaniu otwartym w Starym Ratuszu w sprawie estetyzacji Olsztyna wiceprzewodniczący Rady Miasta Olsztyna Marian Zdunek opowiadał o swojej heroicznej, kilkuletniej walce ze „szmatami”, czyli reklamowymi billboardami na elewacjach kamienic w śródmieściu Olsztyna. Odpowiedziałem panu radnemu, że tracił energię na walkę z tematem zastępczym, zamiast walczyć o sprawę zasadniczą, realizację uchwały Rady Miasta Olsztyna z 2003 roku o przystąpieniu do opracowania Planu zagospodarowania Przestrzennego dla śródmieścia Olsztyna. Bo „szmaty” można w każdej chwili zdjąć z budynków, ale takie architektoniczne potworki, jak „katafalk” przy ratuszu, jak bunkier Alfy, jak zburzenie kina „Kopernik” i oddanie tego placu na bloki mieszkalne, to są sprawy nieodwracalne. Nawet megaekrany diodowe na „katafalku” i na budynku „Społem” będzie można zdemontować; wystarczy zapis w Planie, że reklama na dachu budynku nie może przekraczać 1/8 jego wysokości. Przyznała to Marcelina Chodyniecka-Kuberska, asystentka prezydenta odpowiedzialna za wygląd miasta, na pierwszym spotkaniu z mieszkańcami na temat poprawy wyglądu i estetyki Olsztyna, 2 lutego, w atrium biblioteki wojewódzkiej na Starym Mieście. Wystarczyłoby uchwalenie PZP, żeby wprowadzić w życie Kodeks Estetyczny Miasta i tym samym „szmaty” zniknęłyby z budynków w centrum Olsztyna. Taki Plan to prawo miejscowe, którego złamanie grozi prezydentowi sankcjami karnymi. Dzisiaj, gdy nie ma Planu, nikt z urzędników ratuszowych, na czele z prezydentem miasta, nie chce się przyznać, kto zaakceptował projekt arch. Waldemara A. Dezor, a nawet, gdyby się przyznał, to i tak nie rodziłoby to żadnych skutków prawnych.
O sprawie braku Planu dla śródmieścia pisałem obszernie w „Debacie” papierowej („ Olsztyn – miasto bez planu”; „Debata” nr 10 i 11, październik, listopad 2010r.).
Wszyscy mieszkańcy, którzy identyfikują się ze swoim miastem powinni domagać się opracowania Planu. Tylko uchwalenie Planu ukróci samowolę urbanistyczno-architektoniczą urzędników i postawi tamę niszczeniu na dziesiątki lat przestrzeni publicznej w mieście. Dlatego wzywam do akcji, póki nie stanął kolejny grobowiec i póki urzędnicy nie zniszczyli kolejnego placu w mieście.
Jak możemy wywrzeć presję na władzach miasta?
Chociażby wysyłając maila do:
prezydenta miasta: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. lub z blogu prezydenta: http://www.grzymowicz.pl
przewodniczącego Rady Miasta: : Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
oraz do swoich radnych
o treści:
Domagam się wykonania uchwały Rady Miasta z 2003 roku o przystąpieniu do opracowania planu zagospodarowania przestrzennego dla śródmieścia Olsztyna.
imię, nazwisko, adres
Adam Socha
Fot: Jacek Strużyński
Skomentuj
Komentuj jako gość