I rozpoczęliśmy się przygotowywać na Jego przyjście... Rozświetliliśmy ulice, posypaliśmy sztucznym śniegiem drzewka. Niektórzy spośród nas zatroszczyli się o tych najmniejszych, w świetle jupiterów, na miejscu, gdzie ma stanąć szopka wręczając im mikołajkowe podarki.
Pomyśleli także, by w przededniu Jego przyjścia nie zabrakło im opieki i zabezpieczyli obecność wychowawców w szkole. Już dużo wcześniej uruchomiliśmy szybko-mknące pociągi, by zdążyć na czas. Przygotowaliśmy pieczołowicie smakowite potrawy i świętym oburzeniem zapałaliśmy, gdy ktoś śmiał konsumować w świętym miejscu. Poskładaliśmy kolorowe pudełka pod okazałym drzewkiem, które ściągnięto dla nas z jeszcze państwowych lasów. Wyćwiczyliśmy nasze gardła na radosne nocne witanie.
A ON???
ON przyszedł cicho i niepostrzeżenie do tych, którzy pochyleni nad caritasowym pierogiem nie czekali już na nic. Przyszedł do ich chłodu i zapomnienia, aby ich cichy płacz złączyć ze świętymi łzami Nowonarodzonego. I zobaczyli Go nie w franciszkańskiej szopce, ale jak na Bożonarodzeniowej ikonie Rublowa, gdzie Matka Boska zwraca się w stronę pastuszków i gdzie zamiast szopki grota w górzystym terenie, a zamiast pieluszki coś na kształt całunu.
I dotarło do nich, że w czeluściach ziemi przyszła światłość.
I cicho, ale mocno, radośnie, choć nie wesoło zabrzmiało wśród ciemnej nocy „Gloria In excelsis Deo".
"Muszkatołowa"
Rublow: Narodzenie Pańskie
Mój Bóg
Mój Bóg jak drżący słowik w garści,
a nie ogarną go wszechświaty;
Oddechem gasi gwiazdozbiory
A drży w oddechu mym jak kwiaty.
Mój Bóg wykuwa słowem wieki
A chwila rani Go jak mieczem;
Mój Bóg straszliwy i daleki
A bliski jak płaczące dziecię.
Mój Bóg depczący z wzgardą trony
A kłosom zstępujący z drogi-
Jak groźny sędzia przeraźliwy,
Jak żebrak smutny i ubogi.
Mój Bóg nade mną ciągle stoi
Jak cień, jedyny mój towarzysz-
Czuję za sobą jego kroki
I złotą glorię jego twarzy.
I teraz oto spoza pleców
Na dłonie moje wciąż spogląda-
I jak syn błaga mnie o serce,
I jak Pan serca mego żąda.
Wojciech Bąk - poeta wyklęty
Skomentuj
Komentuj jako gość