Przed nami nowy sprawdzian, a konkretnie przed Olsztyniakami. 18 marca do Olsztyna wybiera się z kolejnym paramilitarnym show „rewelacyjny" – jak pisze na swojej stronie internetowej Filharmonia im. Feliksa Nowowiejskiego – Chór Armii Alexandra Pustovalova. - Bożena Ulewicz wezwała do bojkotu tego koncertu.
Polska musi przeorientować swoją doktrynę obronną – mówią w obliczu wydarzeń na wschodzie niektórzy politycy. Po co? Mamy świetną doktrynę! Polikwidowane garnizony i bogatą sieć Biedronek. Aż dziwię się, że odbywający manewry w obwodzie kaliningradzkim postczerwonarmiejcy nie urwali się i ruszywszy w sile batalionu zmechanizowanego nie zrobili sobie zakupów w ramach małego ruchu granicznego. Bartoszycka i Giżycka Brygada ani by się obejrzały.
W tym kontekście zrozumiała jest konsternacja, jeśli wręcz nie trwoga posła Iwińskiego czy marszałka Słomy przed rozbiórką pomnika generała Czerniachowskiego odpowiedzialnego za likwidację polskich formacji AK na Wileńszczyźnie. W obronę „monumentu", na równi z władzami obwodu kaliningradzkiego, włączyli się działacze SLD, którzy najwyraźniej, pomimo częściowej wymiany pokoleniowej, nie potrafią żyć inaczej jak tylko w postawie pełnego serwilizmu wobec wschodniego sąsiada. Władysław Mańkut z SLD, przewodniczący komisji mniejszości narodowych i etnicznych Sejmiku Warmińsko-Mazurskiego podpisał oświadczenie, w którym wyrażono zatroskanie o mały ruch graniczny i o polską rację stanu. Dziwną wizję polskiej racji stanu reprezentuje komisja polskiego sejmiku, ale to już osobne zagadnienie.
na zdj. Władysław Mańkut w pochodzie pod pomnik Czerniachowskiego (pierwszy od lewej) W latach 1973–1975 był pracownikiem etatowym Związku Młodzieży Wiejskiej, następnie przez dwa lata był naczelnikiem miasta i gminy Pieniężno. Od 1977 pracował zawodowo w Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, był m.in. sekretarzem komitetu wojewódzkiego w Elblągu.
Historia lubi się powtarzać i należy od czasu do czasu odświeżać fakty sprzed wieków, a choćby dziesięcioleci. W roku 1939 wejście sowieckich wojsk na wschodnie tereny Polski co poniektórzy witali chlebem, solą i kwiatami oferując od zaraz pełną kolaborację z okupantem. Tworzyły się „czerwone gwardie" i „czerwone milicje". „Armię sowiecką - jak pisze historyk prof. Tomasz Strzembosz - witano z entuzjazmem nie tylko na terenach zajętych uprzednio przez Wehrmacht; także na Kresach, tam, gdzie on nigdy nie dotarł"(...) „Była to kolaboracja z bronią w ręku, stanięcie po stronie wroga, zdrada dokonana w dniach klęski". Kolaboracja, w której wówczas dominował żywioł żydowski. Kolaboracja, w której udział brali wówczas równie owacyjnie witający Rosjan Białorusini i Ukraińcy - polscy obywatele żyjący na kresach II RP.
Bez większych złudzeń popatruję sobie na niemrawe pohukiwanie zachodnioeuropejskich i unijnych polityków, którzy potrafią z bezwzględną logiką przegłosować eutanazję dla własnych dzieci (Belgia, właśnie król jegomość podpisał ustawę przyjętą wcześniej przez belgijski parlament), bądź wpisujących do prawa UE standardy mające na celu zniszczyć własne społeczeństwa poprzez nadawanie szczególnych praw dla homoseksualistów, lesbijek, transwestytów, a niebawem zapewne przyzwolenie na pedofilię, do czego dążą śliniący się z podniecenia celebryci-dewianci. Drodzy Państwo, oglądacie ich i oklaskujecie nader często.
Rosjanie odpalają kolejne rakiety, oczywiście w szerokorozumianych celach poznawczych, a zachodni mediatorzy drepczą w miejscu, bo w zasadzie Putinowi mogą li tylko naskoczyć. Bo przecież szkoda gazu, szkoda wielkiego rynku zbytu, i żadne zachodnie państwo nie ma zamiaru umartwiać się dla Krymu, czy sprawy suwerenności ukraińskiej nawet przez tydzień. Przykładem filozofii „nic się nie stało, Europo , nic się nie stało", jest fakt, że nie podjęto nawet próby bojkotu igrzysk paraolimpijskich rozpoczynających się niebawem w Soczi, w tym Soczi, w którym Putin utopił niewyobrażalne mld dolców dając już przez to dowód, że coś ma nierówno pod sufitem.
Przed nami nowy sprawdzian, a konkretnie przed Olsztyniakami. 18 marca do Olsztyna wybiera się z kolejnym paramilitarnym show „rewelacyjny" – jak pisze na swojej stronie internetowej Filharmonia im. Feliksa Nowowiejskiego – Chór Armii Alexandra Pustavolova. To taka jedna z wielu mutacji uwielbianego przez miłujące pokój narody, odznaczonego orderem czerwonego sztandaru, Chóru Armii Radzieckiej ( obecnie rosyjskiej) imienia. A.W. Aleksandrowa. Z tej samej rozpiski dowiemy się, że Pustavalov „swoją karierę artystyczną rozpoczął w ówczesnej Armii Czerwonej, gdzie przez 25 lat prowadząc chór, zdobył niezliczoną ilość medali i odznaczeń za wielkie osiągnięcia na niwie kultury oraz stopień pułkownika. Z Chórem Armii Czerwonej odwiedził niemalże cały świat, wszędzie wzbudzając zachwyt i uznanie. (...) Po rozpadzie ZSRR, wszystkie byłe republiki powołały do służby własne armie, ubrane we własne mundury, gdzie siłą rzeczy powstały oddzielne chóry z narodowym repertuarem".
Drodzy mieszkańcy Olsztyna i okolic, którzy już nabyliście bilety na tę imprezę, uruchomcie trochę wyobraźni. Rosyjscy chórzyści będą śpiewali różne pieśni - rzewne ludowe ballady, ulubioną przez was „Kalinkę", ale założę się, że jak zawsze w ich repertuarze znajdzie się parę niezłych wojskowych piosenek. Być może ku uciesze gawiedzi i gromkich oklaskach zanucą „Artileristi, Stalin nam skazał, artileristi, Stalin dał prikaz". Niewykluczone, że otrzymują nawet kwiaty w imieniu zarządu województwa i cytowanego powyżej działacza SLD.
Drodzy Olsztyniacy – macie szansę się sprawdzić. Wybór należy do was.
Bożena Ulewicz
Na zdjęciu: takie plakaty powitały w Opolu występ Chóru Armii Aleksandra Pustovalova. Plakaty to dzieło Stowarzyszenia Pamięci Narodowej z Opola.
Skomentuj
Komentuj jako gość