Olsztyński ratusz poinformował mieszkańców, że muszą liczyć się z utrudnieniami, bowiem rolnicy zapowiedzieli blokadę miasta od wtorku 20 lutego od godz. 10.00 i potrwa do końca dnia w czwartek 22 lutego. Blokada odbędzie się w ramach strajku generalnego w 96 miejscach w kraju.
Do centrum Olsztyna ma wjechać 500 ciągników. Długość kolumny wyniesie 4,5 km.
We wtorek od ok. godz. 10 ma rozpocząć się formowanie kolumny protestujących na skrajnym prawym pasie al. Warszawskiej w kierunku centrum miasta. Możliwe czasowe zawieszenie przystanków autobusowych;
Od ok. godz. 11.30 ma ruszyć kolumna ulicami: Warszawska - Obrońców Tobruku - Sikorskiego - Mazowieckiego - Piłsudskiego. Następnie pojazdy zatrzymają się i będą zaparkowane na ulicy do dnia 22 lutego do godz. 10 zajmując również część ul. Kopernika - wyjaśniał podinsp. Piotr Godlewski, naczelnik wydziału ruchu drogowego KMP w Olsztynie.
W czasie przejazdu autobusy będą kierowane na trasy zmienione. Kursowanie tramwajów na czas przejazdu kolumny przez torowisko będzie wstrzymywane (możliwe wstrzymanie ruchu nawet na kilkadziesiąt minut). Nie będzie uruchamiana komunikacja zastępcza z uwagi m.in. na zablokowanie tras przejazdu autobusów zastępczych;
Od ok. godz. 12 rozpocznie się formowanie protestu w obrębie al. Piłsudskiego w pobliżu pl. Dunikowskiego.
Całkowicie wyłączone z użytkowania zostaną przystanki w rejonie Śródmieścia, w szczególności przystanek "Centrum" w obu kierunkach. Autobusy kierowane będą na alternatywne, najbliższe dostępne ciągi komunikacyjne i zatrzymywać się będą na wszystkich dostępnych przystankach. Przejazd ul. Pieniężnego, 11 Listopada, pl. Jedności Słowiańskiej i 1 Maja ma pozostać dostępny. Tramwaje wszystkich linii (również 1 i 5) będą w miarę możliwości kierowane do krańca "Dworzec Główny" (zawieszenie krańca tramwajowego "Wysoka Brama"). W przypadku długotrwałego braku możliwości przejazdu przez skrzyżowanie Kościuszki-Piłsudskiego, uruchomiona zostanie autobusowa komunikacja zastępcza - wyłącznie na liniach Z-2 i Z-4 (za tramwaje linii 2 i 4), prowadzona alternatywnymi, najbliższymi dostępnymi ciągami komunikacyjnymi, a linie 1, 3, 5 zostaną zawieszone.
W dniu 22 lutego podczas rozwiązywania się kolumny mogą wystąpić dodatkowe utrudnienia i zmiany tras linii autobusowych w ciągu ul. Pieniężnego, Szrajbera, Śliwy, Warszawskiej.
Od 9 lutego trwa blokada w Hrubieszowie, od niedzieli zablokowane jest przejście graniczne w Dorohusku.
Wtorkowy protest rolników będzie największym w tym roku. Wśród najważniejszych postulatów wciąż trzy najważniejsze.
* Natychmiastowy zakaz wwozu ukraińskiego ziarna i innych produktów rolnych do Polski i państw Unii Europejskiej, bo spowodował on całkowite załamanie rynku. Dla przykładu cena tony pszenicy spadła z 1,5 tys. zł do 650 zł. Powód różnicy cen jest jeden: ukraińskie gospodarstwa stosują tanie, nieekologiczne środki ochrony roślin i nawozy, które na terenie UE już dawno zostały zlikwidowane.
Oszukana Wieś protest rolników wieś
* Wycofanie się UE z głównych punktów Zielonego Ładu, Chodzi np. o nakaz ugorowania gruntów. UE chce, by 4 proc. powierzchni gruntów ornych w gospodarstwach większych niż 10-hektarowe leżało ugorem. W kolejnych latach ten procent ma być jeszcze wyższy. Kolejny zapis Zielonego Ładu mówi np. o stosowaniu nawozów azotowych jedynie od 15 listopada do 1 marca, bo z założenia w marcu woda z pól spływa do rzek, a dalej do morza i zanieczyszcza środowisko. Tymczasem UE nie przewidziała, że zimy są suche i wysypany na pola nawóz azotowy, zamiast się wchłonąć z założenia w wilgotną glebę, po prostu się ulatnia do atmosfery i ją zanieczyszcza.
