Uniewinnienie oraz warunkowe umorzenie postępowania - taki prawomocny wyrok wobec Andrzeja Pieślaka, twórcy i redaktora portalu naszlidzbark.pl, oskarżonego przez lidzbarskiego starostę o dwukrotne zniesławienie, zapadł w środę przed Sądem Okręgowym w Olsztynie. Jeden z sędziów miał zdanie odrębne, tzn. był za całkowitym uniewinnieniem oskarżonego dziennikarza. (na zdjęciu Jan Harhaj - od prawej - ściska dłoń marszałkowi Jackowi Protasowi).
Sąd Okręgowy w Olsztynie wydał wyrok po rozpatrzeniu apelacji dziennikarza Andrzeja Pieślaka. Odwołał się on od wyroku, jaki zapadł przed sądem rejonowym w Lidzbarku Warmińskim. Postępowanie sądowe z artykułu 212 kodeksu karnego, czyli dotyczące zniesławienia, w całości toczyło się za zamkniętymi drzwiami. Starosta nie wniósł o odtajnienie rozprawy pomimo apelu, jaki w tej sprawie wystosował sam oskarżony oraz Warmińsko-Mazurski Oddz. SDP, Stowarzyszenie „Święta Warmia" i Stowarzyszenie Represjonowanych w Stanie Wojennym „Pro Patria".
Sprawę w sądzie karnym za zniesławienie założył redaktorowi naczelnemu portalu, z oskarżenia prywatnego starosta lidzbarski Jan Harhaj. Poczuł on się urażony treścią dwóch artykułów, które dziennikarz opublikował na stronach internetowych portalu. W jednym z nich Pieślak zarzucił staroście, iż za publiczne środki sfinansował pożegnanie komendanta staży pożarnej dla wybranego grona osób z publicznych pieniędzy, w drugim zarzucił staroście nieznajomość prawa w związku z odmową starosty udzielenie informacji publicznej.
Sąd I instancji uznał dziennikarza winnym zniesławienia starosty i skazał Andrzeja Pieślaka na karę 5 miesięcy ograniczenia wolności i nałożył na niego obowiązek odbycia 20 godzin prac społecznych w miesiącu. Zobowiązał także dziennikarza do zapłaty 500 zł nawiązki na szpital powiatowy w Lidzbarku.
Z takim wyrokiem nie zgodził się Pieślak i złożył od niego apelację do Sądu Okręgowego w Olsztynie. Ten zmienił wyrok sądu I instancji w ten sposób, że od pierwszego zarzutu zniesławienia starosty w artykule na temat walki dziennikarza o uzyskanie informacji publicznej uniewinnił dziennikarza, a od drugiego zarzutu zniesławienia samorządowca w drugim artykule, z uwagi na niską szkodliwość społeczną czynu, postępowanie wobec Pieślaka warunkowo umorzył na okres rocznej próby.
Sędzia-sprawozdawca ogłosił zdanie odrębne od wyroku, tzn. był za całkowitym uniewinnieniem dziennikarza. Niestety, z uwagi na to, że uzasadnienie wyroku jest niejawne, nie możemy go podać czytelnikom.
Starosty lidzbarskiego Jana Harhaja nie było w środę w sądzie. Powiedział, że będzie mógł skomentować wyrok dopiero po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem orzeczenia.
Andrzej Pieślak zapowiedział, że poprosi o pisemne uzasadnienie wyroku, by złożyć skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego.- Nie poddam się, nadal będę kontrolował władze Lidzbarka Warmińskiego - zapowiedział redaktor Pieślak.
KOMENTARZ ANDRZEJA PIEŚLAKA
Moim zdaniem dzisiejszy wyrok jest zamachem na wolność słowa i próbą prewencyjnego ocenzurowania niezależnych mediów. O ile wyrok skazujący w lidzbarskim sądzie nie był dla redakcji żadną niespodzianką, to dzisiejsze orzeczenie Sądu Okręgowego może zaskakiwać. Warunkowe umorzenie postępowania karnego tytułem próby jest niczym innym jak zastraszeniem dziennikarza i w konsekwencji zniechęceniem go do dalszej pracy. Jest wyraźnym ostrzeżeniem ze strony panującego „systemu", że krytyka i pisanie prawdy o jedynie słusznej władzy może skończyć się więzieniem. Dzisiejszy wyrok ma także wymiar symboliczny, jest znakiem naszych czasów i w pewnej mierze wyznacza „ucywilizowanie" naszego wymiaru sprawiedliwości.
