Tomasz Kaczmarek, były agent CBA znany jako "agent Tomek", po raz kolejny wystąpił w TVN24, by ujawnić „zbrodnie”, jego byłych przełożonych Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. - Chodziło im o to, aby osoby niewygodne dla PiS umoczyć, żeby je zniszczyć - powiedział w programie "Superwizjer" TVN. Według Kaczmarka, dyrektorzy w CBA za swoją pracę byli wówczas nagradzani wizytami w domach publicznych w Wiedniu, co miało być finansowane z pieniędzy podatników.
"Agent Tomek" stwierdził w "Superwizjerze", że Kamińskiemu i Wąsikowi "obryzganie błotem w oczach opinii publicznej sprawiało ogromną satysfakcję". Były poseł PiS zapewnił też, że zerwał z jakąkolwiek podległością wobec polityków Prawa i Sprawiedliwości
- Odnosząc się do swoich zeznań chcę wskazać, że są one wynikiem rozkazów i poleceń, jakie dostałem od Mariusza Kamińskiego oraz Macieja Wąsika w zakresie prowadzenia przez mnie czynności operacyjnych oraz sporządzanej dokumentacji, to jest w taki sposób, że miałem wytworzyć przeświadczenie, że dom w Kazimierzu Dolnym należy do Jolanty i Aleksandra Kwaśniewskich - mówi Kaczmarek.
Twierdzi, że sporządzone przez niego w tej sprawie notatki oraz zeznania są efektem "nacisków" ze strony byłych przełożonych.
- W tamtym okresie informowałem o tym bezpośrednio Macieja Wąsika, jednakże nakazał mi on, abym w ten sposób zeznawał i sporządzał dokumenty, aby wytworzyć przeświadczenie że dom w Kazimierzu Dolnym mógłby w jakiś sposób nielegalny należeć do małżeństwa Kwaśniewskich (...). Nigdy takiego materiału dowodowego nie powziąłem, a były to tylko i wyłącznie insynuacje ze strony Macieja Wąsika - twierdzi "agent Tomek".
Według niego Wąsik zapewniał wówczas, że "posiada inne dowody, które o tym świadczą".
Kaczmarek powiedział ponadto, że byli szefowie CBA działali często w niestandardowych okolicznościach. Według niego zdarzało się, że polecenia służbowe otrzymywał od niech "podczas imprez, gdzie był spożywany alkohol".
- Pod wpływem upojenia alkoholowego Maciej Wąsik, a w szczególności Mariusz Kamiński wydawali mi polecenia, ale byli w tym o tyle zachowawczy, że starali się aby inni funkcjonariusze przy tym nie uczestniczyli - mówi i wprost stwierdza, że skazani byli ministrowie rządu PiS dopuszczali się "przestępstw".
- Kamińskiemu i Wąsikowi chodziło o to, aby osoby niewygodne dla PiS umoczyć, żeby je zniszczyć, zdyskredytować - oświadczył Kaczmarek.
Dom publiczny w Wiedniu nagrodą dla dyrektorów CBA? Szokujące słowa agenta Tomka
Kaczmarek opowiedział ponadto, jak w latach 2006-2009 miały być wydawane pieniądze z "funduszu operacyjnego" CBA.
- Pamiętam taką sytuację, była to kwestia afery hazardowej. Na polecenie Kamińskiego i Wąsika, pojechałem z dwoma dyrektorami zarządu operacyjno-śledczego, którzy także są skazani w aferze gruntowej, do Wiednia. Cel był pozorny. Mieliśmy odnaleźć fabrykę produkującą maszyny do gier losowych. To był tylko pretekst do tego, aby ci panowie zostali wynagrodzeni za swoje wierne działania poprzez spędzenie dwóch dni w domu publicznym. Pobyt w Wiedniu płacony był z pieniędzy polskich podatników. Dostałem polecenie służbowe - relacjonuje Kaczmarek.
Jak zapewnia, jego motywacją obecnie nie jest "zemsta", a jedynie ujawnienie prawdy.
Pod koniec listopada Tomasz Kaczmarek ujawnił w olsztyńskiej prokuraturze, że otrzymywał tajne informacje nt. członków opozycji i przekazywał je dziennikarzom różnych mediów przychylnych dla PiS. Celem miało być niszczenie opozycji. Wystąpił o status „małego świadka koronnego”.
Ani słowem nie wspomniano w TVN24, Wyborczej, WP.pl o procesie jaki czeka Tomasza K. w sprawie zdefraudowania dziesiątków milionów złotych w tzw. aferze Helpera.
