Zadzwonił do mnie zirytowany kolega, bo sklep BOMI obok jego bloku stoi pusty i żona po zakupy musi wyprawiać się na inne osiedle. A właśnie przeczytał w „Gazecie Olsztyńskiej”, że to z winy prezesa spółdzielni „Jaroty”, który z nieznanych nikomu powodów nie chce podpisać umowy cesji z firmą, która chce ten sklep prowadzić. Inne olsztyńskie spółdzielnie cesje podpisały i tam już sklepy działają, ludzie mają pracę, a klienci sklep pod nosem. A prezes „Jarot” się uparł, nie wzrusza go los bezrobotnych pracowników sklepów BOMI, którzy przyszli prosić go, by te cesje podpisał. Stali przed biurem spółdzielni na deszczu.
Bezduszny prezes „Jarot”
Kolega prosił mnie, żebym zbadał sprawę. Co prawda, nie bardzo mi się chciało, gdyż pracuję nad kilku poważnymi tematami, wymagającymi żmudnego studiowania dokumentów. No, ale po lekturze artykułów w „Gazecie Olsztyńskiej” też byłem poruszony losem moknących na deszczu bezrobotnych.
Na pierwszej stronie „GO”, 17.10. ukazał się tekst z nadtytułem: „Liczą, że prezes SM „Jaroty” przekaże nowej sieci Rast lokale na sklepy” i tytułem „Desperacja nas tu przygnała”, we wstępie czytamy: „Nie dostaliśmy do tej pory żadnych pieniędzy, nie mamy z czego żyć, niektórzy z nas nie mają ubezpieczeń – skarżą się byli pracownicy sklepów Rast na Nagórkach. Wczoraj zjawili się przed siedzibą SM „Jaroty z nadzieją, że jej prezes przekaże nowej sieci Rast sklepy, a oni będą mogli wrócić do pracy” (na zdjęciu było 12 b. pracowników BOMI moknących na deszcze przed siedziba SM „Jaroty”). Z dalszej lektury dowiedziałem się, że część sklepów przejęła olsztyńska firma, należąca do przedsiębiorcy Pawła Potockiego i ich pracownicy zostali przyjęci na poprzednich warunkach. Oni tez mogliby pracować, gdyby prezes Roman Przedwojski porozumiał się z Pawłem Potockim i przekazał mu 4 należące do SM „Jaroty” lokale – 3 na Nagórkach i 1 w Jarotach. Niestety, prezes Przedwojski okazał się zimnym i bezdusznym technokratą, bez cienia empatii. Powiedział tym zdesperowanym ludziom, że, cytuję: „dba o ekonomiczne wyniki spółdzielni”. O 15.00 nie spotkał się z moknącymi na deszcze byłymi pracownikami BOMI, bo jak poinformowała sekretarka, prezes zachorował i do końca tygodnia jest na zwolnieniu lekarskim. Janusz Dudziec, dyrektor handlowy spółki IBES, która prowadzi nowe Rasty, skomentował: „Nie rozumiem, dlaczego prezes Przedwojski nie chce wynająć lokali na Nagórkach (…) teraz los tych ludzi leży w rękach pana prezesa”.
W dniu, w którym zadzwonił do mnie kolega w sprawie sklepów BOMI, (26.10.), też ukazał się artykuł w „GO” („Na początku był szok, później tylko zachwyt”). Dowiedziałem się, że spółka IBES, nowy właściciel sieci sklepów z nazwą „Rast”, należących do spółki z Gdyni – BOMI w upadłości układowej, otworzyła już siedem osiedlowych supermarketów, dzięki czemu do pracy wróciło 270 osób. Nowy właściciel, Paweł Potocki miał nadzieje, że również podpisze cesje na 4 lokale należące do SM „Jaroty”. Jednak ta spółdzielnia poszła inną drogą. Postanowiła czekać na stanowisko sędziego komisarza. Pozostający bez pracy poszli więc do prezesa SM „Jaroty” zapytać, dlaczego nie podpisuje z panem Pawłem Potockim umowy cesji? Prezes poinformował ich, że trwają rozmowy. Spółka BOMI skierowała wniosek o upadłość i teraz sąd musi podjąć decyzje, co dalej. „Ja nie mogę rozwiązać umowy najmu i podpisać nowej” - cytuje prezesa „GO”.
