Na wtorek 3 stycznia szef olsztyńskiej „S” Józef Dziki zwołał konferencje prasową, na której złoży oświadczenie w sprawie wymienienia go w publikacji IPN jako osoby zarejestrowanej przez oddział WSW w Toruniu jako TW „Elżbieta" 5 stycznia 1983 roku.
Zarząd Regionu „S” pozostawił wyjaśnienie tej sprawy w rękach przewodniczącego. „Debata” rozpoczęła własne ustalenia. W tym celu zwróciliśmy się do prokuratora Instytutu Pamięci Narodowej – Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Gdańsku Mieczysława Góry z pytaniem, jak rozumieć dokument podpisany przez prokuratora (poniżej).
Oto odpowiedź:
"W odpowiedzi na Pana mail z dnia 2.01.2017 roku informuję, iż Pan Józef Dziki jest osobą pokrzywdzoną w sprawie S85.2008.Zk. Przesłana przez Pana informacja o uznaniu za pokrzywdzonego z dnia 10.10.2011 roku jest potwierdzeniem tylko tego, iż w rozumienia procedury karnej w toczącym się postępowaniu obecnie przed Sądem Rejonowym dla Warszawy Mokotowa - Pan Józef Dziki jest pokrzywdzonym w rozumieniu prawa karnego.
Sprawę zadośćuczynienia i odszkodowań reguluje ustawa o stwierdzeniu nieważności orzeczeń z 1991 roku, która została znowelizowana i od 1 września 2015 roku pobyt w tych obozach jest traktowany tak samo jak internowanie".
Prokurator Mieczysław Góra dodał w rozmowie telefonicznej, iż jeśli o chodzi o obóz wojskowy w Chełmnie to mamy do czynienia z 302 osobami ze statusem pokrzywdzonych. - Nie ma rozróżnienia na tych, którzy byli współpracownikami WSW czy SB, czy nie byli – powiedział prokurator Góra. - Chodzi o sam fakt powołania do rezerwy w listopadzie 1982 roku. Wszystkie te osoby są pokrzywdzone w rozumieniu prawa karnego. To zawiadomienie od prokuratora otrzymali wszyscy umieszczeni w obozie wojskowym w Chełmnie, gdyż przed Sądem Rejonowym dla Warszawy Mokotowa toczy się proces karny osób, które podjęły decyzje o tej formie internowania, tzw. ekstremy Solidarności. Na ławie oskarżonych zasiedli generałowie: Florian Siwicki (zmarł w trakcie procesy, więc jego sprawa została umorzona), Józef Ciastoń i Józef Sasin.
Obecnie co tydzień odbywa się rozprawa, gdyż do przesłuchania pozostało bardzo dużo świadków. Jak informuje prok. Góra miesięcznie jest słuchanych ok. 15 świadków. Prokurator przypuszcza, że wyrok zostanie ogłoszony przed końcem 2017 roku. W swoich procesach gen. W. Jaruzelski i gen Cz. Kiszczak najpierw wypierali się, iż cokolwiek wiedzieli na temat obozów wojskowych dla działaczy Solidarności, dopiero po okazaniu dokumentów, częściowo przyznawali, że coś o tym wiedzieli.
W sumie takich obozów wojskowych w stanie wojennym stworzono 10 i zesłano do nich 1700, ale sprawę karna udało się wytoczyć tylko w sprawie obozu w Chełmnie, dzięki temu, że ofiary tego obozu powołały Stowarzyszenie Osób Internowanych "CHEŁMINIACY 1982" w Bydgoszczy i rozpoczęli walkę o ukaranie winnych. Śledztwo w tej sprawie pion śledczy IPN wszczął w 2008 roku. Proces odbywa się z powództwa stowarzyszenia.
Przewodniczący Stowarzyszenia Tadeusz Antkowiak, z którym się połączyliśmy, nie zetknął się w obozie osobiście z Józefem Dzikim. - Obóz został tak zorganizowany, żeby uniemożliwić kontaktowanie się osób do niego zesłanych. To byli zesłani ze Szczecina, Łodzi, Bydgoszczy, Torunia, Gdańska, Elbląga - tłumaczy Antkowiak. - Nawet w ramach kompani dążono do tego, że widzieliśmy się tylko na apelach i posiłkach. Nie było sposobu, żeby się spotkać i porozumieć.
- Proces dotyczy tylko obozu w Chełmnie, pozostałe 9 obozów, to jest ciemna karta – mówi Antkowiak. - Większość archiwów wojskowych znajduje się w zbiorze zastrzeżonym. Ich otwarcie może przynieść wiele niespodzianek, które zadziwią Polaków. Na ile one były chronione świadczy pismo, które mamy w archiwach Stowarzyszenia, z 2002 roku. Archiwum wojsk lądowych w Toruniu odpowiada nam, że taka jednostka w Chełmnie, w której nas umieszczono, nie istniała! Nie było tam żadnych ćwiczeń wojskowych w tym czasie. W 2002 roku w demokratycznej Polsce ktoś sobie pozwolił podpisać takie pisemko, że coś takiego nie istniało.
- Wymazano Was?
