Posłanka Joanna Mucha z PO tak fatalnie śpiewała na sali sejmowej – Znowu z puczem mi nie wyszło? To na melodię słynnego przeboju: ”Znowu w życiu mi nie wyszło...”? Budka Suflera. Czy „wyszedł” nam system polityczny w III Rzeczypospolitej?
Polityka to często kabaret. A niektóre sceny to niezła zabawa. Część opozycji, a mianowicie Platforma Obywatelska pod koniec 2016 r., najpierw blokowała sejmową mównicę i uniemożliwiała prowadzenie obrad, a następnie „przesiadywała” na sali sejmowej (też ją okupując) aż do stycznia 2017 r. I to wtedy, gdy tyle krzyczano na ulicach o obronie demokracji. A Komitet Obrony Demokracji, popierany mniej lub bardziej jawnie przez PO, urządzał co i rusz różne wiece (teraz KOD tak skutecznie zniknął, że wszyscy o nim zapomnieli). A przecież to właśnie w Sejmie tworzy się prawo obowiązujące nas wszystkich. To serce demokracji, które „w jej obronie miało przestać bić”.
Przez wiele godzin opozycja blokowała mównicę sejmową uniemożliwiając prowadzenie obrad. Protest był następstwem wykluczenia z posiedzenia posła PO Michała Szczerby oraz planowanych przez marszałka Marka Kuchcińskiego zmian zasad pracy dziennikarzy w Sejmie. Opozycja uznała głosowania nad budżetem za nielegalne.
Posłanka popisywała się dalej: „Czas na część artystyczną, bardzo poproszę o wyrozumiałość...: Jak się nazywa głęboki żal-Rozpucz, Komu bije pucz?, Wojna i pucz, Janko puczysta, W pustyni i w puczy, Pucz żartem pucz serio oraz na koniec: Pucz wsiegda budzet sonce”. Ten „pucz” to wszystkie działania Jarosława Kaczyńskiego w Polsce i ich ocena. I taka kultura polityczna, gdzie partie nie mają programu, politycy są bez twarzy. Jedynym argumentem w dyskusji ma być „antypis”. A tak naprawdę to osoba Kaczyńskiego i zwierzęca wręcz niechęć do tego polityka. Nie ma co udawać, że jest inaczej.
Nasz system polityczny Anno Domini 2019 to także brak poważnej, rozważnej i spokojnej dyskusji politycznej. Dlaczego? Bo politycy skupiają się tylko na jednym: „zwyciężyć”. Mniejsza o to w jakim stylu, bo i tak system polityczny nie istnieje. Opozycyjną bezsiłę ma zastąpić niepoprawna wesołość i kpiny z najważniejszych wartości Narodu Polskiego. Bo co sądzić o kandydatce opozycji: Koalicji Obywatelskiej na posłankę Klaudii Jachira, która pod pomnikiem Polskiego Państwa Podziemnego i Armii Krajowej (tuż obok Sejmu przecież), gdzie napis: „Bóg, Honor, Ojczyzna” poprzedzał transparent: „Bób, Hummus, Włoszczyzna”. I jeszcze ten jej szyderczy uśmieszek kandydatki Jachiry.
Rzutem na taśmę największego ugrupowania opozycyjnego ma być wysunięcie Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, kandydatki na premiera, zamiast lidera Grzegorza Schetyny, zbyt agresywnego, skupiającego się na atakach, czołowego prezentera „antypisu”. To jej kobieca łagodność i roztropność ma być przeciwstawieniem tego tak znienawidzonego i ciągle atakowanego przez różnych mądrali Kaczyńskiego. Ale to kandydatka na jednej z konwencji, gdy z mównicy miała zacząć mówić o programie KO, nagle na oczach całej Polski z szerokim uśmiechem zapytała: „gdzie jest program”?. Tak była znakomicie przygotowana do publicznego wystąpienia. Podano go z pierwszych rzędów. Druk liczący 200 stron, wydany tuż przed wyborami. Wcześniej go nie było, mimo wielu nawoływań, że opozycja chce startować w wyborach nie mając nic do zaproponowania.
Na trzy tygodnie przed wyborami ta sama kandydatka na premiera Polski opowiadała na innej konwencji w Sosnowcu jak to program koalicji powstał w wyniku spotkań z wyborcami. To oni „głos ludu” mówili prominentnym przedstawicielom tego ugrupowania, co mają robić. Tak wynikało z wyznania Pani Małgorzaty. Dużo wcześniej nikt się nie przyznawał do aż tylu spotkań z wyborcami, i że to oni tworzą program KO. A przecież ile razy właśnie potencjalni wyborcy wskazywali na program prawicowy, do którego odwołują się prominentni politycy. KO nie zaprzeczała, że programów socjalnych prawicy nie cofnie. Ewentualnie je „zmodernizuje”, ale dokładnie nie wiadomo jak. Pani marszałek Kidawa-Błońska trzy tygodnie przed wyborami na konwencji w Sosnowcu przekonywała, że program jej partii został wypracowany przez wyborców. Czy chce nas nabrać? Czy wprowadzić w błąd? Przecież w wielu punktach to program prawicowej koalicji. A poza tym, co to za program, gdy Grzegorz Schetyna bez przerwy powtarza z mównicy: „damy przedsiębiorcom możliwości rozwoju”. Tyle, że nie potrafi określić jak. Zresztą takim samym „programowym językiem” posługuje się wielu innych kandydatów. I to z różnych opcji.