„Kłopot w tym, że proces upadłościowy może potrwać kilka lat – komentują autorzy tekstu w „GO” – Piotr Sobolewski, edy, nr – Co w tej sytuacji z Nagórkami? Czy będą tam martwe punkty, czy może prezes Przedwojski dołączy do prezesów OSM i Pojezierze, uzyskując zaległe płatności i ożywiając osiedlowy handel?”
Sklepy BOMI na Nagórkach działają!
Pojechałem na Nagórki i tu pierwsze zaskoczenie: trzy sklepy BOMI na Nagórkach – na Orłowicza, Barcza i Murzynowskiego – działają w najlepsze! Ciągle wchodzą i wychodzą klienci, w środku zadowolone pracownice. Pokazuję im „GO” z artykułem, który tego dnia się ukazał i proszę, żeby panie mnie uszczypnęły, czy to „Gazeta” mija się tak drastycznie z prawdą, czy ja mam halucynacje? Panie śmieją się i mówią „Gazeta kłamie”. - Ale ci ludzie na zdjęciach, którzy mokli na deszcze, to byli pracownicy BOMI, czy wynajęci przez kogoś?” - Kilku rozpoznajemy, ale każdy kto chciał pracować w swoim supermarkecie, pracuje, chyba że wolał wziąć odprawę. Nieczynny jest tylko jeden supermarket na Boenigka.
3 sklepy Bomi na Nagórkach są czynne
O co w tym wszystkim chodzi?
Skołowany poszedłem do prezesa SM „Jaroty”. Prezes dr Roman Przedwojski wręczył mi gruby segregator z dokumentami i zaczął tłumaczyć. Trwało to ponad godzinę.
Spółka BOMI zaczęła zalegać z opłatami za wynajem 4 lokali sklepowych. Toteż zarząd spółdzielni, zgodnie z umową najmu, dokładnie pod dwóch miesiącach zalegania z opłatą, wypowiedział BOMI, 17 lipca, umowę na wynajem 2 sklepów: na Orłowicza i Murzynowskiego, a 2 sierpnia (bo tego dnia minęły dla tych sklepów 2 miesiące zaległości) – na sklep przy Barcza 1 i Boenigka 7. Następnie wezwali spółkę BOMI do bezzwłocznego opróżnienia i przekazania lokali, które zarząd chciał jak najszybciej wystawić na przetarg. I zaczął się problem, gdyż spółka BOMI zakwestionowała zasadność wypowiedzeń, powołując się na prawo o upadłości. Sąd Rejonowy w Gdańsku ogłosił upadłość tej spółki 30 lipca br. z możliwością zawarcia ugody z wierzycielami. Sąd umorzył należności BOMI wobec wierzycieli, którym BOMI była winna powyżej 15 tys. zł - 50% należnej kwoty, a spłatę pozostałej kwoty rozłożył na wiele lat.
W tym momencie w spółdzielni zjawił się Paweł Potocki, przedstawiając się jako właściciel spółki Instal-REM-Eksport i prezes spółki Instal-REM z Rzeszowa oraz pełnomocnik spółki BOMI, która podpisała z nim cesję (zrzekła się swoich praw do dzierżawy lokali na jego rzecz - red.) i chciał, żeby spółdzielnia wydała mu 4 lokale BOMI należące do SM „Jaroty”.
- Nie mogliśmy tego zrobić, gdyż działalibyśmy na szkodę spółdzielni – tłumaczy prezes dr Roman Przedwojski. - Przecież do spółdzielni wpłynęło aż 6 ofert wydzierżawienia tych lokali, więc na jakiej podstawie prawnej mieliśmy zrezygnować z ogłaszania przetargu na te lokale, zostalibyśmy oskarżeni o korupcję! Naszym obowiązkiem było odzyskanie zaległych opłat za wynajem od spółki BOMI, które dzisiaj urosły już do kilkaset tysięcy złotych oraz wystawienie tych lokali na przetarg. Ponadto pan Potocki nie przedstawił pełnomocnictw od spółki Bomi. Wydało nam się tez dziwne, że firma zajmująca się budową obiektów przemysłowych i m.in. montażem instalacji przemysłowych i energetycznych, chce prowadzić sklepy w Olsztynie?
