Na konferencji prasowej 3 listopada prof. Wojciech Maksymowicz pokazał dziennikarzom dokument (na konferencję zaproszono wszystkie olsztyńskie redakcje, poza „Debatą”): zgodę konsultanta krajowego w dziedzinie radiologii, w którym rzekomo zgodził się on na to, by młody lekarz w trakcie specjalizacji samodzielnie wykonywał skomplikowane zabiegi. Po zabiegu zmarła 81-letnia pacjentka Maria U.
„Dokument, który Wojciech Maksymowicz pokazał dziennikarzom na dowód swojej niewinności w sprawie zmarłej w olsztyńskim szpitalu pacjentki, mógł zostać sfałszowany” – napisała Wirtualna Polska. - Nagłówek pisma konsultanta krajowego jest różny od używanego przez mój sekretariat, zaś podpis, a raczej nieczytelny zygzak, nie jest moim podpisem - przekazał wp.pl prof. Jerzy Walecki, konsultant krajowy w dziedzinie radiologii. Złożył już w tej sprawie zeznania w prokuraturze”.
To nie dziennikarz wp.pl Patryk Słowik to ustalił, tylko ja, o czym napisałem 22 maja br TUTAJ. Przekazałem dziennikarzom wp.pl protokół pokontrolny NFZ z 2018 roku. To kontrolerzy NFZ Olsztyn wykryli, że dokument jest sfałszowany.
ALE JEST WAŻNIEJSZE PYTANIE. CZY PROF. MAKSYMOWICZ MA UPRAWNIENIE DO WYKONYWANIA ZABIEGÓW ENDOWASKULARNYCH, czyli takich, jakie wykonywał lek. Mariusz Sowa? Na moje pytania wysłane w tej sprawie ani dyrektor szpitala uniwersyteckiego, ani prof. Maksymowicz nie odpowiedzieli. Z moich informacji wynika, że nie posiada, więc nie miał prawa asystować przy zabiegu Marii U.
Do kontroli w Klinice doszło na wniosek córki zmarłej pacjentki dr Lidii Ukarmy do konsultanta krajowego ds neurochirurgii prof. Tomasza Trojanowskiego i Wojewody Warmińsko-Mazurskiego. Kontrola została przeprowadzona w 2018 roku i objęła okres od 2012 roku do 2016, a więc od momentu podpisania przez Uniwersytecki Szpital Kliniczny umowy z NFZ na wykonywanie zabiegów wewnątrznaczyniowych wewnątrzczaszkowych.
W wystąpieniu pokontrolnym z 5 marca 2018 roku NFZ negatywnie ocenił fakt udzielania przez klinikę zabiegów endowaskularnych. Kontrola wykazała, że USK nie spełniał wymagań do wykonywania takich zabiegów. Takie zabiegi mogą przeprowadzać tylko kliniki spełniające najwyższe standardy, posiadające wysoko kwalifikowaną kadrę doświadczonych lekarzy. NFZ płaci za nie 54 tys zł, są więc opłacalne dla szpitali. Do ich wykonywania szpital musi zadeklarować minimum dwóch dyspozycyjnych lekarzy całodobowo, całotygodniowo. Jako takich USK wskazał dr hab. Anatola Dowżenkę, dr Monikę Barczewską i lek. Mariusza Sowę.
O ich kwalifikacjach miało świadczyć pismo konsultanta krajowego d.s radiologii i diagnostyki obrazowej prof. dr hab. med. Jerzego Waleckiego z Zakładu Radiologii Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego w Warszawie, przedstawione kontrolerom przez p.o. dyrektora USK dr Łukasza Grabarczyka. Kontrolerzy zwrócili uwagę, że pismo było bez znaku, daty, adresata, opatrzone jedynie pieczątką z danymi i nieczytelnym zygzakiem. Pismo wzbudziło ich podejrzenie, więc okazali je prof. Waleckiemu, a ten zaprzeczył, by je podpisał!
Wysłałem wówczas pytania do dyrektora szpitala Radosława Borysiuka i rektora UWM, czy zgłosili podejrzenie o sfałszowanie dokumentu do prokuratury? Nie odpowiedzieli.
Przy zabiegu, który wykonywał le. Mariusz Sowa, jako asysten w dokumentacji medycznej był wpisany prof. Wojciech Maksymowicz, kierownik Kliniki Neurochirurgii, ale nie był obecny – ustaliła kontrola NFZ.