* Trzeci, najważniejszy postulat ma charakter personalny. Protestujący domagają się natychmiastowego ustąpienia unijnego komisarza ds. rolnictwa Janusza Wojciechowskiego z PiS, który jest w UE odpowiedzialny tak za forsowanie Zielonego Ładu, jak i braku reakcji Brukseli na niekontrolowany wwóz taniego ukraińskiego ziarna. Dymisji Wojciechowskiego domaga się też prezes PiS Jarosław Kaczyński, ale komisarz ds. rolnictwa mu konsekwentnie odmawia.
W sumie blokady odbędą się w 96 miejscach w kraju.
W niedzielę 11 lutego premier Donald Tusk i wicemin. Kołodziejczak spotkali się w Morągu z protestującymi rolnikami, którzy przyjechali na wiec PO 250-ciągnikami.
- Nie ma konfliktu interesów między rządem a protestującymi rolnikami – zapewniał ich w Morągu premier Donald Tusk.
Ocenił, że nie można pozwolić, aby decyzje dotyczące Ukrainy i Zielonego Ładu „godziły wprost w interesy tysięcy rolników w Polsce i w Europie”.
- W Polsce jest to szczególnie dotkliwe. Wiemy, dlaczego, choćby ze względów geograficznych (…) Nie ma co udawać, że Polska nie jest tutaj szczególnym przypadkiem. Wręcz przeciwnie, dlatego musimy o tym bardzo głośno mówić
– zauważył Donald Tusk.
Premier negatywnie ocenił dotychczasowe działania komisarza ds. rolnictwa Janusza Wojciechowskiego, który – jego zdaniem – zapewniał w przeszłości o korzystnym wpływie Zielonego Ładu na polskie rolnictwo. Tusk stwierdził też, że „nie chodzi tylko o to, by skutecznie i bardzo spektakularnie protestować”
- Chcę wam powiedzieć, że nie wydaje mi się, aby był jakiś istotny konflikt opinii lub interesów między ekipą rządową a protestującymi rolnikami. Na pewno nie w sprawie Ukrainy. Na pewno nie w sprawie eksportu ukraińskich produktów rolnych bez żadnych ograniczeń, bez skutecznych limitów przez polską, ale też przez litewską granicę. Tak, jak alarmowałem na ten temat wspólnie z Michałem Kołodziejczakiem długo, długo przed wyborami, tak teraz stajemy na głowie, żeby zmobilizować służby, w tym Krajową Administrację Skarbową – dodał.
Donald Tusk zapewnił, że będzie rozmawiał w strukturach Komisji Europejskiej o postulatach rolników, które wynikają z realnych problemów i specyfiki polskiego rolnictwa. Odnosząc się do rolniczych protestów podkreślił, że niektóre wymogi unijne, między innymi w ramach Zielonego Ładu, bywają nieprzemyślane.
- To jedna z wad Unii Europejskiej. Pracuje tam za dużo ludzi i kombinuje jak udoskonalać rzeczywistość i świat. Bardzo bym chciał, żeby oni też wrócili na ziemię i zobaczyli, że nie są to tylko piękne ekoschematy, czy kwestia ochrony klimatu, ale że istnieje też duża grupa ludzi i ich życie. W związku z tym, mając ambitne cele ekologiczne i klimatyczne – bo z tego Europa nie zrezygnuje – w każdej decyzji musimy dostrzegać los konkretnej grupy ludzi – mówił premier rządu.
Lista firm importujących zboże z Ukrainy
Wiceminister rolnictwa Michał Kołodziejczak poinformował w Morągu, że lista firm, które importowały zboże z Ukrainy jest kompletna i gotowa, a rząd będzie szukał podstaw prawnych, aby móc ją upublicznić.
- Lista wszystkich firm jest już skompletowana. W tym tygodniu podeprzemy się takimi opiniami prawnymi, żeby można to było upublicznić. Żeby każdy Polak mógł zobaczyć kto zarabiał, kiedy polscy rolnicy mieli wielki problem – powiedział Kołodziejczak.
Jak wyjaśnił, lista została sporządzona na podstawie informacji „od różnych służb”, natomiast lista opublikowana przez poprzedni rząd jest „nieprecyzyjna” i według niego „niezgodna z prawdą”.
