Prawo żyje w świadomości obywateli. – Konstytucja nie jest własnością grupki prawników czy sędziów, ale należy do całego narodu.
Anthony Kennedy, emerytowany sędzia Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych Ameryki
Wychodzenie Polski z systemu komunistycznego potrwa mniej więcej tak długo, jak długo system ten istniał, to znaczy około czterdziestu pięciu lat twierdził Zbigniew Brzeziński, urodzony w Warszawie (1928–2017), amerykański politolog i sowietolog polskiego pochodzenia, doradca ds. bezpieczeństwa narodowego USA za prezydentury Jimmy’ego Cartera.
Za 16 lat, w 2034 r.
Czyli owo „wychodzenie” obecnie ma szansę skończyć się za… 16 lat czyli w 2034 roku!
– Nie można bowiem w tak krótkim czasie zerwać z dziedzictwem komunizmu, który miał ambicję być jednocześnie i światopoglądem i ideologią, i doktryną polityczną, i prądem filozoficznym, i systemem ekonomicznym, i Bóg raczy wiedzieć czym jeszcze… pisze Jerzy Eisler, profesor w Instytucie Historii Polskiej Akademii Nauk, a zarazem dyrektor Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Warszawie, na obwolucie wydanej w kwietniu 2018 r. książki Czterdzieści pięć lat, które wstrząsnęły Polską.
A Brzeziński o Rosji po upadku komunizmu i czym może być dziś: Rosja może być albo imperium albo demokracją, ale nie może być jednocześnie i jednym i drugim (Russia can be an empire or a democracy, but it cannot be both).
Silna konstytucja i silne państwo
Czy mamy szansę na konstytucję na miarę niepodległej i suwerennej Najjaśniejszej Rzeczypospolitej przed 2034 ? Silną konstytucję i silne państwo? Bo jedno z drugim nierozerwalnie wiąże się. Bo równie silne są obecnie zagrożenia wewnętrzne i zewnętrzne. Co do tego nie powinniśmy mieć żadnych złudzeń.
Czy dziedzictwo minionego ustroju ma być utrwalone jeszcze tak długo? Czy będzie szansa na zmianę konstytucji, obowiązującej obecnie?
Dla każdego prawnika było to oczywiste od samego początku, że gdy nastąpiła zmiana ustroju, to pierwszą i najważniejszą rzeczą powinna być właśnie nowa konstytucja. Bo to proste zestawienie faktów. Choć system był już kapitalistyczny, to ustawa zasadnicza na wskroś komunistyczna. Ta najgorsza z 22 lipca 1952 r. Do której tylko dzięki mocnym naciskom społeczeństwa i opozycji zapisy: Socjalistyczny charakter Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, Polska Zjednoczona Partia Robotnicza jako przewodnia siła polityczna społeczeństwa w budowie socjalizmu oraz nierozerwalna przyjaźń polsko-radziecka, jako zasady państwa rozwiniętego socjalizmu zostały wykreślone.
„Solidarność”, mimo uzyskania władzy i doprowadzenia do zmiany ustroju, przegapiła sprawę tak najistotniejszą jak nowa konstytucja. I to „gapiostwo” kosztowało nas już bardzo wiele. Aleksander Kwaśniewski, o czysto komunistycznej proweniencji został prezydentem RP już w 1995 r. I trwało to do 2005 r. Całe 10 lat. I to on doprowadził do uchwalenia przez Sejm obecnie obowiązującej konstytucji 2 kwietnia 1997 r.
Zaniedbanie i „mała” konstytucja
To zaniedbanie patriotycznej i prawej strony sceny politycznej spowodowało, iż 17 października 1992 r. uchwalono „ustawę konstytucyjną”: o wzajemnych stosunkach między władzą ustawodawczą i wykonawczą Rzeczypospolitej Polskiej (tzw. mała konstytucja), zamiast właśnie konstytucji. Ale ta ustawa i tak rodziła się w bólach i toczonych sporach. Utrzymała niektóre zapisy konstytucji z 1952 r. We wstępie napisano: W celu usprawnienia działalności naczelnych władz Państwa, do czasu uchwalenia nowej Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, stanowi się, co następuje: jak mała regulacja to faktycznie „mała”. I tylko „usprawnienie”, a nie stanowienie w nowy sposób działalności władz państwa, czy obowiązków obywateli. Tak, o obowiązkach obywateli nie było w niej ani słowa. W tej liczącej 78 artykułów ustawie, od jej 70 artykułu wprowadzono coś najważniejszego dla obywateli: samorząd terytorialny. Poprzez zapis art. 70 ust. 1: Samorząd terytorialny jest podstawową formą organizacji lokalnego życia publicznego. I art. 71 ust. 1: Samorząd terytorialny wykonuje w ramach ustaw istotną część zadań publicznych, z wyłączeniem zadań zastrzeżonych ustawowo do kompetencji administracji rządowej.
