Debata lipiec2022 okl

logo flaga polukr

 

 

 

Prosimy Czytelników i Przyjaciół o wpłaty na wydawanie miesięcznika „Debata” i portalu debata.olsztyn.pl. Od Państwa ofiarności zależy dalsze istnienie wolnego słowa na Warmii. Nr konta bankowego Fundacji „Debata”: 26249000050000450013547512. KRS: 0000 337 806. Adres: 10-686 Olsztyn, ul. Boenigka 10/26.

piątek, sierpień 19, 2022
  • Debata
  • Wiadomości
    • Olsztyn
    • Region
    • Polska
    • Świat
    • Urbi et Orbi
    • Kultura
  • Blogi
    • Łukasz Adamski
    • Bogdan Bachmura
    • Mariusz Korejwo
    • Adam Kowalczyk
    • Ks. Jan Rosłan
    • Adam Jerzy Socha
    • Izabela Stackiewicz
    • Bożena Ulewicz
    • Zbigniew Lis
  • miesięcznik Debata
  • Baza Autorów
  • Kontakt
  • Jesteś tutaj:  
  • Start
  • Wiadomości
  • Świat

Świat

Prawo na ulicy

Szczegóły
Opublikowano: czwartek, 27 maj 2021 20:35
Jacek Stachowiak

Brytyjskie migawki
Rządowy projekt zwiększenia uprawnień policji w nadzorowaniu protestów ulicznych trafił pod obrady parlamentu. Przeciwko nowym przepisom organizowane są manifestacje. W minionych tygodniach przeszły przez Newcastle, Liverpool, Birmingham, Bristol i Londyn. Ich uczestnicy krzyczeli: będziemy mieć państwo policyjne! - Nie zabieramy prawa do protestów, musimy bronić skuteczniej porządku publicznego – ripostuje gabinet premiera Borisa Johnsona. Zmianę prawa popiera federacja policjantów Anglii i Walii oraz szefostwo londyńskiej policji metropolitarnej. W Izbie Gmin opowiada się za nią większość parlamentarna.

Większe uprawnienia policji w kontrolowaniu manifestacji są częścią ustawy firmowanej przez ministerstwo spraw wewnętrznych (Home Office) i jego szefową Priti Patel. Nowe regulacje dotyczą różnych rodzajów przestępczości i sądownictwa karnego. Zmiany w sądownictwie karnym mają obowiązywać w Anglii i Walii. Nie będą wprowadzone w Szkocji i Irlandii Północnej. Ustawa rozszerza działania policji w zapobieganiu przestępstwom i ich wykrywaniu. Przewiduje ułatwienia w podejmowaniu działań prewencyjnych i akcji bezpośrednich. W latach 2017 – 2019 nad jej projektem pracował gabinet rządowy Partii Konserwatywnej premier Theresy May, która wcześniej kierowała resortem spraw wewnętrznych i zajmowała się przygotowaniem nowego prawa jako minister. W marcu tego roku premier Boris Johnson zdecydował o skierowaniu ostatecznego rządowego projektu ustawy do parlamentu Zjednoczonego Królestwa.

Przepisy dotyczące protestów ulicznych, wpisane w szeroki kontekst prawny mówiący o przestępczości i systemie kar, wywołują sprzeciw organizacji i ruchów społecznych. - Gdy nowe prawo zacznie obowiązywać, zniknie nasza wolność – twierdzą organizatorzy kampanii społecznych, w których znaczącą rolę odgrywają marsze uliczne, manifestacje i zgromadzenia.

