Debata czerwiec2022 okl

logo flaga polukr

 

 

 

Prosimy Czytelników i Przyjaciół o wpłaty na wydawanie miesięcznika „Debata” i portalu debata.olsztyn.pl. Od Państwa ofiarności zależy dalsze istnienie wolnego słowa na Warmii. Nr konta bankowego Fundacji „Debata”: 26249000050000450013547512. KRS: 0000 337 806. Adres: 10-686 Olsztyn, ul. Boenigka 10/26.

czwartek, czerwiec 30, 2022
  • Debata
  • Wiadomości
    • Olsztyn
    • Region
    • Polska
    • Świat
    • Urbi et Orbi
    • Kultura
  • Blogi
    • Łukasz Adamski
    • Bogdan Bachmura
    • Mariusz Korejwo
    • Adam Kowalczyk
    • Ks. Jan Rosłan
    • Adam Jerzy Socha
    • Izabela Stackiewicz
    • Bożena Ulewicz
    • Zbigniew Lis
  • miesięcznik Debata
  • Baza Autorów
  • Kontakt
  • Jesteś tutaj:  
  • Start
  • Wiadomości
  • Polska

Polska

Śniadanie wielkanocne w Olsztynie z uchodźczyniami z Ukrainy

Szczegóły
Opublikowano: sobota, 23 kwiecień 2022 16:00

Uchodźców z Ukrainy na śniadaniach wielkanocnych przyjęło około 50 hoteli Polskiego Holdingu Hotelowego, między innymi w Olsztynie w Hotelu Kopernik, w Gdańsku, Warszawie, Rzeszowie, ale i mniejszych miejscowościach.

W Olsztynie śniadanie wielkanocne rozpoczęło się modlitwą i życzeniami od biskupa grekokatolickiego eparchii olsztyńsko-gdańskiej Arkadiusza Trochanowskiego, który podkreślał:

Tak jak Chrystus zmartwychwstał, tak Ukraina zmartwychwstanie i będzie światłem dla świata.

Wojewoda warmińsko-mazurski Artur Chojecki wskazał, że Polaków i Ukraińców łączy wiara w system wartości, który wypływa z chrześcijaństwa.

Wiceprezydent Olsztyna Ewa Kaliszuk życzyła uczestnikom śniadania, by byli wytrwali i silni oraz by myślami połączyli się ze swoimi najbliższymi, którzy zostali w Ukrainie, a wicemarszałek województwa warmińsko-mazurski Marcin Kuchciński przekazał życzenia nadziei na pokój i lepsze jutro.

Jedna z uchodźczyń – Olga, która jest w Olsztynie z dwójką dzieci, powiedziała, że cieszy się, że w tak trudnym czasie może choć na chwilę poczuć atmosferę świąt. Po śniadaniu ukraińskie dzieci dostały prezenty.

W Olsztynie wielkanocne śniadanie dla rodzin uchodźców z ogarniętej wojną Ukrainy zorganizowano także w Seminarium Duchownym Hosianum.

Polski Holding Hotelowy to spółka z kapitałem należącym w 100 procentach do Skarbu Państwa.

 

Chrystos Woskres! Woistynu Woskres!

Peremohy (zwycięstwa) i szvydkoho powernennja doma,

Syly – siły, Nadiji – nadziei i Ljubowi – miłości

życzymy siostrom i braciom z Ukrainy

Redakcja

Nie wiem, dlaczego papież nie leci do Mariupola. Nie rozumiem.

Franciszek powinien mieć siły do takiego ryzyka: przyjmując swego czasu purpurę kardynalską, zadeklarował gotowość do męczeńskiej śmierci

Nie wiem, dlaczego papież nie leci do Mariupola. Nie rozumiem. Mam wrażenie, że trochę nie dowierza istocie i skali tego, co się dzieje. A ofiarom potrzeba wiary w ich świadectwo.

Mój ośli plan jest taki: papież ogłasza, że leci tam, gdzie go proszą, żeby choć na jeden dzień bandycka armia wstrzymała ogień.

Bo pewnie wstrzyma – zabicie papieża byłoby czymś, co mogłoby zohydzić Putina w oczach świata bardziej niż 20 tysięcy zamordowanych mariupolan.

A Franciszek powinien mieć siły do takiego ryzyka: przyjmując swego czasu purpurę kardynalską, zadeklarował gotowość do męczeńskiej śmierci. Dzień bez bombardowań – cóż to byłby za prezent od Jego Świątobliwości. Cóż by to było za świadectwo braterstwa.

Jarosław Mikołajewski/wyborcza.pl

Czytaj więcej: Śniadanie wielkanocne w Olsztynie z uchodźczyniami z Ukrainy

Komentarz (2)

Kilka uwag o politycznej strategii państwa polskiego w nowych europejskich okolicznościach (tezy do dyskusji)

Szczegóły
Opublikowano: sobota, 23 kwiecień 2022 07:25
Jan Rokita

I. Współzależność nie jest wystarczającą gwarancją pokoju, ale zerwanie współzależności czyni pokój jeszcze bardziej kruchym i niepewnym. Tak można by zdefiniować istotę strategicznego dylematu, w jaki wpadł demokratyczny Zachód wobec Rosji w chwili wybuchu wojny na wschodzie Europy.

To, że dzierganie coraz gęstszej sieci współzależności wiążących Moskwę z Zachodem, od gospodarki i handlu aż po klimat i kosmos, będzie niejako „wymuszać” zachowanie pokoju, było jeszcze do niedawna przedmiotem silnej wiary w całym demokratycznym świecie. Być może najsilniejszej w Niemczech, gdzie powstała państwowa doktryna Wandel durch Verflechtung, jednak panującej powszechnie także w Polsce, wbrew temu, co zwykło się teraz u nas z dumą mówić i pisać.

Co prawda w Polsce dominował zawsze sceptycyzm wobec ostentacji niemiecko-francuskiego bratania się z Kremlem, jednak w realność wielkiej rosyjskiej inwazji na obszarze Europy mało kto wierzył albo nie wierzył zgoła nikt, a to właśnie z racji istnienia w XXI wieku niezliczonych współzależności, jakie nawarstwiły się na naszym kontynencie w ciągu półwiecza, zainaugurowanego w 1975 roku aktem helsińskim o „bezpieczeństwie i współpracy w Europie”.

