Taki wniosek narzuca się z wyjaśnień prezesa olsztyńskiej spółki ZGOK Marka Bryszewskiego na sesji Rady Miasta Olsztyna. Prezes odpowiadał na 20 pytań dotyczących przyczyn pożaru, które otrzymał od radnego PiS Jarosława Babalskiego 29 maja. Na sesji okazało się też, że są przedsiębiorcy zainteresowani odbiorem starych mebli, których ZGOK od 2 lat nie jest w stanie przerobić, jednak spółka przetarg ogłosiła dopiero 4 maja! Było to dokończenie sesji przerwanej 30 maja.
Przypomnijmy, iż do pożaru doszło 24 maja ok. 2.30 w nocy. Pożar gasiło 110 strażaków, 19 zastępów Państwowej Straży Pożarnej i 17 zastępów OSP. W sumie akcja gaśnicza trwała 16 godzin. Spłonęło 900 ton starych mebli składowanych na placu (czekam na odpowiedź straży nt. kosztów akcji gaśniczej i raportu na temat zabezpieczenia ppoż oraz przyczyn pożaru).
Jak wyjaśnił prezes Bryszewski na placu składowanych jest stale ok. 1500 ton odpadów wielkogabarytowych. W momencie pożaru starych mebli było ok. 900 ton i one spłonęły, natomiast ogień nie zajął się ok. 600 tonami mebli już rozdrobnionych.
- Meble zalegają plac, gdyż non stop są dowożone; jest to efekt programu Rodzina 500+ – twierdzi prezes (na zdjęciu). - Rodziny te masowo wymieniają meble a moce przerobowe zakładu są zbyt małe, by je przerobić.
Zarówno radny Babalski, jak i radny SLD Krzysztof Kacprzycki przypomnieli, iż od 2016 roku wielokrotnie zwracali uwagę władzom spółki na rosnącą górę odpadów wielkogabarytowych.
- Póki nie będzie zorganizowanej selektywnej zbiórki odpadów z takimi sytuacjami musimy się liczyć – powiedział prezes Bryszewski.
Prezes potwierdził, że 2 tygodnie przed pożarem w ZGOKu odbyły się ćwiczenia straży pożarnej z załogą i właśnie ćwiczono wariant, iż pożar wybucha na składowisku starych mebli. Pracownicy byli więc przeszkoleni i w dniu pożary wiedzieli jak postępować, toteż już o 6 rano mogła ruszyć normalna produkcja.
Zakład zabezpieczają na zewnątrz kamery przemysłowe a dodatkowo pracownik ochrony ma robić obchód i właśnie tego dnia podczas obchodu zauważył dym i natychmiast zawiadomił odpowiednie służby.
Oprócz straży pożarnej ochrona zakładu zawiadomiła miejską służbę zarządzania kryzysowego. Straż pożarna dysponowała mobilnym czujnikiem do pomiaru stopnia skażenia powietrza i stale monitorowała przemieszczającą się na południe miasta chmurę dymu i pary wodnej. Również Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska sprawdzał własne czujniki w mieście. Zwiększone stężenie pyłu miało wystąpić jedynie na terenie ZGOKu.
Dyrektor WYDZIAŁU ZARZĄDZANIA KRYZYSOWEGO I OCHRONY LUDNOŚCI Urzędu Miasta Mieczysław Wójcik, obecny na sesji stwierdził, iż czujniki nie wykazały w chmurze związków toksycznych, nie było więc zagrożenia dla zdrowia i życia mieszkańców, jedynie przykry był dla mieszkańców południowych dzielnic miasta zapach. Natychmiast komunikat o pożarze został umieszczony na portalu internetowym Bezpiecznym Olsztyn. Wezwano w nim do nie otwierania okien. Również poprzez internet poszedł komunikat do szkół, żeby uczniów nie wypuszczać z budynków i zamknąć okna.
Woda z jeziora Trackiego użyta do gaszenia pożaru trafiła do kanalizacji burzowej, a następnie po podczyszczeniu do specjalnego basenu. Obecnie są badane próbki tej wody.
Jeszcze trwa śledztwo policji, które ma określić przyczyny pożaru, ale już wstępnie policja wskazuje na samozapłon. Jednak radni przyjęli tę wiadomość sceptycznie.