PO poprzednim wywiadzie w TVN24 wywiad i w WyborczejTomasza K., w listopadzie 2023 roku, biuro prasowe ministra koordynatora służb specjalnych Mariusza Kamińskiego opublikowało komunikat. "Obecna aktywność" byłego posła "jest kolejną próbą uzyskania przez niego bezkarności". "Jego historia oparta jest na kłamstwach" - stwierdzono.
"W listopadzie 2019 roku Tomasz Kaczmarek usłyszał szereg zarzutów karnych dotyczących wielomilionowych oszustw finansowych w tzw. aferze stowarzyszenia Helper. W związku z zarzutami, a także wobec braku zgody Ministra Koordynatora na zapewnienie mu bezkarności, Kaczmarek w kolejnych miesiącach rozpoczął szerzenie insynuacji przeciwko Ministrowi Mariuszowi Kamińskiemu i Maciejowi Wąsikowi - zarówno w mediach jak i prokuraturze" - dodano. Służby przypominają, że w 2021 r. Kaczmarek usłyszał zarzuty dotyczące składania fałszywych zeznań, a akt oskarżenia w tej sprawie wpłynął do sądu w sierpniu tego samego roku.
Wpis w podobnym tonie zamieścił w serwisie X Maciej Wąsik. "Tomasz Kaczmarek chciał zapewnienia bezkarności w sprawie wyłudzeń ze stow. Helper, kiedy mu odmówiono - zaatakował kłamstwami. Akt oskarżenia za fałszywe zeznania złożone w 2019 r. jest już w sądzie. Kaczmarek nadal szuka bezkarności i nadal produkuje kłamstwa" - przekazał wiceszef MSWiA
Reagują wymienieni w Wyborczej dziennikarze. Cezary Gmyz pokazał na X zdjęcie z Pól Mokotowskich z pytaniem do autora artykułu. "Czy Wojciech Czuchnowski może mi wskazać ten parking przed Zieloną Gęsią, gdzie Agent Tomek miał mi przekazywać dokumenty? Chyba, że chodzi o ten stojak na rowery ale przecież mieli przyjechać samochodami" - napisał.
Jak powstało imperium Helpera
To Katarzyna S. była mózgiem i założycielką stowarzyszenia Europejskie Centrum Wsparcia Społecznego Helper. Powołała je wraz ze znajomymi i rodziną w 2010 roku.
S., pracując za pierwszego PiS-u w Urzędzie Wojewódzkim w Olsztynie, zaprzyjaźniła się z dyrektorką Wydziału Polityki Społecznej oraz z księgową jednej z warmińskich gmin. Dzięki tym znajomościom odkryła Środowiskowe Domy Samopomocy. Organizują one pobyt dzienny dla klientów MOPS-ów, w tym chorych na Alzheimera. Na organizację zajęć i posiłek państwo dawało 1000-1200 zł na osobę. Jedyny wymóg to była obecność podopiecznego na zajęciach co najmniej 11 dni w miesiącu. Państwo dawało 100% środki na remont obiektów i ich wyposażenie.
Katarzyna S. odkryła coś jeszcze, że sposób wydatkowania ogromnych pieniędzy jest właściwie poza kontrolą. Ponadto stowarzyszenia dostały od rządu PO+PSL wspaniały prezent, zwolnienie od obowiązku organizowania przetargów.
Jednak żeby zdobyć dostęp do tych milionów z państwowej kasy, trzeba było mieć bardzo mocne poparcie polityczne, bowiem w woj. warmińsko-mazurskim już funkcjonowało ponad 60 takich domów. Podaż miejsc przewyższała popyt. Ponadto rządziła PO z PSL-em, a Katarzyna S. była kojarzona z PiS-em. Znalazła jednak dojścia do polityków.
Wybierała przy tym gminy, w których takie domy nie funkcjonowały, gdyż lokalny samorząd nie widział takiej potrzeby. Zaczęła od Purdy, w którym wójtem był Jerzy Laskowski, obecnie przewodniczący Rady Powiatu olsztyńskiego, syn ostatniego I sekretarza KW PZPR w Olsztynie. Miała w ręku mocny argument. Gmina miała zabytkowy budynek po przedwojennej szkole, który stał pusty i niszczał. W tym momencie zjawia się Katarzyna S. i niczym czarodziejka obiecuje, iż zdobędzie środki na remont. Przy tym wójt zdobędzie dodatkowe punkty u wyborców biednej gminy, fundując darmowe posiłki klientom MOPS-u. Kto by taką propozycję odrzucił!?