Dzisiaj, w obliczu faktów, każdy głupi już wie, że wojna, której stawką jest najbardziej klasyczna hegemonia polityczna nad sąsiadami, jest oczywiście możliwa, nawet jeśli stoi za nią ryzyko nagłego zerwania setek nitek powiązań, dzierganych w ciągu długiego półwiecza. Rzecz tylko w tym, iż ów zweryfikowany właśnie przez historię fakt nie stanowi w żadnej mierze dowodu na prawdziwość tezy przeciwnej. Zerwanie współzależności, izolacja Moskwy i odbudowa na Bugu żelaznej kurtyny – to okoliczności jeszcze bardziej urealniające hipotezę rozlewania się wojny wschodniej na kolejne państwa Europy, zwłaszcza jeśli nieujarzmiona Ukraina stałaby się na wiele lat raczej płonącym i krwawym kotłem na mapie aniżeli obszarem spacyfikowanym, na którym zapanowałaby moskiewska „normalizacja”.

Ani dotychczasowa sieć współzależności z Moskwą (broniona np. przez Paryż), ani odbudowa żelaznej kurtyny (żądana przez Warszawę) nie stanowią już – po 24 lutego – mocnego gruntu dla utrzymania europejskiego pokoju. Konkluzja jest zatem prosta: „epoka pohelsińska” się skończyła, a koncept „wieczystego pokoju” w Europie rychło nie powróci. A skoro tak, to trzeba zacząć żyć i działać trochę inaczej niźli w tamtej epoce, zwłaszcza jeśli się znów zostało państwem frontowym. To znaczy takim, które ani na chwilę nie może już przestać pamiętać, że to na jego terytorium, a nie na terytorium sąsiedniej Ukrainy, gdzie teraz toczy się wojna, miałby się dopiero rozegrać ów obiecany w mowie prezydenta USA na warszawskim zamku prawdziwy armagedon, czyli zbrojne zatrzymanie Rosji w trybie proklamowanego „świętym” artykułu piątego traktatu waszyngtońskiego.

II. Państwo frontowe, stające wobec zapiekłego nieprzyjaciela o dużej przewadze potencjału militarnego, musi z natury rzeczy być szczególnie wyczulone na ryzyko „strategicznej samotności”. W toczącej się obecnie wojnie jest to ryzyko, wobec którego stanęła Ukraina, skoro USA nie zamierzają bronić niepodległości tego kraju pomimo formalnych gwarancji z 1994 roku oraz faktycznego sojuszu politycznego i militarnego, jaki Waszyngton zaoferował Kijowowi po zwycięstwie Majdanu. „Strategiczna samotność” Ukrainy, której demokratyczny świat udziela wprawdzie politycznego i militarnego wsparcia, ale której niepodległości nie uważa za warunek sine qua non własnego bezpieczeństwa, jest w dzisiejszych okolicznościach pierwszoplanowym wyzwaniem dla polskiego interesu państwowego.

Z polskiej perspektywy nie ma dziś w globalnej polityce celu bardziej doniosłego aniżeli skłonienie Ameryki do takiego minimalnego poziomu zaangażowania w wojnę wschodnią, który zagwarantowałby zatrzymanie inwazji, wypchnięcie armii rosyjskiej z całego terytorium Ukrainy i utrzymanie narodowego kierunku polityki rządu w Kijowie. Nie wchodząc tutaj w szczegóły bieżącej polskiej polityki, można tylko skonstatować, iż widać symptomy tego, że władze w Warszawie nie definiują w tak jednoznaczny sposób strategicznych interesów państwa polskiego w wojnie wschodniej. W mniejszym stopniu ta uwaga dotyczy rządu RP, bardziej odnosi się do polityki prowadzonej przez głowę państwa.

Jeśli Ukraina będzie podbita, upokorzona, okupowana albo poddana rozbiorowi terytorium, to centralnym wyzwaniem stanie się ryzyko „strategicznej samotności” państwa polskiego. A ściślej mówiąc – dwa rodzaje ryzyka, o które tutaj idzie. Pierwsze z nich – to ryzyko niedostatecznego efektu odstraszania militarnego. Niezwykle pouczający jest w tej mierze przykład Węgier, których strategia wobec wojny wschodniej opiera się na dwóch pesymistycznych założeniach: że Ukraina upadnie oraz że późniejsze odstraszanie Rosji na linii ciągnącej się od Estonii po Bułgarię będzie mało efektywne.

Węgry wydają się zatem dążyć do tego, aby hipotetyczne przyszłe „zatrzymywanie” Rosji odbywało się na terytorium Polski albo Rumunii, a nie w obrębie granic małego i realnie bezsilnego w takich warunkach państwa węgierskiego. To jasne, że strategia węgierska nie mogłaby w żadnych warunkach stać się strategią polską, a to zważywszy nie tylko na polskie położenie geograficzne i wielowiekową „prometejską” tradycję polityki wschodniej, ale również na szczególnie zawziętą wrogość wobec Polski, jaka panuje na Kremlu co najmniej od czasu polskiego zaangażowania w zwycięstwo kijowskiej pomarańczowej rewolucji roku 2004. O ile zatem węgierska logika polityczna musi zostać w Warszawie odrzucona, to jej realistyczne przesłanki winny być traktowane przez nas z najwyższą uwagą.

Ryzyko drugie dotyczy kwestii wspólnej obrony, gdyby faktycznie miała się ona okazać konieczna. Rzecz w tym, iż w toku obecnej wojny wschodniej w ramach NATO utrwaliła się praktyka, zgodnie z którą za obowiązujący dla wszystkich państw członkowskich paktu uważa się minimalny wspólny mianownik decyzyjny, jaki udało się osiągnąć w konsultacjach sojuszniczych. Rząd USA na przykład posługuje się tym argumentem, aby obronić się przed zarzutami, iż w kontekście zobowiązań politycznych wobec Ukrainy czyni o wiele za mało; amerykańska odpowiedź na tego rodzaju zarzuty brzmi: musimy zachować jedność NATO, bo skutki decyzji będą dotyczyć wszystkich sojuszników. Odmieniana przez wszystkie przypadki „jedność NATO” stała się politycznym fetyszem, de facto paraliżującym skutecznie działanie albo stanowiącym co najmniej alibi dla działania niewystarczającego. Jeśli wspólna obrona miałaby być również warunkowana „jednością NATO”, to ryzyko „strategicznej samotności” Polski na wypadek konfliktu jest wysokie.

Całe szczęście, że ów warunek „jedności” jest fetyszem polityki i politycznej propagandy, a nie wymogiem traktatu; układ waszyngtoński explicite pozostawia decyzję o zakresie podejmowanych kroków w ramach wspólnej obrony uznaniu poszczególnych państw. Tymczasem egzystencjalnym interesem Polski jest osiągnięcie takiego stanu sojuszu, w którym jego kluczowe państwa mogłyby działać bez wymogu jedności co do charakteru podejmowanych kroków. Wymóg jedności w organizacji, do której należą państwa o tradycyjnie uległej wobec Moskwy polityce (np. Francja, Italia, Grecja, Bułgaria, Węgry, Czarnogóra), zawsze będzie skutkować paraliżem działania całego sojuszu. Z pewnością tej zależności nie rozumie polska opinia publiczna, zauroczona propagandowym sloganem o sojuszniczej jedności. Nie jest nawet pewne, czy dostatecznie jasno rozumie ową zależność obecne kierownictwo państwa.