Po długich korowodach prawnych, wymianie ekspertyz strony ustaliły, iż na 2 lokale umowa najmu z BOMI nadal obowiązuje, gdyż wypowiedzenie zostało złożone po dacie ogłoszenia upadłości. BOMI wznowiła działalność w 3 lokalach na Nagórkach.
Z parasolkami na prezesa "Jarot"
Jednak widocznie wizja przetargu nie przypadła wszystkim do gustu, bo w tym momencie pojawiły się artykuły w „Gazecie Olsztyńskiej” o zdesperowanych bezrobotnych pracownikach i nieludzkim prezesie Przedwojskim. Rozmawialiśmy z tą grupą byłych pracowników spółki BOMI i wytłumaczyliśmy, że to nie spółdzielnia jest winna ich kłopotów, że w sprawie pracy powinni udać się do BOMI. Zobowiązałem się nawet, mimo że to nie była moja rola, do poruszenia ich sprawy na spotkaniu z prezesami BOMI. I tak uczyniłem. Prezes Górczak w obecności świadków oświadczył że wszyscy pracownicy, którzy chcieli podjąć pracę, tę prace otrzymali. Nikt nie został bez pracy, chyba że ktoś wybrał odprawę. Jeżeli są jacyś byli pracownicy zainteresowani pracą, to muszą kontaktować się z nami. Następnego dnia zadzwoniłem do tej pani (w „GO” występuje jako Barbara Rogalińska, była kierowniczka sklepu BOMI na Barcza), zgodnie z umową i przekazałem słowa prezesa Górczaka, zapytałem też, w jakim celu stali wczoraj przed biurem spółdzielni na deszczu?! Pani odpowiedziała, że jest zdesperowana, że pan Potocki obiecał jej na piśmie, że dostanie pracę, no ale musi dostać lokal. No to powiedziałem, że jest w czepku urodzona, skoro ma taką obietnicę na piśmie. Zadzwoniłem też do autorki tekstu, pani Ewy Mazgal, z pytaniem, dlaczego nie zadzwoniła i nie wysłuchała drugiej strony, dlaczego lobbuje za panem Potockim? Pani redaktor tłumaczyła, że miałem wyłączony telefon, ale przecież zarząd spółdzielni liczy 3 osoby i mogła rozmawiać z moimi zastępcami.
Przy prezesie Przedwojskim próbuję połączyć się z panią Barbara Rogalińską. Bezskutecznie, mimo kilku prób, nikt telefonu nie odbiera. Próby ponawiałem przez cały weekend , w poniedziałek 29 października, automat poinformował, że numer został wyłączony.
Dlaczego OSM mogła wydać sklep spółce IBES?
Zadzwoniłem do prezesa Olsztyńskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, Jerzego Okulicza, żeby dowiedzieć się, dlaczego OSM mogła tak szybko podpisać umowę ze spółką IBES, Pawła Potockiego?
Prezes Jerzy Okulicz: - My zmusiliśmy wcześniej spółkę Bomi do wykonania kapitalnego remontu w naszych obiektach, a w zamian daliśmy im umowy na czas określony i te umowy nie wygasły w momencie, gdy Bomi ogłosił upadłość. One obowiązują nas jeszcze 3 lata. Dodatkowo w umowie najmu Bomi zagwarantowała sobie, że może wskazać następcę, do prowadzenia supermarketów. W związku z tym, że dali cesję spółce IBES, franczyzobiorcy, IBES przejął wszystkie obowiązki spółki Bomi, przejął pracowników, dał nam lepsze warunki umowy niż Bomi, więc byliśmy prawnie zobowiązani do podpisania z ich następcą umowy na 3 lata.
Nie rozumiem tego zamętu
Zadzwoniłem do wiceprezesa spółki Bomi w upadłości układowej, Jarosława Górczaka (prezes Witold Jesionowski był nieosiągalny). - O co chodzi tym 12 byłym pracownikom Bomi, demonstrującymi w deszczu pod siedzibą SM „Jaroty”? - zapytałem.
