Christopher Dummitt, profesor na kanadyjskim uniwersytecie w Trent udzielając wywiadu dla francuskiego Le Point (w sieci LePoint) wyznał, że bardzo się wstydzi, ale w książce the „Manly Modern. Masculinity in Postwar Ccanada”, praktycznie wszystko zmyślił, jak sam wyznaje „od A do Z”. I to co w niej napisał z jego badań absolutnie nie wynikało. - informuje prof. Aleksander Nalaskowski na portalu wpolityce.pl
Kanadyjski Profesor Dummitt badacz władzy, męskości i historii płci nie byłby tu wyjątkiem. Rzecz jednak w tym, że jego książka to jedna z „ewangelii” genderyzmu, jedno z kanonicznych dzieł podważających istnienie płci biologicznej i lokujące ją w przestrzeni kulturowej. Dzieło źródłowe. To także gęsto cytowana pozycja przez „naukowe feministki” dowodzące, że płeć, a zwłaszcza męskość to dekretowana przemoc i sposób na utrzymanie niesłusznego patriarchatu.
Teoria gender i wytworzona przez nią ideologia opętały kawał świata, stały się jednym z filarów politycznej poprawności, przyczyną obleśnych marszów, a nade wszystko groteskowych katedr, a nawet wydziałów uniwersyteckich, w których dyskutowano czy mężczyzna to mężczyzna czy raczej jakieś potworne monstrum kulturowe. Powstawały prace „naukowe”, habilitacje, przyznawano potężne unijne i krajowe granty, z których nic poza dostatkiem grantobiorców nie wynikało.
Tymczasem wicepremier Jarosław Gowin, w wywiadzie dla tygodnika „wSieci” zapowiedział:
„Położę się Rejtanem, jeżeli ktoś będzie próbował ograniczać wolność słowa zwolennikom ideologii gender. Jeżeli są tacy na uczelniach, mają prawo podejmować projekty badawcze, prowadzić zajęcia w tym zakresie” – stwierdził Jarosław Gowin, minister nauki i szkolnictwa wyższego".
Tymczasem Unia Europejska realizuje największy w historii program finansowania badań naukowych i innowacji „Horyzont 2020”. Przeznaczyła na to prawie 80 mld euro. Świat naukowców, zwłaszcza w Polsce, ogromnie ucieszyła możliwość zdobycia środków na prowadzenie badań. Jednak już podczas rejestracji okazało się, że naukowy słownik został poddany genderowej rewitalizacji i nie można już prowadzić badań wolnych od gender.
Zawiera on kilkadziesiąt nowych pozycji, a wśród nich: „gender in computer hardware and architecture”, „gender in water resourrces”, „gender in transport planning” czy „gender in vehicle engineering”. Gender można (a nawet należy, jeśli chce się otrzymać unijny grant) wybrać w każdej dziedzinie badawczej. Niezależnie od sugestii szczegółowych jest jeszcze oddzielna kategoria – „gender research”, uwzględniająca ów termin m.in. w religii, filozofii i sztuce. Jak można więc mówić o wolności nauki, jeśli pojawia się silna presja, by – pod groźbą cofnięcia dofinansowania – wprowadzać gender studies nawet na katolickie uniwersytety?
(pw)
Skomentuj
Komentuj jako gość