Kołodziejczak dodał, że informacje na temat importu są „szokujące”, ponieważ na Ukrainę – według niego – wypłynęło 6 miliardów złotych. Sprowadzono 330 tysięcy ton zboża technicznego, rzepaku i kukurydzy, które zostały wprowadzone na polski rynek – prawdopodobnie trafiły do konsumpcji. Najtańsza przywożona w zeszłym roku z Ukrainy pszenica kosztowała 51 zł za tonę, 20 razy poniżej progu opłacalności uprawy w Polsce – podkreślił wiceminister.
Ograniczenie produktów z Ukrainy
Donald Tusk powiedział, że kwestia ograniczenia napływu produktów z Ukrainy była przez niego poruszona podczas spotkania z prezydentem Wołodymyrem Zeleńskim w Kijowie.
- To, że kilkaset osób na Ukrainie, czy kilka tysięcy osób na Ukrainie chce zarobić dużo pieniędzy, to nie jest nasz problem. My chcemy pomóc Ukrainie jako państwu i Ukrainie jako narodowi w konfrontacji zbrojnej z Rosją. I na pewno nic tu naszego zdania nie zmieni. Ale to nie może być tak, że (…), ktoś będzie kosztem różnych polskich grup zawodowych – nie tylko rolników (…) wykorzystywać wojnę jako sposób nieuczciwej czy nieadekwatnej konkurencji z naszymi firmami, z naszymi pracownikami, z naszymi rolnikami – powiedział Donald Tusk.
Premier ostrzegł, że narastający konflikt gospodarczy może doprowadzić do tego, że „nagle pojawi się sentyment antyukraiński”.
Podczas spotkania w Morągu premier zadeklarował, że należy znaleźć odpowiedź na pytanie, „dlaczego nadal, mimo embarga, tyle produktów przejeżdża”. Ocenił, że należy przyjrzeć się m.in. pracy służb granicznych. Poinformował, że wyrywkowe kontrole zostały już rozpoczęte na granicy polsko-litewskiej.
Premier prosił o zrozumienie, gdyż potrzeba czasu na odbudowę służb. Zapowiedział też wzmocnienie ochrony granic „włącznie ze zmianą struktury na naszych granicach, więcej ludzi powinno być tam, gdzie pojawiają się problemy”.
Rolnicy jednak czekają na konkrety, a nie słowa. Nie przekonał ich też swoim pomysłem wicemin. aktywów państwowych Zbigniew Ziejewski, który wraz z wojewodą Radosławem Królem (też PSL) przyjął protestujących rolników.
Podczas kampanii wyborczej Trzeciej Drogi w Olsztynie W. Kosiniak-Kamysz zachwalał Ziejewskiego jako najlepszego kandydata na ministra rolnictwa. Zapytałem go więc na runku Starego Miasta, co radzi rolnikom, których tania żywność z Ukrainy zrujnuje? „Muszą przerzucić się na warzywa” – odparł. U wojewody miał inny pomysł, by zaangażować do skupu zbóż spółkę Elewarr, której magazyny stoją puste.
Przypomnę pokrótce historię afery Elewarru, która wybuchła w 2012 roku. Wówczas media ujawniły rozmowy b. prezesa Agencji Rynku Rolnego (Elewarr podlega tej agencji) Władysława Łukasika z szefem kółek rolniczych Władysławem Serafinem. Obaj byli wpływowymi działaczami PSL. Wyszło na jaw, że działacze PSL traktują Elewarr jak dojną krowę. Potwierdziła to kontrola NIK.
Prezes Andrzej Śmietanko i inne osoby zarządzające wtedy spółką wypłaciły sobie w ciągu dwóch lat (2008–2010) aż 1,4 mln zł premii – nienależnych. Śmietanko zarabiał, bez premii, 800 tys. zł rocznie. Wraz z zarządem i radą nadzorczą zwiedził m.in. Brazylię, Chiny, Kanadę, Koreę Płd, USA i Zjednoczone Emiraty Arabskie. Wydano 282,5 tys. zł. Finałem była dymisja ówczesnego ministra rolnictwa Marka Sawickiego (PSL).
Nic to nie dało. Rekontrole w kolejnych latach potwierdzały, że nadal PSLowcy doją spółkę, toteż NIK w 2015 roku uznała, że patologii jest tak dużo, iż musi wystąpić o likwidację skontrolowanej spółki. Tak się nie stało i „dojna krowa” czeka na nowego Śmietankę...
Adam Socha
CZEGO ŻĄDAJĄ ROLNICY?
