Z sędzią Sądu Najwyższego (Izba Karna) Rafałem Malarskim rozmawia Adam Socha.
- Czy pan sędzia, w związku z ukończeniem 65 lat, zamierza złożyć oświadczenie prezydentowi RP o pozostawienie w stanie służby?*
Rafał Malarski: Tak. Mam taki zamiar, w terminie miesiąca, liczonym od 3 kwietnia do 3 maja złożę do Prezydenta RP oświadczenie o woli dalszego zajmowania stanowiska sędziego Sądu Najwyższego. Uzyskałem już stosowne oświadczenia psychologiczne i lekarskie.
- Pierwsza prezes SN Małgorzata Gersdorf i prezes Izby Karnej Stanisław Zabłocki zapowiedzieli, że nie złożą takich oświadczeń. To ich protest przeciwko reformie wymiaru sprawiedliwości, która ich zdaniem łamie konstytucję RP, likwiduje trójpodział władz. Z kolei prof. Strzembosz i prof. Zoll zaapelowali do sędziów, by nie kandydowali do Krajowej Rady Sądownictwa, gdyż wybór przez posłów podporządkuje sędziów rządzącej partii. Ich zdaniem tylko powoływanie sędziów do KRS przez sędziów gwarantuje sędziom niezawisłość a sądom niezależność.
Rafał Malarski: Podejście do tego zagadnienia jest różne. Środowisko, w którym orzekam pozostawiło kwestię złożenia oświadczenia o woli kontynuowania służby sumieniu każdego z nas.
- Faktycznie, stowarzyszenie "Iustitia" zaapelowało do sędziów SN, aby nie przechodzili w stan spoczynku, mimo że taki obowiązek nakłada na nich ustawa o Sądzie Najwyższym, która wejdzie w życie 3 kwietnia.
Rafał Malarski: Miałem zaszczyt być na opłatku u księdza kardynała Nycza. Poprosiłem go o radę o on powiedział, że takie oświadczenie woli powinienem złożyć. Głos tak wybitnego autorytetu jest dla mnie bardzo ważny. Nie spotkałem się w związku z podjętą decyzją z żadnym ostracyzmem czy pretensjami ze strony koleżanek czy kolegów sędziów.
- Rozumiem, że pan sędzia nie uważa się za członka „nadzwyczajnej kasty”?
Rafał Malarski: Uchowaj Boże. To było niestosowne określenie. To była niezręczność w sformułowaniu pani sędzi. Nie znam sędziów, którzy by się za takową „kastę” uważali. Ja nadzwyczajność stanu sędziowskiego rozumiem w ten sposób, że wobec nas rygory ocen i wymagań są podwyższone.
- Mnie się wydaje, że to była freudowska pomyłka pani sędzi, która pokazała pewne wyalienowanie stanu sędziowskiego. Ja mam taki problem z sądami. Z jednej strony jako dziennikarz wielokrotnie stawałem przed sądami za publikacje i muszę przyznać, że mam pozytywne doświadczenie jeśli chodzi o sądy olsztyńskie i warszawskie (gorzej było z białostockimi). Sądy stawały po stronie dziennikarza i wolności słowa. Natomiast nie mogę pogodzić się z tym, że ze stanu sędziowskiego nie usunięto olsztyńskich sędziów, którzy w stanie wojennym skazali na wieloletnie więzienia przywódców strajku 13 grudnia 1981 roku w OZOSie, dzięki którym nie doszło do rozlewu krwi, skazanie na ciężkie więzienie w Fordonie dzielnych kobiet z Olsztyna, dr. Józefy Mielnik z ART, Danuty Gulko z OZGrafu, Anny Niszczak czy nauczycielki, matki Grażyny Langowskiej. Nie usunięto sędziów Sądu Okręgowego w Elblągu, którzy skazali ciężko pobitych w obozie internowania w Kwidzynie. Trzymiesięczny proces był parodią wymiaru sprawiedliwości. Nad salą posiedzeń zainstalowali się funkcjonariusze SB, którzy poprzez mikrofony na bieżąco śledzili proces i dawali sędziom wskazówki.
Rafał Malarski: To bardzo smutna historia. Nie wykluczone, że takie przypadki miały miejsce, jest to godne najwyższego ubolewania. Przejście nad tym do porządku dziennego było niewłaściwe. Prof. Adam Strzembosz mówił, że środowisko sędziowskie samo się oczyści, ale z biegiem lat wycofał się z tego i przyznał, że się mylił.
