Czy gmina Olsztyn będzie musiała zwrócić do unijnej kasy 16 mln zł z powodu poświadczenia nieprawdy w dokumentach? Od 2 lat toczy się w tej sprawie śledztwo prokuratury, a równolegle trwa proces cywilny z powództwa rodzeństwa K.
Chodzi o budowę kolektora sanitarnego m.in. przy ul. Plażowej (sąsiedztwo jez. Skanda). Koszt tej inwestycji to ok. 32 mln zł, z tego ok. 16 mln zł to dofinansowanie unijne. Oficjalny odbiór inwestycji nastąpił 28 grudnia 2010 roku. Po jej zakończeniu rodzeństwo K. właściciele trzech działek (w sumie ok. 6 ha) bezpośrednio sąsiadujących z kolektorem stwierdzili, iż zostały one zalane i straciły swoją wartość (część z nich to działki budowlane pod zabudowę jednorodzinną). Zaalarmowali więc ratusz. Jednak Inżynier Kontraktu, firma Grontmij, który wydał Świadectwo Przejęcia Robót stwierdził, iż zalanie działek rodzeństwa K. nastąpiło w wyniku prac ziemnych na terenie gminy Purda, a nie z powodu kolektora, a także w wyniku zaniedbania przez właścicieli urządzeń melioracyjnych.
Wówczas poszkodowani właściciele zwrócili się o ekspertyzę do inż. Janusza Lubienieckiego. Podczas wizji lokalnej we wrześniu 2011 roku ekspert natrafił na pozostawione w ścianach wykopu, na długości w sumie ok. 100 metrów, metalowe grodzice, tzw. wypraski Larssena, wystające metr nad poziom biegnącej równolegle strugi Skanda. Ekspert stwierdził, że to grodzice stworzyły tamę dla swobodnego spływu wód powierzchniowych i gruntowych do strugi Skanda, wywołując efekt tzw. cofki. Metalowe grodzie są bardzo szczelne. Ich pozostawienie w wykopie jest czymś niespotykanym, gdyż grodzice są bardzo drogie, dlatego wykorzystuje się je wielokrotnie, nawet do 50 razy. Jak obliczył inż. Lubieniecki, w wykopach zostały grodzice o wartości ok. 1 mln zł, licząc wg najniższych cen. Dlatego grodzice używane są tylko na czas budowy do zabezpieczenia wykopu przed zalaniem, a po jego oczyszczeniu, wypełnieniu odpowiednim materiałem i położeniu rur, są wyciągane. Dlaczego tutaj tego nie zrobiono?
Zdaniem rzeczoznawcy, z powodu błędnego projektu. Gdyby projekt wykonano w oparciu o prawidłowe rozpoznanie geologiczne terenu, wówczas projektant użyłby innej metody posadowienia kolektora, np. na studniach lub na palach. Ta metoda pozwoliłaby na swobodny spływ wody z wyżej położonego terenu do strugi Skanda. Grodzie pozostawiono, gdyż ich wyciągniecie spowodowałoby rozerwanie kolektora na długości kilkudziesięciu metrów.
Wówczas gmina musiałaby już za własne środki budować nowy kolektor. Innym rozwiązaniem byłoby wykupienie zalanych działek od rodzeństwa K. W tym przypadku w grę wchodzi kwota ok. 8 mln zł. Ratusz wybrał więc trzecie wyjście - poszedł „w zaparte".
Wobec tego rodzeństwo K. pozwało gminę do sądu za trwałe zniszczenie działek. Powołany przez sąd biegły geolog z Warszawy potwierdził ustalenia rzeczoznawcy inż. J. Lubienieckiego. Biegły Ryszard Wysocki stwierdził, że zmeliorowany teren przeznaczony pod budownictwo jednorodzinne, został przez wykonawcę zdewastowany. Teren działek był odwadniany przez strugę Skanda. Po wykonaniu kanalizacji sanitarnej powstała przeszkoda w odpływie wód powierzchniowych i gruntowych, tworząc cofkę. Zdewastowano to, co uzyskano w trakcie długotrwałego procesu odwodnieniowego. Tym samym działki budowlane straciły wartość. Natomiast wyciągnięcie grodzic spowoduje zniszczenie kolektora.
Na zdjęciu widać, że grodzice wystają ponad poziom strugi Skanda. Zdjęcia zostały wykonane 22.08.2012, a więc 2 lata od oficjalnego odbioru kolektora.