Redakcja nie zgadza się z wyrokiem Sądu Okręgowego. Wystąpi o pisemne uzasadnienie wyroku, jak też podejmie próby wniesienia skargi kasacyjnej do Sądu Najwyższego poprzez Rzecznika Praw Obywatelskich. W dalszej kolejności wyrok zostanie zaskarżony do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Cieszy postawa sędziego, który wniósł zdanie odrębne do wyroku, ale został przegłosowany 1:2. Może w olsztyńskim wymiarze sprawiedliwości jeszcze nie wszystko stracone? Redakcja nie ma najmniejszego zamiaru ograniczać swojej działalności poprzez weryfikację publikowanych treści pod kątem dzisiejszego wyroku. Wolność słowa i wypowiedzi nie może być cenzurowana, jest jednym z podstawowych praw człowieka w cywilizowanym świecie.
KOMENTARZ ADAMA SOCHY
Przyjrzyjmy się faktom. Najpierw Andrzej Pieślak opisał obszernie obchody Dnia Strażaka z udziałem mieszkańców Lidzbarka Warmińskiego na rynku Starego Miasta. Bardzo bogato zilustrował to święto zdjęciami i filmem. Widzimy więc parady strażaków, pokaz sprzętu, przemowy, podziękowanie odchodzącemu w stan spoczynku komendantowi Pakiszowi, jego pożegnanie się z podwładnymi i mieszkańcami, którym służył. Identyczna relacja ukazała się na łamach „Gazety Olsztyńskiej" pt. "Brygadier Pakisz pożegnał się ze służbą"
Zwróćmy uwagę, iż „GO" już samym tytułem redukuje Dzień Strażaka tylko do osoby kom. Pakisza, również treść artykułu dotyczy tylko jego osoby. Różnica między „GO" a relacją A. Pieślaka zaczyna się od tego momentu:
„Nieco później przyszedł czas wręczania prezentów ustępującemu komendantowi PSP. Chętnych było tak wielu...że komendant postanowił zakończyć uroczysty apel. Powiedział, że impreza przenosi się do „nowego miejsca" i tam nastąpi kontynuacja części pół-oficjalnej. Zaintrygowało mnie to „nowe miejsce", więc podążyłem za osobami wtajemniczonymi w jego położenie. Okazały dziedziniec pewnego hotelu, przywitał „wtajemniczonych" jadłem i napitkiem, a muzyka grana na żywo, łagodziła obyczaje i bratała samorządowców z prywatnymi przedsiębiorcami. Wzruszenie i emocje związane z awansem nowego komendanta bezcenne... za wszystko inne zapłacą podatnicy".
W relacji „GO" nie ma ani słowa o tym, że poza częścią oficjalną, otwartą dla wszystkich mieszkańców, następnie odbyła się cześć tylko dla elity III RP w wydaniu lidzbarskim (Z UDZIAŁEM AGENTÓW SB SKAZANYCH PRZEZ SĄD LUSTRACYJNY PRAWOMOCNYM WYROKIEM). Andrzej Pieślak zachował się po prostu jak prawdziwy dziennikarz i zrobił to, co powinien zrobić każdy dziennikarz wypełniający rzetelnie swoją misję. Podążył za oficjelami do Hotelu Krasicki. Co zobaczył, to opisał w tym artykule. Przytaczam go w całości, bo jest krótki, by czytelnik mógł sobie wyrobić własne zdanie. Proszę zwrócić uwagę na użycie w tytule słowa „jednak", które wskazuje, że jest to kontynuacja tematu:
"Pożegnanie komendanta Pakisza jednak z publicznych pieniędzy.