- Niedawno, prof. Strzembosz w wywiadzie dla Rzeczpospolitej (Plus Minus) powiedział, że opór był olbrzymi, zarówno ze strony ministra sprawiedliwości Aleksandra Bentkowskiego, który nawet nie zgodził się na usunięcie z resortu ciemnych typów sterowanych przez esbeków, więc prof. Strzembosz na znak protestu odszedł (był wiceministrem). Później miał zabiegać u śp. ministra sprawiedliwości prof. Lecha Kaczyńskiego, o usunięcie skompromitowanych sędziów, ale minister Kaczyński nie kwapił się, a po 3 miesiącach został odwołany.
Rafał Malarski: To jest wersja prof. Strzembosza. Przebieg opisanych przez niego wydarzeń nie jest mi znany. Wiem jednak, że w wielu przypadkach sędziowie, którzy sądzili działaczy Solidarności łagodzili ostrze represji stanu wojennego. Niegodziwe postąpienia też miały miejsce. Chyba każde środowisko miało swoje czarne owce. Np. ks. Isakowicz-Zalewski utrzymuje, że około 10% duchownych współpracowało z SB, ale czy to prawda?
- A jak wyglądała pana kariera w PRLu, w którym roku pan trafił do sądownictwa?
Rafał Malarski: Skończyłem studia w 1973 roku, 2 lata aplikacji, asesura, orzekać zacząłem pod koniec lat 70. Gdy wybuchła wielka Solidarność byłem już sędzią Sądu Rejonowego w Ostródzie i od początku włączyłem się w ruch Solidarności. To był odruch serca. Byłem współtwórcą Komisji Zakładowej Solidarności w sądzie i stanąłem na jej czele, następnie zostałem wiceprzewodniczącym Międzyzakładowego Komitetu Założycielskiego w Ostródzie. W czerwcu 1981 roku wybrano mnie na członka Zarządu Regionu Warmińsko-Mazurskiego Solidarności i na 1/4 etatu zostałem doradcą prawnym tego Zarządu. W stanie wojennym znalazłem się w grupie 23 sędziów, których ówczesne władze określiły, jako osoby utożsamiające się z poglądami „opozycyjnych, ekstremistycznych odłamów Solidarności”. Dzisiaj to wywołuje uśmiech, ale w owym czasie to była groźna etykieta.
- To był wyrok!
Rafał Malarski: W tej grupie był prof. Strzembosz, była sędzia Anna Kurska, mama dzisiejszych redaktorów (prezesa TVP i zastępcy naczelnego Wyborczej – przypis A.Socha), był sędzia SN Rudnicki, w Olsztynie był sędzia Józef Lubieniecki, który w stanie wojennym, jako jedyny sędzia został internowany mimo posiadania immunitetu sędziowskiego, był też śp. Zbyszek Milewski. Wszystkich nas w styczniu odwołała Rada Państwa z uwagi na brak rękojmi należytego wykonywania obowiązków. To była tajna procedura. I tak moja przygoda ze stanem sędziowskim wówczas się zakończyła. Po pewnym czasie z niejakim trudem zostałem wpisałem się na listę radców prawnych i nawet odczułem ze strony tego środowiska niemałą solidarność, skoro wybrano mnie do Okręgowej Izby Radców Prawnych, w istocie tylko z tego tytułu, że zostałem wyrzucony z sądu. Żeby cokolwiek dorobić mecenas Lech Obara, który w tym czasie pracował w popołudniówce olsztyńskiej „Dzienniku Pojezierza” zaproponował mi pisanie reportaży sądowych, w istocie kryminałków; grosze za to dostawałem, ale ktoś doniósł do wydziału propagandy KW PZPR i naczelny redaktor zrobił mecenasowi straszną awanturę, że lisa do kurnika wpuścił. Krótka współpraca z „Dziennikiem” urwała się.
Powróciłem do wymiaru sprawiedliwości dopiero w 1990 roku. Tworzono wtedy sądy apelacyjne i pełnomocnikiem ministra sprawiedliwości w Gdańsku był sędzia Janusz Ślężak, który znajdował się w tej grupie 23 sędziów, zwolnionych z pracy w stanie wojennym. W październiku 1990 roku rozpocząłem pracę w sądzie apelacyjnym w Gdańsku a w 2002 roku awansowałem do Sądu Najwyższego. Przez dwie kadencje piastowałem funkcję Komisarza Wyborczego w Olsztynie, do końca marca 2018 roku.
