Mam swoją teorię na temat przyczyn, dla których intoksykacja mediów odniosła sukces tak kompletny i niezaprzeczalny. Zostawię ją jednak na inną okazję - narzekanie na przekaziory to aż nazbyt łatwa łatwizna. Dowodem na to fakt, że nie ma tygodnia, aby w obiegu nie pojawiło się przynajmniej kilka tekstów dotyczących postępującego skretynienia telewizji jako takiej albo dowodzących, że prasa generalnie utraciła walor informacyjno - opiniotwórczy zastępując go nachalną działalnością agitacyjno - propagandową.
Nie potrafię jednak do końca oprzeć się pokusie ponarzekania, zwłaszcza że doprowadzające do wrzenia krwi przesłania panoszą się nawet na łamach tytułów zacnych i poważnych. A za taki uważam "Plus Minus", tygodniowy dodatek do "Rzepy". Znudzony którymś z kolejnych deszczowych popołudni, zabawiłem się zakreślaniem co okazalszych bredni, bezczelniejszych kłamstw, bardziej zamaszystych poczynań w dziele odwracania biegu Królowej Polskich Rzek. Poniżej tylko parę przykładów - cytatów z zaledwie dwóch sąsiadujących ze sobą numerów owego (szlachetnego mimo wszystko) periodyku.
- "ponad 23 % Polek i Polaków choruje na jakąś chorobę psychiczną". Teza obrazująca dobitnie, że nie ma instrumentu bardziej elastycznego niż statystyka. Pozorując naukową obojętność (w końcu to liczby!) implikują bezdyskusyjność twierdzenia, które wspierają. Przypomnieć tu można, również oszałamiające w swej wymowie, publikowane tu i ówdzie dane (również pozyskane z kosmosu), z których wynika, że w każdym społeczeństwie 10 a może nawet 15 % populacji stanowią homoseksualiści. Podobne informacje mają identyczną wartość "naukową", co przekazy reklamowe dot. "najlepszych na świecie" proszków do prania, płynów do płukania i margaryn do smarowania. Nieco światła na istotę ww. podanych wartości rzuca fakt, iż przytacza je psychiatra (prof. Jacek Dębiec). Potrafię sobie wyobrazić, że wizja świata, w którym co czwarty jego mieszkaniec jest potencjalnym pacjentem pana profesora (bądź jego kumotrów) musi być dla środowiska niezwykle nęcąca.
- ">Dobra zmiana< kreuje ideę wodzowską na miarę nie znaną od lat". Szkoda, że autorka tych słów (Joanna Szczepkowska) nie precyzuje, od ilu to konkretnie lat nieznana jest w Polsce "kreacja wodzowska". Czy, np. obrachunek obejmuje platformerską ośmiolatkę, kiedy pomiatający ludźmi, wycinający w pień wszelką konkurencję, Donald Tusk kreowany był na Premiera Tysiąclecia jeszcze zanim stał się Prezydentem Zjednoczonej Europy ? Czy twierdzenie znanej aktorki obejmuje również refleksję nad stanem narodowego parlamentu, gdzie wszystkie (poza jedynym PSL) ugrupowania polityczne skonstruowane są w oparciu o charyzmat Przywódcy ? Bo o ile patologia struktury partii rządzącej jest oczywista, o tyle co najmniej załganiem jest sugerowanie, że problem nie dotyczy życia politycznego w naszym (demokratycznym, przypominam !) - kraju W OGÓLE.
- "Jestem za godnym życiem" - mówi Marcelina Zawisza, "kelnerka i dziennikarka", a ostatnio podpora Partii Razem, której była zresztą współzałożycielką. Ww. słowa stanowią odpowiedź na skierowane do panienki Marceliny pytanie o jej udział w tzw. Czarnych Protestach. Wypada przypomnieć, że rdzeniem tych ostatnich było żądanie przyznania kobietom - matkom wolności aborcyjnej, czyli po ludzku mówiąc: swobody w mordowaniu dzieci. Trudno to skomentować, ale spróbuję: naoglądałem się w ostatnich miesiącach via Internet sporej liczby filmików przedstawiających Uciśnionych Uchodźców maltretujących metodą grupową przypadkowo napotkanych ludzi. Wydaje się oczywiste, że Uciśnieni Uchodźcy upominali się tą drogą o "godne życie".
- "naszym udziałem stał się turbokapitalizm sterowany filozofią neoliberalną". W tekście "Zapomniane dobro wspólne" Andrzej Szahaj napisał, że bardzo nie lubi neoliberalizmu. (Wolno mu, ja na przykład nie lubię kalafiora, ale jakoś o tym nie piszę, wątpię zresztą, że "Plus" podobny artykuł chciałby opublikować.) Dalej jednak jest nieco gorzej, bo autor dowodzi, że neoliberalizm zawładnął III RP, stał się rudymentem naszej ekonomii. Hmmm... jeśli neoliberalizm polega na patologicznym etatyzmie, przeregulowaniu legislatorskim na skalę elephantis maximus, zdolności do niszczenia ekonomicznej inicjatywy jedną urzędniczą decyzją, ignorowaniu prawa własności...(etc). Wydaje się jednak, że słownikowa definicja klaruje zagadnienie nieco inaczej. Skalę bredni wyjaśnia jedynie profesorski tytuł autora, wiadomo przecież, że nie ma bzdur większych niż te - uczone. Nieco oleum mogłoby jednak dotrzeć do świadomości pana autora ("filozof polityki, kulturoznawca") skoro obaj żyjemy w tym samym państwie, państwie którego budżet składa się głównie z transferów socjalnych. Autor w zacietrzewieniu własnym profesorskim idzie tak daleko, że oskarża neoliberalizm nawet o pojawienie się w Polsce smogu, bo "prywatne domy opalane [są] śmieciami". Jest powszechnie wiadome, że przed rokiem 1990 w prywatnych domach paliło się wyłącznie ekologicznym sianem. Howgh!
ps.: w odstępie kilku tygodni złapano w naszym kraju na gorącym uczynku co najmniej trzech sędziów (wszyscy zawodowo czynni). Jeden z nich kradł pen - drive'y, drugi - spodnie a trzeci - detal wiertarki. Ja się pytam: co oni montują ?
Kolega Melchiora
Skomentuj
Komentuj jako gość