ZAWIADOMIENIE PROKURATURY
W trakcie procesu rodzeństwo K. uzyskało dostęp do dokumentów inwestycji. Po ich analizie złożyli zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa poświadczenia nieprawdy w dokumencie „Protokół odbioru robót", przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków służbowych przez urzędników Urzędu Miasta w Olsztynie przez niewłaściwe zajmowanie się projektem „Gospodarka wodnościekowa w Olsztynie zadanie 04A/1" bądź nadzorowanie jego należytego wykonania, działając na szkodę interesu publicznego lub prywatnego Ewy i Krzysztofa K, właścicieli zalanych działek, to jest o czyn z art. 231 par. 1 kk w zw. z art. 12kk.
Policjant Komendy Miejskiej Policji w Olsztynie ograniczył się do telefonicznego rozpytania czterech osób bezpośrednio odpowiedzialnych za prawidłowe wykonanie kolektora. Na tej podstawie ustalił, iż projekt budowlano-wykonawczy zrobiło konsorcjum firm Grontmij oraz NOW-EKO. Projekt został zatwierdzony przez gminę Olsztyn, a wykonanie gmina powierzyła firmie Melbud z Grudziądza. W trakcie wykonywania prac wykonawca zgłosił Inżynierowi Kontraktu, iż grunt w sąsiedztwie posesji rodzeństwa K. jest inny niż w dokumentacji, na odcinku ok. 100 metrów. Ratusz zlecił badania geologiczne, które wykazały w tym miejscu torf. Czyli potwierdziły to, co ustalił inż. J. Lubieniecki i biegły geolog: gdyby przed projektem wykonano takie badania geologiczne nie doszłoby do błędnego projektu. Na zlecenie gminy wykonano więc projekt zamienny, w którym zastosowano inną technologię osadzenia kolektora, tj. wbicie grodzic Larssena po obu stronach przebiegu kolektora. Potwierdziły to telefoniczne wyjaśnienia Jolanty Glińskiej - kierownika Jednostki Realizującej Projekt. Również projektant Jerzy Lepszy z NOW-EKO stwierdził, iż z pierwotnej dokumentacji geologicznej wynikało, że na tym odcinku jest grunt stały. Gdy okazało się jednak, że w tym miejscu jest torf, zastosował grodzie Larssena. Zdaniem projektanta – odmiennie niż stwierdził to rzeczoznawca oraz biegły sądowy – grodzie nie są wodoszczelne i nie mogły spowodować zatamowania spływu wód do strugi Skanda oraz że znajdują się poniżej poziomu tej strugi.
KOLEKTOR ODEBRANY, NIEUŻYTKOWANY
Dochodzenie ustaliło też, że 28 grudnia 2010 roku Inżynier Kontraktu – firma Grontmij w osobie Romualda Wilczka - wydał dokument – Świadectwo Przejęcia Robót, a prezes PWiK Wiesław Pancer podpisał przejęcie kolektora do eksploatacji. Jednocześnie do protokołu wpisano, iż rury kolektora są częściowo zgniecione w stopniu uniemożliwiającym jego eksploatację. Winą za ten stan rzeczy gmina obarczyła wykonawcę i wiosną 2013 roku nakazała naprawę kolektora.
Po tych ustaleniach KMP w Olsztynie 19 listopada 2013 roku odmówiła wszczęcia śledztwa, gdyż zdaniem prowadzącego dochodzenie, nie doszło do poświadczenia nieprawdy, bowiem w protokół odbioru wpisano wady wykonania i obecnie trwa naprawa kolektora przez wykonawcę w ramach udzielonej gwarancji i to wykonawca jest winien, bo nie zastosował technologii zawartej w projekcie zamiennym. Natomiast „działania urzędników zajmujących się bądź nadzorujących realizację projektu nie miały najmniejszego wpływu na faktyczna sytuacje geologiczną zastaną na miejscu budowy kolektora".
To postanowienie zaskarżył do sądu pełnomocnik rodzeństwa K. mec. Józef Lubieniecki. Wytknął całkowite pominięcie opinii rzeczoznawcy i biegłego sądowego. Oficer prowadzący dochodzenie zaniechał szeregu czynności mających na celu prawidłowe ustalenie stanu faktycznego a poprzestał jedynie na sporządzeniu notatek z rozpytania telefonicznego osób bezpośrednio zainteresowanych w zatuszowaniu sprawy i bezkrytycznie dał im wiarę. Jak można było wydać Świadectwo Przejęcia Robót, skoro kolektor nie nadawał się do użytku i nadal trwa jego naprawianie? - pyta pełnomocnik w skardze.
PRAWO ARCHIMEDESA
Zażalenie odniosło skutek i Prokuratura Rejonowa Olsztyn Południe 12 lutego 2014 roku wszczęła śledztwo w sprawie niedopełnienia obowiązków przez urzędników Urzędu Miasta Olsztyna na szkodę rodzeństwa K. tj. o czyn z art. 231 par. 1 kk w zw. z art. 12 kk.