III. Niezależnie od ściśle militarnej kwestii zapewnienia państwu zdolności odparcia inwazji („silniejszej niż ma Ukraina” – jak mówi polski wicepremier), przebieg wojny wschodniej unaocznia doniosłość kwestii ochrony miast i ludności cywilnej przed niszczącymi atakami. Kwestii tej nie rozwiązują zwiększone transfery żołnierzy amerykańskich na terytorium Polski. Ze względu na konieczność zapobiegania ryzyku „strategicznej samotności” pierwszoplanowym interesem państwa polskiego jest wciągnięcie zachodniego sąsiada w rychłą budowę środkowoeuropejskiego systemu ochrony miast i ludności cywilnej dla terytorium Niemiec i Polski, a być może również Czech i Słowacji (ewentualnie także Austrii, Węgier, Danii lub państw bałtyckich).

Zachowanie Niemiec w pierwszym miesiącu wojny wschodniej wskazuje wyraźnie na zasadność dwóch tylko na pozór nie całkiem zgodnie brzmiących tez na temat nowej niemieckiej polityki bezpieczeństwa. Po pierwsze – Berlin nie stanowi i nie będzie stanowić wiarogodnego partnera do wspólnie podejmowanych kroków przeciw Rosji, jeśli miałyby one wynikać z jakichkolwiek powinności (traktatowych czy politycznych) wobec krajów trzecich, tak jak na przykład obecnie wobec Ukrainy. Po drugie jednak – od 24 lutego Berlin liczy się po raz pierwszy po II wojnie światowej z realną koniecznością obrony własnego kraju i jego podstawowych interesów w razie rozlewania się wojny wschodniej poza terytorium Ukrainy. Świadczy o tym wyraźnie nie tylko przebieg niedawnej debaty „wojennej” w Bundestagu, ale przede wszystkim decyzja rządu Olafa Scholza, zgodnie z którą Niemcy od obecnego roku staną się trzecim (po USA i Chinach) państwem świata pod względem nominalnego poziomu wydatków na zbrojenia.

Niemcy, Polska oraz Czechy stanowią dziś w pełni zintegrowany i jednolity obszar gospodarczy, z bardzo głębokimi pod tym względem wzajemnymi współzależnościami. Budowa zintegrowanego i jednolitego systemu ochrony tego obszaru, zwłaszcza przed atakami rakietowymi, byłaby naturalną konsekwencją polityczną takiego rozwoju ekonomicznego. Z perspektywy Berlina byłoby to symboliczne przełamanie panującego stereotypu o katastrofalnie błędnej polityce wschodniej i polityce obronnej, prowadzonej w ciągu ostatnich lat. Z perspektywy Warszawy – byłaby to nie tylko szansa na szybkie uodpornienie kraju wobec niebezpieczeństwa szantażu niszczenia miast i ludności cywilnej, jaki dziś Moskwa stosuje wobec Ukrainy, ale przede wszystkim pierwsza okazja po temu, aby kraj będący kluczowym partnerem politycznym i gospodarczym Polski w Europie stał się zarazem pełnowartościowym i niezbywalnym uczestnikiem wspólnej środkowoeuropejskiej obrony. Niemiecko-polska tarcza ochronna nad Europą Środkową miałaby na przyszłość i tę zaletę, że wykluczałaby ewentualność podjęcia przez Berlin dyplomatycznej gry z Moskwą, gdyby za jakiś czas Kreml złożył Europie ofertę dyplomatycznego uregulowania kwestii demilitaryzacji Polski, zgodnie z deklarowanymi celami polityki rosyjskiej, niejeden raz wyrażanymi przez prezydenta Rosji, a także w zgodzie z obietnicami złożonymi niegdyś przez Amerykę Gorbaczowowi (ich złożenie potwierdzał m.in. ówczesny dyrektor CIA Bob Gates).

Warto podkreślić, że w żadnym razie nie powinny to być systemy ochrony Niemiec, udostępnione czy też rozciągnięte na Polskę, ale wspólne przedsięwzięcia obu krajów, wzajemnie uzgadniane i współfinansowane. Taka niemiecko-polska tarcza nad istniejącą już dziś de facto ekonomiczną „Mitteleuropą” zwiększałaby także pewność militarnego zaangażowania Ameryki w sprawy naszego regionu, zarówno wówczas, gdyby następnym prezydentem USA został polityk alt-prawicy, skłonnej do politycznej konfrontacji z Niemcami, jak i wówczas, gdyby miała się powtórzyć sytuacja z 2021 roku, gdy przywódca Ameryki ostentacyjnie ignorował Polskę, dając do zrozumienia, że traktuje ją jako niemiecką strefę wpływów, z którą będzie się porozumiewać jedynie za pośrednictwem Berlina. Gdyby bieg europejskich zdarzeń miał być niekorzystny dla Ukrainy i w rezultacie Polska nie byłaby w stanie się ochronić przed nieszczęsną rolą „przedmurza”, to w każdym razie winno to być przynajmniej zintegrowane „przedmurze polsko-niemieckie”.

IV. Systemowe wciągnięcie Niemiec w ochronę „Mitteleuropy” będzie mieć tym donioślejsze znaczenie, że o ile Ukraina upadnie albo zostanie upokorzona i poddana rozbiorowi, nieuchronnie zredukowane zostanie polityczne znaczenie instytucji Unii Europejskiej. Wysokie polityczne aspiracje Brukseli oparte były dotąd na dwóch przesłankach: pierwszej – że Europa jest obszarem „wieczystego pokoju”, w związku z czym instytucje wspólnotowe są najsilniejszymi na kontynencie dysponentami soft power oraz antykryzysowego wsparcia finansowego; i drugiej – że wojna o kulturę i zwalczanie rosnących w siłę partii alt-prawicy jest naczelną i możliwą do wykonania misją unijnej elity, broniącej się w ten sposób przed naporem wyłaniającej się politycznej kontrelity. Po 24 lutego polityczna wartość obu tych przesłanek stała się co najmniej wątpliwa. Soft power stała się mało przydatna, a pieniądze mają wielkie znaczenie o tyle, o ile są przeznaczane na broń. Z kolei rozrywający Zachód konflikt postliberałów z alt-prawicą oczywiście z dnia na dzień nie wygasł, ale wojna wytworzyła na całym Zachodzie nowe, kluczowe dziś linie frontów, idące w poprzek dotychczasowych podziałów. Wiele wskazuje na to, że przez dłuższy czas główna oś politycznego podziału w Europie będzie się tworzyć wokół stosunku do planu pełnej izolacji Rosji oraz wokół stopnia gotowości do zaangażowania w wojnę wschodnią.