Radna Elżbieta Wirska zauważyła, że wszystkie pożary składowisk w Polsce wybuchały wieczorem o 20-21, natomiast w ZGOKu o 2.30 w nocy. By doszło do samozapłonu musi nastąpić duża kumulacja metanu. - Dlaczego wobec tego nie następuje samozapłon mebli tapicerowanych na tarasach i balkonach? – zapytała radna Wirska.
Radny Babalski też wskazał, iż dziwne jest to, że do samozapłonu doszło w nocy. (Jak ustaliła Debata o tej porze wilgotność powietrza w Olsztynie wynosiła 80% a temperatura powietrza 6 stopni). Zdaniem prezesa Bryszewskiego przyczyn pożaru może być bardzo dużo, np. stary laptop z uszkodzoną baterią litową. W trakcie akcji gaśniczej znaleziono np. domową butlę gazową.
Prezes poinformował, że zakład był ubezpieczony, jednak koszty uporządkowania pogorzeliska przewyższą wpływy z opłat gmin za przyjęcie tych odpadów.
Te wyjaśnienia nie usatysfakcjonowały radnych.
Przeciwnie, radny Babalski stwierdził, iż prezes dobitnie dowiódł braku profesjonalizmu i gdyby to od niego zależało, odwołał by go z tej funkcji. Na brak profesjonalizmu wskazuje - zdaniem radnego - dopuszczenie do składowania odpadów bez ich przetworzenia i dopuszczenie do pożaru, brak odpowiedzi radnym na piśmie na pytania zadane 29 maja, przyjście na sesję nieprzygotowanym i odpowiadanie ogólnikami oraz stwierdzenie, że „prawdopodobnie” na stronie internetowej ZGOKu 30 maja ukazały się przeprosiny i wyjaśnienia dla mieszkańców Olsztyna, ale dopiero po zapytaniu radnego w tej sprawie. Do tego komunikat ten ma wprowadzać mieszkańców w błąd, gdyż WIOŚ nie ma jeszcze gotowego raportu o zagrożeniach spowodowanych pożarem, dlatego też nie ma jeszcze wniosku na temat sankcji.
od lewej radny Jarosław Babalski, i radny Dariusz Rudnik
Sensacyjnie zabrzmiała informacja radnego Dariusza Rudnik. Otóż po pożarze zgłosił się do niego były radny olsztyński, przedsiębiorca Ryszard Sosnowicz, producent m.in. drewnianych okien i drzwi. Złożył już dawno ZGOKowi propozycję odbioru i odzysku starych mebli. Nawet przez pewien czas jego pracownicy demontowali na placu ZGOKu stare meble. Miała być podpisana umowa, przesłał więc projekt i ZGOK się do dzisiaj nie odezwał.
Prezes Bryszewski wyjaśnił, że zgodnie z Prawem o Zamówieniach Publicznych przekazanie odpadów musi się odbyć w drodze przetargu i taki przetarg na odbiór i zagospodarowanie odpadów wielkogabarytowych został ogłoszony 4 maja.
Radna Elżbieta Wirska zapytała prezydenta miasta, dlaczego nikt z kierownictwa zakładu nie został ukarany za brak nadzoru i dopuszczenie do pożaru?
Przypomnijmy, iż ZGOK został zbudowany za prawie 260 mln złotych i jest przedstawiany, jako najnowocześniejszy zakład w Polsce. Również obecny prezes ZGOKu Marek Bryszewski stwierdził radnym, że ZGOK dysponuje jako jedyny zakład w Polsce tak nowatorską technologią biosuszenia odpadów.
Fakty są takie, że produkowane przez ZGOK z odpadów paliwo do spalania (tzw. RDF) nie chce przyjąć żadna cementownia, gdyż nie spełnia ono odpowiednich wymogów (za duża wilgotność, za niska kaloryczność). Ponadto ZGOK nie jest w stanie sam przerobić odpadów, więc jest dla ok. 30% odpadów tylko ogniwem pośrednim pomiędzy gminami od których kasuje 300 złotych od tony odpadów a następnie oddaje je dalej do zagospodarowanie (do Novago), płacąc za to ok. 200 zł za tonę.
Prezydent Piotr Grzymowicz
Obecnie czekamy raport nt.przyczyn pożaru, raport WIOŚ o zagrożeniu jaki stworzył pożar dla środowiska oraz na raport CBA z kontroli ZGOK.
Adam Socha
FILM Z SESJI, AUTOR MARIAN ZDANKOWSKI
Skomentuj
Komentuj jako gość