- Dodam, to co wiem od mec. Obary, że bardzo długo nie mógł pan znaleźć pracy, bo tam gdzie się pan zgłosił natychmiast pojawiał się esbek. W końcu zatrudnił pana dyrektor PGRu jako radcę prawnego. SB uznała, że tam będzie pan „nieszkodliwy”. Czy nowa ustawa o ustroju sądów powszechnych uchwalona po 1989 roku zapewniała niezależność sądom i niezawisłość sędziom?
Rafał Malarski: Nowe rozwiązania dotyczące ustroju sądów powszechnych wprowadziły bardzo istotne zmiany gwarantujące niezależność sądów i niezawisłość sędziów. Weryfikacji sędziów jednak nie przeprowadzono. Odmiennie postąpiono w stosunku do prokuratorów. Uzyskiwali oni nowe nominacje.
- No właśnie, należało analogicznie zrobić ze stanem sędziowskim, bo stan sędziowski nie był w stanie sam się oczyścić. Prof. Strzembosz w przywołanym wywiadzie dla „Rz” powiedział, że na prowincji sędziowie byli tak zastraszeni, że nadal zgłaszali prezesów stanu wojennego i I sekretarzy na prezesów odnowionych sądów. Musiał jeździć do Suwałk czy Włocławka i tłumaczyć, że „już wolno wam być niezawisłymi”.
Rafał Malarski: Pewną rolę miała odegrać ustawa z 3 grudnia 1998 roku o odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów za sprzeniewierzenie się zasadzie niezawisłości. O ile pamiętam zastosowano ją w stosunku tylko do jednej osoby, byłego prezesa sądu wojewódzkiego w Gdańsku, o innych przypadkach nie słyszałem.
- Stowarzyszenie Represjonowanych w Stanie Wojennym Pro Patria w Olsztynie wystąpiło, powołując się na tę ustawę o usunięcie takich sędziów z Olsztyna i Elbląga, ale Krajowa Rada Sądownictwa tak przewlekała postępowania aż w 2002 roku sprawy się przedawniły, bo ustawa działała tylko do 2002 roku.
Rafał Malarski: Nie znam tej sprawy. Wydaje mi się, że warto sobie uświadomić, że w okresie PRLu sędziowie znajdowali się na najniższym szczeblu drabiny zarobków osiąganych przez prawników. Owe niezwykle niskie wynagrodzenia sprawiały, że żyli bardzo skromnie. Nazywanie ich beneficjentami systemu komunistycznego to ewidentne nieporozumienie. Nieporównanie wyższe uposażenie mieli milicjanci czy esbecy, którzy dodatkowo korzystali z całego szeregu przywilejów. Do sądów nie garnęli się wówczas młodzi prawnicy. Skutkiem takiej sytuacji była m.in. feminizacja zawodu sędziego. Władza ludowa traktowała sądownictwo jako piąte koło u wozu. Musiało istniał bo tak wypadało w kraju określanym, jako demokracja socjalistyczna.
- W którym roku poczuł pan, że jest sędzią niezawisłym w sądzie niezależnym, godnie opłacanym?
Rafał Malarski: To był rok 1990. Skończyło się to, co tak ciążyło na wymiarze sprawiedliwości. Miałem poczucie niezawisłości.
- A mimo to, w miarę upływu lat nasilała się krytyka sądów i spadało zaufanie społeczeństwa do sędziów. Wg raportu Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka z 2010 roku sądy negatywnie oceniało 44 proc. Polaków. W raporcie czytamy, że pod względem dochodów polski wymiar sprawiedliwości w 2006 roku znalazł się na 6. miejscu w Europie, wyprzedzając takie kraje jak Niemcy (11 miejsce) czy Hiszpania (20 miejsce). Raport stwierdzał: poziom zatrudnienia w polskich sądach jest relatywnie wysoki a przewlekłość postępowań sądowych to od lat jeden z najważniejszych problemów polskiego wymiaru sprawiedliwości. Z ponad 550 wyroków stwierdzających naruszenie Europejskiej Konwencji Praw Człowieka (EKPC) przez Polskę, które zapadły do 1 stycznia 2009 r., ok. 1/3 stanowiły wyroki dotyczące naruszenia prawa do rozpoznania sprawy w rozsądnym terminie (dla olsztyniaków takim sztandarowym symbolem jest proces b. prezydenta Olsztyna Małkowskiego). Raport jako przyczyny tego stanu rzeczy wskazywał nieefektywne zarządzanie środkami, przerost etatów funkcyjnych pełnionych przez sędziów i brak systemu zarządzania obciążeniami poszczególnych sądów i sędziów – przewlekłość postępowań dotyka polskie sądy w sposób zróżnicowany. Dodam, że Fundacja nie badała zjawiska korupcji w sądach.