Nie należy co prawda liczyć na to, że ataki na Polskę ustaną, dopóki w Warszawie władzę sprawować będzie alt-prawica, ale też polityczne znaczenie tych ataków będzie o wiele mniejsze. Kluczowe będzie to, z kim i w jaki sposób Polska będzie podejmować wspólne kroki w dziedzinie polityki bezpieczeństwa. Macronowski projekt „Europy koncentrycznych kręgów”, wedle którego „sercem europejskiego reaktora” miały być Paryż i Berlin, a wokół miały być oddalające się orbity, z Rosją i Turcją na jednej z nich jako krajami „połączonymi wartościami demokratycznymi” – wygląda dzisiaj na nieudany żart na temat przyszłości naszego kontynentu.

Liczyć się będzie przede wszystkim to, czy Polska potrafi podjąć w Europie istotne kroki w dziedzinie bezpieczeństwa w relacjach dwustronnych z Niemcami, Czechami, Szwecją czy Finlandią, a nie nużące i coraz mniej ważne filipiki na temat Polski wygłaszane przez fanatyków w Parlamencie Europejskim. Ideologiczne kompromisy z owymi fanatykami już stały się mniej istotne dla interesów państwa, aniżeli były jeszcze dwa miesiące temu. Musimy koniecznie na nowo oswoić się z przekonaniem, zarzuconym przez polską politykę nie bez racjonalnych przesłanek w roku 1989, iż przyszłe losy państwa polskiego, w tym także kwestia jego niepodległości i europejskiego znaczenia, rozstrzygać się będą na wschodzie Europy, tak jak działo się to już wielokrotnie w przeszłości, począwszy od końca wieku XIV aż po wiek XX.

Bruksela ma szansę ocalić swoje dotychczasowe polityczne znaczenie na kontynencie tylko wówczas, jeśliby na wschodzie Europy stosunkowo szybko został przywrócony pokój, a Kijów pozostałby podmiotowym ośrodkiem ukraińskiej polityki, zorientowanej na ukraińskie interesy państwowe. Czyli krótko mówiąc – jeśliby Ukraina trwającą obecnie wojnę jakimś cudem wygrała. Kluczową europejską kwestią stanie się wówczas program odbudowy zrujnowanej Ukrainy, który powinien stać się w takich okolicznościach nadrzędną misją Unii Europejskiej w ciągu najbliższych lat, realizowaną jednocześnie z przyspieszonymi negocjacjami akcesyjnymi z Kijowem.

Z perspektywy polskiego interesu państwowego kluczowym wyzwaniem byłoby wówczas zbudowanie europejskiej koalicji, zdolnej do jednoczesnego przeforsowania obu tych celów, a Warszawa miałaby tu potencjalnie istotną role do odegrania, zwłaszcza że była w ciągu ostatnich lat największym nominalnym biorcą unijnych funduszów, które w nowych okolicznościach zapewne musiałyby ulec redukcji. Nie jest przy tym bez znaczenia, aby to Europa, a nie Berlin, stała się promotorem odbudowy Ukrainy, zważywszy na pamięć niekorzystnego dla nas w przeszłości nadmiernego usadowienia się niemieckich interesów w tym kraju. Na razie jednak cały tego rodzaju europejski scenariusz uznać należy co najwyżej za mniej prawdopodobny „plan B”.

V. Stan realności rozlania się wojny wschodniej na terytorium Polski może się utrzymywać długo, nawet przez lata, chyba że (jakimś cudem) Rosja zostałaby na Ukrainie militarnie pokonana i zmuszona do wyrzeczenia się geopolitycznych aspiracji na zachód od swoich granic. Żaden prowizoryczny rozejm czy też jakieś inne tymczasowe zawieszenie działań wojennych nie likwidują realności ryzyka rozlania się wojny, zwłaszcza gdyby na Białorusi utrzymał się reżim wasalny wobec Kremla. Ta całkiem nowa sytuacja państwa polskiego wymaga – co oczywiste – nie tylko poważnego wysiłku zbrojeniowego (o którym w tych uwagach nie ma mowy), ale również rychłego stworzenia powszechnego systemu obrony kraju, z udziałem całej dorosłej ludności obu płci. Wzorców można szukać choćby w Skandynawii czy Izraelu, oczywiście bez zamiaru prostego kopiowania któregokolwiek z nich. To trudne przedsięwzięcie z dziedziny polityki wewnętrznej, wymaga bowiem przebudowy dominującego typu postaw obywatelskich, ukształtowanych w Polsce w ciągu ostatnich 30 lat. Długofalowy plan w tej mierze powinien zostać opracowany przez rząd i poddany ogólnonarodowej debacie, a przyszłoroczna kampania wyborcza przed wyborami parlamentarnymi winna zostać skoncentrowana na wariantach takiego planu i związanych z nim dylematach, które nieuchronnie musiałyby się ujawnić.

Obok zbrojeń i powszechnego systemu obrony trzecim równie doniosłym zadaniem stającym przed polską polityką wewnętrzną jest przemyślana i kompleksowa reforma struktur i mechanizmów kryzysowego zarządzania państwem, tak by zostały one dostosowane do warunków potencjalnego zagrożenia kraju. Ustawa z 2002 roku o stanie wojennym, która koncentruje się na kwestii praw obywatelskich i poszerza możliwość tworzenia terytorialnych władz komisarycznych, jest aktem całkowicie wyzbytym wizji i wiedzy na temat zarządzania państwem w warunkach poważnego niebezpieczeństwa albo rzeczywistej wojny. Trzeba jasno powiedzieć, że w zakresie koncepcji zarządzania w sytuacji wyjątkowej, zwłaszcza przez dłuższy czas trwania hipotetycznego konfliktu, państwo polskie jest nieprzygotowane i anachroniczne. Najogólniej rzecz biorąc, do rozwiązania są trzy rodzaje problemów ustrojowo-zarządczych, z których każdy niesie spory potencjał konfliktów międzyinstytucjonalnych i politycznych.