Wiceprezes Bomi, Jarosław Górczak: - To nie z winy prezesa Przedwojskiego ci ludzie nie mają pracy, bo co ma prezes Przedwojski do tego? Część sklepów w Olszynie przejęła od nas spółka IBES, w modelu franczyzowym. Podpisując umowę z franczyzobiorcą zawsze gwarantujemy w umowie możliwość przejście do pracy u franczyzobiorcy. Każdy kto miał chęć pracować, zatrudnienie znalazł. Część osób nie przyjęła nowych warunków pracy u franczyzobiorcy, tylko wolała poczekać na pieniążki za okres wypowiedzenia i odszkodowanie, toteż od strony finansowej nikt z pracowników nie powinien się poczuć pokrzywdzony. Wszystkie zobowiązania wobec pracowników zostały zapłacone bądź będą zapłacone z funduszu gwarantowanych świadczeń i pieniądze są na koncie. Mam nadzieję, że to utnie negatywne opinie o firmie Bomi.
- Ten cały zamęt jest dla mnie trochę niezrozumiały - komentuje dalej prezes Górczak. - Nasz pracownik powiedział mi, że części osób, widocznych na fotografii w „Gazecie Olsztyńskiej”, była proponowana praca i nie została przyjęta i to praca w Bomi, gdyż 3 sklepy na Nagórkach nadal prowadzi Bomi, bowiem prezes Przedwojski nie był zainteresowany oddaniu tych punktów firmie IBES.
Czy po wystawieniu przez SM „Jaroty” dwóch lokali na przetarg, Bomi stanie do niego? - zapytałem.
Wiceprezes Bomi, Jarosław Górczak: - Będziemy w nim uczestniczyć.
Im mniej, tym lepiej, taką zasadę wyznaję
sieć sklepów Rast, (fragment mapy www.studioaccord.pl)
Zadzwoniłem następnie do Pawła Potockiego, właściciela spółki IBES, który jako franczyzobiorca przejął już i uruchomił w Olsztynie praktycznie wszystkie supermarkety należące do spółki BOMI, poza 4 lokalami będącymi własnością SM „Jaroty”.
- Na czym polega pana problem, jako franczyzobiorcy ze spółdzielnią „Jaroty”? - zapytałem biznesmena.
Paweł Potocki: - To jest dosyć skomplikowana sprawa, napięta, nie wiem, czy należy wywlekać te sprawy w tym momencie.
- No cóż, ta sprawa już i tak została „wywleczona” przez „Gazetę Olsztyńską”. Z tym, że „Gazeta” nie poinformowała, iż pani Barbara Rogalińska otrzymała od pana na piśmie obietnicę pracy, jeśli otrzyma pan lokale na Nagórkach. Czy pani Rogalińska poszła lobbować wraz z 11 innymi osobami do prezesa Przedwojskiego o podpisanie z panem umowy?
Paweł Potocki: - Trzeba cofnąć się do momentu, gdy zawarłem umowę franczyzy z panem Jesionowskim (prezesem Bomi – przyp. mój). Przejąłem logo, kupiłem wyposażenie sklepów i złożyłem propozycje pracy wszystkim pracownikom tych sklepów Bomi, które zamierzałem przejąć. m.in. sklepów na Nagórkach. W międzyczasie pojawiły się problemy prawne, z przejęciem umów Bomi ze spółdzielnią „Jaroty”. Z OSM i SM „Pojezierze” udało nam się to zrobić.
- Ale wie pan, że Bomi miało inną umowę z tamtymi spółdzielniami?
Paweł Potocki: - Z każdą spółdzielnią inaczej to wyglądało, tamte miały możliwość cesji umów za zgodą spółki Bomi. Natomiast ze SM „Jaroty”wynikł problem formalno-prawny, bo spółdzielnia ta wypowiedziała umowy spółce Bomi, więc pojawił się problem przekazania tych umów nam. Toteż moje zobowiązania do zatrudnienia tych osób, złożone zgodnie z umową z Bomi, są nieaktualne. Skoro SM „Jaroty” nie mogła dokonać cesji, więc Bomi zdecydował się przedłużyć swoją działalność w tych dwóch sklepach. Stąd też te osoby, pomimo moich deklaracji, że zatrudnię je, nadal pracują w sklepach Bomi, bo one działają.
- Gdy SM „Jaroty” wystawi na przetarg dwa lokale, weźmie pan w nim udział?