W toczącym się śledztwie pełnomocnik poszkodowanych mec. J. Lubieniecki osobiście przesłuchiwał świadków. Tym razem, zeznając do protokołu świadkowie nie zaprzeczali oczywistym faktom. Np. projektant Jerzy Lepszy przyznał, iż grodzice pozostawia się w gruncie rzadko. Jednak i projektant i Kierownik Jednostki Realizującej Projekt kurczowo trzymali się wersji, iż winny jest wykonawca oraz rodzeństwo K., które zaniedbało urządzenia melioracyjne. Ale kierownik JRP Joanna Glińska sama sobie zaprzeczyła. Zeznała bowiem, że wykonawca wypalał otwory w grodzicach w celu umożliwienia swobodnego przepływu wody. Po co więc robił otwory, skoro ponoć grodzice przepuszczają wodę, a w ogóle to nie z powodu pozostawienia grodzic wystąpiło zjawisko cofki? Kierownik Glińska zeznała przy okazji, iż cała realizacja była droższa od przewidzianej w umowie o 6 mln zł, a kwotę tę pokrył PWiK.
Inżynier Kontraktu Romuald Wilczek nie chciał przyznać, iż w chwili odbioru inwestycji kolektor nie nadawał się do użytku. Twierdził, że na wadliwym odcinku nie było przyłączeń, a wady zostały przez wykonawcę usunięte. Natomiast Maciej Korol specjalista do spraw technicznych PWiK zeznał, iż do czasu jego odejścia z PWiK w czerwcu 2013 roku kolektor nie działał. To samo stwierdził inny specjalista ds. technicznych PWiK Wiesław Stanisławski: „30 grudnia 2010 roku kolektor nie nadawał się do odbioru końcowego". Natomiast prezes PWiK Wiesław Pancer na to samo pytanie odpowiedział: "Na pewnych (odcinkach) musiał się nadawać, na pewnych nie, on nie musiał być użyty natychmiast. Musiały być usunięte wady".
W toku dochodzenia urzędnicy usiłowali podważyć opinię biegłego sądowego. Biegły określił te próby jako „żenujące" i wykazał im brak elementarnej wiedzy. "Biegłemu znane są mądrości głoszone przez specjalistów olsztyńskich. Prostował je w sądach". Napisał biegły w piśmie do sądu. Przypomniał w nim urzędnikom, że prawo Archimedesa dotyczy wyporu i obniżenia ciężaru ciała zanurzonego w wodzie, a nie ciśnienia, którym zajmował się Pascal. Biegły zgodził się na badania, o które wystąpił ratusz. Biegły stwierdził, że wystarczą 3 wiercenia na głębokość 10 metrów, by w sposób niezbity ustalić, kto przedstawia prawdę materialną: biegły czy urzędnicy z ratusza? Jednak ratusz nie zdecydował się na przeprowadzenie takich badań.
PONOWNE UMORZENIE ŚLEDZTWA
Komenda Miejska Policji w Olsztynie ponownie umorzyła śledztwo w sprawie odpowiedzialności urzędników oraz poinformowała, że sprawę zniszczenia działek rodzeństwo K. może dochodzić na drodze postępowania cywilnego.
Pełnomocnik właścicieli działek ponownie zaskarżył to postanowienie. Sąd Rejonowy w Olsztynie uchylił zaskarżone postanowienie prokuratury jedynie w zakresie niedopełnienia obowiązków przez urzędników ratusza związanych z planowaniem i nadzorowaniem projektu Gospodarka Wodno-Ściekowa w Olsztynie. W pozostałych: poświadczenia nieprawdy i zalania działek sąd nie dopatrzył się działania umyślnego.
15 lipca 2014 roku Ewa i Krzysztof K. ponowili zawiadomienie o możliwości popełnienia przez urzędników przestępstwa poświadczenia nieprawdy w dokumentach, ale tym razem złożyli je do Prokuratury Okręgowej w Olsztynie. Pełnomocnik właścicieli działek zamierza, w przypadku nie przyjęcia zawiadomienia przez Prokuraturę Okręgową, wystąpić do Prokuratora Generalnego o powierzenia dochodzenia prokuraturze niepodporządkowanej Prokuraturze Okręgowej w Olsztynie.
Proces cywilny toczy się dalej. Jeśli gmina go przegra, pociągnie to za sobą wielomilionowe straty dla budżetu gminy Olsztyn.
Adam Socha
Skomentuj
Komentuj jako gość