Obejrzałem wstępne wyniki wyborów i ziewnąłem sobie. Świat nie zmienił się zbyt mocno. Już przed wyborami było wiadomo, że pogłoski o śmierci PiS-u i wypaleniu się jego prezesa Kaczyńskiego są mocno przesadzone.
Przyznać muszę, że PiS w tej kampanii zrobił kawał dobrej roboty. Odbudował swoją pozycję i ma mocne podstawy do tego by w następnych wyborach rozliczyć Platformę, która zapłaci wtedy za kryzys i za brak przygotowania kraju na jego skutki. Ale to za kilka lat. Wygląda na to, że polska scena polityczna jest w nadzwyczaj stabilna. Platforma i PiS dobrze okopane utrzymały swoje pozycje. Zmiany zaszły u przystawek. Nowością jest Ruch Palikota. W pierwszym momencie wydawać by się mogło, że to coś nowego na naszej scenie politycznej. Ale to tylko przemeblowanie. Palikot rozpoczął swoją karierę cynika jako działacz i wydawca pisma katolickiego. Gdy przestało mu pasować to je zlikwidował odrodził się jako liberał u Donalda Tuska. Zabłysnął jako czołowy fighter Platformy, specjalista od rynsztokowego sposobu uprawiania polityki. W walce z PiS-em i św. p. Prezydentem mówił takie rzeczy, że uczciwy człowiek nie podałby mu ręki. Potem powalczył z PO, odkrył w sobie zaciętego antyklerykała a w wyborach okazało się, że nie zaszkodził ani PiS-owi, ani PO lecz jedynie podkradł wyborców SLD. Miałkość Napieralskiego spowodowała, że dotychczasowi lewicowi wyborcy przerzucili głosy na Palikota. SLD na ostatnim miejscu to klęska i wyrok dla Napieralskiego. W tej partii wreszcie będą mieli swoją rewolucję. Nie obejmie ona jednak świata lecz gabinety liderów. PSL bez zmian. Doić będą dalej. Nie tylko krowy ale i budżet państwa.
Jeżeli kogoś mi szkoda to PJN bo poznałem kilku fajnych ludzi z tej partii, ale to było do przewidzenia. Po numerze jaki wycięła tej partii jej założycielka, Kluzik-Rostkowska, tylko cud mógł partię uratować. Ale cudu nie było. Pan Bóg takich prezentów politykom nie robi. Mam też pewność, że pani Kluzik-Rostkowskiej jej żenująca wolta zaszkodziła bardziej niż sobie wyobrażała. Myślę, że już za kilka miesięcy nikt, może poza sąsiadami i rodziną, nie będzie o niej pamiętał. Założę się też, że już od jutra telefony od tej pani nie będą łączone z Tuskiem. Bo i po co.
W sumie nie ma czym się podniecać. Równie dobrze mogłoby tych wyborów nie być. Zmian nie zobaczymy. Chyba, że za zmiany uznać to ktoś wykończy kolegę. Ale to nie moje zmartwienie.
Idę spać, jutro pewnie ktoś mi powie jakie są ostateczne wyniki wyborów.
Adam Kowalczyk
Skomentuj
Komentuj jako gość