Paweł Potocki: - Oczywiście, chyba że warunki będą ograniczały możliwość działania, lub graniczne kwoty najmu czy inne obwarowania będą z ekonomicznego punktu nieuzasadnione, ale gdy będą zbliżone do warunków, jakie ma Bomi lub warunków rynkowych, to tak.
- Mam przed oczyma stronę internetową spółki Instal-Rem z Rzeszowa. To bardzo poważna firma o profilu przemysłowym. Skąd zainteresowanie takiej firmy prowadzeniem sklepów spożywczych w Olsztynie?
Paweł Potocki: - Zainteresowaliśmy się tym, bo dzwonili do nas mieszkańcy korzystający ze sklepów Rastu.
- Pan zarejestrował spółkę IBES i przejął wszystkie sklepy Bomi. Czy to pana odrębna działalność gospodarcza od spółki Instal-REM?
Paweł Potocki: - Jest to zupełnie oddzielna spółka, która nie ma operacyjnego związku ze spółką Instal-Rem, natomiast ma wspólny adres i biuro. Generalnie ta spółka (IBES) sumie przez ostatnia lata nie zajmowała się niczym. Była podmiotem, który był w stanie operacyjnie, do prowadzenia tej firmy, zatrudnić ludzi, uzyskać finansowanie, podpisać umowy z Bomi i spółdzielniami, właścicielami lokali.
- A zdradzi nam pan, skąd taki przeskok, z przemysłu do spożywki?
Paweł Potocki: - Dla mnie branża nie ma większego znaczenia, gdyż generalnie zajmuję się w inwestycjami w przedsiębiorstwa. I nie ma dla mnie znaczenia, czy to branża produkcyjna czy handlowa, czy budowlana. W moim życiu przeszedłem przez wiele branż: produkcyjne, budowlane, handlowe, nawet dystrybucję książek, to nie ma znaczenia, jaka branża, istotny jest schemat biznesowy i możliwość pozyskania menedżerów do tego przedsięwzięcia.
- Przepraszam, że znów pana niepokoję, ale po kwerendzie w Internecie ustaliłem, że pan nie jest z Rzeszowa tylko z Olsztyna?
Paweł Potocki: - Tak, z wychowania jestem olsztyniakiem i mieszkańcem Olsztyna, natomiast w tej chwili jestem w Rzeszowie i kieruję spółką Instal-Rem.
- Z internetu dowiedziałem się, że pan jest właścicielem lub prezesem wielu spółek: prezesem OPRI „Inżynieria” SA w Olsztynie, spółki Dom Deweloper, ta firma nabyła przystań LOK-u nad jez. Krzywym („O sprzedaży było głośno w lipcu ub.r. - napisała „Gazeta Wyborcza” - Wtedy centrala Ligi Obrony Kraju podpisała umowę, nie pytając o zdanie lokalnych działaczy. W efekcie musieli przenieść sprzęt do hangarów należących do miasta i zostali "sierotami bez dachu nad głową". Władze LOK tłumaczyły, że nie mogą ujawnić kupca ze względu na tajemnicę handlową”)
Paweł Potocki: - Tak, kupiliśmy działkę między plażami, pisano o tym...
- Czytam też, że NFI Progress SA nabył od pana oraz PP VENTURE Private Investment LTD, spółki prawa cypryjskiego z siedzibą w Nikozji (Cypr) 100% akcji CT Żuraw Spółka Akcyjna z siedzibą w Olsztynie, za łączną cenę 25.004.200,00 zł. Czy będzie uprawnione napisanie, że w jakiś sposób sklepy z nazwą „Rast” wracają w ręce założycieli tej sieci, panów Strot i Kaczmarek, bo takie plotki krążą po Olsztynie?
Paweł Potocki: - Spotkałem się z tą plotką. Zdecydowanie nieuprawnione, bo nie ma żadnego powiązania kapitałowego w spółce IBES, Rasty wracają w ręce olsztyńskiego biznesu, ale nie w ręce panów Strot i Kaczmarek.
- Ale zna się pan z tymi panami, bo np. panowie Kaczmarek mają akcje OPRI?
