W roku 2012 Ministerstwo Finansów w oficjalnym komunikacie poinformowało, że formalnie zakończono spłacanie długu - zwanego potocznie gierkowskim – wobec tzw. Klubu Paryskiego jednoczącego wierzycieli rządowych; ale do spłacenia pozostał jeszcze dług wobec banków komercyjnych. Dług ten zamieniony został na obligacje z terminem zapadalności, tj. wykupu ich, do roku 2024. Warto pamiętać, że ogólną wartość długu zredukowano nam (w roku 1991) o połowę wartości łącznych płatności. Innymi słowy: spłacaliśmy połowę zaciągniętego przez Edwarda Gierka długu, ale ponieważ był on zaciągnięty na wysoki procent (ok. 10%) to przyrost odsetek był tak duży, że przy ociąganiu się z ich spłatą dług ten szybko powiększał swoją wielkość w różnych okresach.
Na marginesie wyjaśnienie dla młodzieży: towarzysz Gierek był I sekretarzem PZPR, czyli mógł bardzo wiele, ograniczali go jedynie inni wysocy dostojnicy partyjni oraz Moskwa przez swoją ambasadę w Warszawie. Warto wiedzieć, że kredyty zaciągnięte przez Gierka w trakcie jego kadencji wyniosły ok. 20 mld. dolarów, a po 10-ciu latach jego panowania – dług publiczny zwiększył się prawie do 40 mld. Mechanizm tego systematycznego powiększania się długu można wytłumaczyć kilkoma przyczynami:
– po pierwsze: brakiem dewiz do spłacenia (należało sprzedać polskie towary za granicę by pozyskać dewizy i nimi spłacać dług, ale zagranica reflektowała najczęściej na polski węgiel, żywność i surowce takie jak siarka, miedź, etc,)
– po drugie: duża część tych pieniędzy poszła na artykuły konsumpcyjne; w pewnym momencie sklepy zapełniły się zagranicznymi towarami, które można było kupić za złotówki, a nie tylko za tzw. bony, które imitowały dolary; posiadanie dolarów było nielegalne; wtedy to właśnie Polacy posmakowali namiastki zachodniego dobrobytu,
– po trzecie: umówienie się na płacenie wysokich odsetek przy spłacie długu; wierzyciele nie zgadzali się jednak udzielenie kredytu na mniejszy procent.
W rezultacie przyrost polskiego zadłużenia był niebezpiecznie szybki i aby spłacać kolejne transze długu zaciągano następne kredyty, ale główna kwota zadłużenia i tak rosła. Mówiąc o tempie zadłużania się naszego kraju trzeba przypomnieć, że Gierek w ciągu 10. lat swego panowania pożyczył 20 miliardów dolarów; premier Leszek Miller powiększył dług publiczny o 20 miliardów dolarów w ciągu dwóch lat; kolejny premier – Marek Belka dług publiczny o tę samą kwotę powiększył w ciągu roku, zaś premier Kazimierz Marcinkiewicz to samo uczynił w ciągu 6. miesięcy.
Henry Kissinger, swego czasu sekretarz stanu USA, szczerze i otwarcie stwierdził podczas wywiadu w r. 1990, że: udzielaniu kredytów towarzyszyła pewna polityczna kalkulacja, ponieważ chcieliśmy uzależnić kraje socjalistyczne od kroplówki finansowej, tak jak narkoman uzależnia się od narkotyków; potem nie potrafi już on bez tego żyć; a jak się uzależni – wtedy można będzie stawiać warunki polityczne. Ten plan się powiódł. Najważniejszym stwierdzeniem niech będzie to, że nasze zadłużenie ciągle rośnie, a nawet przyspiesza. Spłacamy już odsetki od odsetek – nie mówiąc już o zasadniczym długu. Próba pierwszego w historii zbilansowanego budżetu Państwa nie powiodła się. A to była jakaś szansa na to by przynajmniej nie powiększać długu bilansem budżetu, bo rosnąca z roku na rok suma odsetek i tak by ten dług powiększyła.