Finansowanie imprez przez osoby odchodzące ze służby jest dobrym zwyczajem. Jednak za pożegnanie pana Pakisza, zapłaciliśmy my wszyscy. Tym samym starostwo zrobiło ukłon w stronę pana komendanta i bez pytania o naszą zgodę zafundowało imprezę w hotelu Krasicki z publicznych pieniędzy. Być może miało to być wyrazem wdzięczności wszystkich mieszkańców lidzbarskiego powiatu za oddaną wieloletnią służbę. Szkoda, że bez wiedzy mieszkańców.
W zasadzie, to nie miałbym nic przeciwko takiemu wydatkowi z publicznej kiesy. Jednak, jeśli robione to jest bez publicznej konsultacji z nami – mieszkańcami, to nie jest w porządku. Tym bardziej, że w imprezie uczestniczyły osoby z wyrokami sądowymi, kłamcy lustracyjni i inne osoby zupełnie niezwiązane z naszym powiatem. Dlaczego więc korzystali z naszych pieniędzy?
Z wielu wydatków, jakie ponieśliśmy przy organizacji tej imprezy wymienię 2 najciekawsze:
- 6 piersiówek z logo powiatu 23,60X6 sztuk = 141,60 zł
- poczęstunek dla strażaków i zaproszonych gości w hotelu Krasicki 1 703, 80 zł
W sumie oficjalnie starostwo wydało 2 361,86 zł".
na zdj. kolejka do kom. Pakisza z prezentami. Impreza na dziedzińcu Hotelu Krasicki, fot. A.Pieślak
Uruchomienie przez Andrzeja Pieślaka niezależnego od władzy portalu do kontroli poczynań tej władzy, a zwłaszcza tego, jak gospodarują publicznymi pieniędzmi było dla tej władzy trzęsieniem ziemi. Do tego czasu mieli do czynienia jedynie z mediami dworskimi i dziennikarzami-lokajami władzy. Gdy pierwszy szok minął zaczęło się polowanie na Andrzeja Pieślaka: najpierw były odwiedziny policji celem poszukiwania pirackiego programu lub pornografii dziecięcej, a gdy to nie wypaliło, dziennikarz zaczął być ciągany po sądach przez starostę i burmistrza, niedawno otrzymał kolejne pismo od burmistrza żądaniem przeprosin, inaczej burmistrz skieruje przeciwko niemu oskarżenie do sądu.
Dla całości obrazu dodajmy, że starosta Jan Harhaj jest sekretarzem generalnym PO na Warmii i Mazurach, burmistrz Artur Wajs ważnym działaczem tej partii, a Lidzbark Warmiński to rodzinne miasto barona PO na WiM marszałka Jacka Protasa.
To, że Andrzej Pieślak mimo ciosów jakie na niego spadają ze strony władzy i spolegliwemu tej władzy miejscowemu sądowi, nie załamał się i nie zrezygnował ze swojej misji, zasługuje na najwyższy szacunek. To, że Sąd Okręgowy nie zastopował autorytarnych zapędów działaczy rządzącej partii w Lidzbarku Warmińskim musi w najwyższym stopniu niepokoić i rodzić obawy o wolność słowa.
Innego dziennikarza, redaktora naczelnego tygodnika „Iławski Tydzień" Przemysława Kaperzyńskiego dotknął jeszcze bardziej drakoński wyrok, bo na 2 lata dostał zakaz wykonywania zawodu. Stało się to w 2005 roku. Po 7 latach dziennikarz wygrał dopiero w Europejskim Trybunale Praw Człowieka, jednak iławskie władze osiągnęły swój cel, tygodnik przestał istnieć, a red. Kaperzyński odszedł z zawodu dziennikarskiego.
Przypomnijmy tę sprawę.