Paweł Potocki: - Absolutnie znam się i w różnych konfiguracjach biznesowych kiedyś byłem powiązany z panem Kaczmarkiem oraz Darkiem i Andrzejem Strotem, ale prowadząc interesy w Olszynie trudno nie być powiązanym z różnymi przedsiębiorcami. Stąd mogą być jakieś skojarzenia, natomiast jest to absolutnie biznes oparty na mojej osobie i moim kapitale.
- Jest więc pan jest bardzo ważnym biznesmenem dla gospodarki miasta i regionu, miałbym w związku z tym prośbę do pana, o kilka podstawowych informacji o sobie, jakie studia pan kończył, od czego pan zaczynał pierwszy biznes...
Paweł Potocki: - Nie za bardzo chciałbym się reklamować, ani specjalnie opowiadać się na szerokim forum. Wiemy jaki jest Olsztyn. Pojawiają się później różne komentarze. Im mniej, tym lepiej, taką zasadę wyznaję. Moja działalność polega na przejęciach przedsiębiorstw i ich restrukturyzacji. Występowałem w różnych konfiguracjach i w różnych przedsięwzięciach, z udziałem skarbu państwa, poprzez NFI kupowałem spółki skarbu państwa i je restrukturyzowałem. Generalnie więc zajmuję się przejęciami i restrukturyzacją przedsiębiorstw na własny rachunek, jak i na rachunek grup czy funduszy inwestycyjnych.
Adam Socha
Komentarz:
Upadłość BOMI i histeria w mediach lokalnych rozpętana w związku bezrobotnymi pracownikami, od pierwszej chwili wydała mi dziwna. Dlatego, że nie zmieniła się najważniejsza rzecz w tym biznesie, mianowicie klienci sklepów BOMI nigdzie z Olsztyna nie wyjechali. Było więc tylko kwestią czasu, iż ktoś w tych lokalach wznosi działalność i zatrudni ten sam doświadczony i ze świadectwami zdrowia, personel. I tak się stało.
Zamiast dać się manipulować i wystawać na deszczu pod biurem spółdzielni, oszukani przez pracodawcę pracownicy powinni oddać sprawę do sądu. - Ci, którzy to zrobili, odzyskują pieniądze - powiedział nam mec. Lech Obara, który w imieniu ok. 60 pracowników wniósł w tej sprawie pozwy do sądu, w związku z zaleganiem z wypłatą wynagrodzeń i innych świadczeń, za które pracownicy nie dostali pieniędzy. Chodzi m.in. o skrócony czas wypowiedzenia i niewykorzystane urlopy.
10 spraw, rozpatrzonych dotąd przez Sąd Rejonowy w Olsztynie zakończyło się pozytywnie dla poszkodowanych. Mec. Lech Obara uważa, że pozostałe 200 osób, które z powodu utrzymania miejsca pracy zdecydowały na mediację także powinny pójść ta drogą:
- Ci, którzy są asertywni i dochodzą, to dostają pieniądze w ciągu 2 tygodni
Pracownicy Bomi, w zależności od stażu pracy, wywalczyli przed sądem od 7 do nawet 15 tysięcy złotych. Na Warmii i Mazurach zatrudnionych było ponad 700 osób - w Olsztynie, Mrągowie i Biskupcu. Dziś pracuje połowa z nich, ale głównie zatrudniani są na umowy zlecenie. Stąd ta upadłość układowa może rodzić wątpliwości, czy nie chodziło o umorzenie 50% należności wobec wierzycieli (spłatę pozostałych należności sąd rozłożył na wiele lat) oraz zatrudnienie personelu za niższe pensje i na gorszych warunkach?
Jak dotąd, prawie wszystko przebiega po myśli BOMI. Pojawił się jedynie problem prawny z przejęciem sklepów od SM „Jaroty”, które muszą być wystawione na przetarg. I przetarg musi się odbyć choćby codziennie padał deszcz, codziennie grupa osób stała pod biurem spółdzielni i codziennie o tym pisała „Gazeta Olsztyńska”. A zresztą, po co? Zwycięzca przetargu nie jest trudny do wytypowania...
Adam Socha
PS. Mec. Lech Obara potwierdził mi, iż wystąpił o zajęcie hipoteki OPRI "Inżynieria" SA, której prezesem jest Paweł Potocki, z powodu zalegania z należnościami wobec spółki z Iławy.
Skomentuj
Komentuj jako gość