Według dotychczasowych przepisów policja chcąc podjąć działania mające na celu ograniczenie lub zmianę trasy marszu ulicznego albo miejsca i czasu zgromadzenia musi wykazać i uzasadnić, że planowany protest spowoduje poważne zaburzenia porządku publicznego, szkody w mieniu publicznym lub zakłócenia w życiu społeczności. Procedura bywa nieskuteczna, gdy ze strony organizatorów protestu pada najprostszy argument, iż obawy i zastrzeżenia policji formułowane są na wyrost. Jednak podczas wielu manifestacji dochodzi do aktów wandalizmu, nieprzewidzianych blokad ruchu ulicznego, utrudnień w dojazdach do szpitali i do miejsc pracy. Potwierdziły to liczne akcje protestacyjne organizowane w wielu miastach przez obrońców klimatu, przeciwników brexitu, obrońców praw mniejszości etnicznych czy też przeciwników lockdownów. W Londynie niektóre dzielnice sparaliżowane były przez kilka dni. Zgodnie z nową ustawą policja będzie mogła ograniczać działania Nowy Scotland Yard, siedziba londyńskiej policji metropolitarnej, sąsiaduje z parlamentem, gdzie trwają prace nad ustawą dającą służbom policyjnym większe uprawnienia do nadzorowania manifestacji ulicznych. Fot. Jacek Stachowiak protestujących. Uznanie przez nią, że jakaś manifestacja powoduje „uciążliwość publiczną”, da funkcjonariuszom uprawnienia do wprowadzenia rygorów bez długich dyskusji z jej organizatorami. Przewidziane są też kary więzienia za niszczenie mienia publicznego, wysokie grzywny za agresję wobec policjantów lub obserwatorów protestu. Karane mają być różne ekscesy, na przykład wskakiwanie na balustrady mostów, uliczne cokoły, protestowanie z parapetów okien tuż nad głowami przechodniów, przyklejanie się taśmami do witryn sklepowych, zatykanie uszu lub głośne gwizdy, gdy policjanci będą udzielać protestującym wskazówek i poleceń.

Projekt nowego prawa odnoszącego się do protestów ulicznych krytykuje opozycyjna Partia Pracy. Sekretarz sprawiedliwości w gabinecie cieni David Lammy mówi, że rząd torysów chce przeforsować przepisy autorytarne. Ostre słowa podpiera jednak tylko politycznymi sloganami. Do krytyki nowych uprawnień policji włączyła się społeczna grupa nacisku o nazwie Liberty, a także organizacja UK Human Rights Blog zajmująca się prawami człowieka. Najsilniejsze głosy sprzeciwu dochodzą jednak z ulic angielskich miast. Pod koniec marca, wkrótce po tym gdy projekt ustawy przeszedł drugie czytanie w parlamencie zyskując większościowe poparcie w Izbie Gmin, w Bristolu doszło do zamieszek z płonącymi racami, podpalaniem policyjnych aut i niszczeniem lokalnego posterunku. Początek kwietnia, zwłaszcza okres wielkanocny, był burzliwy w Newcastle, Liverpoolu, Birmingham i Brighton, a pierwszy dzień maja w Londynie.

Jak bronią zmian w prawie przedstawiciele rządu i policji? Victoria Atkins, minister ochrony w Home Office twierdzi, że rząd poprzez nową ustawę aktualizuje stare przepisy o porządku publicznym z 1986 r., które nie uwzględniają rozmiaru współczesnych uciążliwości i zagrożeń. – Prawo do protestów jest zachowane, chodzi o nadzór nad ich przebiegiem – dodaje.

Nowe przepisy zyskały poparcie federacji policyjnej Anglii i Walii. Komisarz Cressida Dick, szefowa policji metropolitarnej w Londynie mówi, że już podczas manifestacji w 2019 r., organizowanych przez przeciwników zmian klimatycznych, policjanci zgłaszali przełożonym, iż nie mogą opanować ulicznego chaosu, gdyż nie dysponują „odpowiednimi narzędziami prawnymi”.

– Wszyscy mamy przywilej gromadzenia się i wyrażania publicznie naszych poglądów. Nie jest to jednak prawo bezwzględne wobec innych ludzi – zastrzega inspektor Matt Parr, jeden z pięciu najwyższych rangą oficerów nadzorujących pracę policji w Wielkiej Brytanii. - W ostatnich latach niektóre taktyki stosowane przez protestujących spowodowały poważną destrukcję porządku publicznego – dodaje. – Z napaściami na policjantów włącznie.

W parlamencie po drugim czytaniu projektu ustawy trwają prace w komisjach. Dokument po poprawkach ma być gotowy przed końcem czerwca. Nad zapisami ustawy pochyla się między innymi parlamentarna ponadpartyjna komisja praw człowieka. Uważa, że przepisy muszą umożliwić policji działanie skuteczne w zakresie nadzoru nad protestami, ale nie powodując ograniczenia podstawowego prawa do wolności słowa. Organy publiczne mogą podjąć działania przeciw uczestnikom protestu ulicznego, gdy będą oni prezentować hasła zachęcające do nienawiści rasowej lub religijnej.
Jacek Stachowiak

Czytaj więcej: Prawo na ulicy

Komentarz (6)