"Nadzorowałem zabieg, który wykonywał Mariusz S. w dniu 31 sierpnia 2015 r. Nie byłem przez cały czas zabiegu na sali, ale przyszedłem w trakcie. Byłem w gotowości w pobliżu. Nie pamiętam, na jakim etapie był dr S. Po zabiegu miałem też relację" – tłumaczył w sądzie prof. Maksymowicz. Potem wycofał się ze swojego stwierdzenia, by po chwili powtórzyć: "potwierdzam, że nie byłem przez większość zabiegu, ale przyszedłem sprawdzić".
(Dr Lidia Ukarma pozwała szpital o odszkodowanie i sąd takie odszkodowanie przyznał w kwocie prawie 100 tys zł. W uzasadnieniu orzeczenia wskazano, że operatorowi zabrakło doświadczenia, a w sali powinien znajdować się bardziej doświadczony lekarz. Wyrok nie jest prawomocny, obie strony się od niego odwołały. Obecnie toczy się postępowanie prokuratorskie w sprawie śmierci Marii U.)
Profesor Wojciech Maksymowicz po publikacji WP w październiku br na temat jego nieobecności na dyżurach w szpitalu oraz w sprawie jego nieobecności przy zabiegu wykonywanym przez lek. M. Sowę, 3 listopada br konferencji prasowe odpierał zarzuty wp.pl i jako dowód na to, że zarzut, iż nie było go na sali jest niesłuszny, przedłożył dokument konsultanta krajowego. Wynikało z niego, że młody medyk mógł samodzielnie działać, gdyż ma już odpowiednie doświadczenie.
- Lekarz, który przeprowadzał tę operację, miał dużo wcześniej wydaną zgodę konsultanta krajowego na jej wykonanie, bo jest jednym z najzdolniejszych w Polsce specjalistów - wskazał prof. Maksymowicz na tej konferencji.
Wysłałem pytania do prof. Jerzego Waleckiego, Konsultanta Krajowego ds Radiologii i Diagnostyki Obrazowej
Szanowny Panie Profesorze,
1. W raporcie pokontrolnym NFZ Olsztyn z 2018 roku, z kontroli w klinice neurochirurgii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Olsztynie, w sprawie zabiegów endowaskularnych napisano, iż dyrektor ds medycznych USK, jako dowód, że lekarze wykonujący zabiegi endowaskularne mają wymagane uprawnienia, przedstawił pismo konsultanta krajowego d.s radiologii i diagnostyki obrazowej prof. dr hab. med. Jerzego Waleckiego z Zakładu Radiologii Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego w Warszawie.
Kontrolerzy zwrócili uwagę, że pismo było bez znaku, daty, adresata, opatrzone jedynie pieczątką z danymi i nieczytelnym zygzakiem. Pismo wzbudziło ich podejrzenie, więc okazali je prof. Jerzemu Waleckiemu, a ten zaprzeczył, by je podpisał!
Czy może Pan Profesor potwierdzić, iż nie podpisywał żadnej zgody na wykonywanie zabiegów endowaskularnych w USK w Olsztynie?
2. Prof. Wojciech Maksymowicz, poseł na Sejm RP, pracujący w klinice neurochirurgii USK w Olsztynie na konferencji prasowej 3 listopada br stwierdził, cytuję:
"– To był zabieg jednoosobowy. Miał zgodę Mariusz Sowa konsultanta krajowego wydaną dużo wcześniej na tego typu działania, ponieważ jest jednym z najlepszych tego typu specjalistów w Polsce i już wtedy, mimo młodego wieku, miał cztery lata stażu, chociaż wymagane są dwa."
Prof. Maksymowicz w tym momencie machnął jakimś pismem, bez wręczania ksero dziennikarzom.
Szanowny Panie Profesorze,
Czy wydawał Pan zgodę lek. Mariuszowi Sowie na wykonywanie zabiegów endowaskularnych?
Jaki podmiot, urząd, czy instytucja jest władna wydawać lekarzowi prawo do wykonywania zabiegów endowaskularnych?
Prof. Walecki odpisał mi, że "w przedstawionym mu przez prokuratora dokumencie nagłówek Konsultanta Krajowego jest różny od używanego przez mój sekretariat, podpis (a raczej nieczytelny zygzak) nie jest moim podpisem”.
Zwróciłem się też z prośbą do prof. Tomasza Trojanowskiego, w dziedzinie neurochirurgii w związku z wypowiedzią prof. Maksymowicza na konferencji 3 listopada o skan lub pdf zgody konsultanta krajowego w dziedzinie neurochirurgii na wykonywanie przez lek. Mariusza Sowę samodzielnie zabiegów endowaskularnych.