Po 5 latach, w 2015 roku imperium Katarzyny, już wówczas K., liczyło 6 domów, w 4 gminach, w tym 2 w Olsztynie, w którym takich domów nie brakowało, za to brakowało już klientów dla nich. Jednak prezydentowi Olsztyna Piotrowi Grzymowiczowi (PZPR, SLD, PSL, bezpartyjny) umowa się opłacała, bo nie miał środków na remont niszczejących zabytkowych obiektów pokoszarowych, a tu zgłosiła się osoba, które te środki gwarantowała.
Przez 5 lat (2010-15) w sumie Helper otrzymał 50,5 mln zł dotacji celowych z resortu pracy, z tego ponad 45 milionów zł na remonty i 5 milionów zł na wyposażenie. Stanowiło to 50% wszystkich dotacji na takie domy opieki dla całego województwa!
„Ponadpartyjna koalicja PiS, PO i PSL”
W październiku 2015 roku Helper obchodził hucznie jubileusz 5-lecia, w Centrum Konferencyjnym Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, w środku kampanii wyborczej do Sejmu. Ogromna sala była nabita VIP-ami z wszystkich partii. Posłanka Iwona Arent w swoim wystąpieniu podkreśliła, iż do sukcesu Helpera przyczyniła się „ponadpartyjna koalicja PiS, PO i PSL”.
Nikt z obecnych na gali, poza kierownictwem Helpera, nie wiedział, że od czerwca 2015 roku toczy się śledztwo w sprawie finansów Helpera. Prokuratura olsztyńska próbowała ustalić na co wydano kilkanaście milionów dotacji.
Finansami Helpera najpierw zainteresował się Urząd Kontroli Skarbowej w Olsztynie, który otrzymał zgłoszenie z banku. Konto w tym banku miał wykonawca robót remontowych na zlecenie Helpera. Bank zawiadomił, bo ma taki obowiązek, iż z kwoty 19,3 mln zł, które Henryk Cz. dostał od Helpera za remonty, 12 mln zł przelał na prywatne konto, z którego pobrał w gotówce 10,2 mln zł. Bank miał duży problem, by zgromadzić szybko tak dużą ilość pieniędzy.
W toku kontroli okazało się, że część tych milionów przedsiębiorca następnie pożyczył państwu K.
Helper ofiarą wrogów politycznych „agenta Tomka”?
Wyniki kontroli najpierw trafiły do Wydziału Przestępstw Gospodarczych olsztyńskiej policji, a następnie do Prokuratury Okręgowej w Olsztynie, która 5 czerwca 2015 roku wszczęła śledztwo. Nikt by się o nim nie dowiedział, gdyby w środku kampanii wyborczej 2015 roku do mediów nie trafił donos. Anonim twierdził, że Helperowcy transferują milionowe dotacje na domy pomocy do własnej kieszeni, korzystając z politycznego parasola wojewody Mariana Podziewskiego (PSL), senatora PO Ryszarda Góreckiego i posłanki PiS Iwony Arent. Ponadto, informował anonim, państwo K. i Arent chcą pozbyć się szefa olsztyńskiego zarządu PiS, posła Jerzego Szmita, by ten proceder rozwinąć na jeszcze większą skalę, po wyborach.
Poważnie ten anonim potraktował jedynie piszący te słowa, dziennikarz obywatelski niszowego miesięcznika „Debata”. Prokuratura potwierdziła, iż prowadzi śledztwo. Na tamtym etapie śledztwa wyniki wskazywały, że Helper nie jest w stanie rozliczyć się z 12 mln zł dotacji.
Wówczas to, po raz pierwszy w życiu, rozmawiałem z Tomaszem K. który wcześniej próbował mnie zastraszyć (jeszcze nie napisałem słowa o śledztwie, a już otrzymałem 5 pism przedprocesowych z żądaniem wypłacenia 15 tysięcy złotych odszkodowania), a następnie chciał się spotkać. Do spotkania doszło w kancelarii pełnomocnika Helpera dr hab. Jarosława Szczechowicza.
Przekonywali mnie, że Helper padł ofiarą wrogów politycznych, którzy chcą się zemścić za prowadzone przez „agenta Tomka” śledztwa w CBA przeciwko Kwaśniewiskim.
Natomiast o rozsyłanie anonimów Tomasz K. podejrzewał szefa olsztyńskiego PiS, posła Jerzego Szmita. On i posłanka Arent złożyli w prokuraturze zawiadomienie w tej sprawie.