Dobrze już było

Szczegóły
Opublikowano: środa, 21 kwiecień 2021 22:03
Magdalena Piórek

W relacjach polsko-białoruskich ostatni rok nie należał do udanych. Aleksander Łukaszenka nigdy nie miał mocnego oparcia w Warszawie i wygrane przez niego wybory prezydenckie w 2020 r. tego nie zmieniły. Polskie władze wsparły opozycję w osobie Swiatłany Cichanouskiej. opowiadając się tym samym za obaleniem „ostatniego dyktatora Europy”. Władza Łukaszenki mocno się zachwiała, ale wierne resorty siłowe pomogły mu zachować stanowisko. Kluczowe znaczenie miała także postawa rosyjskiego Kremla, który absolutnie nie mógł pozwolić na przewroty uliczne w rosyjskojęzycznym świecie, zwłaszcza tak blisko swoich granic. Łukaszenka wsparł się na ramieniu Władimira Putina, czym znacznie ograniczył sobie pole manewru. Czas balansowania w polityce międzynarodowej się skończył. Białoruski przywódca nie wybaczył Zachodowi odwrócenia się do niego plecami. Nie mogąc obrazić się na Niemcy, Francję, czy USA – Łukaszenka skupił się na Polsce.

Pierwszym sygnałem, że relacje Warszawy i Mińska mogą się zaognić, było białoruskie oskarżenie prezydenta Andrzeja Dudy o nieuczciwe wygranie wyborów. Polska to zignorowała, ale Mińsk na tym nie poprzestał. Bardzo szybko w białoruskich mediach pojawiły się zarzuty o szykowanie się Warszawy do przejęcia siłą kontroli nad przygranicznym Grodnem. Rosyjska propaganda błyskawicznie to podchwyciła, ale Białorusini nie dali sobie zamydlić oczu. W obliczu konfliktu wewnętrznego Łukaszenka próbował inaczej rozłożyć akcenty w życiu publicznym i skupić się na wyimaginowanym wrogu zewnętrznym. Ale to, co Putinowi od lat udaje się wręcz koncertowo, Mińskowi zupełnie nie wyszło. Intryga była szyta zbyt grubymi nićmi, żeby Białorusini w nią uwierzyli. Trzeba było zatem wykreować realny konflikt. Łukaszenka uderzył w polską dyplomację. Najpierw ograniczył działania polskich placówek konsularnych, de facto paraliżując ich pracę. Tego Warszawa zignorować już nie mogła i od tej pory oba państwa rozpoczęły wymianę dyplomatycznych ciosów. Kiedy w marcu białoruski MSZ uznał polskiego dyplomatę za persona non grata, polski rząd odpowiedział tym samym. Natychmiast wydalono kolejnych dwóch polskich dyplomatów i dokładnie to samo spotkało ich białoruskich kolegów w Polsce. I kiedy już polska i białoruska opinia publiczna zaczęły gubić się w domysłach, ilu jeszcze urzędników obu krajów pojedzie do domu, Mińsk uderzył w środowiska kresowe. W myśl wypowiedzi, że „to są przecież jego Polacy”, Łukaszenka rozpoczął serię aresztowań polskich dziennikarzy i działaczy. Do szkół wkroczyła prokuratura. Białoruski reżim uderza po kolei w kluczowe dla Warszawy punkty, a polski rząd wydaje się być wobec tych działań zupełnie bezradny. Mińsk działa jakby wedle jasno określonego scenariusza, a Polska tylko odpowiada na jego ruchy, zamiast inicjować własne działania. Rząd ma nadzieję, że Łukaszenka nie będzie chciał jeszcze bardziej zaostrzać sytuacji. Problem w tym, że nie wiemy, co tak naprawdę jest jego celem i co chce osiągnąć. Nie mamy własnego planu i brak jest informacji, jak ma ostatecznie wyglądać cienka czerwona linia Łukaszenki. Wydaje się, że dwadzieścia parę lat względnie poprawnych relacji między oboma krajami właśnie odeszło do lamusa.