Gorączka jaka zapanowała w Sejmie podczas obrad 11 i 12 września 2019 r. wyraźnie wskazywała, że wielu posłów z różnych opcji, żeby nie było, że kogoś dyskryminujemy, domagało się wstępu na mównicę. Kto nie chce się pokazać, gdy wybory za pasem? Po co takie sejmowe „pokazówki”? A przerwanie obrad Sejmu jest zgodne z prawem. Czy nie lepiej spotykać się z potencjalnymi wyborcami w Polsce, w miasteczkach, miastach, a nie korzystać z pośrednictwa srebrnego ekranu?
A co z posłami którzy dalej kandydują do Sejmu czy Senatu? Poseł prawicowej koalicji Małgorzata Wassermann w rozmowie z telewizją „wPolsce.pl” nie jest zdziwiona, że obecny poseł KO Krzysztof Brejza (startuje do Senatu) promuje patologie spod znaku #SilniRazem i nie odżegnuje się od tego typu metod. Przewodnicząca komisji śledczej ds. Amber Gold uważa, że poseł jest „człowiekiem do zadań specjalnych PO”, a jego metody poznała w trakcie prac komisji. - „Ja z panem posłem Brejzą miałam okazję współpracować przy okazji komisji śledczej Amber Gold i mogę powiedzieć, że niewiele kojarzę takich sytuacji, w których poseł Krzysztof Brejza, swój przekaz, oparłby na pełnym, wyczerpującym materiale. Zasada jego działania zawsze była taka, że wyciągał jakiś drobny element, odwracał jego sens i powtarzał w kółko. To jest człowiek do działań specjalnych w Platformie Obywatelskiej. Gdy został namaszczony na szefa sztabu wyborczego, było dla mnie jasne, że ta technika zostanie nie tylko użyta, ale też użyta dużo większą siłą”.
Przewodnicząca komisji śledczej ds. Amber Gold przypomniała, że brudna gra jest elementem stałym polityki PO, ale osoba Brejzy staje się powoli problemem i ciężarem dla Grzegorza Schetyny lub Małgorzaty Kidawy - Błońskiej, która ostatnio odcinała się od działań posła.
I dalej posłanka M. Wassermann: - „Krzysztof Brejza zawsze był osobą, która miała daleko idący apetyt i która doskonale czuła się w Sejmie jako ta osoba, na którą wszyscy patrzą. To osoba, która rzekomo tropiła jakieś mniej lub bardziej wyimaginowane afery. Jeżeli on zostaje w kluczowym momencie przesunięty do Senatu, poza pierwszą linię frontu, to świadczy o tym, że Grzegorz Schetyna i jego otoczenie zdają sobie sprawę, iż wyniki postępowania prokuratorskiego (w sprawie „fabryki hejtu” w ratuszu w Inowrocławiu – Andrzej Dramiński) mogą być kiedyś ciężkie do obrony. Od 2005 roku, PO wprowadza bardzo brutalny język do dyskusji publicznej, brutalne metody, jednocześnie krzycząc, że ktoś inny to robi. Ludzie już na to nie reagują. Spotykam się z nimi i widzę, że to nie działa. Ta socjotechnika tylko w niewielkim stopniu się sprawdzi”.
Stała się rzecz absolutnie niesłychana. Nawet nie partia polityczna, a ugrupowanie Kukiz ‘15 weszło w koalicję z Polskim Stronnictwem Ludowym przed wyborami parlamentarnymi 2019. To jak łączenie politycznej wody z politycznym ogniem. A jak wiadomo woda potrafi zgasić ogień. I co zostaje? Zgliszcza. Czy Kukiz ‘15 poddał się w ten sposób i zniknął z polskiej sceny politycznej? Mylił by się ten, kto by sądził, że poszło o program Kukiz ‘15, o reprezentowane wartości, bronienie swoich pomysłów (bo Broń Boże idei). W tej niespodziewanej układance główną rolę dla Kukiz ‘15 odgrywają… pieniądze.