Helperowcy o krok od zdobycia władzy politycznej w Olsztynie
Opublikowałem w tamtym czasie kilka artykułów na temat śledztwa i moich własnych odkryć. Ustaliłem, że oprócz stowarzyszenia K. zarejestrowali dwie fundacje (Inka i Amicus Bonus), z identycznym celem działania jak Helper. Fundacje były na razie „martwe”. Tomasz K. twierdził, że zarejestrowali je, by „można było realizować wsparcie dla osób wykluczonych, o których zapomniało państwo polskie pod rządami PO”.
Było dla mnie jasne, że fundacje mają posłużyć do rozszerzenia imperium Helpera, czyli powiększenia strumienia milionów dotacji. Warunkiem było zdobycie władzy politycznej w regionie, gdyby PiS miało wygrać wybory.
Kontrola w Helperze, w obronie Katarzyny staje tygodnik NIE
Nagle triumwirat państwo K.-Arent zaczął ponosić jedną porażkę po drugiej. Jerzy Szmit, który wydawał się już politycznie martwy, nieoczekiwanie ożył. Został wiceministrem infrastruktury i namaszczony ponownie na szefa okręgu. Iwona Arent przegrała w walce o to, kto swoim człowiekiem obsadzi fotel wojewody. Wygrał kandydat Szmita. Ta wygrana pociągnęła za sobą rozpoczęcie po raz pierwszy ze strony urzędu wojewódzkiego kontroli finansowania Helpera.
Wówczas w obronę Katarzynę K. wziął tygodnik NIE. Prezes Helpera udzieliła wywiadu pismu Urbana, skarżąc się, iż to Jerzy Szmit niszczy ich rodzinę z powodów politycznych, na którego zlecenie działa Prokurator Okręgowy w Olsztynie i pewien „prawicowy dziennikarz” (to o mnie).
Zakupy Helpera: deskorolki, drony, ubiory narciarskie, perfumy i stringi
Kontrola finansów Helpera z urzędu wojewódzkiego wykazała nieprawidłowości przy wydatkowaniu pieniędzy publicznych na niewyobrażalnie ogromną skalę. Kontrola wykazała zakupy w ilościach hurtowych luksusowych kosmetyków i perfum, markowej odzieży, w tym narciarskiej, bielizny intymnej i dziecięcej, sprzętu sportowo-rekreacyjnego (elektryczne deskorolki), drona, drogich iPadów. Księgowano ten sprzęt jako materiały biurowe, takie jak papier i ołówki. Sprzętu agd i rtv w ogromnej ilości leżał w magazynie, nie rozpakowany. Kierownictwo Helpera wynajmowało od zarejestrowanych na siebie spółek luksusowe auta, zlecało swoim spółkom, czyli sobie, obsługę domów opieki, opłacało aż 4 kancelarie prawne.
Zarobki 3 osób z kierownictwa Helpera, państwa K. i skarbnik Marzeny H. wynosiły średnio 44 tys. zł miesięcznie, nie licząc dochodów z umów-zleceń, które sobie wzajemnie podpisywali.
Koniec eldorado. Życie po Helperze
Na podstawie tego raportu wojewoda Artur Chojecki od 1 stycznia 2018 roku wstrzymał dotacje dla Helpera. Wówczas Tomasz K. zwołał konferencję prasową i zapowiedział, że wojewoda zostanie wkrótce wyprowadzony z urzędu w kajdankach. Państwo K. wraz z posłanką Iwoną Arent przeszli do ataku. Prokuratury w kraju zostały zasypane ich oskarżeniami pod adresem komendanta policji i prokuratorów z Olsztyna oraz kierownictwa Wydziału Polityki Społecznej Urzędu Wojewódzkiego w Olsztynie, które koordynowało kontrole w domach Helpera. Posłanka wysłała też skargę na urzędników do minister Elżbiety Rafalskiej, sugerując, iż są oni skorumpowani. Wszystkie te oskarżenia prokuratury po roku umorzyły, jako bezpodstawne.