Aleksander Łukaszenka nie stawia wzajemnych relacji na ostrzu noża, bo tak mu się po prostu zachciało. Zmusza go do tego Rosja. Do tej pory udawało mu się utrzymywać Moskwę na dystans, ale ten komfort został mu odebrany. Łukaszenka nie ma w Europie żadnego poplecznika i jest skazany na łaskę Putina. Jedno słowo Kremla mogłoby odesłać białoruskiego dyktatora w polityczny niebyt. Rosnące ceny ropy i gazu zachwiały gospodarką, brak początkowych działań wobec epidemii koronawirusa podważyły zaufanie społeczne. Rosja niecierpliwi się w kwestii budowania wspólnego państwa związkowego i zdaje się, że Łukaszence skończyły się możliwości manewru. Żeby móc poradzić sobie z kryzysem gospodarczym, liczy na kredyt, ale Moskwa stawia twarde warunki jego udzielenia. Pieniądze w zamian za integrację i stałą obecność wojsk rosyjskich. Wszystko wskazuje na to, że Kreml dał także sygnał do pogorszenia relacji z Polską. To, co nie pasuje Łukaszence, absolutnie nie wadzi Putinowi. Względnie poprawne relacje Polski i Białorusi i potencjał zawarty w ewentualnym zbliżeniu obu krajów od dawna był solą w rosyjskim oku. Białorusinom zawsze kulturalnie było bliżej do Polski. Choć należą do rosyjskojęzycznego świata, nie chcą stać się z nim jednością. Rosja obawia się, że Białoruś mogłaby wypaść z jej strefy wpływów i musi zrobić wszystko, żeby do tego nie dopuścić. Najłatwiej skłócić oba kraje do tego stopnia, żeby Polska nie miała już szans na przyciągnięcie do siebie Białorusi.

Rosji potrzebne jest nowe terytorium i rosyjskojęzyczna ludność. W obliczu wciąż pogarszających się wskaźników demograficznych i postępującej islamizacji kraju, każda słowiańska dusza jest na wagę złota. Tym bardziej, że w 2014 r. Moskwa utraciła Ukrainę. Sukces w postaci przejęcia kontroli nad Krymem nie zrównoważył utraty wpływów nad całym terytorium. Teraz operują tam NATO-wskie wojska, co wpływa na stan rosyjskiego bezpieczeństwa. Gdyby Putin mógł zapewnić sobie stałe funkcjonowanie rosyjskich baz na Białorusi, mógłby kontrolować sytuację. Łukaszenka długo się opierał i kluczył, chcąc uniknąć podobnego scenariusza. Posunął się nawet do stwierdzenia, że z terytorium Białorusi nigdy nie nastąpi atak na Ukrainę, a gdyby nawet miał zostać do tego zmuszony, to uprzedzi Kijów na dobę wcześniej o planowanym ataku. Zbytnia samodzielność dyktatora zirytowała Kreml. Nieformalne poparcie dla białoruskiej opozycji w ostatnich wyborach było wyraźnym ostrzeżeniem, że Łukaszenka nie jest niezastąpiony. Nie ma już tak mocnej pozycji i nie jest w stanie skutecznie manewrować. Putin, choć bardzo by tego chciał, nie może inkorporować Białorusi, bo by przestraszył świat. Ale odpuścić jej też nie może. Białoruś jest dla niego kluczowa. Gdyby mógł dowolnie operować wojskami z jej terytorium, sytuacja w Europie Środkowo – Wschodniej zmieniłaby się diametralnie. Dlatego próbuje naciskać na Łukaszenkę i skłócić go z Polską. Ewentualny konflikt zbrojny obu krajów byłby dla Rosji wręcz wymarzonym scenariuszem. Nawet gdyby Polska początkowo odnosiła sukcesy. Wtedy – wzorem praktykowanym już od czasów Katarzyny Wielkiej - rosyjskie wojska mogłyby bez wahania wkroczyć na Białoruś w imię obrony rosyjskiej mniejszości. I zostać tam na długo.

Konflikt zbrojny z Polską jest ostatecznością. Putin zostawia sobie kilka furtek. Utrata Białorusi, ostatniego rosyjskiego buforu przed zachodem byłaby dla niego nie do przyjęcia. Łukaszenka pewnie ugnie się w końcu pod naciskiem, bo nie ma innego wyboru. A jeśli rosyjskie wojska zyskają tam możliwość swobodnego operowania, Putin będzie wygrany. Bo jedynym jego argumentem w kontaktach z zachodem jest argument siły i rosyjski prezydent stara się go dobrze wykorzystać. Z terytorium Białorusi łatwo jest zagrozić państwom bałtyckim i Ukrainie. W razie czego rosyjskie oddziały wraz z siłami z Kaliningradu byłyby w stanie odciąć Litwę, Łotwę i Estonię od polskiej pomocy. Podobny manewr można byłoby powtórzyć na Ukrainie, która byłaby przez to zagrożona z trzech stron: Rosji, Białorusi i Krymu. Odciąć Ukrainę od pomocy z zewnątrz na tyle szybko, by Polska nie zdążyła przyjść z odsieczą. Kijów nie da rady sam się obronić, a wtedy na całej naszej wschodniej granicy będziemy mieli rosyjskie wojska. Białoruś nie będzie już buforem.