Zdecydowana większość członków zagłosowała za możliwością zasilenia Kukiz’15 pieniędzmi z budżetu. By tak się stało, ruch powinien się przekształcić w partię polityczną. Do subwencji mają prawo ugrupowania, które uzyskają co najmniej 3 proc. poparcia w wyborach. Kukiz’15 z pieniędzmi z budżetu? - „Najpierw chcemy złożyć projekt znoszący subwencje dla wszystkich partii – stwierdził Stanisław Tyszka. -Jeśli zostanie odrzucony, to nie ma powodu, byśmy nie zaczęli przyjmować wsparcia z budżetu, skoro wszyscy inni dostają. Przez to nie mamy szans w konkurencji z nimi”. I jeszcze dodał: - „Wiosna wasza, jesień nasza.” To buńczuczne określenie skierował do polityków innych partii.
A przecież cztery lata temu o Pawle Kukizie mówiło się, że wjechał triumfalnie do polskiej polityki na białym koniu. I był w niej objawieniem. Po wyborach w 2015 r. pan Kukiz mówił o PSL: „Zorganizowana grupa przestępcza”. Widać, że ciśnienie na to by „zwyciężyć” wywołuje różne wolty. Szkoda, bo to jedyne chyba ugrupowanie, które najmocniej odwoływało się do obywatelskości i równych szans w wyborach poprzez jednomandatowe okręgi wyborcze.
Prawica „zabrała PSL powietrze”, czyli wpływy na wsi. Może ta partia, niegdyś chłopska, teraz tworząca z Kukiz ‘15 Koalicję Polską ma jeszcze jakiś żelazny elektorat, głównie na południu Polski, ale sojusz z KO i zgoda na różne pomysły, w tym małżeństwa osób tej samej płci (część programu Koalicji Europejskiej przed wyborami do Parlamentu Europejskiego w maju 2019 r.) „kompletnie ją rozłożyła”. I nie ma co ukrywać, że jest coraz słabsza z roku na rok. Zresztą to PSL wyraźnie pokazywał „marność programową” wchodząc w sojusze: najpierw z SLD, a potem na długo z Platforma Obywatelską. Tylko po to by „zwyciężyć” (to takie mocne hasło także w 2019 r.) i być przy żłobie. Bo liczne afery z udziałem tejże chłopskiej partii to materiał na osobną, długą i poszerzoną publikację. Waldemar Pawlak, prominentny działacz PSL znowu kandyduje mimo, że to jego podpis znajduje się pod umowami gazowymi z Rosją na wyraźną, cenową szkodą dla Polski. Odpowiadać za swoje działania? To nie dla polityków!
Gdy nie ma JOW-ów to wybory są i tak „ustawione”. Bo przecież to przywódcy poszczególnych koalicji i partii ustawiali kolejność na listach wyborczych. Nam wyborcom wskazuje się na tak zwane „jedynki”. Czy to na nich mamy głosować? A „dwójki”, „trójki” to nie podpowiadanie wyborcom na kogo mają zagłosować w „demokratycznych wyborach”?
W lokalnym radio słyszałem znakomitą wypowiedź kandydata do Sejmu, rolnika, prowadzącego z bratem gospodarstwo rolne pod Oleckiem, oddanego działacza samorządowego. Praktyk, który doskonale zna się na rolnictwie i wie co należałoby zmienić w tej dziedzinie. Takich fachowców- praktyków trzeba nam w parlamencie. Co z tego, gdy partyjne „ustawki” umieściły go na 8 miejscu na liście. Czyli marne szanse na wybór, zanim jeszcze w ogóle doszło do wyborów. No cóż, taka „siła demokracji”.
Wiele wskazuje na to, że z powodu beznadziejnej opozycji, słabej chwiejnej, „umoczonej” w aferach, dwubiegunowego układu politycznego: PiS i PO z przystawkami ponownie dojdzie do zwycięstwa jednej partii, czy koalicji. I to z dużą przewagą. No, ale gdy ma się taki system polityczny jak ten w Polsce Anno Domini 2019, to tak musi być.
Trzeba by zmienić metody, ale jak? Gdy na banerach zobaczyłem hasło lewicy, przecierałem oczy ze zdumienia. Partie te są w sojuszu, gdzie tylu polityków z przeszłości, jeszcze z Ludowej Polski i czasów PZPR (właściwie nikt się nie rozliczył, nie było dekomunizacji) napisały: „Łączy nas przyszłość”. Ogarnął mnie pusty śmiech. Partie stawiające na program oparty na jednopłciowych małżeństwach (oczywiście niekonstytucyjny pomysł) i wspieraniu LGBT+Q. gdzie niewiele o innych programowych pomysłach. A przecież powinno być „przeszłość nas łączy””. Może wtedy by to było choć trochę zrozumiałe.
Ilu z kandydatów będzie musiało zaśpiewać po 13 października 2019 r.: „Znowu w życiu mi nie wyszło...” przekonamy się 13 października.
Andrzej Dramiński
Radca prawny i publicysta
Skomentuj
Komentuj jako gość