Prokurator stawia zarzuty zorganizowanej grupie przestępczej
Po 4 latach śledztwa, w czerwcu 2019 roku, Prokuratura Regionalna w Białymstoku przedstawił prezes Stowarzyszenia Helper Katarzynie K. łącznie 12 zarzutów (długo unikała stawienia się w prokuraturze zasłaniając się świadectwami lekarskimi). Zarzuty dotyczyły m.in. założenia i kierowania zorganizowaną grupą przestępczą, przywłaszczenia wspólnie i w porozumieniu z innymi osobami mienia w łącznej kwocie blisko 33 milionów złotych oraz oszustwa w związku z nienależnym przyznaniem dotacji w kwocie ponad 71 milionów na szkodę Miasta Olsztyn i gmin Purda, Jedwabne oraz Reszel, a także przestępstw przeciwko wiarygodności dokumentów” – poinformował rzecznik prasowy Prokuratury Regionalnej Paweł Sawoń. Prokurator zażądał poręczenia majątkowego w kwocie 1 mln zł.
W sumie zarzuty postawiono 42 osobom związanym z Helperem, w tym 6 byłym i obecnym szefom samorządów (prezydentowi Olsztyna Piotrowi G., burmistrzowi Reszla i wójtom Purdy i Jedwabna), którzy podpisywali umowy z Helperem.
Kilka miesięcy później, w listopadzie 2019 roku Tomasz K., który przejął po zonie stanowisko prezesa Helpera, też usłyszał zarzuty. Dotyczą one m.in. udziału w zorganizowanej grupie przestępczej oraz przywłaszczenia wspólnie i w porozumieniu z innymi osobami mienia w łącznej kwocie około 10 mln zł. w związku z nienależnym przyznaniem dotacji w kwocie ponad 39 mln zł, a także prania brudnych pieniędzy w kwocie 2 mln zł. Jako środek zapobiegawczy miał wpłacić poręczenie majątkowe w wysokości 0,5 mln zł.
Agent Tomek bohaterem Superwizjera do kwadratu
Po oskarżeniu Tomasz K. stał się w 2020 roku bohaterem „Superwizjera" TVN. Dwa lata wcześniej program ujawniał wyniki śledztwa w sprawie Helpera. Cały atak dziennikarzy "Superwizjera" był skierowany na PiS. Autorzy przemilczeli, iż skok Helpera na publiczną kasę odbył się za rządów PO+PSL.
W drugiej odsłonie „Superwizjera”, w lutym 2020 roku, Tomasz K. przyjął reporterów w swojej willi, otoczony rodziną i wyznał, że na „skutek rozkazów i poleceń od ówczesnych szefów CBA Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika naciągał dowody, by wytworzyć przeświadczenie, że dom w Kazimierzu Dolnym należy do Jolanty i Aleksandra Kwaśniewskich”. Kajał się przed kamerą i przepraszał parę prezydencką.
Od tego momentu zaczął się jego festiwal w mediach związanych z opozycją.
Wówczas Mariusz Kamiński wystąpił do Prokuratora Generalnego o odtajnienie i upublicznienia materiałów ze śledztwa dotyczącego willi w Kazimierzu Dln. Z ujawnionych podsłuchów niezbicie wynika, że decyzje w sprawie willi podejmowali Kwaśniewscy.
Tomasz K. zostaje aresztowany na 3 miesiące. Sąd przychylił się do wniosku prokuratury z uwagi na mataczenie, unikanie wpłacenia 500 tys. złotych kaucji i „pranie brudnych pieniędzy”, czyli sprzedaż nabytych nieruchomości, przekazywanie tych pieniędzy członkom rodziny, którzy następnie mieli przelewać te środki na jego konto, jako darowizny.
Katarzyna K.: "Jesteśmy ofiarami prześladowań politycznych"
Po aresztowaniu męża rozpoczął się festiwal wywiadów Katarzyny K. w wybranych mediach ogólnopolskich (NIE Urbana, TVN, Wyborcza) Mówi w nich, że obawia się, iż mąż zostanie w więzieniu zamordowany, twierdzi że miała miejsce próba porwania ich 2-letniej córki (nie wyjaśnia w jakim celu?). Mówi, że teraz ona spodziewa się aresztowania. Zapowiedziała zwołanie specjalnej konferencji prasowej, podczas której ujawni przygotowane przed aresztowaniem jej męża nagrania. Mają one „ujawnić całą prawdę o zdemoralizowanych przez władzę politykach PiS-u”.
Utrzymuje, iż są niewinni, a oskarżenia prokuratury to wynik „małomiasteczkowego konfliktu z Jerzym Szmitem o pozycję w partii” oraz zawiści Macieja Wąsika: „Tomasz dostał się do Sejmu w 2011 r., a panu Wąsikowi ta sztuka się nie udała”.