Polski dług publiczny przekroczył bilion złotych (ok. 1 300 000 000 000) i w przeliczeniu na jednego mieszkańca Polski wynosi ok. 32000.- zł. Tak zwany „ukryty dług publiczny” jest czterokrotnie wyższy i zbliża się do pięciu bilionów złotych.
Aktualnie nasz dług publiczny powiększa się w tempie prawie 7.000 zł na sekundę, a godzina to 3.600 sekund, więc w ciągu doby zadłużamy się u naszych wierzycieli o ponad 600 milionów złotych. Zaś dług publiczny jako procent PKB Polski wynosi prawie 54%.
W konstytucji naszego państwa zakazane jest, by dług publiczny przekroczył 60% PKB. Jest to symptomatyczna wielkość (zalecana również przez Unię), bo przy podobnym zadłużeniu Węgry i Słowenia wpadały w poważne kłopoty finansowe, natomiast Japonia której zadłużenie przekracza 200% (!) PKB radzi sobie nienajgorzej. Warto podkreślić, że jest ona zadłużona przede wszystkim u własnych obywateli i problem zadłużenia może rozwiązywać nie ogłaszając bankructwa, ale wywłaszczając swoich obywateli poprzez wyższą inflację. W Polsce prawie połowa zadłużenia jest w posiadaniu inwestorów zagranicznych, a wpływ na takich wierzycieli jest niewielki albo prawie żaden.
W Europie najmniej zadłużona jest Estonia. Kraj ten zawdzięcza swój dobry wynik głównie stosowanej przez rząd strategii gospodarczej czyli racjonalnemu i gospodarskiemu myśleniu. Inne kraje, które mają niski poziom zadłużenia, zazwyczaj zawdzięczają to posiadaniu złóż surowców naturalnych czyli naturalnemu bogactwu. Najwyższe zaś zadłużenie mają państwa takie jak: Chorwacja, Słowenia, Węgry. Powinniśmy obserwować metody rozwiązywania ich problemów finansowych i wzorować się na nich lub… unikać tych rozwiązań.
Mało kto zadaje pytanie o konieczność zaciągania kredytów i powodowanie zadłużania kraju. Uznaliśmy, że tak należy robić (bo wszyscy tak robią) i nie martwić się na zapas. Prapoczątkiem tych problemów we współczesnym, politycznym świecie są obietnice wyborcze, które składają kandydaci na różne urzędy państwowe po to, by ich wybrano. Ale takie właśnie są uroki demokracji. Przeciętny, normalny wyborca nie będzie sobie zawracał głowy niuansami programowymi partii, tylko zagłosuje na najlepszą „kiełbasę wyborczą”, na najlepszą obietnicę. Bo przecież dług publiczny nie jego dotyczy.
Nie bez powodu ten felietonik zaczyna informacja o spłaceniu (w końcu!) długów zaciągniętych przez Gierka. Trzeba jasno i wyraźnie powiedzieć, z czego nie wszyscy zdają sobie sprawy: te wszystkie zaciągnięte i nadal zaciągane kredyty trzeba będzie spłacić. Już teraz można wyliczyć, że nasze długi będą spłacać nasze wnuki. Nie każdy może uciec przed spłacaniem długów jak Hitler, który uciekł przed tymi problemami wywołując wojnę, a zadłużenie Niemiec było olbrzymie. Bank Rzeszy na początku 1939 r. alarmował, że niemiecka gospodarka zmierza na skraj przepaści bo faktycznie stała na progu bankructwa.
Powtórzę: te długi będziemy musieli spłacić – wierzyciele o nas nie zapomną.
Marian Zdankowski
Esperantysta. Zwolennik wolnego rynku
Skomentuj
Komentuj jako gość