Ta sprawa już wystarczająco nas podzieliła. Musimy pamiętać, że w nauczaniu Kościoła prawda istnieje nierozłącznie z takimi wartościami jak dobro i piękno. Prawda bowiem może wyzwalać od zła i zakłamania, dawać siłę i prostować zgięte karki. Pod warunkiem jednak, że służy jakiemukolwiek dobru. Źle użyta potrafi zadawać głębokie rany, wprowadzać chaos i podziały, nic w zamian nie dając.
Fot: Jacek Strużyński
O takich ludziach mówimy człowiek-instytucja. Przywykamy do nich jak do wykraczających poza jednostkowe życie instytucji, podświadomie oczekując, że w potrzebie znajdziemy ich tam, gdzie byli zawsze. Ks. Julian Żołnierkiewicz był dla naszej lokalnej społeczności takim właśnie człowiekiem. Niby wiedzieliśmy, że nikt nie jest wieczny, że nieuchronnie nadejdzie moment rozstania, ale świetna forma jaką zachowywał pomimo podeszłego wieku, pozwalała odsuwać myśl, że naszego „Jula” kiedyś zabraknie. Jak ważną był dla nas osobą zaświadczyły tysiące żegnających go ludzi. Dla wielu z nich ta śmierć to osobiste przeżycie zamykające ważny rozdział ich życia.
W mieszkańcu parafii kościoła Najświętszego Serca Pana Jezusa znajdowaliśmy zawsze dobroć, wsparcie i duchowe pocieszenie w najtrudniejszych chwilach dla ojczyzny, a także kłopotach osobistych. Jeszcze przed powstaniem w 1979 r. z jego inicjatywy Klubu Inteligencji Katolickiej, ks. Żołnierkiewicz organizował prelekcje i spotkania z ludźmi ze środowisk „Więzi i „Znaku”, KPN czy ROPCiO. Nic dziwnego, że częsty gość powstałego w 1980 r. Międzyzakładowego Komitetu Założycielskiego NSZZ „Solidarność” został mianowany kapelanem „Solidarności” przez ówczesnego ordynariusza diecezji warmińskiej, księdza biskupa Józefa Glempa. Stan wojenny, a zwłaszcza jego początek, to czas największej chyba próby dla ks. Żołnierkiewicza. Brak ostrożności działaczy Solidarności i zeznania księgowej Zarządu Regionu spowodowały, że przechowujący związkowe 2 miliony złotych ks. Żołnierkiewicz znalazł się bezpośrednio na celowniku Służby Bezpieczeństwa. Dla wielu mieszkańców Olsztyna główne wspomnienie ze stanu wojennego to odprawiane przez kapelana Solidarności msze za ojczyznę. Las rąk z palcami ułożonymi w literę V i wzruszające „Boże coś Polskę”, setki zniczy pod krzyżem przed kościołem w kształcie „Polski Walczącej” i bezcenne chwile wspólnie przeżywanej wolności. To stawiało na nogi i prostowało kręgosłupy u najbardziej wątpiących w sens oporu i lepszą przyszłość. Na plebanii kościoła już na początku 1982 r. zaczęło funkcjonować nieformalne Duszpasterstwo Ludzi Pracy, a następnie Duszpasterstwo Inteligencji. Internowani, więźniowie oraz ich rodziny zawsze mogli liczyć na pomoc. Kolportowano podziemną prasę, odbywały się występy artystyczne. Azyl wolności przy ul. Kopernika przetrwał komunę, choć, jak wyznał po latach jego założyciel: „Jeszcze na początku stanu wojennego nie bardzo chciało mi się wierzyć, że ten system padnie”.
Prawdę mówiąc nie pamiętam kiedy i w jakich okolicznościach poznałem ks. Juliana Żołnierkiewicza. W stanie wojennym z powodu zaangażowania w podziemne struktury Solidarności nasze kontakty były z oczywistych powodów ograniczone. Jako student Instytutu Kultury Chrześcijańskiej spotykałem go w roli wykładowcy socjologii i katolickiej nauki społecznej. Więcej okazji pojawiło się dopiero po upadku komuny, zwłaszcza przy okazji corocznych spotkań opłatkowych w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego. Pomimo zachodzących wokoło zmian na jego pomoc zawsze można było liczyć, czego doświadczyliśmy bardzo namacalnie gdy nasza szkoła społeczna znalazła się niespodziewanie na bruku i otrzymała schronienie w budynkach parafialnych kościoła NSPJ. Od sześciu lat, od kiedy ukazuje się „Debata”, przy każdej okazji słyszałem od niego słowa otuchy i zachęty, choć wiem, że miał krytyczny stosunek do publikacji dotyczących współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa.