Następną odsłoną tej "mydlanej opery" było uruchomienie przez Katarzynę K. na portalu pomagaj.pl zbiórki na opłacenie kaucji męża: „19 lutego mój mąż, Tomek K. został aresztowany. Ten wyrok podyktowany był niczym innym jak tylko względami politycznymi" - napisała w apelu do darczyńców: - "Nie wiem, czy jeszcze kiedykolwiek zobaczę męża, a nasze dzieci ojca. Mówiąc wprost, obawiam się, że zdrowie i życie Tomka jest zagrożone. Proszę Was o pomoc i solidarność z Tomkiem oraz naszą politycznie prześladowaną rodziną. Za prawdę, odwagę, za walkę z politycznym układem w służbach specjalnych, za demokrację, za wolność słowa mój małżonek zapłacił największą karę” - apelowała.
Na konto wpłynęło zaledwie 3040 zł. Jednak Tomasz K. w wkietniu 2020 roku wyszedł z aresztu, w którym przebywał ponad trzy tygodnie. Było to możliwe po wpłaceniu przez jego rodziców poręczenia majątkowego w kwocie 500 tys. zł.
Sędziowie olsztyńscy nie chcą rozpoznać sprawy Helpera
Akt oskarżenia wpłynął do Sądu Okręgowego w Olsztynie pod koniec 2021 roku. Olsztyńscy sędziowie za nic nie chcieli tej sprawy rozpoznawać, odwoływali się do Sądu Najwyższego. Napisali, że wśród osób oskarżonych w tej sprawie są wysocy funkcjonariusze samorządowej władzy wykonawczej (m. in. urzędujący Prezydent Miasta Olsztyn), która statutowo jest zobowiązana do współpracy na różnych płaszczyznach z organami władzy sądowniczej oraz, że wśród oskarżonych jest również jeden z ławników Sądu Okręgowego w Olsztynie.
Podnosili też, że sprawa dotycząca nieprawidłowości w stowarzyszeniu „Helper” jest aktualnie przedmiotem dyskusji publicznej w lokalnym środowisku, budzi silne emocje i jest postrzegana jako sprawa o politycznych konotacjach. W razie orzekania w sprawie przez sędziego Sądu Okręgowego w Olsztynie wspomniane wyżej okoliczności mogą niepotrzebnie wywoływać wątpliwości opinii publicznej co do bezstronności działania Sądu, a to nie służyłoby dobru wymiaru sprawiedliwości.
Jednak SN był głuchy na te argumenty, wówczas sędziowie jeden po drugim zaczęli się wyłączać z prowadzenia sprawy. Sąd Apelacyjny w Białymstoku uznał, że tylko czterech sędziów nie powinno rozpoznawać tej sprawy, pozostali sędziowie – w opinii Sądu – mogą podjąć się prowadzenia tego procesu.
Sąd Najwyższy w dniu 10 lutego 2022 r. stwierdził, że wniosek o zmianę sądu, który rozpozna sprawę Helpera nie zasługuje na uwzględnienie. W uzasadnieniu wskazał, że autorytet właściwego miejscowo sądu buduje sprawne, bez zbędnej zwłoki, przeprowadzenie każdego postępowania i wydanie, na podstawie wnikliwej i bezstronnej oceny dowodów, sprawiedliwego orzeczenia, niezależnie od tego, jakie funkcje pełnili lub pełnią osoby, których ono dotyczy.
Zapytałem 20 listopada2023 roku prezesa Sądu Okręgowego w Olsztynie, kiedy ruszy proces? Oto odpowiedź:
"Informuję, że postanowieniem z dnia 5 lipca 2023 r. Sąd Najwyższy nie uwzględnił wniosku Sądu Okręgowego w Olsztynie o przekazanie powyższej sprawy do rozpoznania innemu sądowi równorzędnemu z uwagi na dobro wymiaru sprawiedliwości. W związku z tym akta tej sprawy zostały zwrócone Sądowi Okręgowemu w Olsztynie, a następnie przedstawione sędziemu sprawozdawcy do podjęcia dalszych niezbędnych czynności. Jednocześnie informuję, że aktualnie termin rozprawy w tej sprawie nie został jeszcze wyznaczony".
Tomasz K. kolejnym wywiadem dla TVN24 tak jak wcześniej dla TVN, "Wyborczej" i Tygodnika NIE, próbuje wkupić się w łaski koalicji 8-gwiazdek licząc, że politycy pomogą grupie uniknąć więzienia.
Adam Socha
Skomentuj
Komentuj jako gość