- Dokładnie, rozkaz 232 szefa Sztabu Pomorskiego Okręgu Wojskowego z października 1982 kazał zniszczyć wszystkie dokumenty związane z naszym pobytem w wojsku, 3 dni po naszym wyjściu z obozu, z internowania. Ten temat miał nie istnieć. Mam nagrania gen. Kiszczaka z 2010 roku, gdzie on mówi, że czegoś takiego, jak specjalne obozy wojskowe dla działaczy Solidarności nie było. Natomiast w procesie z oskarżenia prok. Góry Kiszczak przyznał, że obozy były, chciano zamknąć ekstremę Solidarności, potencjalnych przywódców strajków, i jednocześnie Kiszczak mówi, że rządziła w stanie wojennym nie WRON tylko „dyrektoriat”. Wszystko się skupiło na SB, ale wygląda na to, że za sznurki pociągało wojsko, WSW - mówi Antkowiak.
SPECJALNE PODODDZIAŁY WOJSKOWE
(za niezalezna.pl)
IPN uznał, że rzekome ćwiczenia były tylko pretekstem do pozbawienia wolności działaczy opozycji, co łączyło się z ich szczególnym udręczeniem. Na przełomie 1982-83 spędzili oni trzy zimowe miesiące na poligonie w Chełmnie. Spali w namiotach, dostali stare buty i mundury. Zlecano im też różne - najczęściej nieprzydatne - zadania, jak np. kopanie rowów i zasypywanie. Według IPN warunki były tam surowsze od tych, w jakich trzymano internowanych.
Ćwiczenia teoretycznie przeznaczone były dla żołnierzy rezerwy. Powołano na nie głównie działaczy „S” z Pomorza. Były to przede wszystkim osoby, wobec których nie było podstaw do internowania. Według IPN ćwiczenia można było zorganizować, aby np. poprawić obronność kraju. IPN uznał, że władzom chodziło tylko o „pozbawienie wolności i odizolowanie działaczy opozycji od ich zakładów pracy oraz poddanie ich swoistej reedukacji”.
W aktach sprawy są m.in. meldunki wojskowych służb specjalnych o tym, by wśród wcielonych ekstremistów „pozyskiwać osobowe źródła informacji” oraz „podejmować współpracę ze źródłami, które uprzednio były na łączności SB”. Meldunki dokumentują, że nawet kadra obozu narzekała, że praca w nim „równa się dla nich internowaniu”. Pokazują też one sprzeciw wcielonych, którzy odmawiali spożywania posiłków, śpiewali „wrogie piosenki”, prowadzili inne akcje protestacyjne. Służby specjalne wojska były zaniepokojone, że nie wszczynano za to wobec nich spraw karnych.
W marcu 2012 r. do Wojskowego Sądu Okręgowego w Warszawie trafił akt oskarżenia IPN wobec gen. Floriana Siwickiego (b. szefa Sztabu Generalnego WP z lat 80.); Ciastonia (b. wiceszefa MSW i szefa SB) i b. dyrektora z MSW gen. Józefa Sasina. W śledztwie żaden z nich nie przyznał się do winy.
Ciastoń (b. szef SB) w latach 90. został oskarżony o „sprawstwo kierownicze” zabójstwa ks. Jerzego Popiełuszki przez oficerów SB w 1984 r. Z braku wystarczających dowodów winy był dwa razy uniewinniany przez warszawski sąd - w 1994 i 2002 r. 78-letni Sasin był m.in. szefem departamentu MSW, który zajmował się "ochroną gospodarki".
Szef Stowarzyszenia Osób Internowanych „Chełminiacy 1982” Józef Pintera, który jest oskarżycielem posiłkowym, podkreślał, że nie było to normalne wcielenie rezerwistów, ale represja polityczna. - Nie mieliśmy żadnego szkolenia wojskowego, jedynie zajęcia polityczne - mówił w WSO. - Nie chodzi nam o odwet na oskarżonych, ale o pokazanie tego, co przeżyliśmy - dodawał. - Wojsko zostało użyte przez SB, która wskazywała „ekstremistów” - dodawała mec. Bogucka-Skowrońska, pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych.
(niezalezna.pl)
Kadra dowódcza znęcająca się nad powołanymi nie zostanie pociągnięta do odpowiedzialności karnej – poinformował mnie prok. Góra. - Inna była sytuacja obozów internowania a inna wojskowych obozów nazywanych w nomenklaturze stanu wojennego „pododdziałami specjalnymi”. W „pododdziałach” kadra wykonywała rozkazy wydane odgórnie. Rozkaz był wielokrotnie wykorzystywany do tego typu działań, które w rozumieniu obozów cywilnych należałoby traktować jako znęcanie się nad ludźmi, np. czołganie w błocie, czy bieganie w pełnym rynsztunku, bez końca kopanie dziur i zasypywanie. To odbywało się w ostrej dyscyplinie wojskowej przy zachowaniu pozornie legalnych działań, w ciężkich warunkach bytowych, pod namiotami, przy gaszonych o 6 ranach piecykach, jedzeniu na dworze. Zimna woda, toaleta to drąg nad rowem, słabsza opieka służby zdrowia. Warunki ich były zdecydowanie gorsze od ośrodków internowania. Ale to wszystko działo się na skutek wydanych odgórnie rozkazów.
Obecnie „Debata” czeka na odpowiedź z oddziału IPN w Gdańsku na pytania, czy Józef Dziki składał wniosek o nadanie statusu pokrzywdzonego i czy taki status uzyskał (kiedy)? Zwróciliśmy się też o wszystkie dokumenty wytworzone na temat Józefa Dzikiego przez SB i WSW w okresie PRL.
Adam Socha (niezalezna.pl)
Skomentuj
Komentuj jako gość