KOMUNIKAT NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność” w sprawie Strajku Generalnego
Nasza cierpliwość się wyczerpała. Stanowisko Brukseli z ostatniego dnia stycznia 2024 roku jest dla całej naszej społeczności rolniczej nie do przyjęcia. Dodatkowo, bierność władz Polski i deklaracje współpracy z Komisją Europejską oraz zapowiedzi respektowania wszystkich decyzji Komisji Europejskiej w sprawie importu płodów rolnych i artykułów spożywczych z Ukrainy nie pozostawia nam innego wyboru jak ogłosić strajk generalny.
Nie ma zgody na wdrażanie „Europejskiego Zielonego Ładu”, unijnej strategii „od pola do stołu” i Wspólnej Polityki Rolnej Unii Europejskiej w proponowanym kształcie. Rząd Polski, musi mieć jasny plan dla produkcji rolnej, opłacalności produkcji, odbudowy polskiego przetwórstwa i polskiego handlu. O to będziemy walczyć aż do skutku. Polskie, rodzinne gospodarstwa rolne są podstawą bezpieczeństwa żywnościowego kraju. Zdrowa polska żywność, którą produkuje polski rolnik to podstawa do wyżywienia i zdrowia obywateli RP. Prezydium NSZZ RI „Solidarność” apeluje o SOLIDARNOŚĆ całej społeczności rolniczej.
Wzywamy naszych członków do wspólnego działania i wyrażenia naszego sprzeciwu wobec obecnej sytuacji. NSZZ RI „Solidarność” apeluje o jedność oraz podjęcie konstruktywnych działań dla dobra całej społeczności rolniczej. W związku z zapowiedzianymi protestami rolniczymi, NSZZ RI „Solidarność” informuje o czasowych blokadach dróg na terenie całego kraju od 9 lutego do 10 marca 2024 roku.
Prosimy rodaków o wyrozumiałość i świadomość sytuacji w jakiej wszyscy się znaleźliśmy. Walczymy o nasze wspólne dobro, jakim jest uchronienie przed upadkiem i bankructwem polskich rodzinnych, niejednokrotnie wielopokoleniowych gospodarstw rolnych.
W ramach możliwości, prosimy o unikanie podróży w każdorazowo wymienionych obszarach. NSZZ RI „Solidarność” apeluje o pokojową formę wyrażania niezadowolenia i współpracę ze związkowymi koordynatorami strajku.
Rolnicy łączmy się w działaniu.
Rolnicy żądają odejścia od obowiązku ugorowania 4% gruntów ornych w ramach normy GAEC 8, którą muszą spełniać gospodarstwa o powierzchni powyżej 10 ha.
– Pomysł zastąpienia ugorowania przeznaczeniem 7% gruntów ornych, m.in. na rośliny bobowate, i jednocześnie zakaz stosowania na tych gruntach środków ochrony roślin to też nie jest właściwy kierunek. W gospodarstwach z produkcją zwierzęcą każdy skrawek jest na wagę złota, zwłaszcza kiedy warunki pogodowe są ostatnio tak niepewne – zaznaczał Łuczak.
Do tej propozycji KE odniósł się także Marek Boligłowa.
– Jeżeli nie zastosuję środków ochrony roślin w roślinach bobowatych, nie mam po co wyjeżdżać w pole. Szkoda wydatków na materiał siewny, lepiej już zostawić ugór – przekonywał wiceprezes MIR.
Z kolei Ryszard Kierzek, prezes Kujawsko-Pomorskiej Izby Rolniczej, zwrócił uwagę, że gdyby rolnicy musieli spełniać wymóg ugorowania 4% gruntów ornych, w województwie kujawsko-pomorskim odłogiem leżałoby 36 tys. ha, w tym m.in. urodzajne czarnoziemy zlokalizowane na Kujawach, co jest nie do przyjęcia.
Potrzebne są dopłaty do zbóż i nawozów, ale też dopłaty do mleka
W imieniu rolników przedstawiciele izb rolniczych zwrócili się do ministra rolnictwa o uruchomienie dopłat do sprzedanego zboża oraz zakupu nawozów z niewykorzystanego jeszcze funduszu wojennego.
Grzegorz Leszczyński, prezes Podlaskiej Izby Rolniczej, upomniał się o producentów mleka. Zwrócił uwagę, że większość unijnych krajów otrzymała pomoc wojenną do krów mlecznych, natomiast w Polsce pomoc skoncentrowano na zbożach i oleistych, natomiast ceny mleka w ubiegłym roku spadły o 30%.
Ryszard Kierzek, prezes Kujawsko-Pomorskiej Izby Rolniczej, zwracał uwagę na trudną sytuację gospodarstw, które uprawiają zboża paszowe. Ze względu na to, że tych zbóż mamy obecnie na rynku nadmiar, istotne jest wsparcie nie tylko dla producentów zbóż, ale także do produkcji zwierzęcej.