Natomiast w art. 71 ust. 2 zapisano, to co najważniejsze dla nas, obywateli: Jednostki samorządu terytorialnego wykonują przysługujące im zadania publicznej w imieniu własnym i na własną odpowiedzialność dla zaspokojenia potrzeb mieszkańców.
Owo zaspokojenie potrzeb mieszkańców stanowi sedno samorządu. To my obywatele możemy określać nasze potrzeby. I samorząd jest zobowiązany je wykonywać. A jak to robi widzą dokładnie mieszkańcy: gmin, miasteczek, miast, a także Miasta Stołecznego Warszawy. To od tego zapisu mogło się zacząć nasze obywatelskie działanie i wybieranie „naszych” obywatelskich władz. Sami możemy sobie odpowiedzieć, czy my obywatele skorzystaliśmy z tego prawa, już 3 lata po odzyskaniu niepodległości?
Wystarczy odnieść się do afery z nieruchomościami w stolicy, samowładztwie (a nie samorządzie w Gdańsku, Inowrocławiu. I gdzie indziej. Bo mniejsze miasta, czy miasteczka nie są od nich uwolnione. A tam gdzie wójtowie? Czy to, że nie docierają tam dziennikarze i do opinii publicznej to nie dociera, to wszystko jest zgodne z literą prawa?
Samorząd to papierek lakmusowy demokracji, jak my obywatele wykonujemy swoje obowiązki? I jak „nasza” władza nas traktuje. Warto nad tym się zastanowić, gdy mówimy, o konieczność powstania nowej konstytucji. Wiarygodnej i na miarę XXI wieku!
Prezydent Lech Wałęsa zgłosił Kartę Praw i Wolności jako uzupełnienie konstytucji, ale Sejmowi na tym nie zależało i nic z tego nie wyszło.
Obywatele przegrali
Po rozwiązaniu Sejmu i wyborach 1993 r. prace nad zapisami konstytucji właściwe rozpoczęły się od nowa. Lech Wałęsa, urzędujący jeszcze przez 2 lata „atakował” powołaną Komisję Konstytucyjną. A ta wpisywała do owego projektu zapisy celem ograniczenia władzy prezydenta. Chichotem historii było to, że w 1995 r. nie tylko prezydent „Solidarności przegrał wybory. Wygrał je ten, który był właśnie szefem Komisji Konstytucyjnej. W swoim programie wyborczym obiecał Polakom nową ustawę zasadniczą. A jej uchwalenie stało się możliwe, gdy z koalicją SLD-PSL połączyły się: Unia Wolności i Unia Pracy. Jeszcze przed zbliżającym się referendum konstytucyjnym jej przeciwnicy próbowali kwestionować brak zapisu o 50- procentowym progu frekwencji. Co ważne i ciekawe domagano się, aby w referendum można było dokonać wyboru między proponowanym przez utworzoną większość sejmową projektem, a proponowanym przez NSZZ „Solidarność” obywatelskim projektem konstytucji z czerwca 1994 r. Ale sejmowa większość czterech partii oddaliła roszczenia zmian w ustawie o trybie przygotowania i uchwalenia konstytucji. I tak doszliśmy do obecnie obowiązującej konstytucji. W konfrontacji czteropartyjna koalicja, a obywatele przegrali ci drudzy.
Nikt nie powiedział ustrój państwa
Co to jest konstytucja? To z pozoru łatwe i oczywiste pytanie. W trakcie zajęć w ponad 60 szkołach średnich w całej Polsce zadawałem to pytanie uczniom ostatnich klas.
– Najwyższy akt prawny, najważniejsza ustawa, naczelne prawo, zapisy obowiązujące wszystkich bez wyjątku – takie padały odpowiedzi.
Żaden z pytanych nie potrafił odpowiedzieć na pytanie, co reguluje konstytucja i dlaczego jest taka ważna! Nikt nie powiedział, że konstytucja stanowi o ustroju państwa. Nie rozumieją o czym jest właściwie mowa? Czyli jakie ma być owo państwo, które tworzymy my wszyscy jako społeczność Polaków i jak mają być uregulowane najważniejsze instytucje tego państwa i zasady Polaków obowiązujące. A także obowiązki i uprawnienia obywateli. Te ostatnie mają właśnie wynikać z konstytucji i w niej być wyraźnie i jednoznacznie zapisane.
