Państwo nie zajmuje się handlem końmi. Państwowa firma zajmuje się hodowlą konia arabskiego. Prawie to samo, ale "..."prawie" robi wielką różnicę". A "hodowla" to pojęcie bardzo szerokie, a to co zwane "handel" stanowi jej jedną, i wcale nie najważniejszą, część. Po co państwo utrzymuje teatry, filharmonie, opery? Dla tej garstki snobów? Po co państwo utrzymuje galerie sztuki w muzeach? Dla tych wariatów co potrafią przez godzinę siedzieć przed jednym obrazkiem?
Koń arabski to nie tylko zwierzę na czterech nogach co to "jaki jest każdy widzi". Jego hodowla to również wielowiekowa już tradycja na ziemiach Rzeczypospolitej. Szacunek dla tradycji to jeden z elementów patriotyzmu. Tak, jak szacunek dla tych, którzy starali się przez wiele nie zawsze łatwych lat utrzymać różne polskie tradycje, nawet z poświęceniem własnego zdrowia i życia, wbrew otaczającej rzeczywistości. Hodowla konia arabskiego było dotychczas tym, co wzbudzało szacunek w ludziach mieszkających w wielu miejscach świata, a którzy nie traktują tych zwierząt jak zwykły inwentarz gospodarczy, a raczej jak "Damę z łasiczką (czy gronostajem)" wśród innych obrazów krakowskiej galerii. I za umiejętność utrzymania jakości "Damy..." przez pracowników państwowych stadnin szanowano również Państwo, przynajmniej choć trochę.
Ale od jakiegoś czasu "prawie jak..." stało się obowiązującym stylem dziś Rzeczpospolitą rządzących. I z tego "prawie jak..." wynika również pytanie Autora Łukasza Adamskiego.
Po co państwo utrzymuje wojsko i policję, przecież wystarczyłoby każdemu do łapy po gnacie i porządek byłby, a i obrona ojczyzny (z małej litery rozmyślnie) miałaby zapewnioną realizację. Po co państwo utrzymuje sądy, jeśli wystarczy przecież zdanie jednego "prawiejakboga"?
A może muzealne galerie w rzeczywistości są dla tych, co to chcą sobie tylko zrobić selfie z obrazkiem wykonanym przez jakiegośtam Leonarda i jakichśtam innych? Przecież "to koń i to koń", a jaki jest każdy dureń widzi.
(Polemika pochodzi z forum pod artykułem Łukasza Adamskiego Kolejna afera wokół stadniny koni. Dlaczego państwo w ogóle zajmuje się handlem końmi?!
Zdjecie koni ze strony Stadniny w Janowie Podlaskim
HISTORIA STADNINY KONI W JANOWIE PODLASKIM
„[...] Była ona burzliwa jak nasza historia narodowa. Założona w 1817 roku po kongresie wiedeńskim na wniosek Rady Administracyjnej Królestwa Kongresowego Polski za zgodą cara Aleksandra I, była pierwszą na ziemiach polskich stadniną państwową. Do powstania styczniowego w 1863 roku kierownictwo stadniny spoczywało w rękach polskich hodowców. Po powstaniu, w którym udział brało kilkunastu janowskich masztalerzy, aż do wybuchu pierwszej wojny światowej stadniną kierowali urzędnicy carscy, a nadzór nad jej działalnością sprawował zarząd stadnin państwowych w Petersburgu. W 1914 roku konie janowskiej stadniny zostały ewakuowane w głąb carskiej Rosji i żaden z tych koni do Janowa nie wrócił.
Po odzyskaniu niepodległości przez Polskę, ówczesne Ministerstwo Rolnictwa wszystkie konie uratowane z działań wojennych, z różnych źródeł i różnych ras, rokujące nadzieje, że mogą być materiałem hodowlanym potrzebnym do odbudowy hodowli koni w Polsce, gromadziło w Janowie Podlaskim. Budynki i inne urządzenia były zniszczone, lecz pozostało bogate zaplecze w postaci łąk i pastwisk. Po odbudowie stajen i reorganizacji hodowli koni w Polsce, w Janowie Podlaskim pozostały konie czystej krwi arabskiej i półkrwi angloarabskiej. Ogiery półkrwi, wychowane w okresie międzywojennym w Janowie, były materiałem wyjściowym do masowej hodowli produkującej konie tak w tym czasie niezbędne kawalerii i innym rodzajom broni posługującym się końmi wierzchowymi.
Konie czystej krwi arabskiej, których hodowla w Polsce ma ponad 200-letnią tradycję, były już w XIX wieku sprzedawane do różnych krajów europejskich. W latach trzydziestych obecnego stulecia sprzedawano je między innymi do USA. W czasie działań wojennych w 1939 roku ponad 80%, janowskich koni zaginęło. Z uratowanych resztek polski personel zatrudniony przez niemieckie wojskowe władze okupacyjne odbudowywał w Janowie hodowlę koni w dotychczasowych dwóch kierunkach. W 1944 roku niemiecka komenda stadniny zarządziła i przeprowadziła ewakuację koni w momencie, kiedy armia radziecka dochodziła do Bugu. Konie zabrane z Janowa wraz z częścią personelu zostały przetransportowane koleją w okolice Drezna. Tam stały do lutego 1945 roku. Kiedy armia radziecka dochodziła do Odry, nastąpiła dalsza ewakuacja stadniny, tym razem pieszo. Pierwszym etapem było Drezno, w którym stadnina przeżyła zmasowany nalot aliancki w nocy z 13 na 14 lutego 1945 roku. Następnym etapem marszu pieszego było Torgau nad Łabą, skąd w marcu konie zostały przetransportowane koleją do majątku Nettelau położonego na południe od Kilonii. W trakcie tej podróży nie obeszło się bez groźnych nalotów, które szczęśliwie nie spowodowały żadnych strat wśród ludzi i koni. W Nettelau stadnina janowska doczekała końca wojny i utworzenia zarządu stadnin polskich w Niemczech, który ujął w ramy organizacyjne wszystkie konie z polskich stadnin, wywiezione do Niemiec przez okupanta. W Nettelau konie pozostawały do jesieni 1946 roku, kiedy to drogą morską wróciły do Polski. Ze względu na częściowe zniszczenie budynków janowskiej stadniny, konie zostały przejściowo ulokowane w Posadowie, wówczas w powiecie Nowy Tomyśl, w województwie poznańskim. Do Janowa wróciły jesienią 1950 roku.
Nadal są chowane dwie rasy: czystej krwi arabskiej i półkrwi angloarabskiej. Te pierwsze z myślą o eksporcie, te drugie w początkowym okresie na zasilenie polskiego rolnictwa w siłę pociągową, a ostatnio z myślą o sporcie, rekreacji, a także eksporcie. Od 1960 roku janowskie araby są sprzedawane za granicę; najpoważniejszymi ich odbiorcami są Amerykanie, którzy dotychczas kupili najwięcej koni i płacą najwyższe ceny. Od 1969 roku na terenie stadniny koni w Janowie Podlaskim są rokrocznie organizowane dla kupców zagranicznych aukcje na konie arabskie ze stadnin chowających konie tej rasy tzn.: Janowa Podlaskiego, Michałowa, Kurozwęk i Białki. [...] Aukcję poprzedza narodowy czempionat konia arabskiego Polski, [...]”
Andrzej Krzyształowicz
(ARTYKUŁ ZE STRONY STADNINY W JANOWIE PODLASKIM)
Skomentuj
Komentuj jako gość