Jak większość z Państwa oglądałam na paru kanałach relacje i związane z nimi dywagacje gadających głów utyskujących na ogólne schamienie obyczajów - choć wielu próbowało to zjawisko relatywizować i usprawiedliwiać. Włączyłam telewizor gdy organizatorki zlokalizowane pod Kancelarią Prezesa Rady Ministrów krzyknęły dziarsko przewodnie hasło młodych Polaków, znane już chyba nawet na kanałach eskimoskiej kablówki, w skrócie „w….ć” i na ulice Warszawy oraz kilku innych wielkich miast, a nawet miasteczek naszej pięknej ojczyzny wylała się ludzka „Czajka”.
I choćby wśród protestujących tłumów było nawet 1000 profesorów uczelnianych i belwederskich, kilkadziesiąt tysięcy doktorów, magistrów i studentów, czy szeroko rozumianych intelektualistów, powiem tak: wszyscy na zawsze utopili się w ekskrementach chamstwa, wulgarności, dewiacji i bezwstydu, z którego żadne aqua spa ich nigdy nie oczyści, bo nigdy nie zostanie im to zapomniane. Pozostał smród.
Z pewnością poziom narracji narzucony przez organizatorki tej imprezy nie pozostanie bez wpływu na jakość życia społecznego w Polsce. Niech każda uczona „doktórka” uniwersytecka, każdy „profesór”, każdy brylujący na salonach reprezentant „elyt” ma na uwadze, że swoim uczestnictwem zaaprobował i usankcjonował nie tylko emitowane przez manifestantów środki wyrazu, ale i obnażył nieodwracalnie swą mentalność. Każdy, obojętnie czy szedł na czele, bądź w środku, czasami, ostrożnie, na końcu pochodów chamstwa i bezwstydu wszedł do szamba. Wszyscy, i uczestnicy i medialni apologeci tej masakry, zapracowali na status „k…Polaków”.
Teraz drobna dygresja z retrospekcją. Mieszkałam kiedyś w blokowisku, na parterze, gdzie pod oknem sypialni stała na zewnątrz ławeczka, w dzień okupowana przez osoby dorosłe, późnym wieczorem przez „k...młodzież”. Nazwą tą zaczęliśmy się z mężem posługiwać jakieś 15, a może i 20 lat temu po pewnym incydencie z grupą żeńsko-męskiej młodzieży omawiającej późną nocą zdawane matury. Polegało to na wielkim bluzgu ( już nie będę podawać pierwszych liter rzeczowników, czasowników, a także przymiotników wywodzących się od słów uchodzących powszechnie za wulgarne i obraźliwe, bo wszystkie zostały wyczerpane ), spośród którego z rzadka można było wyłapać normalne słowa takie jak „matura”, „praca”, „studia”, „wojsko”, bo całą warstwę leksykalno - frazeologiczną „k…młodzież” wyrażała w większości przekleństwami. Moja grzeczna prośba o spokój sprawiła, że na chwilę przycichli, a po chwili znowu zaczęli bluzgać.
Dopiero mojemu mężowi udało się nawiązać kontakt werbalny oraz „intelektualny” z młodym pokoleniem, za pomocą argumentów, których się „wyumiał” podczas zarządzania HR z branży budowlanej, z którą nie szło się porozumieć inaczej jak tylko rugając grubym słowem. Blokowa „k…młodzież” zachowała się podobnie. Nagle odzyskała ludzką mowę, przeprosiła i zniknęła w mroku. Pewnie poszła bluzgać gdzie indziej. Dodam jeszcze, że prym w tym wiodły dziewczyny, na co dzień miłe, grzeczne sąsiadeczki.
Skala bluzgu, który jak smród „Czajki” przewalił się w ostatnich protestach mógł przesłonić istotę sporu. Z zajadłością dzikich Hunów profanowano kościoły, atakowano prawo do życia, żądając w zamian prawa do bezwstydu, bo inaczej nie można nazwać programu feministek domagających się nieograniczonego prawa do skrobanek ( aborcja to dla tych pań i panienek to zbyt eleganckie słowo ). Rozumiem, że przedmiot sporu przebiega na poziomie czterech liter, ale czy trzeba wyrażać to w sposób tak skrajnie wulgarny?
Chamstwu wrzasków dorównywało chamstwo napisów na planszach i transparentach. Problem w tym, że nikt przy zdrowych zmysłach, kogo mamusia i tatuś dobrze wychowali, nie jest w stanie nawiązać dialogu z wyrazicielami takiej narracji. Można zakląć incydentalnie z nadmiaru złych emocji, ale posługiwać się na co dzień mową, jak się kiedyś mawiało, rynsztoku, po prostu „nie uchodzi, nie uchodzi” ( mam nadzieję, że są ludzie umiejący jeszcze odkodować cytat, bo praktyka fb-ukowa pokazała ostatnio, że niekoniecznie ). Na pewno, nie da się z tego bluzgu utkać programu politycznego, ale przejąć rządy dusz, choć na chwilę – jak najbardziej. Nie jeden bełkoczący wariat wiódł już narody do unicestwienia.
Na koniec najważniejsze i najbardziej przerażające w wydarzeniach ostatnich dni. Przekroczeniem wszelkim norm było rzucenie na pierwszy front walki ideologicznej i bezwzględne wykorzystanie małolatów ze starszych klas szkół podstawowych i ponadpodstawowych, często zachęconych przez swe nauczycielki. To, że młodsze dzieci przyprowadzali rodzice – trudno nawet racjonalnie skomentować. Rodzina, szkoła zawsze były miejscami, gdzie wychowywało się i kształtowało młodego człowieka w trosce o dobro jego i społeczeństwa, w którym wzrasta. Nie ma większego zła niż rodzic, nauczyciel, który z rozumnego wychowawcy, zamienia się w bezmyślnego gorszyciela. Jak można stawiać dziewczynkom, dziewczynom, a nawet tzw. dziewuchom za wzór i symbol cywilizacyjnego rozwoju rzeźnię aborcyjną? Dla tych osób nie ma usprawiedliwienia. I nie będzie.
Jestem przekonana, że patrząc eschatologicznie, osoby demoralizujące, wyciągające z domów na gorszące protesty małoletnich, bądź prowadzące na nie własne dzieci, reprezentując zło w jego pełnej postaci niefrasobliwie rezerwują sobie pozgonnie miejsca w pierwszych rzędach piekła. Jednak, jeśli wciąga się w spór, będący ewidentnym opowiedzeniem się po stronie dobra lub zła, dzieci i młodzież, jeśli wystawia się je na deprawacyjny bełkot bezwstydnego tłumu, żądającego śmierci na życzenie, skandującego wulgaryzmy, szydzącego z polskiej historii i tradycji, atakującego kościoły, za takie uczynki trzeba być rozliczonym i to tu, na ziemi.
Nie wyobrażam sobie miejsca w szkołach i uczelniach dla nauczycieli i wykładowców siejących zgorszenie. Wielu z nich miarę intelektu zademonstrowało w czasie strajku ZNP. Konsekwencje wobec deprawujących rodziców wyciągną wcześniej czy później ich własne dzieci. Skutków wyrządzonego zła dla społeczeństwa nie da się oszacować. Idea dobra wspólnego została wyśmiana, opluta i zbezczeszczona przez członków własnej wpólnoty.
Bożena Ulewicz
Na zdjęciu uczniowie, którzy poparli Ogólnopolski Strajk Kobiet
Aborcyjny coming out
Skomentuj
Komentuj jako gość