Popularny swego czasu film z Renee Zellweger trochę prześmiewczo pokazał losy sympatycznej londyńskiej singielki, która niby to w pogoni za rozumem popadała na przemian w maniakalne obżarstwo, nieformalne związki, nadużywała alkoholu, tudzież nikotyny. Choć powieściowa i filmowa Bridget Jones nawet się starała, to rozumu jednak nie dogoniła, stając się za to swoistą ikoną wielkomiejskiego „słoika”, bez względu na płeć.
Rozpocznę ten felieton cytatem: Myśleć to co prawdziwe, czuć to co piękne i kochać co dobre – w tym cel rozumnego życia, bo wydał mi się kwintesencją tego czego człowiek w życiu szuka lub powinien poszukiwać i wcielać w życie. A ponieważ piszę ten tekst w pierwszą niedzielę Adwentu - w szarości pochmurnego, lekko mroźnego dnia, w którego tło idealnie wpisuje się żółty płomień świecy, więc pójdę dalej tym tropem i pozwolę sobie na pewną kontynuację rozpoczętego wątku przechodząc w kolejny cytat – uprzedzam, będzie to dłuższy passus - ale warto się nad nim skupić; nadal będziemy podążać tropem rozumu.
Ponieważ Bóg chciał, aby wszystko było dobre, a nie było żadnego zła, o ile to możliwe, dlatego ujął cały zasób rzeczy widzialnych, które nie były w stanie pokoju lecz w bezładnym i chaotycznym ruchu, i wyprowadził je z nieporządku do porządku, bo uważał, że porządek jest bez porównania cenniejszy od nieporządku. Otóż nie było ani wówczas, ani kiedykolwiek dozwolone, aby najlepsza istota robiła coś, co nie jest najpiękniejsze. Po zastanowieniu się zauważył, że spośród rzeczy naturalnie widzialnych, rozpatrywanych w swej całości żadna rzecz pozbawiona rozumu nie może nigdy być piękniejsza od tej, która jest obdarzona rozumem; i że, z drugiej strony, jest niemożliwe, aby jakaś rzecz mogła mieć rozum bez duszy. Pod wpływem tej refleksji utworzył świat, łącząc rozum z duszą, a duszę z ciałem, aby dzieło przez niego dokonane było naturalnie najpiękniejsze i możliwe najlepsze. Konsekwentnie zatem w myśl rozumowania prawdopodobnego należy powiedzieć, że ten świat żyje, jest obdarzony duszą i rozumem, jest zrodzony przez Opatrzność Boga.
Myślę, że każdy, kto pobieżnie tylko przeczyta ten cytat, uzna go za fragment literatury religijnej, a nawet wypowiedź któregoś z Ojców Kościoła. I bynajmniej nie będę się tej diagnozie dziwowała. W końcu zdecydowana większość z nas, w tym pisząca te słowa, ma umiarkowaną wiedzę na ten temat. Czytał ktoś Confessiones (Wyznania – od red.) św. Augustyna od deski do deski? Jeśli tak, to śmiało ręka do góry. Nie zgorszę się też specjalnie, ani uznam za ignorancję, jeśli osobnika o imieniu Beda Czcigodny uzna ktoś za guru buddyzmu. No takie mamy czasy. Naprawdę dziwnymi drogami chadza ludzka wyobraźnia, a nasze szkolne programy nie ułatwiają, coraz bardziej oddalając się od tego, co jeszcze w XIX i na początku XX wieku stanowiło fundament wykształcenia przyzwoicie edukowanego Europejczyka. Swoją drogą interesujące, ilu studentów UWM zgadło kim był Beda. Jeśli kogoś zaciekawiłam, niech sobie „wygugluje” Czcigodnego, żeby choć nieznacznie oświecić się teologicznie i historycznie.
