My w Polsce do końca nie wiemy o co my się kłócimy i o co dwa plemiona toczą bratobójczą wojnę polsko-polską – powiedział ks. prof. Andrzej Kobyliński (Instytut filozofii UKSW) w gość Agnieszki Ponikiewskiej w tv wpolityce. - Kluczem do wyjaśnienia tego zjawiska jest sięgniecie pamięcią do roku 1986.
Tematem rozmowy był poziom debaty społecznej, język nienawiści w przestrzeni publicznej, podziały w polskim społeczeństwie jaki i w Kościele.
- Dużo się mówi po tragedii w Gdańsku o mowie nienawiści, o pogardzie, o potrzebie rachunku sumienia, który powinien zrobić każdy, nawołuje się do powściągliwości w słowach. Czy nie widzimy tu pomieszania pojęć i to słowo „mowa nienawiści” staje się orężem w walce między ludźmi o różnych poglądach
Ks. prof. Andrzej Kobyliński: W dniach śmierci, pogrzebu prezydenta Gdańska pana Pawła Adamowicza pada wiele wezwań, orędzie, apeli… . Podchodzę do tego bardzo ostrożnie, ponieważ nie wierzę za bardzo w zmianę w naszym społeczeństwie. Uważam, że ta nienawiść społeczna będzie w Polsce narastać, mamy rok wyborczy, wybory parlamentarne a w przyszłym roku prezydenckie, mamy kolejną rocznicę – 30 - wyborów 4 czerwca, odżyją więc pytania o naszą transformację ustrojową, w związku z tym musimy się przygotować na 2 lata nienawiści, pogardy i bardzo ostrej walki politycznej. Przed tym nie ma odwrotu, ponieważ ten proces nienawiści i pogardy trwa tyle lat, więc nie sądzę, żeby teraz społeczeństwo chciało zmieniać swoje myślenie, w związku z tym nie bardzo wierzę dzisiaj w te wszystkie wezwania i apele. To są bajki dla grzecznych dzieci, więc musimy być przygotowani na bardzo ostrą wojnę, która będzie miała w Polsce miejsce przez najbliższe 2 lata, wojna polsko-polska.
- Przecież nie może tak być, że walcząc z „mową nienawiści” doprowadzi się do tego, że zła nie będziemy mogli nazwać złem, grzechu grzechem, powiedzieć, że ktoś źle postępuje i go krytykować?
Ks. prof. Andrzej Kobyliński: Śpiewał nasz bard Jacek Kaczmarski: „Ale chroń mnie Panie od pogardy, Przed nienawiścią strzeż mnie Boże”. Możemy sobie życzyć, by w Polsce było mniej nienawiści i pogardy, tak jak w „Modlitwie o wschodzie słońca” Natana Tenenbauma, ale z drugiej strony jest w naszej ojczyźnie wiele rachunków krzywd niewyrównanych, wiele problemów spornych, bardzo podkręcone są emocje, więc nie sądzę, że tu są możliwe zmiany w najbliższych miesiącach. To nie jest problem, że nie możemy nazywać zła złem, problem jest inny. Będą przypadki zamykania komuś ust oskarżeniem o język pogardy i nienawiści. Przypomnę przykład Jerzego Urbana, który Msze za Ojczyznę ks. Jerzego Popiełuszki nazywał „seansami nienawiści”, po to, żeby go zdyskredytować, oczernić, wywołać negatywne emocje wobec ks Jerzego.
- I pośrednio wobec Kościoła.
Ks. prof. Andrzej Kobyliński: Ale będą też przypadku realnej nienawiści i pogardy, to jest kategoria socjologiczna. W niektórych krajach zachodnich dotyczy to stosunku do imigrantów, we Francji czy we Włoszech, tam są przypadki rzeczywistej mowy nienawiści czy w krajach islamskich w Pakistanie czy Egipcie manifestanci krzyczą przeciwko chrześcijanom, to jest autentyczna, prawdziwa mowa nienawiści. czyli jest to realne zjawisko.
- Od „mowy nienawiści” jest blisko do poprawności politycznej. Jak się nie dać zapędzić w tę pułapkę?
