Związkowcy Solidarności walczyli o lepsze warunki życia dla wszystkich. Dlatego nie mogą dziś pogodzić się z narastającym rozwarstwieniem materialnym naszego społeczeństwa i ze skrajną filozofią gospodarczego liberalizmu. Czują się oszukani: "Nie o taką Polskę walczyli".Czytaj homilię ks. bp Jacka Jezierskiego wygłoszoną na Mszy św. odprawionej w 30 rocznicę strajku o godność drukarza, o prawdę i wiarygodność słowa, w dniu 3 września 2011r., o g. 12.00, na placu w OZGraf.
Niech zstąpi Duch Twój, Boże i odnowi oblicze naszej ziemi
Drodzy uczestnicy Eucharystii sprawowanej w tym miejscu na nowo po trzydziestu latach! Drodzy uczestnicy strajku, który odbył się między 19 sierpnia a 5 września 1981 roku w Olsztyńskich Zakładach Graficznych, związani z ruchem pierwszej wielkiej Solidarności! Drodzy aktualni liderzy, działacze i członkowie Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego „Solidarność”! Szanowni pracownicy, dawni i aktualni oraz właściciele OZGraf-u!
W niespokojnym roku 1981, na styku lata i jesieni, wybuchały strajki w różnych miejscowościach i częściach naszego kraju. Trwało bowiem zmaganie o możliwość przeprowadzania zmian w życiu gospodarczym, społecznym, ale także i politycznym naszej ojczyzny. Budziło się z letargu nasze społeczeństwo i nasz naród. Równocześnie obumierał stary system polityczny, utrzymywany dzięki strukturom przemocy i propagandzie. Krajem rządziła wówczas jedna partia, która określała się jako robotnicza. Przy pomocy tajnych służb, milicji, rozbudowanej agentury, podporządkowanej sobie prokuratury, sądów, administracji, mediów, szkolnictwa oraz faktycznego monopolu państwa w sferze gospodarki.
Strajki posiadały różne przyczyny i uwarunkowania. Wymagały od ich organizatorów odwagi, determinacji oraz wytrwałości. Organizatorzy strajków, ich przywódcy i uczestnicy ponosili potem różne konsekwencje swojego zaangażowania. Byli zwalniani z pracy. Przechodzili przez areszty i więzienia. Byli poniżani, zastraszani i skłócani, a także napadani i bici, zwykle przez tzw. nieznanych sprawców. Często więc skutkiem zaangażowania w strajki i działalność związkową był trwały uszczerbek zdrowia, choroby nerwowe i psychiczne, rozpad życia małżeńskiego i rodzinnego. Wielu zaangażowanych czynnie, w tamtym czasie, w działalność związkową pozostaje dziś bez odpowiedniego zabezpieczenia socjalnego i emerytalnego. Jest to wielka cena, którą przyszło zapłacić za zryw w stronę wolności, za walkę o modernizację życia w naszym kraju, za wolę upodmiotowienia życia społecznego. Działalność na rzecz dobra wspólnego społeczeństwa i ojczyzny bywa bardzo bolesna. Pozostają po niej blizny i zranienia emocjonalne.
W roku 1989, po uzyskaniu przez Polskę pełnej niepodległości i suwerenności, część przywódców związkowych odeszła do świata polityki, albo podjęła działalność gospodarczą. Nie wszyscy jednak, którzy walczyli w pierwszym szeregu o prawa pracownicze i respektowanie podstawowych ludzkich praw znaleźli społeczne uznanie i satysfakcję w III Rzeczypospolitej. Pozostają jednak prawdziwymi bohaterami tamtego czasu. Niektórzy czują się zapomniani, osamotnieni i nikomu niepotrzebni. Stali się radykalni w swoim myśleniu i postawach. Dlatego nie umieli się odnaleźć na salonach III Rzeczypospolitej.
Związkowcy Solidarności walczyli o lepsze warunki życia dla wszystkich. Dlatego nie mogą dziś pogodzić się z narastającym rozwarstwieniem materialnym naszego społeczeństwa i ze skrajną filozofią gospodarczego liberalizmu. Czują się oszukani: "Nie o taką Polskę walczyli". Nie godzą się bowiem na wyprzedaż majątku narodowego, cukrowni, browarów banków, kolei oraz na stopniowe wygaszanie polskiej armii. Rodzi się pytanie, czy trud i walka pokolenia lat 80-tych minionego stulecia nie idą na marne? A także czy elity pierwszej Solidarności pozostały wierne swoim podstawowym ideałom?
Związkowcy Solidarności szukali w trudnych miesiącach i latach 80-tych i w stanie wojennym, kontaktu oraz współpracy z Kościołem. Określali się generalnie jako ruch chrześcijański, gdyż czerpali z myśli społecznej Kościoła. Znaleźli też ogromne poparcie ze strony papieża Jana Pawła II, który mocą swego autorytetu wspierał ich dążenia na forum międzynarodowym. Gdy przyszedł trudny czas stanu wojennego, Jan Paweł II zareagował jako pierwszy. Już w południe 13 grudnia 1981. Odtąd każdego tygodnia zwracał się do Polaków w formie modlitwy do Matki Boskiej Częstochowskiej. Poza tym nieustannie przypominał światu o prawie polskiego społeczeństwa do życia w wolności.
Solidarność nie podjęła marksistowskiej teorii walki klas i metod bolszewickiej rewolucji. Była rewolucją pokojową, w swoim zamierzeniu bezkrwawą. Dała impuls do przezwyciężania egoizmów grupowych i branżowych na rzecz solidarnego zmagania o dobro wspólne. Jan Paweł II wspierał ten nurt Solidarności. Stąd przypominał na Zaspie w Gdańsku, że solidarność to nie jeden przeciw drugiemu, ale to wspólne pokonywanie trudności. Tak odczytywał słowa apostoła "Jedni drugich brzemiona noście".
Zbliżają się wybory parlamentarne. Trzeba myśleć o przyszłości naszego kraju, społeczeństwa i państwa. Władzę powinniśmy powierzyć osobom odpowiedzialnym, którym bliskie są ideały pierwszej Solidarności. Mandat posła i senatora RP powinni otrzymać ludzie mądrzy i szlachetni, a nie cwaniacy i lawiranci polityczni. Niech godność polskiego parlamentarzysty piastują ludzie, którzy mają własne zdanie, własny osąd rzeczywistości, a także potrafią powiedzieć „nie” wobec zła. Ludzie dobrze uformowanego sumienia. Tacy, którzy ujmą się za słabszymi i o nich będą pamiętać.
Na ścianie zakładów graficznych w Olsztynie pozostał krzyż przypominający o strajku z 1981 roku. Przy tym krzyżu odprawiano wówczas Mszę św. Spojrzenie na krzyż Jezusa Chrystusa przypomina nam o Bożej miłości i Bożej obecności w świecie, ale także uczy, że nasze cierpienia i zmagania w dobrej sprawie mają sens i niosą zapowiedź zwycięstwa.
Bp Jacek Jezierski
Skomentuj
Komentuj jako gość