17 października 2005 r. tygodnik opublikował artykuł, którego skarżący był współautorem, zatytułowany „Gmina Iława w niebezpieczeństwie; władze nie dostrzegają problemu", zawierający szczegółowy opis stanu systemu kanalizacyjnego w gminie Iława. Zasadniczą myślą artykułu było stwierdzenie, iż sytuacja sanitarna w gminie daje powody do niepokoju i stanowi poważne zagrożenie dla mieszkańców. Stwierdzono, że niezbędne są znaczne inwestycje, a brakuje na nie środków finansowych, że władze miejskie działają w sposób opieszały i niekompetentny, że większą wagę przywiązują do oszczędzania środków niż do zapobiegania poważnemu niebezpieczeństwu dla zdrowia; że jakość wody jest niezadowalającą, zaś wójt, mimo że pełnił swoją funkcję przez dwie kadencje, nie podjął odpowiednich kroków.
W przesłanym do gazety piśmie z tego samego dnia wójt zakwestionował treść artykułu. Pierwszy akapit pisma sformułowany został w sposób ironiczny. Wójt wyraził wątpliwości odnośnie intencji skarżącego, sugerując, iż skarżący działał we własnym interesie. Stwierdził także, iż ogólna wymowa artykułu była niewłaściwa. Wyraził również wątpliwości co do tego, czy czasopismo posiada czytelników, a zatem czy artykuł wart jest reakcji. Następnie wójt wysłał obraźliwą pod adresem tygodnika i dziennikarzy polemikę, którą nazwał sprostowaniem. Redaktor odmówił jej opublikowania. Wójt więc oskarżył dziennikarza z art. 212. Czuł się pewnie, bo jego krewna była sędzią.
Sąd Rejonowy w Elblągu uznał skarżącego winnym popełnienia czynu karalnego na mocy art. 46 ust. 1 prawa prasowego w związku z art. 31 ust. 1. Sąd skazał skarżącego na cztery miesiące ograniczenia wolności w formie dwudziestu godzin pracy na cele społeczne w miesiącu w zawieszeniu na okres dwóch lat. Sąd pozbawił go także prawa wykonywania zawodu dziennikarza przez okres dwóch lat i nakazał podanie wyroku do publicznej wiadomości w Urzędzie Gminy Iława. Sąd Okręgowy w Elblągu wyrok zatwierdził.
Trybunał w 2012 roku przyznał rację dziennikarzowi, że wyrok polskich sądów stanowił naruszenie art. 10 Konwencji. Artykuł ten stanowi, co następuje:
„1. Każdy ma prawo do wolności wyrażania opinii. Prawo to obejmuje wolność posiadania poglądów oraz otrzymywania i przekazywania informacji i idei bez ingerencji władz publicznych i bez względu na granice państwowe. Niniejszy przepis nie wyklucza prawa Państw do poddania procedurze zezwoleń przedsiębiorstw radiowych, telewizyjnych lub kinematograficznych.
2. Korzystanie z tych wolności pociągających za sobą obowiązki i odpowiedzialność może podlegać takim wymogom formalnym, warunkom, ograniczeniom i sankcjom, jakie są przewidziane przez ustawę i niezbędne w społeczeństwie demokratycznym w interesie bezpieczeństwa państwowego, integralności terytorialnej lub bezpieczeństwa publicznego ze względu na konieczność zapobieżenia zakłóceniu porządku lub przestępstwu, z uwagi na ochronę zdrowia i moralności, ochronę dobrego imienia i praw innych osób oraz ze względu na zapobieżenie ujawnieniu informacji poufnych lub na zagwarantowanie powagi i bezstronności władzy sądowej."
Trybunał nakazał rządowi Polski wypłacenie dziennikarzowi 3 tys. euro zadośćuczynienia i 750 euro zwrotu kosztów postępowania.
Czy Andrzej Pieślak również będzie musiał szukać sprawiedliwości w Strasburgu?
Co jest najgorsze w oskarżeniach dziennikarzy z art. 212 kk, to skazywanie niczym w sądach kapturowych, z uwagi na niejawność procesu. Dziennikarzowi nie wolno nawet ujawnić uzasadnienia wyroku. Istnienie właśnie takich reliktów PRL pozwala krytykom III RP twierdzić, że żyjemy w II PRL.
Adam Socha
Skomentuj
Komentuj jako gość