Od początku kwietnia obserwujemy ruchy rosyjskich i białoruskich wojsk, przemieszczających się w kierunku Ukrainy. Putin rozstawia pionki na szachownicy, gotowy na rozgrywkę na swoich warunkach. Rosja testuje zachowanie USA i Europy i wyciąga wnioski. Nawet nie musi paść ani jeden strzał, żeby Kreml pokazał, kto ma decydujący głos. Bierność zachodu i konflikt Polski z Białorusią jeszcze się Rosji przydadzą.

Magdalena Piórek
Absolwentka Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Wrocławskiego

Czytaj więcej: Dobrze już było

Komentarz (5)

Niedziela Palmowa. Papież Franciszek: Bóg jest z nami w każdej ranie

Szczegóły
Opublikowano: niedziela, 28 marzec 2021 21:41

Bóg jest z nami w każdej ranie, w każdym lęku: żadne zło, żaden grzech nie ma ostatniego słowa – mówił papież Franciszek podczas Mszy św., jaką odprawił w bazylice św. Piotra w Niedzielę Palmową.

Odwołując się do zadziwienia, jakie wywołuje przejście od witania Jezusa okrzykiem „hosanna” do krzyczenia „ukrzyżuj go”, papież zauważył, że ludzie „podążali bardziej za obrazem Mesjasza, niż za Mesjaszem”. – Również dzisiaj wielu podziwia Jezusa: dobrze mówił, kochał i przebaczał, jego przykład zmienił historię… Podziwiają Go, ale ich życie się nie zmienia. Bo podziwiać Jezusa to za mało. Trzeba iść za Nim na Jego drodze, pozwolić, by postawił On coś pod znakiem zapytania: przejść od podziwu do zdumienia – przekonywał Franciszek.

Jego zdaniem najbardziej zadziwiające jest to, że Jezus dochodzi do chwały drogą upokorzenia, „triumfuje przyjmując cierpienie i śmierć, których my, całkowicie podporządkowani podziwowi i sukcesowi, chcielibyśmy uniknąć”. – Zrobił to dla nas, aby dotknąć naszej ludzkiej rzeczywistości do samej głębi, aby przejść przez całą naszą egzystencję, całe nasze zło. Aby zbliżyć się do nas i nie zostawić nas samych w cierpieniu i śmierci. By nas odzyskać, by nas zbawić – wyjaśnił papież.

Dodał, że „miłość Jezusa przybliża się do naszych ułomności, dociera tam, gdzie wstydzimy się najbardziej”. Dzięki temu „wiemy, że nie jesteśmy sami: Bóg jest z nami w każdej ranie, w każdym lęku: żadne zło, żaden grzech nie ma ostatniego słowa”.

Ojciec Święty tłumaczył, że życie chrześcijańskie „bez zdumienia, staje się szarością”. – Jak możemy dawać świadectwo radości ze spotkania z Jezusem, jeśli nie pozwolimy, by każdego dnia zadziwiała nas Jego zaskakująca miłość, która nam przebacza i pozwala zaczynać od nowa? – pytał Franciszek.

Zachęcił do spojrzenia na krzyż, aby otrzymać łaskę zdumienia, którego może nam brakować dlatego, że „nasza wiara została nadwyrężona przez rutynę”, że „pozostajemy zamknięci w naszych żalach i dajemy się paraliżować naszym niezadowoleniom”, że „utraciliśmy ufność we wszystko, a nawet sądzimy, że jesteśmy źli”. Za tym wszystkim jednak „kryje się fakt, że nie jesteśmy otwarci na dar Ducha Świętego, który jest Tym, który daje nam łaskę zadziwienia”.

Czytaj więcej: Niedziela Palmowa. Papież Franciszek: Bóg jest z nami w każdej ranie

Komentarz (16)

Chiny – Związek Sowiecki XXI wieku?

