„Taki radykalny model oporu wobec państwa wyraźnie odwołuje się do sarmackiego dziedzictwa konfederacji (czy też rokoszu), gdzie grupa obywateli postanawia zbiorowo działać »zamiast państwa«, jednocześnie nadając legalną moc podejmowanym przez siebie aktom władczym” – o postawie korporacji prawniczej pisze dla „Teologii Politycznej Co Tydzień” Jan Rokita.
„Pełzający bunt elity sędziowskiej, będący reakcją na ograniczenie przez państwo potęgi tej korporacji zawodowej, zszedł w ciągu minionego roku nieco na drugi plan, by na powrót gwałtownie rozpalić się w końcówce roku, po listopadowym wyroku unijnego trybunału. I od razu przybrać całkiem nowy charakter. O ile bowiem do tej pory konflikt (nawet w swych najostrzejszych formach) rozgrywał się wokół uprawnień samorządu sędziowskiego oraz walki o zachowanie bądź zdobycie różnych kluczowych posad w wymiarze sprawiedliwości, o tyle w minionym roku przesunął się on na poziom sporu o legitymizm kluczowych instytucji państwa.
Tak się stało za sprawą przeniesienia konfrontacji z płaszczyzny stricte politycznej, na której korporacja sędziowska nie od dziś występuje w roli politycznej opozycji, na płaszczyznę wyroków sądowych, kwestionujących legitymizm instytucji, takich m.in. jak urząd głowy państwa albo Krajowa Rada Sądownictwa.
Do tej pory nikomu nie przychodziło jeszcze na myśl, aby użyć powagi „rei iudicatae” do prawomocnej delegalizacji aktów państwa, nawet jeśli treść owych aktów budziła najgłębsze oburzenie, a dygnitarze wydający je w imieniu Rzeczypospolitej traktowani byli niczym złoczyńcy” – ocenił członek Rady Klubu Jagiellońskiego.
„Taki radykalny model oporu wobec państwa wyraźnie odwołuje się do sarmackiego dziedzictwa konfederacji (czy też rokoszu), gdzie grupa obywateli postanawia zbiorowo działać „zamiast państwa”, jednocześnie nadając legalną moc podejmowanym przez siebie aktom władczym. To z kolei nieuchronnie musi wywoływać ze strony państwa kroki odwetowe, niechybnie narażone na uzasadniony zarzut lekceważenia liberalnych praw i swobód. Tym samym państwo zostaje wepchnięte na ślepy tor, na końcu którego w dawnej Polsce następowało rozstrzygnięcie rzeczy siłą. Także dzisiejsze państwo polskie, odkąd stanęło wobec faktycznego aktu konfederacji sędziowskiej, znalazło się na ślepym torze. Zawrócenie go stamtąd przy uniknięciu wielkich szkód jest możliwe, ale wymaga politycznego geniuszu” – argumentuje Rokita.
Skomentuj
Komentuj jako gość