Kto mógł przypuszczać, że moje najważniejsze i najtrudniejsze rozmowy z księdzem Żołnierkiewiczem los odłoży na końcówkę jego życia? Powodem stała się informacja o rejestracji w latach 1972-1990 ks. Juliana Żołnierkiewicza przez SB jako TW „Marek” zamieszczona w 2010 r. w pracy zbiorowej „NSZZ Solidarność 1980-1989” w formie przypisu do tekstu Renaty Gieszczyńskiej. Rychło okazało się, że ta szokująca wszystkich, zdawkowa informacja nie zostanie w jakikolwiek sposób rozszerzona czy uzupełniona, pozostawiając nieograniczoną przestrzeń dla dowolnych domysłów czy interpretacji. Po dwukrotnych, długich rozmowach z ks. Żołnierkiewiczem udało mi się go namówić na nagranie z udziałem Renaty Gieszczyńskiej. Niestety, z przyczyn od ks. Juliana i ode mnie niezależnych, do tego spotkania nigdy nie doszło. Źle się stało, że trzy lata później w sierpniowym numerze „Debaty” informacja o rejestracji ks. Żołnierkiewicza została w podobny sposób powtórzona. Tym bardziej wtedy nie pozostało mi nic innego jak złożyć księdzu infułatowi kolejną wizytę i po prostu przeprosić. Wtedy dowiedziałem się o jego pogarszającym się stanie zdrowia. Podczas rozmowy leżała przed nami teczka z materiałami przekazanymi ks. Żołnierkiewiczowi przez IPN. Otrzymałem też jego oświadczenie przekazane Instytutowi Pamięci Narodowej 21 lutego 2011 r. w którym dwa pierwsze, kluczowe zdania brzmią następująco: „Oświadczam, że rejestracja mojej osoby przez Wydz. IV SB KWMO w Olsztynie jako TW „Marek” została dokonana bez mojej wiedzy i zgody. W teczce Instytutu Pamięci Narodowej o którą prosiłem nie znalazłem nic co by świadczyło o mojej współpracy z SB. Przeciwnie, dokumentacja ukazuje, jak bardzo byłem inwigilowany”. Po długim namyśle zgodził się na nagranie dla „Debaty” dokumentujące jego bogate życie. Fragmenty tej rozmowy miały być opublikowane w naszym miesięczniku. Niestety, Pan Bóg chciał inaczej.
Wiem, że poruszam sprawy, które dla wielu ludzi są żywą raną, zwłaszcza po niedawnym pogrzebie księdza Juliana. Że wielu wolałoby o tym epizodzie zwyczajnie zapomnieć. Ale tej sprawy zamieść pod dywan się nie da. Publiczne milczenie to lekarstwo ze śmiertelnym skutkiem ubocznym w postaci niekontrolowanej plotki i pomówienia. Dlatego postanowiłem wyjaśnić choć tyle, ile w tej chwili mogę i potrafię. Ta sprawa już wystarczająco nas podzieliła. Musimy pamiętać, że w nauczaniu Kościoła prawda istnieje nierozłącznie z takimi wartościami jak dobro i piękno. Prawda bowiem może wyzwalać od zła i zakłamania, dawać siłę i prostować zgięte karki. Pod warunkiem jednak, że służy jakiemukolwiek dobru. Źle użyta potrafi zadawać głębokie rany, wprowadzać chaos i podziały, nic w zamian nie dając. Ksiądz Julian Żołnierkiewicz pozostawił nam piękne dzieła swojego życia, za które winniśmy mu dozgonną wdzięczność. Pozostawił także zdecydowane stanowisko w sprawie swoich relacji ze Służbą Bezpieczeństwa. To ostatnie, ponieważ był nie tylko kapłanem, ale także osobą głęboko zaangażowaną i wpływającą na sprawy publiczne, powinno być z całą badawczą dociekliwością i rzetelnością weryfikowane. Jeżeli tak się stanie, „Debata” z pewnością o tym poinformuje.
Bogdan Bachmura ( Tekst pochodzi z miesięcznika Debata)
Skomentuj
Komentuj jako gość