Pierwszy rodzaj dotyczy stworzenia jednolitego ośrodka władzy na czas nadzwyczajny, z uwzględnieniem ryzyka kohabitacji nieprzyjaznych sobie nawzajem ośrodków władzy rządowej i prezydenckiej, a także konieczności włączenia poważnych sił opozycji politycznej w proces rządzenia w takim czasie. Taki ośrodek musi zostać ukształtowany wokół rządu, gdyż tylko rząd, dzięki podległym mu strukturom administracji, dysponuje w polskich warunkach konstytucyjnych zdolnością egzekucji swej władzy.

Drugi rodzaj problemów wynika z dzisiejszej instytucjonalnej słabości egzekutywy państwowej, która nie dysponuje narzędziami niezbędnymi do projektowania polityki, zadaniowania rządu i podległych mu agend oraz rozliczania z wykonania zadań. W warunkach „zwyczajnych” rodzi to często zjawisko tzw. imposybilizmu państwa; w warunkach wyjątkowych może rodzić zagrożenie egzystencjalne kraju.

Wreszcie trzeci rodzaj problemów wynika ze swoistego „chińskiego muru”, jaki w polskich warunkach oddziela administrację cywilną i wojskową. Niestety, struktury po obu stronach są nawzajem niekompatybilne, co praktycznie uniemożliwi zarządzanie krajem w warunkach wojny. Warto zwrócić uwagę, że w trzecim tygodniu wojny na Ukrainie prezydent Zełenski uznał za konieczne przeprowadzenie konsolidacji wojskowej i cywilnej administracji obwodu kijowskiego, stawiając zarazem na jej czele najważniejszego ukraińskiego generała Aleksandra Pawluka. W polskich realiach instytucjonalnych taka decyzja byłaby raczej niemożliwa do skutecznego przeprowadzenia.

Z uwagi na dość wysoki poziom komplikacji każdej z tych trzech kwestii ustrojowo-menedżerskich celowe wydawałoby się rychłe utworzenie kilkuosobowego rządowego think tanku, który otrzymałby pełny wgląd w mechanizmy zarządzania sferą cywilną i wojskową państwa i zaproponował kształt reform, jakie należałoby przeprowadzić.

Jan Rokita,

Tekst ukazał się na Strategy&Future

Czytaj więcej: Kilka uwag o politycznej strategii państwa polskiego w nowych europejskich okolicznościach (tezy...

Komentarz (3)

Apel do decydentów. Czas na zmiany w państwie polskim

Szczegóły
Opublikowano: czwartek, 21 kwiecień 2022 20:34
Jacek Bartosiak

Wraz z wojną na Ukrainie kończy się stabilny ład międzynarodowy. Wojna, przemoc jawna lub grożąca, sankcje ekonomiczne, rywalizacja o zasoby i surowce, załamania na rynku żywności, protekcjonizm, dostęp do rynków i walka o postępy w innowacjach stają się niniejszym chlebem powszednim polityków. Także, a może przede wszystkim polskich. Czas więc na zmiany w państwie polskim. Apelujemy zatem do decydentów o zmiany jakości państwa polskiego. Nie będzie można działać jak przez ostatnie 30 lat. To będą czasy dużo bardziej wymagające.

Poniżej w punktach lapidarnie (jak to w apelu):

1. Nie ma już ładu międzynarodowego opartego na wartościach i uzgodnionych zasadach przez „wspólnotę międzynarodową”, a fundamentem mechanizmu napędu spraw międzynarodowych jest równowaga sił, oraz oczywiście zmiany w tej równowadze, jej burzenie i ciągłe sprawdzanie równowagi. Najlepszym dowodem jest polityka surowcowa Unii Europejskiej w trakcie wojny na Ukrainie.

2. Toczy się zatem dynamiczna walka o nowy ład, w oparciu o szeroko rozumianą siłę służącą do narzucenia swojej woli w sprawach wymagających dotychczasowo jedynie współpracy. Siłę wojskową, ekonomiczną, technologiczną, walutową, regulacyjną itp. Jej polem są obszary wpływów, łańcuchy dostaw i wartości w zglobalizowanej gospodarce, zwłaszcza te niezbędne do życia społeczeństw i stabilizacji politycznej jak żywność i surowce oraz te zapewniające kontrolę cyklów technologicznych i zyskownych przedsięwzięć jak nowe technologie.

3. Nadszedł czas destabilizacji i niepewności, który może zostać spotęgowany prawdopodobną deglobalizacją połączeń gospodarczych między państwami, gdzie będą wielcy przegrani a zatem stawka gry będzie ogromna. Niewykluczona jest wojna kinetyczna z udziałem Polski, podobna do tej na Ukrainie, a to z racji położenia naszego kraju na granicy świata prymatu amerykańskiego na wielkim skrzyżowaniu przepływów strategicznych Eurazji . I tak będzie do wyłonienia się nowego ładu.

4. Wojna na Ukrainie jest zaledwie jedną kampanią wojny o Eurazję i ład światowy. Jej pozytywny dla Ukrainy przebieg nie oznacza, że wojna o Eurazję i ład światowy już jest wygrana.

5. W nowym, docelowym ładzie Polska powinna starać się zająć jak najlepsze miejsce i dojść do niego jak najmniej pokiereszowana.

6. Siła wojskowa ma ogromne znacznie. Siła wojskowa będzie coraz bardziej swobodnie używana w okresie do wyłonienia się nowego ładu.

7. Ten okres destabilizacji, rywalizacji, walk i niepewności być może historycy nazwą kiedyś kolejną wojną światową.

8. Rywalizacja będzie miała wymiar wojskowy, gospodarczy, walutowy, ideologiczny, technologiczny, handlowy, informacyjny. Wszystkie domeny działania człowieka będą nią objęte

9. Wykuwanie się nowego ładu może potrwać długo. Tak długo jak cały okres rewolucyjno-napoleoński (1789-1815), trzydziestolecie wojny światowej w XX wieku w obu jej odsłonach ( 1914-1945) lub zimna wojna (1948-1989/1991).

10. Potrzebujemy w Polsce wielkiej reformy wojskowości polskiej i odnowionego stosunku społeczeństwa do nowego wojska

11. Nie bójmy się wielkości i ambicji w naszym regionie. Starajmy się w tym duchu pomóc osiągnąć zwycięstwo Ukrainie i wypchnąć Rosję ze spraw europejskich. Najlepiej zasłaniając się Stanami Zjednoczonymi by te zajęły się (jak tarcza) za nas dynamiką eskalacyjną (w tym odstraszaniem nuklearnym) z Rosją a byśmy my za tą zasłoną realizowali wielką reformę naszego wojska oraz kierowali pomoc wojskowa szeroko dla Ukrainy – by ostatecznie pobić armię rosyjską.