Ci, którzy teraz obnoszą się z transparentami „Bronimy konstytucji”, czy znaczkami „Konstytucja” z wyróżnionymi „Ty” i „Ja” (członkowie tak zwanego Komitetu Obrony Demokracji, opozycyjni posłowie i inni, którzy nie akceptują wyniku demokratycznych wyborów) uprawiają „maślaną” politykę (masło maślane), gdyż to Konstytucja RP z 1997 r. takie demonstracyjne zachowania na poziomie „państwowotwórczym” im zapewnia. Ale są to działania wbrew konstytucji. I z jej oczywistym łamaniem. Bowiem te fałszywe działania w obronie fundamentalnej dla państwa ustawy odbywają się na ulicy lub są przenoszone za granicę do Parlamentu Europejskiego do Brukseli. Zapisy konstytucji stanowią także o kulturze politycznej. I tym, że „walka” (napisałem „walka”, bo czyż tak nie chcą członkowie już prawie znikającego KOD-u, opozycja w jej „totalnej” odmianie zamiast normalnej debaty) o lepsze państwo, o lepsze ustawy z tejże konstytucji wypływające i w jej zapisach znajdujące oparcie przenoszona jest poza parlament. A to na takim forum takie dyskursy mamy toczyć? Tego uczy też konstytucja, widać nie do końca przez jej fałszywych obrońców zrozumiana.
Grzęźniemy w konflikcie?
Z powyższego widać, że zrozumienie obywateli dla nowej konstytucji i porozumienie w tej sprawie jest najistotniejsze. Obecna większość parlamentarna, która wygrała przecież wybory w sposób zgodny z obowiązującym prawem zaczęła mówić o konieczności nowego aktu, nie spotkała się ze zrozumieniem opozycji. Tak, tej totalnej opozycji która nie chce być opozycją, krytykującą władze, kiedy trzeba, albo popierająca ją wtedy, gdy wymaga tego interes nas wszystkich obywateli. Największa opozycyjna partia Platforma Obywatelska jest w ten sposób antyobywatelska.
Niektórzy dawni działacze „Solidarności” jak Zbigniew Bujak w książce: Konstytucja starsza, niż myślisz, czyli o tym, co z historycznego dorobku państwa polskiego znajdziemy w naszej Konstytucji napisał we wstępie: Konstytucja to słowo-klucz, które otwiera nam przestrzeń do realizacji naszej potrzeby wolności, sprawiedliwości, dobra prawa do szczęścia. W historii naszego kraju mieliśmy tych konstytucji sporo, żadna jednak nie stała się świetlistym aktem, który zawierałby...”wszystko, co cenne z ponad tysiącletniego dorobku”, a nam zdołał „...na zawsze zagwarantować prawa obywatelskie, a działaniu instytucji publicznych zapewnić rzetelność i sprawność”. W chwili, gdy publikuję tę książkę (czyli w 2017 r. – podkreślenie AD), grzęźniemy w konflikcie, w którym jeden obóz polityczny potraktował istniejącą Konstytucję jako problem na swojej drodze do nieskrępowanej władzy”...”w takiej atmosferze debata o tym co robić, aby nasza Konstytucja dobrze służyła obywatelom i chroniła nasze prawa, jest niemożliwa.
Dyskusja, czy debata nad ważniejszym aktem prawnym polskiego państwa jest niemożliwa? Naprawdę jest niemożliwa? Wypowiedzi niektórych polityków, tym związanym niegdyś z „Solidarnością” szokują stopniem zacietrzewienia. I brakiem zrozumienia dla żywotnych interesów nie takiej, czy innej partii, a może nawet grupy, co samego państwa polskiego i jego obywateli.
Nie ma „siły” na zmianę konstytucji?
Jak konstytucja ma należeć do całego narodu, to dlaczego nie pozwalać obywatelom w swobodny i demokratyczny sposób o tym rozmawiać? Czy chodzi o „totalitarny totalitaryzm” by zablokować wszystko zmierzające do poprawy państwa?
Ci którzy zacisnęli lub chcą zacisnąć mocno „konstytucyjny” hamulec zapominają, że obecna większość parlamentarna i tak nie ma mocy do zmiany obecnej konstytucji, obowiązującej już 21 lat.
Zapisy o zmianie konstytucji znajdują się w Rozdziale XII obecnego aktu. Art. 235 stanowi, że: Projekt ustawy o zmianie Konstytucji może przedłożyć co najmniej 1/5 ustawowej liczby posłów, Senat lub Prezydent Rzeczypospolitej. A kto ma prawo ją uchwalić?
Ten sam artykuł w ust. 4 określa, iż: Ustawę z mianie Konstytucji uchwala Sejm większością co najmniej 2/3 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów oraz Senat bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby senatorów.
Jak widać w obecnym układzie sił parlamentarnych nie ma mowy o tym by móc demokratycznie i zgodnie z prawem dokonać zmiany konstytucji. Jedna partia, która ma większość w Sejmie i pan prezydent nie są w stanie tego dokonać. Opozycja w swoim totalitarnym sprzeciwie traci rozum, boi się zdecydowanie na wyrost.