Ks. prof. Andrzej Kobyliński: W Polsce problem imigrantów jest problemem zastępczym a realnym wyzwaniem jest głęboki podział społeczeństwa, wojna polsko-polska, bratobójcza wojna między katolikami, bo w Polsce ta nienawiść jest nienawiścią wśród katolików. Z jednej strony ojciec Tadeusz Rydzyk, Radio Maryja i TV Trwam a z drugiej strony środowisko ks . Adama Bonieckiego i Tygodnika Powszechnego, to są antypody, dwie cywilizacje, dwie galaktyki a to samo Pismo Święte. Gdyby doszło do spotkania ks Bonieckiego i ojca Rydzyka w studiu telewizyjnym okazałoby się, że dzielą ich głębokie, kolosalne różnice. Tak samo mamy potężne różnice między obozem PiS i PO. Co może zrobić Kościół? Nie wierzę w apele, to mało poważne. W Polsce potrzeba edukacji społecznej w szkołach. Trzeba się skupić na tym, jaki efekt przynosi nauka religii w szkole, to w sumie 800-900 godzin nauki. Na tym, z jaką wizją człowieka, świata kultury, społeczeństwa wychodzą ze szkoły nasi maturzyści.
Druga ważna kwestia to stawianie prawidłowych diagnoz. My w Polsce do końca nie wiemy, o co my się kłócimy i o co dwa plemiona toczą bratobójczą wojnę polsko-polską? Możemy się spierać o Smoleńsk, o Gdańsk, czy brzoza zniszczyła samolot, czy samolot brzozę, ale jedna rzecz jest najważniejsza i ona wybrzmi w tym roku, z okazji 30 rocznicy wyborów 4 czerwca, skąd się wzięły dwa obozy, z jednej strony Platformy a z drugiej PiS-u? Kluczem do wyjaśnienia tego zjawiska jest sięgniecie pamięcią do roku 1986, gdy podziemna Solidarność już formalnie podzieliła się na skrzydło centroprawicowe i centrolewicowe a później z tych skrzydeł wyrosły partie PO i PiS. Dwa lata temu w swoich artykułach przedstawiłem korzenie PiS-u i Platformy.
Fragment artykułu pt. "Dzieje Solidarności i wojna idei" z tygodnika "Sieci" z 29 sierpnia 2016 roku
Spory i podziały w „Solidarności” lat 80. miały charakter nie tyle personalny, ile ideowy. Decydujące znaczenie dla zrozumienia dziejów związku mają lata 1986–1989. Symboliczny koniec jedności nastąpił w styczniu 1986 r., podczas spotkania w Warszawie członków najwyższej władzy związku, czyli Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”. To wydarzenie stanowi Rubikon. W konsekwencji ostrych podziałów, jakie wystąpiły podczas tego spotkania, oraz z powodu powołania latem 1986 r. przez Lecha Wałęsę Tymczasowej Rady „Solidarności”, zdominowanej przez działaczy centrolewicowych, przedstawiciele skrzydła centroprawicowego utworzyli w październiku 1986 r. Grupę Roboczą Komisji Krajowej — nazywaną czasami „Grupą Gwiazdy” albo „Grupą Łódzką”.
Rozpoczął się okres dwuwładzy. W skład Grupy Roboczej weszła prawie połowa Prezydium Komisji Krajowej oraz kilkudziesięciu innych jej członków wybranych w 1981 r. Głębokie podziały w „Solidarności” 1986 r. są matrycą obecnych sporów politycznych w naszym kraju.
Jakie kwestie stanowiły wówczas przedmiot dyskusji? Można wskazać na cztery główne obszary konfliktu. Po pierwsze, spór dotyczył przyszłości NSZZ „Solidarność”: czy związek — zgodnie ze statutem — ma mieć dalej charakter demokratyczny czy należy mu nadać charakter bardziej wodzowski? Po drugie, głębokie różnice były związane z oceną komunizmu i jego zbrodni. Po trzecie, spór dotyczył charakteru przyszłej reformy gospodarczej. Po czwarte, członków „Solidarności” zaczęła dzielić wizja przyszłej Polski.
Trudno w to uwierzyć, ale dzieje Grupy Roboczej nie zostały do dzisiaj solidnie opracowane.
ks. prof. Andrzej Kobyliński
(pw)
Skomentuj
Komentuj jako gość