12. Gra toczy się o wielką stawkę w Międzymorzu między Morzem Czarnym a Bałtykiem, o samostanowienia narodów tego obszaru, o zerwanie z peryferyjnością naszego obszaru, o wypchnięcie Rosji z Międzymorza, o nasz rozwój i nową Europę uwzględniającą podmiotowo naszą część Europy już nie jako obszar peryferyjny.

13. Emigracja z Ukrainy do Polski jest wielką szansą na przykrycie luki demograficznej, tak samo szansą dla nas jest powrót wielomilionowej starej polskiej emigracji do kraju. Czas na radykalne decyzje. Momenty zakrętów geopolitycznych wywołują pozytywny ferment, gdzie takie decyzje łatwiej podjąć.

14. Należy zadbać by przyszły plan naprawy i odbudowy Ukrainy (nowy plan Marshalla, gdyby się pojawił) był koordynowany (tak dużo jak się da) w Warszawie. Celem powinno być – poza odbudową ze zniszczeń – złamanie oligarchii ukraińskiej by dać szansę na zdrowe relacje biznesowe-społeczne w Międzymorzu, oparte na organicznym organizowaniu się społeczeństw i sile polityczno-gospodarczo klasy średniej i własności prywatnej.

15. Należy trzymać się Stanów Zjednoczonym w obecnym momencie dziejowym, ale mieć własne wojsko i własne argumenty. Będzie jeszcze wiele trudnych momentów tak przed nami jak i przed Amerykanami.

Jacek Bartosiak
Założyciel i właściciel Strategy&Future, autor książek „Pacyfik i Eurazja. O wojnie”, wydanej w 2016 roku, traktującej o nadchodzącej rywalizacji wielkich mocarstw w Eurazji i o potencjalnej wojnie na zachodnim Pacyfiku, „Rzeczpospolita między lądem a morzem. O wojnie i pokoju”, wydanej w 2018 roku, i „Przeszłość jest prologiem" z roku 2019.

Czytaj więcej: Apel do decydentów. Czas na zmiany w państwie polskim

Komentarz (25)

Konserwator odrzucił wniosek prezydenta Olsztyna o zasłonięcie „szubienic”

Szczegóły
Opublikowano: środa, 20 kwiecień 2022 14:39

W środę 20 kwietnia do olsztyńskiego ratusza dotarła odpowiedź Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków na wniosek prezydenta Olsztyna o wyrażenie zgody na „ubranie” pylonów Pomnika Wdzięczności Armii Czerwonej we flagi Polski i Ukrainy – dowiedziałem się nieoficjalnie. Odmowa ma skłonić prezydenta Piotra Grzymowicza do złożenia wniosku o relokację pomnika.

- Warmińsko-Mazurski Wojewódzki Konserwator Zabytków w uzgodnieniu z Ministrem Kultury i Dziedzictwa Narodowego zlecił sporządzenie dokumentacji technicznej, która ma zawierać ekspertyzę techniczną i inwentaryzację obiektu, a także projekt budowlany przeniesienia pomnika - potwierdził Bartłomiej Skrago, rzecznik prasowy Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Olsztynie.

- Miała to być instalacja autorstwa architekta Radosława Guzowskiego – mówi Piotr Grzymowicz. - Szkoda, że pan konserwator nie pozwolił na zainstalowanie tej instalacji.

- Odmowa ma skłonić prezydenta Olsztyna do poważnej debaty o pomniku – wyjaśnił konserwator zabytków Dariusz Barton. - Ta decyzja jest próbą naprowadzenia prezydenta i skłonienia go do poważnej debaty o pomniku, bo tak, to przypuszczam, że byśmy sobie go przysłonili i na jakiś czas mieli spokój, a to chyba nie o to chodzi.

Z kolei prezydent Olszyna Piotr Grzymowicz zapewnia, że konsultował sprawę z różnymi środowiskami: stowarzyszeniami, organizacjami pozarządowymi, naukowcami, gronem środowisk kombatanckich i, jak podkreśla, w przeważającej opinii chcą, aby ten pomnik pozostał na miejscu.

- Chcielibyśmy, tak jak powiedzieli ci, z którymi rozmawiałem iść w takim kierunku, ażeby dzisiaj nie niszczyć, ani też nie przenosić tego pomnika, tylko pokazać swoiste miejsce jako muzeum pamięci.

Prezydent dodał, że wśród mieszkańców Olsztyna prowadzony jest sondaż dotyczący przyszłości „szubienic”.

 

Również w środę 20 kwietnia wicepremier Piotr Gliński po raz kolejny "wskazałem najsprawniejszą drogę" prezydentowi Olsztyna do usunięcia obiektu. Powiedział po konferencji prasowej w MKiDN:

- W Polsce jest prawo, które jasno mówi, co powinno zniknąć z przestrzeni publicznej. Ja szczególnie chciałbym zaapelować do prezydenta Olsztyna, który od paru miesięcy albo dłużej zachowuje się trochę nieodpowiedzialnie. Jest właścicielem miejsca i pomnika, i to na nim spoczywa obowiązek usunięcia tego pomnika z przestrzeni publicznej, ma wszelkie narzędzia do tego — przypomniał wicepremier, minister kultury Piotr Gliński.

Tym narzędziem jest złożenie wniosku do Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków o relokację pomnika. Przyjmie go Muzeum PRL-u w Rudzie Śląskiej. Wicepremier zapewnił, że ministerstwo pokryje wszelkie koszty.

To reakcja na zachowanie prezydenta Piotra Grzymowicza, który robi wszystko, by ten symbol totalitaryzmu sowieckiego zachować w centrum Olsztyna. Kolejny jego krok to zamówienie w sondażowni IBRIS ankiety telefonicznej wśród 1000 mieszkańców Olsztyna. Ankieterzy po świetach Wielkanocnych mają dzwonić i pytać, czy zdaniem mieszkańców pomnik powinien pozostać na obecnym miejscu, a jeśli tak, to czy powinien być „uczytelniony” i czy nazwa powinna zostać zmieniona. Jeśli pytany odpowie, że jest za przeniesieniem pomnika, to ankieterzy zapytają, gdzie powinien zostać przeniesiony.

IBRIS zainkasuje za te badania, których wyniki mamy poznać w połowie maja, 6 tys złotych. Cena ta wskazuje, że wyniki maja służyć prezydentowi jako alibi, bowiem cennik rzetelnych badań to 60 tys zł (60 zł od osoby).

Tymczasem w środę 20 kwietnia wynik swojej sondy internetowej na portalu opinie.olsztyn.pl ogłosiły organizacje patriotyczne podczas konferencji pod „szubienicami”. Sonda została zaadresowana do tych mieszkańców, którzy opowiadają się za usunięciem pomnika. Ankietowani mieli wskazać, co powinno stanąć na jego miejsce. Ankieta została zaprogramowana w ten sposób, że jedna i ta sama osoba mogła wyrazić opinię tylko raz.
W ankiecie oddano 1258 głosów, 70% z nich wypowiedziało się usunięciem pomnika. Co powinno powstać w miejscu olsztyńskich szubienic?