Geopolityka
Nawet nie debatując o tak istotnych dla naszej państwowości sprawach, warto zauważyć, co mówią inni o sytuacji w tej części Europy. Piotr Skwieciński napisał w książce Kompleks Rosji, wyd. Teologia Polityczna z 2017 r. tak określa rosyjskie sprawy: Nacjonalistyczny geopolityk i filozof Aleksander Dugin, zaangażowany w dzieło „wyzwalania” Ukrainy, widzi sprawy w szerszej perspektywie:
Rosja nie zatrzyma się w swoim wyzwoleńczym „marszo-zrywie” na terytorium Krymu, ani na Dnieprze, ani nawet na zachodnich granicach eks-Ukrainy - pisze. – Naszym celem jest wyzwolenie Europy od atlantyckich okupantów.
Absurd, fantasmagoria? Niewątpliwie. Podobnie jak inne wizje Dugina, w których przestrzeń między Rosją a Niemcami staje się obszarem podporządkowanym przez oba te państwa.
Ale Fiodor Łukianow – pisze publicysta tygodnika „Sieci” – postać innego formatu, szef uznanego kwartalnika „Russia in Global Affairs”, używa całkiem odmiennego języka i w ogóle myśli inaczej, że dochodzi do wniosków tak naprawdę podobnych do Duginowych, Pisze, że państwa rejonu, który określił niemieckim mianem „Zwischeneuropa” (Europa pośrednia-pośrednia między Rosją, a „prawdziwą”, czyli starą Unią – użycie nazwy niemieckiej może być uważane za ukłon pod adresem Berlina), popadły w stan zamętu.
Co to za państwa? Chodzi o kraje powstałe na skutek rozpadu wielkich europejskich imperiów na początku XX wieku, czyli Europę Środkową i Bałkany. Środkową, również, ponieważ także w „niby to stabilnych Polsce i Czechach” pojawiły się nastroje nacjonalistyczne (Łukianow nie precyzuje, co ma na myśli).
Kraje „Zwischeneuropy” stają się zarzewiem niestabilności. W naturalny sposób, konstatuje szef „Russia in Global Affairs”, powoduje to, że twórcy polityki rosyjskiej zaczynają odczuwać pokusę rozpoczęcia „wielkiej gry” o restytucję roli Moskwy w regionie”.
1000 amerykańskich żołnierzy nic nie znaczy?
To Ameryka nam nie pomoże? Dr hab. Zbigniew Anculewicz z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego na spotkaniu w końcu maja tak wyraził swój stosunek do tego:
– Niemcy chcą i wolą by Ameryka wycofała się z Europy. I nie miejmy złudzeń. Nawet 1000 amerykańskich żołnierzy ich czołgi nas nie obronią. I nie ochronią przesmyku suwalskiego!
Co to jest ów przesmyk suwalski? To najkrótsza droga między Obwodem Kaliningradzkim, a terytorium Białorusi. I chodzi o połączenie ich terytoriów. I te dwa państwa są ponadto we Wspólnocie Niepodległych Państw, utworzonej na podstawie układu białowieskiego z 8 grudnia 1991 r. Ponadto Białoruś, Kazachstan i Rosja tworzą Wspólną Przestrzeń Gospodarczą. A propos gospodarki. Czy wspólny upór Niemiec i Rosji w sprawie gazociągu Nordstream 2 nie świadczą i tym, że chcą razem działać, dopiąć swego by realizować cele tych dwóch państw, również na obszarze „Zwischeneuropa”?
Pojawiły się realne wizje o stałej bazie amerykańskich wojsk w naszym kraju. Czy to może zmienić położenie tych krajów w tej części Europy?
Dyskusja o kolejnej konstytucji będzie także rozmową o położeniu Polski i jej wzmocnieniu. Czy chcemy tego uniknąć? Czy to nie nasza, Polaków wspólna sprawa nie bacząc na żadne podziały?
Andrzej Dramiński
Radca prawny i publicysta
Literatura:
1. Jerzy Eisler, Czterdzieści pięć lat, które wstrząsnęły Polską, 2018 r.
2. Piotr Skwieciński, Kompleks Rosji, 2017 r.
3. Zbigniew Bujak, Konstytucja starsza, niż myślisz, czyli o tym, co z historycznego dorobku państwa polskiego znajdziemy w naszej Konstytucji, 2017.
4. Pięć lat Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, Wydawnictwo Sejmowe - materiały z konferencji na Zamku Królewskim 17-10-2002 r.
5. Jerzy Kuciński, Zasady ustroju politycznego państwa w Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej 1997 r., 2012.
Skomentuj
Komentuj jako gość