Do produkcji pszenicy rolnik dokłada 1000 zł do ha!
Jeślibyśmy wzięli pod uwagę ceny płodów rolnych oraz środków do produkcji rolnej ze stycznia tego roku, rolnik wyjdzie na zero z uprawy pszenicy (zakładając plon na poziomie 6 t/ha), tylko jeśli uwzględni jedynie koszty bezpośrednie, tj. nie policzy m.in. kosztów swojej pracy i amortyzacji, a do przychodu wliczy sprzedaż słomy i dopłatę do materiału siewnego – wynika z wyliczeń WIR. Podstawowe wsparcie dochodu może mu zrekompensować jedynie połowę wynagrodzenia za pracę włożoną w uprawę tego zboża. Wliczając wszystkie pozycje kosztów i przychodów, traci na hektarze około 1000 zł. Nieco lepiej, ale też niesatysfakcjonująco, wygląda kalkulacja uprawy rzepaku. Przyjmując plon na poziomie 3,5 t/ha, według cen ze stycznia br., rolnik traci na jego uprawie około 340 zł/ha. Budżetu rolnika nie może też podreperować produkcja trzody chlewnej. Według cen styczniowych, hodowca trzody chlewnej w cyklu zamkniętym tracił – bez względu na to, czy kupował pasze, czy bazował na swoich. Teraz, zresztą, nie jest wcale lepiej. Niekorzystne relacje kosztów do ceny zbytu dołują także producentów mleka.
Jak najszybsza wypłata dopłat bezpośrednich i pomocy suszowej
Wśród żądań, podobnie jak na spotkaniach z innymi organizacjami rolniczymi, znalazła się szybka wypłata pozostałych dopłat bezpośrednich i pomocy suszowej. Prezesi izb rolniczych zwracali uwagę na to, że rolnicy nie mają pieniędzy, by wjechać w pole, i ciągle nie znają szczegółów wypłaty pomocy suszowej. Ta z kolei jest szczególnie ważna dla gospodarstw nastawionych na produkcję bydła, bo pomogłaby rolnikom dokupić pasz objętościowych.
– Składy magazynowe są pełne nawozów, a popytu nie ma. Warto także zastanowić się nad szybkim uruchomieniem niskooprocentowanych kredytów na zakup środków do produkcji rolnej – mówił z kolei wiceprezes Małopolskiej Izby Rolniczej.
Uszczelnić granice, przywrócić kontyngenty
Romuald Tański, prezes Warmińsko-Mazurskiej Izby Rolniczej, przekonywał, że Polska musi w Unii Europejskiej zachowywać się bardziej jak drapieżnik, nie zaś przyjmować postawę spolegliwą, niewadzącą nikomu. Skoro sami mamy nadprodukcję, nie możemy zgadzać się na import towarów o wątpliwych parametrach jakościowych z Ukrainy. Musimy raczej myśleć o tym, żeby wyeksportować nadwyżki.
Gustaw Jędrejek, prezes Lubuskiej Izby Rolniczej, zwracał uwagę na konieczność uregulowania przepisów w taki sposób, aby ziarno nie przyjeżdżało do Polski z Ukrainy drogą okrężną.
– Pszenica nie jedzie do nas w tej chwili bezpośrednio z Ukrainy, bo nie może. Samochody jadą do mieszalni pasz z tamtejszym zbożem z Litwy, i ze Słowacji, z dokumentami, że towar jest unijny – przekonywał Jędrejek.
Zachodniopomorscy rolnicy żądają także powrotu do kontyngentów importowych w handlu z Ukrainą, które obowiązywały przed wojną.
Minister rolnictwa obiecuje przyspieszenie wypłat płatności bezpośrednich
Podsumowując spotkanie z przedstawicielami wojewódzkich izb rolnictwa, Czesław Siekierski, minister rolnictwa, zapewnił, że będą zabiegać w resorcie finansów o niskooprocentowane kredyty na zakup środków do produkcji rolnej. Będą także chcieli uruchomić dopłaty do zboża i, w zależności od cen nawozów, ewentualnie do zakupu nawozów. Pomoc ma być kierowana dla tych, którzy jej faktycznie potrzebują. Po raz kolejny zapewnił rolników, że wypłata reszty dopłat zostanie przyspieszona, ale ze względu na to, że system informatyczny Agencji nie działa sprawnie, to potrwa.
(PW)
Skomentuj
Komentuj jako gość