Szczegóły
Opublikowano: piątek, 26 marzec 2021 23:33
Andrzej Dramiński

To my jesteśmy partią komunistyczną i to my definiujemy, co to jest komunizm.
(Chen Yuan, Chiński Bank Rozwoju)
W Chinach jest bardzo ważne, by manifestować polityczną władzę partii komunistycznej. Dyrekcja może rozwiązać większość problemów, lecz nie wszystkie.
(Li Lihui, prezes Ludowego Banku Chin)

Rok 2021 rozpoczął się jak u Georga Orwella. Opisuje on w powieści Rok 1984 świat podzielony na trzy mocarstwa, nieustannie ze sobą walczące, w których władza całkowicie podporządkowuje sobie obywateli i nieustannie kontroluje każdy ich ruch, słowo, a nawet myśl.

Teraz powstała oś: Pekin-Moskwa-Berlin. Na teren Chin przeniesiono mnóstwo niemieckich firm. A obecnie Chińczycy szukają nowych technologii dla siebie w najbardziej rozwiniętych południowych landach: Badenii-Wirtembergii, Bawarii. Z kolei w nowym roku wrócono do końcowych już prac nad gazociągiem Nord Stream 2 zacieśniającego gospodarczą współpracą Niemiec i Rosji, jednocześnie uzależniającego Europę od rosyjskiego gazu. Największy komunistyczny kraj na świecie z najsilniejszym krajem Unii Europejskiej Niemcami i Rosją rządzoną autokratycznie przez Władimira Putina od 2000 r., mającą mocarstwowe ambicje współpracują, ale mogą przecież za niedługo rywalizować.

Chiny kończą z rozwojem gospodarczym opartym na taniej sile roboczej i kopiowaniu zachodniej myśli technologicznej. W marcu 2015 r. rząd przyjął strategię „Made in China 2025”. Określa ona dziesięć sektorów gospodarki z informatyką, robotyką, infrastrukturą wielkich prędkości, przemysłem lotniczym i kosmicznym, energetyką, w tym odnawialną jako najważniejszymi. Podkreślono, że udział chińskich firm w tych dziedzinach ma wzrosnąć do 70 procent. Według oficjalnych statystyk Banku Światowego z siedzibą w Waszyngtonie udział USA w światowej produkcji przemysłu wysokich technologii (high-tech) między 1999 r., a 2014 r. zmniejszył się z 18 proc. do 7 proc. W tym samym okresie chińska produkcja w tym sektorze wzrosła z 3 proc. do 26 proc, czyli 8 i pół raza.

Ktoś tym wszystkim musi sterować. To komuniści i to jest najciekawsze. My w Europie cieszymy się, że komuna się skończyła, chociaż ruchy lewicowe stają się coraz silniejsze, ale cały czas trwa w Azji, i to w jakim potężnym wydaniu. A teraz ma wrócić do starego kontynentu „jedwabnym szlakiem”. Teoretycznie to dobrze, że kraje ze sobą współpracują, że rośnie wymiana handlowa. Tylko nikt, a przynajmniej bardzo niewielu nie pyta o zamiary Chińskiej Partii Komunistycznej, która przecież tym wszystkim steruje. Rewolucja polityczna, jaką była bolszewicka Rewolucja Październikowa 1917 r. po 100 latach zamieniła się, w wydaniu Państwa Środka, w rewolucję gospodarczą. I coraz wyżej na gospodarczej i politycznej mapie świata podnosi się czerwona flaga z pięcioma gwiazdkami. Co ciekawe, czerwony kolor flagi jest symbolem rewolucji, ale odnosi się też do tradycyjnego użycia czerwieni przez Chińczyków i symboliki dynastii Han. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że pewnikiem-aksjomatem jest to, że kapitał ma narodowość, to czyżby komunizm coraz pewniej rozlewał się na cały świat? Każdy chyba widzi ile towarów kupujemy „Made in China”. A jeśli ktoś ma wątpliwości, to wystarczy sięgnąć po niebieskie maseczki chirurgiczne, tak gorąco zalecane przez rząd, zamiast chust, przyłbic i tym podobnych. Wszystkie są produkcji chińskiej.