Szanowny Panie Redaktorze,
Z cytowanej wypowiedzi prof. Maksymowicza nie wynika, że to Konsultant Krajowy w Dziedzinie Neurochirurgii wydał zgodę na samodzielne wykonywanie przez lek. Mariusza Sowę zabiegów endowaskularnych. Ponadto w archiwum Konsultanta Krajowego d/s Neurochirurgii nie ma takiego dokumentu.
Historycznie zabiegi endowaskularne rozwinęli radiolodzy, a obecnie wykonywane są przez kardiologów, chirurgów naczyniowych, neurologów, neurochirurgów w odpowiednich, wąskich zakresach. W Polsce nie wytworzyła się samodzielna specjalizacja z zakresu zabiegów wewnątrznaczyniowych.
Nie jest mi znana praktyka wydawania lekarzom zgód na jednoosobowe wykonywanie jakichkolwiek procedur medycznych.
Z poważaniem
prof. dr hab. Tomasz Trojanowski
Zwróciłem się o komentarz do dr Lidii Ukarmy do odpowiedzi konsultantów krajowych. Oto odpowiedzi:
1. Żaden z krajowych konsultantów (ani neurochirurgii - prof. Trojanowski, ani radiologii - prof. Walecki) takiego zezwolenia lek. Sowie nie dali. Wniosek: pan M. wymachiwał na konferencji dokumentem, który rzekomo był podpisany przez krajowego konsultanta, ale to nie jest prawda. Prof. Walecki pisze, ze nagłówek nie jest prawdziwy i podpis nie był jego.
2. Prof. Dowżenko nie żyje (zmarł w 2020r) i nie może tego potwierdzić, ale on nie miał prawa nadać zezwolenia lek. Sowie, bo nie był do tego upoważniony
3. Prof. Walecki pisze, że jeśli lekarz neurochirurg (czyli taki, który ma specjalizację) spełni określone kryteria, może otrzymać zgodę. Lek. Sowa nie miał specjalizacji w 2015 r. Był po niezdanym egzaminie specjalizacyjnym. Wobec powyższego nie mógł się nawet starać o takie zezwolenie.
4. Można zapytać dr. Grzegorza Wasilewskiego (wojewódzkiego konsultanta w zakresie radiologii, szpital WSS w Olsztynie) kiedy dał takie zezwolenie lek. Sowie, albo lepiej czy dał takie zezwolenie przez 2015 r?
(wysłałem te pytania, ale prof. Wasilewski nie odpowiedział – przypis Adam Socha)
5. Moja Mama zmarła 12-go września 2015r. Prof. Walecki w swoim piśmie nawiązuje do obwieszczenia ministra zdrowia z dnia 10-go listopada 2015r. Ja w moim pozwie z 22.12.2016 r powołuję się na zarządzenie ministra zdrowia z 31.12.2014 r ( bo takie obowiązywało we wrześniu 2015-kiedy zmarła moja Mama). I najważniejsze, że to zarządzenie mówi to samo co wspomniane zarządzenie przez prof. Waleckiego.
Prof. Maksymowicz od 2 lat nie odpowiada na moje pytania. Natomiast na pytania wp.pl musiał zareagować, bo to największy ogólnopolski portal. Na to liczyłem, dlatego udostępniłem dziennikarzom WP posiadane dokumenty.
Prof. Wojciecha Maksymowicza odpisał WP, że "z jego wiedzy wynika, iż w żadnym z prowadzonych postępowań nie ustalono, aby dokument ten był sfałszowany". Maksymowicz pamięta też ustną rozmowę z prof. Waleckim sprzed około dwóch lat, w której ten miał przyznać, że podpisał dokument.
"Jednocześnie informuję, że nie będę udzielał dalszych wyjaśnień w tej sprawie, ponieważ nie jestem stroną tego postępowania. Jeśli chce pan uzyskiwać dalsze informacje proszę kontaktować się bezpośrednio z moim pełnomocnikiem" - zakończył swoją wiadomość prof. Maksymowicz.
Profesor Jerzy Walecki jedyną rozmowę ustną, jaką pamięta, to tę podczas której zaznaczył, iż jeśli lekarz neurochirurg spełni określone kryteria, czyli odbędzie specjalistyczne szkolenie, kursy oraz wykona wspólnie ze specjalistą szereg zabiegów, wówczas może otrzymać zgodę na ich samodzielne wykonywanie.
Sprawdziłem też twierdzenie prof. Maksymowicza wygłoszone na konferencji 3 listopada nt. eksperymentów z płodami ludzkimi. Wynik moich ustaleń ukaże się w miesięczniku "Debata" 17 grudnia.
Adam Socha
Skomentuj
Komentuj jako gość