Wolność partyjnych niewolników
- Szczegóły
- Opublikowano: piątek, 12 styczeń 2024 23:09
- Bogdan Bachmura
Za komuny, przynajmniej tej, którą ja pamiętam, partyjni niewolnicy przynajmniej byli uczciwi. Znali swoje miejsce w wolnościowym szeregu. Ci z pierwszego szeregu pilnowali swojej władzy, perswazją albo brutalnie, mówili o walce z anarchią, dziejowym rozsądku, ale z tyradami o wolności dawali sobie przynajmniej spokój. Podobnie jak ci mniej zaangażowani, partyjni beneficjenci systemu, którzy swoje niewolnictwo racjonalizowali karierą zawodową, chęcią wyjazdu itd. Każdy swoje wiedział, także to, gdzie przebiega wolnościowa linia demarkacyjna. Jeszcze na początku lat 90. wyglądało to znośnie, choć początki zderzenia z twardą rzeczywistością nowego, partyjnego zniewolenia już wisiały w powietrzu. Dał temu wyraz w niedawnym wywiadzie dla „Plusa Minusa” Józef Orzeł, szef Klubu Ronina, który w 1991r. został posłem Porozumienia Centrum. We wspomnianym wywiadzie opowiada o szoku jaki przeżył, gdy jemu, posłowi RP, wcześniej zaangażowanemu w walkę o wolność, kazano niczym chłopcu na posyłki głosować według dyscypliny i na życzenie szefa partii. Nie muszę dodawać, że w 1993 r. wycofał się z polityki.
Dzisiaj parlamentarzyści odsuwają od siebie takie skrupuły ze strachem, wolność głosowania przeżywając co najwyżej w sennych koszmarach, budzących ich zlanymi potem.
Dawniej niewolnicy albo tęsknili za wolnością, albo - już zsocjalizowani - na pokaz taką tęsknotę udawali (podobne zjawisko występuje wśród więźniów). Ale chyba nigdy tak nie było, że ludzie zniewoleni, powtarzający jak papugi „przekaz dnia”, naprawdę uważali siebie za forpocztę wolności. Od wewnątrz zniewoleni przez partyjnych bossów, na zewnątrz walczący o wolność dla Polski i świata.
Może tajemnicą tego fenomenu jest to, że oddają się w niewolę sami, bez przymusu, jedni z poczuciem misji i wyznaczonego przez partię celu, inni zanęceni perspektywą partyjnych obrywek, które w demokracji jakoś inaczej, zaszczytniej wyglądają.
Kłopot w tym, że tymi paradującymi na partyjnych wiecach wszystkich partyjnych maści, żałosnymi obłudnikami, nie ma kto, ani jak wstrząsnąć. Tak zaangażowali się w walkę o wolność, że powoli stają się jej jedynymi rzecznikami. Dlatego coraz mniej chętnych do twardego uświadomienia im, że drogi świata polityki i wolności, w założeniu wspólne, już dawno podążyły odrębnym śladem.
Niewolnicy zawsze będą rozumieli wolność polityczną na swój zniewolony, pokraczny sposób. Jak bardzo, widać najlepiej przy sporze o TVP. Wierzyć się nie chce, że telewizję Roberta Kwiatkowskiego czy późniejszy, propagandowy obciach Jacka Kurskiego można kojarzyć z wolnością. Że piewcami wolności mogą być ludzie, którzy na rozkaz partii zajmują siłą media publiczne, a z drugiej strony ci, którzy bronią ich przekazu rodem z PRL. A jednak można, bo wolność zniewolonego umysłu budowana jest w zawężonej relacji do wroga i tą relacją się żywi. Dlatego gdy Jarosław Kaczyński czy Donald Tusk mówią o wolnych mediach, to mają na myśli podział na media nasze i wasze. To jest ich zakres i wyobrażenie wolności słowa.
George Orwell definiował wolność jako prawo mówienia innym tego, czego nie chcą usłyszeć. Partyjny rzecznik wolności ogranicza tę zasadę do politycznych wrogów, bo wie co go czeka po przekroczeniu niewidzialnej granicy własnego zdania. O ile jeszcze je ma. To mu wystarcza aby poczuć się wolnym i być głosicielem politycznej wolności. Problem w tym, że w rzeczywistości ma do zakomunikowania tylko to, czego po drugiej stronie spodziewają się usłyszeć. Taka wolność na miarę partyjnych niewolników.
Bogdan Bachmura
no to odbędą się wybory na inżyniera roku...
https://twitter.com/RomanP314/status/174225028517792...
- ATAKI UKRAINY NA ROSYJSKIE RAFINERIE ..
https://fakto.pl/index.php/video/zostalem-skazany-ataki-ukrain...
"Zielony ŁAD zniszczy UE. Co potem? PRYWATNA WŁASNOŚĆ ZAGROŻONA? KONIEC GOTÓWKI ...
https://www.youtube.com/watch?v=_kmVP...