Plac Rodła - poświęcony pamięci tych, którzy walczyli o polskość Warmii i Mazur (30%, 382 głosów)
Plac Obrońców Ojczyzny - poświęcony pamięci tych, którzy od ponad tysiąca lat bronią Polski (17%, 210 głosów)
Plac Kazimierza Jagiellończyka - poświęcony pamięci Króla Kazimierza Jagiellończyka, który po wojnie trzynastoletniej włączył Warmię do Królestwa Polskiego (16%, 205 głosów)
Plac Hołdu Pruskiego - poświęcony pamięci traktatu krakowskiego, w wyniku którego Prusy Zakonne zostały przekształcone, jako lenno Polski, w Księstwo Pruskie (8%, 98 głosów)
Inne (29%, 363 głosów)

Przypomnijmy, że sondażu „Gazety Olsztyńskiej” przeprowadzonego z okazji konferencji naukowej zorganizowanej przez Muzeum Warmii i Mazur pt. „ 62 procent czytelników opowiedziała się za jego przeniesieniem lub zburzeniem.

Wcześniej, bo w 2018 roku Antoni Górski zebrał pod apelem o usunięcie pomnika 2000 podpisów i zawiózł je do ministra kultury Piotra Glińskiego wraz z posłem Wojciechem Kossakowskim.

W środę 20 kwietnia kolejne samorządy odpowiedziały na apel prezesa IPN dr Karola Nawrockiego o usunięcie z przestrzeni publicznej wszelkich nazw i symboli wciąż upamiętniających osoby, organizacje, wydarzenia bądź daty symbolizujące komunizm. Imiennie z tym apelem zwróćił się do prezydenta Olsztyna oferując pomoc w przeniesieniu pomnika i zagospodarowaniu miejsca po nim.

Upamiętniające Armię Czerwoną pomniki zdemontowano w Siedlcu (na zdjęciu) i Międzybłociu. W zburzeniu pomnika czerwonoarmisty w Siedlcu uczestniczył prezes IPN dr Karol Nawrocki. Jak podkreślił podczas tego wydarzenia, w Polsce należy doprowadzić do końca proces dekomunizacji.

- Niesprawiedliwością wobec ofiar, gwałtem na historii, prawdzie historycznej i na przyzwoitości jest stawianie na cokołach tych, którzy niewolili wolne, niepodległe państwa. Tych, którzy zadawali ból i cierpienie kobietom i dzieciom; tych, którzy dziś stają się wzorem dla ludobójców; niestety, coraz bardziej doścignionym wzorem dla ludobójców XXI wieku

— podkreślił Nawrocki.

Jak zaznaczył, Instytut „z pełną determinacją będzie realizował ustawę z 2016 r., a więc wolę polskiego parlamentu (…), którego to wolą była dekomunizacja przestrzeni publicznej i zakaz propagowania w przestrzeni publicznej symboli totalitarnych”.

Należy zakończyć proces dekomunizacji w Rzeczpospolitej Polskiej

— podkreślił prezes IPN.

Wskazując na pomnik czerwonoarmisty, powiedział: „dla tych wszystkich, którzy chcą w tym żołnierzu nadal widzieć wyzwoliciela, przywołuję zdjęcia płonącej archikatedry gnieźnieńskiej, płonącej już po zakończeniu działań wojennych w styczniu 1945 r. - jednego z symboli ziemi wielkopolskiej, polskiej kultury chrześcijańskiej”.

Ci, którzy chcą widzieć w sowieckim żołnierzu z pepeszą w ręku wyzwoliciela, niech przeniosą się do małej miejscowości Radomyśl w wigilię roku 1945, gdzie sowieccy żołnierze gwałcili 50-letnią kobietę i 23-letnią kobietę w siódmym miesiącu ciąży

— mówił Nawrocki.

Przywołuję tych wszystkich polskich patriotów, polskich konspiratorów mordowanych w ubeckich katowaniach, mordowanych polskich robotników w roku 1956 w Poznaniu, w roku 1970 w Gdańsku, Gdyni, Szczecinie, w Elblągu i wszystkie ofiary stanu wojennego. To symbolem takiego systemu i na bagnetach takich ludzi, jak ten sowiecki żołnierz, wprowadzono system komunistyczny w Polsce

— mówił.

Jak dodał, oni zastąpili niemiecki nazizm sowieckim totalitaryzmem, który mordował do końca 1989 r., dlatego dla tych symboli nie ma miejsca w wolnej Polsce.

Karol Nawrocki podkreślił, że IPN, realizując swoje ustawowe zadania, „nie dotyka cmentarzy i grobów, które są miejscem wiecznego spoczynku”.

W kręgu cywilizacji chrześcijańskiej, w kręgu cywilizacji łacińskiej, w innych kręgach kulturowych, które aspirują do cywilizacji, niszczenie cmentarzy i grobów jest aktem barbarzyństwa. Nawet łotry stają przed obliczem Boga Wszechmogącego, który dokonuje rachunku ich ziemskiego życia. W Polsce cmentarze są miejscem wiecznego spokoju i pokoju. Także dla tych, którzy być może w naszym ziemskim rachunku na ten spokój i pokój nie zasłużyli

— powiedział.

Zabrakło odwagi

Wójt gminy Siedlec Jacek Kolesiński przyznał, że zburzony w środę pomnik „jest przykładem miejsca, w którym troszkę zabrakło nam odwagi”.

Te pomniki przypominają nam, jak bardzo ważną rzeczą jest to, żebyśmy stanowili sami o sobie, abyśmy byli mocni, silni i niezależni

— powiedział.

Także w środę rozebrany został pomnik w Międzybłociu, upamiętniający, jak zapisano na tablicy: „99 żołnierzy I Armii WP i 9 żołnierzy Armii Radzieckiej poległych 30–31.01.1945 r. w walce o wyzwolenie Złotowa”.

Jak podkreślono podczas wydarzenia w Siedlcu, pomników, które, zgodnie z obowiązującym od 2016 r. prawem, należałoby usunąć, pozostało w Polsce jeszcze około 60.

Zdemontowany w środę pomnik w Siedlcu to dzieło lokalnego artysty Edwarda Przymuszały, który w okresie powojennym wykonał całą serię podobnych pomników, znajdujących głównie na okolicznych cmentarzach wojennych.