Chiny potęgą i to jeszcze jaką. Chińskie uczelnie o profilu politechnicznym i nauk ścisłych kończy każdego roku więcej absolwentów niż łącznie w USA, Japonii, Tajwanie, Korei Południowej i naszej Unii Europejskiej. Kto ich dogoni?. Cztery z pięciu doktoratów z dziedziny informatyki i energetyki przygotowanych na amerykańskich uczelniach jest autorstwa obcokrajowców, a największą grupę stanowią Chińczycy. Czy to ma oznaczać, że najlepiej wybierać uczelnie w USA? W Chinach daje się słyszeć, że lepiej studiować u nich, bo w Państwie Środka jest wyższy poziom. Chiny przyciągają zagranicznych studentów. Kilka lat temu było ich ok. 600.000. Czyli dawało to 3 miejsce na świecie. Dwie trzecie światowych inwestycji w dziedzinie sztucznej inteligencji (artificial intelligence) ma miejsce na chińskiej ziemi.

A zbrojenia? Nikt inny jak Chiny najbardziej rozwijają ponaddźwiękowe rakiety strategiczne, kwantową kryptografię, podwodną flotę. Amerykanie mogą nie dać rady w ataku na to państwo. Trwa ostry wyścig w konstruowaniu kwantowego komputera, bo da on strategiczną przewagą. Chińczycy wydają na ten projekt dziesięć razy więcej niż Amerykanie. To kto będzie pierwszy? Nie trzeba pytać.

W najnowszym numerze „Sprawy stosunków zagranicznych” (Foreign Affairs) styczeń/luty 2021 na okładce u samej góry zapowiedź: „Stosunki wewnętrzne Chińskiej Partii Komunistycznej”. Tłumaczę dokładnie, bo jest przymiotnik „chiński” (Chinese). U nas i w internecie używa się także nazwy Partia Komunistyczna Chin założona w 1921 r. w Szanghaju jako część Kominternu. Bezwzględną władzę zdobyła 1 października 1949 r. i zapewne nigdy jej nie odda (co kiedyś w Polsce zapowiadał Władysław Gomułka, a potem co się stało?).
Autorka Rana Mitter, profesor historii i polityki współczesnych Chin w Uniwersytecie w Oxfordzie w artykule „Świat, którego pożądają Chiny” (str. 161-174) podkreśla, że siła dzisiejszych Chin to zmieniające się, dynamiczne działania utworzone przez zespół: autorytaryzmu, konsumpcjonizmu, globalnych ambicji oraz technologii. I nazywa to ACGT od pierwszych liter angielskich określeń: authoritarianism, consumerism, global ambitions and technology. To tak jak składniki DNA.

Mają sformułować współczesną, chińską identyfikację i podejście do reszty świata. Chińska Partia Komunistyczna chce ugruntować kontrolę nad chińskim społeczeństwem, pobudzić konsumpcjonizm na rynku wewnętrznym i na zewnątrz, rozciągnąć globalny wpływ, rozwój i eksport chińskich zaawansowanych technologii. I jak dodaje autorka, obecną pozycję Chin i perspektywy na przyszłość trudno zrozumieć bez tych wymienionych wyżej, traktowanych łącznie przesłanek. Silne jest przywództwo chińskiego prezydenta Xi Jinpinga, a odrywa on ważną rolę w zrozumieniu dzisiejszych Chin. Te cztery przesłanki określają ideę Beijing (nazwa chińskiej stolicy zamiast „Pekin”, gdyż od ponad 20 lat wprowadza się w językach używających alfabetu łacińskiego nową transkrypcję z urzędowego języka chińskiego, tzw. Pinyin. Obowiązuje ona w Chińskiej Republice Ludowej od 1979 r. W Polsce tę transkrypcję wprowadza się od r. 1981). To w takiej rzeczywistości Chiny chcą utrzymać swoją rolę w Azji i eksportować model gospodarczych inwestycji. Państwo Środka chce legitymizować swoją obecność na światowych scenach. Dlatego często zwraca się do przeszłości, historii. A nawet reinterpretować wydarzenia II wojny światowej. Chiny uważają, że nie były ani w zachodnim, ani w sowieckim obozie. Na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa 2020 r. Wang Yi, minister spraw zagranicznych przypomniał słuchaczom, że to właśnie Chiny były pierwszym sygnatariuszem Karty Narodów Zjednoczonych w 1945 r. I na ten fakt często podkreślają chińscy przywódcy.
Andrzej Dramiński
Radca prawny i publicysta

Czytaj więcej: Chiny – Związek Sowiecki XXI wieku?