Wróćmy jednak do przytoczonego na wstępie cytatu. I jak? Macie już państwo jakieś podejrzenie, sugestie? Nie pytam księży, teologów, filozofów i filologów klasycznych. Któż tak trafnie doszedł do wniosku, że ten świat został zrodzony przez Opatrzność Boga? Dobrze. Nie będę dłużej trzymać w napięciu. Był to Platon (427 - 347 przed Chrystusem), z pochodzenia arystokrata, z zawodu filozof. Swój pogląd wyraził, przemawiając ustami Timajosa, w jednym ze swych dialogów. Miało to miejsce na dobre wieki przed narodzeniem Chrystusa, który to fakt przeciętny chrześcijanin zwykł łączyć z objawieniem Opatrzności Boga w sposób jednoznaczny i zrozumiały dla wierzących przez kilkanaście kolejnych wieków.
Tak się składa, że w swoistej ewolucji świadomości religijnej, a w niektórych przypadkach w poszukiwaniu istoty religijności, zdarza się człowiekowi zapędzić za drugą stronę lustra i głosić poglądy będące antytezą wcześniejszych. Zdarza się. Nawet Darwin, będąc już ateistą, z czystego koniunkturalizmu wykonywał pracę duchownego anglikańskiego. Całe rzesze XIX i XX wiecznych filozofów i doktrynerów z ludzi wiary przekształciło się we wściekłych materialistów i wrogów chrześcijaństwa. Wyczerpująco na ten temat pisze Wojciech Roszkowski w Roztrzaskanym lustrze, którą to książkę, jak ktoś jeszcze nie zamówił u św. Mikołaja jako prezentu pod choinkę, niech czym prędzej zamówi. Krótko mówiąc, wszędzie tam, gdzie człowiek próbuje wykreować własną, nową ideę filozoficzną, doktrynę społeczną, w czym nie ma nic złego, jeśli tylko nie dokonujemy w trakcie tego procesu rozbratu z rozumem, wyrastają fantomy usiłujące nieporadnie zastąpić Boga w naszej rzeczywistości. Nie wiedzieć czemu, albo wiedzieć czemu, najczęściej wszyscy tzw. postępowi filozofowie usiłują zniszczyć Boga, uderzając w Kościół i wszelkimi sposobami dusząc w ludziach wiarę. A przecież jakże smutna jest modlitwa niewierzącego lansowana przez Jana Hartmana. Szczerze współczuję wszystkim ateistom i agnostykom, którzy zasiądą lub nie zasiądą przy świątecznym stole, którzy przełamią się lub nie przełamią opłatkiem i dobrym życzeniem, którzy nie pójdą, a może jednak pójdą do kościoła, ale nie będą umieli podzielić radości wszystkich chrześcijan cieszących się z przychodzącego na świat Dzieciątka Jezus.
Tym, którzy nie wierzą w Boga, nie wierzą w nieśmiertelność, dedykuję jeszcze jeden fragment platońskiego Timajosa, gdzie filozof rozpisując się o duszy nieśmiertelnej i śmiertelnej mówił o tej ostatniej tak: posiada groźne i nieodparte namiętności: najpierw przyjemności, największe pokusy do złego, dalej bóle, dla których uciekamy przed dobrem, zuchwalstwo i strach, tych głupich doradców, gniew, który nie daje się nigdy przebłagać, wreszcie nadzieję, która daje się łatwo oszukać.
Nie wypada pozostawiać państwa bez światełka w tunelu. Więc bez obaw - każdy duszę nieśmiertelną ma na stanie. Miał tego świadomość już pogański – jakby nie patrzeć – filozof i niech to będzie pokrzepieniem dla „wierzących inaczej”. Bądźcie pewni, iż żyjemy w świecie, który żyje, jest obdarzony duszą i rozumem i jest zrodzony przez Opatrzność Boga. Wesołych Świąt Bożego Narodzenia.
Bożena Ulewicz
Skomentuj
Komentuj jako gość