Obiekt miał formę czworobocznego postumentu zwieńczonego niewysokim cokołem z figurą żołnierza. Na postumencie umieszczono tablicę z inskrypcją:

„Wieczna chwała bohaterom, którzy zginęli w walkach o wolność i niezawisłość naszej ojczyzny” oraz emblematy sierpa i młota wpisane w pięcioramienną gwiazdę sowiecką. Część figuratywną stanowił posąg żołnierza sowieckiego z wysuniętą nogą, przygniatającą hełm niemiecki. W dłoniach żołnierz trzymał karabin.

Pomnik czerwonoarmisty w Siedlcu stał tuż obok budynku Urzędu Gminy Siedlec. Został najprawdopodobniej wykonany w latach 1945–1948. Pierwotnie znajdował się w innej lokalizacji, związanej z pochówkiem 130 żołnierzy Armii Czerwonej. Jeszcze w 1945 r. pochówki zostały zlikwidowane i przeniesione na cmentarz wojenny w Wolsztynie.

Centralną część obiektu w Międzybłociu stanowił głaz granitowy z tablicą z czarnego granitu, umieszczony na cokole z bloków kamiennych połączonych zaprawą. Inskrypcja z tablicy na głazie głosiła: 99 żołnierzom I Armii WP i 9 żołnierzom Armii Radzieckiej poległym 30–31.01.1945 r. w walce o wyzwolenie Złotowa”. Inskrypcję z tablicy pod cokołem stanowił napis: „Przechodniu wiedz, że życie nasze poświęciliśmy za ojczyznę”.
Inne upamiętnienie

Niewykluczone, że polscy żołnierze, którym poświęcono pomnik w Międzybłociu zostaną upamiętnieni w inny sposób.

(sa, pw)

Czytaj więcej: Konserwator odrzucił wniosek prezydenta Olsztyna o zasłonięcie „szubienic”

Komentarz (11)

Więcej artykułów…

  1. Miłość jest potężniejsza od nienawiści, dobro od zła, prawda od kłamstwa
  2. Czy Polska wykorzysta historyczną szansę?

Strona 10 z 377

  • start
  • Poprzedni artykuł
  • 5
  • 6
  • 7
  • 8
  • 9
  • 10
  • 11
  • 12
  • 13
  • 14
  • Następny artykuł
  • koniec

Komentarze

Trzeba by prześwietlić spółkę Srebrna, która miał budować dwie wieże o fajnych "imionach".
Ciekawe kto miał być matką chrzestną wież? W zasadzie to c...
GP: Sprzedaż ośrodka „Guzianka...
52 minut(y) temu
jesli dla kogos jest to smieszne , to znaczy ze wyznaje zasadę PO; a konkretnie ministra Sienkiewicza, który powiedział ze "Polska istnieje tylko teor...
GP: Sprzedaż ośrodka „Guzianka...
1 godzinę temu
youtube.com
Komando "haki". Służby PiS polują na wpadki opozycji i krytycznych...
Mój nowy kanał "Ludzie i Pieniądze": https://www.youtube.com/playl...
GP: Sprzedaż ośrodka „Guzianka...
1 godzinę temu
Śmieszne to jest, że temat guzianki powraca, co sugeruje, że kampania wyborcza tuż tuż i policja polityczna pod szyldem cba stara się "mieszać w tyglu...
GP: Sprzedaż ośrodka „Guzianka...
2 godzin(y) temu
Guzianka plus Termy równa się PRAWORZĄDNOŚĆ -
Praworządny jest też nowy film na Netflix "Królowa" z Sewerynem w roli głownej; proszę zobaczyć jaki t...
GP: Sprzedaż ośrodka „Guzianka...
3 godzin(y) temu
Jeśli Zachód nie chce pomagać Ukrainie to powinien sam wypowiedzieć wojnę Rosji. https://wydarzenia.interia.pl/raporty/raport-ukraina-rosja/aktualnosc...
O Ukraińcach raz jeszcze
3 godzin(y) temu

Ostatnie blogi

  • Znak Bożego skąpstwa Bogdan Bachmura Malejącej od kilku lat liczbie powołań kapłańskich w naszej archidiecezji towarzyszyła zapewne nadzieja na zmianę. Pewnie dlatego dopiero teraz, gdy… Zobacz
  • O Ukraińcach raz jeszcze Adam Kowalczyk Wracam do tematu uchodźców z Ukrainy pełen niepokoju o przyszłość naszych wzajemnych relacji. Niepokój mój nie wynika z przekonania o… Zobacz
  • Tysiąc (ankietowanych) w Imieniu Wszystkich Bogdan Bachmura Jeden z forumowiczów Debaty napisał o panach Grzymowiczu i Szmicie, że „Jeden bez drugiego żyć nie może”. To bardzo trafne… Zobacz
  • Nie ma wolności bez samorządności i demokracji Zbigniew Lis Minęła 32 rocznica (27 maja 1990 r.) od pierwszych wolnych wyborów samorządowych w Polsce. Przywrócenie samorządności wspólnot lokalnych (utworzenie gmin)… Zobacz
  • 1

Najczęściej czytane

  • Wicepremier Błaszczak opiekunem woj. warmińsko-mazurskiego, Arent - pełnomocnikiem na okręg olsztyński
  • Ocalić od zapomnienia (czyny prezydenta Grzymowicza i radnej Kamińskiej)
  • Kręgi na wodzie
  • Anna Niszczak: Stanie na chodniku okazało się przestępstwem
  • Zaczęła się walka o treść tablic pod „szubienicami”. Ktoś nakleił swoją wersję informacji
  • Władze Olsztyna wezwały oddział policji i usunęły z „szubienic” flagi Polski i Ukrainy
  • Operatora Term Warmińskich licytuje komornik
  • Pod „szubienicami” prezydent Olsztyna zamontował tablicę informacyjną
  • Przywrócony do pracy sędzia Juszczyszyn złoży skargę do ETPC w Strasburgu
  • Szmit: PiS wygra wybory. Nie wie, że Annuszka już rozlała olej
  • Cz. J. Małkowski otrzymał 2.294.717 zł za niesłuszne zatrzymanie i aresztowanie. Przebił Z.Procyka
  • Co ukrywa posłanka PSL Urszula Pasławska?

Wiadomości Olsztyn

  • Olsztyn

Wiadomości region

  • Region

Wiadomości Polska

  • Polska

O debacie

  • O Nas
  • Autorzy
  • Święta Warmia

Archiwum

  • Archiwum miesięcznika
  • Archiwum IPN

Polecamy

  • Nasz Lidzbark
  • Wolne Jeziorany

Informacje o plikach cookie

Ta strona używa plików Cookies. Dowiedz się więcej o celu ich używania i możliwości zmiany ustawień Cookies w przeglądarce.