Komentarz (4)

Więcej artykułów…

  1. „Nazywam się NAWALNY. NA – WAL – NY!”
  2. Krajobraz po covidzie

Strona 4 z 30

  • start
  • Poprzedni artykuł
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
  • 7
  • 8
  • 9
  • 10
  • Następny artykuł
  • koniec

Komentarze

https://nczas.com/2022/07/18/magdalena-ogorek-porownana-do-ameby-lukasz-warzecha-wspomina-wspolprace/
Święto Wojska Polskiego. 102. ...
1 godzinę temu
Albo prawnie zakazać eksmisji lokatorów z powodu czynszu. Przecież to gorsze niż aborcja... Niesmaczny gwałt na osobach starszych na utrzymaniu ZUS-u....
Święto Wojska Polskiego. 102. ...
2 godzin(y) temu
https://demotywatory.pl/5151084/teraz-potrzebne-sa-filtry
Święto Wojska Polskiego. 102. ...
6 godzin(y) temu
Otóż, wcale nie. Poza tym jakoś go nie widzę. Nie przeszkadzało mi to, że on z tych Kraśków, tak jak i to, że był nieco zarozumiały. Podobał mi się je...
Święto Wojska Polskiego. 102. ...
6 godzin(y) temu
"Zgodnie z prawem - tzw. zasadą pisemności - na organ organ administracji publicznej nałożony jest obowiązek załatwienia sprawy w formie pisemnej co o...
Święto Wojska Polskiego. 102. ...
6 godzin(y) temu
W Polsce nawet algi wariują a na ich tle politycy. A może odwrotnie... Dla nas jest to o wiele poważniejszy problem, bo wraz ze śmiercią Odry zginęła ...
Święto Wojska Polskiego. 102. ...
6 godzin(y) temu

Ostatnie blogi

  • Polsko-ukraińskie państwo federalne? Adam Kowalczyk Bardzo ceniony przeze mnie Marek Budzisz na portalu wPolityce.pl opublikował artykuł „Pora na postawienie kwestii polsko – ukraińskiego państwa federacyjnego.… Zobacz
  • Znak Bożego skąpstwa Bogdan Bachmura Malejącej od kilku lat liczbie powołań kapłańskich w naszej archidiecezji towarzyszyła zapewne nadzieja na zmianę. Pewnie dlatego dopiero teraz, gdy… Zobacz
  • O Ukraińcach raz jeszcze Adam Kowalczyk Wracam do tematu uchodźców z Ukrainy pełen niepokoju o przyszłość naszych wzajemnych relacji. Niepokój mój nie wynika z przekonania o… Zobacz
  • Tysiąc (ankietowanych) w Imieniu Wszystkich Bogdan Bachmura Jeden z forumowiczów Debaty napisał o panach Grzymowiczu i Szmicie, że „Jeden bez drugiego żyć nie może”. To bardzo trafne… Zobacz
  • 1

Najczęściej czytane

  • Szmit twierdzi, że ani PO nie wygrała wyborów w Olsztynku, ani PiS ich nie przegrało
  • Donald Tusk pogratulował burmistrzowi Olsztynka Robertowi Waraksie zwycięstwa
  • Donald Tusk pogratulował burmistrzowi Olsztynka Robertowi Waraksie zwycięstwa
  • Giertych "pogratulował" PiS-owi wyniku wyborczego w Olsztynku. Działacze PiS załamani
  • Czystki w PO na Warmii i Mazurach. Czy Jacek Protas wycina konkurentów??
  • Nikt nie zgłosił się na I przetarg na Termy Warmińskie w Lidzbarku Warmińskim
  • Dlaczego nagle prezydent zwołał nadzwyczajną sesję Rady Miasta Olsztyna?
  • W sprawie lokalizacji "szubienic" to pisanie na Berdyczów. Piszcie do prezydenta Olsztyna
  • Robert Waraksa z PO będzie burmistrzem Olsztynka. Kandydat PiS zmiażdżony
  • Poseł B. Kownacki interweniuje w sprawie planu budowy hotelu w Rybakach
  • Operatora Term Warmińskich licytuje komornik
  • Działkowcy z „Oazy” walczą z „Manorem” o likwidację nielegalnego boiska

Wiadomości Olsztyn

  • Olsztyn

Wiadomości region

  • Region

Wiadomości Polska

  • Polska

O debacie

  • O Nas
  • Autorzy
  • Święta Warmia

Archiwum

  • Archiwum miesięcznika
  • Archiwum IPN

Polecamy

  • Nasz Lidzbark
  • Wolne Jeziorany

Informacje o plikach cookie

Ta strona używa plików Cookies. Dowiedz się więcej o celu ich używania i możliwości zmiany ustawień Cookies w przeglądarce.