Rafał Malarski: Rzeczywiście mamy w Polsce dużą liczbę sędziów, jest nas ok. 10 tysięcy. Trzeba jednak wiedzieć, że w Polsce jest rozdęta kognicja sądów czyli zakres spraw, którymi zajmują się sędziowie. Sędziowie są równocześnie obciążeni mnóstwem obowiązków administracyjno-biurokratycznych, których nigdzie poza Polską sędziowie nie wykonują. Wiele spraw tych drobnych z zakresu prawa cywilnego, rodzinnego, prawa karnego, takich bagatelnych spraw, nie trafia do sądów w innych krajach europejskich. Odrębną kwestią pozostaje nadmierna ilość sędziów funkcyjnych, którzy orzekają w zmniejszonym zakresie.
- Załatwiają to w innych systemach sędziowie pokoju, których wprowadzenie postulował Kukiz15.
Rafał Malarski: Otóż to, ilość spraw przypadająca na sędziego w Polsce jest nieporównywalna do ilości spraw przypadających w innych krajach europejskich. Jednak ustawodawca nie decyduje się na ich zmniejszenie. Ma to i swoje dobre strony. Ludzie chcą, żeby ich sprawy, nawet te najdrobniejsze były załatwiane przez sądy, a nie organy administracyjne. Zjawisko przewlekłości na moim podwórku czyli w SN nie występuje. Jesteśmy jeśli nie w czołówce, to bardzo blisko czołówki europejskiej pod względem szybkości. U nas w postępowaniu kasacyjnym na sprawę, jeśli idzie o sprawy karne czeka się najwyżej pół roku. Natomiast jeśli chodzi o sądownictwo powszechne, to zjawisko przewlekłości pozostaje nadal dokuczliwe i społecznie nieakceptowane.
- Czy obecne reformy wymiaru sprawiedliwości zniosą te największe bolączki wymiaru sprawiedliwości, a więc przewlekłość spraw i nadmiar stanowisk funkcyjnych?
Rafał Malarski: Reformy dotyczyły, niestety, głównie spraw personalnych. Jak będzie dalej, czy zostaną wprowadzone mechanizmy przyśpieszające, usprawniające to trudno w tej chwili powiedzieć. Dotychczasowe reformy w niewielkim stopniu mogą się przyczynić do tego co nazywamy przezwyciężeniem przewlekłości. Są pewne rozwiązania, one już były wprowadzone do procesu karnego w tzw. reformie kontradyktoryjnej, która weszła w życie 1 lipca 2015 roku. Później obecna większość parlamentarna wycofała się z części tych reform, ale część z nich pozostawiła. Utrzymano te rozwiązania, które będą przyspieszały postępowania. Natomiast odrzucono to, co nawet większość środowiska sędziowskiego i prokuratorskiego przyjmowała źle. Sędziowie a zwłaszcza prokuratorzy źle oceniali próbę przeniesienie na nasz grunt systemu anglosaskiego. Sędzia w tym systemie ma mało inicjatywy jeśli idzie o postępowanie dowodowe, to wszystko jest w rękach pełnomocników, obrońców, prokuratorów. Sędzia zajmuje pozycję raczej bierną.
- Czy rzeczywiście obecna reforma wymiaru sprawiedliwości była konieczna? Mam tu na myśli stworzenie możliwości ministrowi sprawiedliwości ręcznej wymiany prezesów i wiceprezesów, przerwanie kadencji SN, powołanie Izby Dyscyplinarnej oraz Izby Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN, czy powołanie członków KRS przez parlament.
Rafał Malarski: Trzeba zapytać, czy przez te zmiany sędziowie staną się bardziej niezawiśli i z jakiego powodu? Trudno byłoby na to odpowiedzieć pozytywnie. Czy poprzez szybką wymianę prezesów sądów szybciej będą się toczyć procesy? Te reformy dotyczą na razie kwestii personalnych, jeśli za tym pójdą zmiany procedur, to wtedy będzie można ocenić. Jest istotna zmiana, do której minister przywiązuje dużą wagę, to jest losowanie składów sędziowskich, to trudno poddać krytyce. To jest ciekawe, interesujące rozwiązanie. Zobaczymy czy sprawdzi się w praktyce, czy nie wywoła zatorów. Bo na pewno nie wpłynie na przyspieszenie. Może za to wpłynąć na polepszenie wizerunku sędziów, którym zarzucano, że ustawiali składy, że przydzielali takiego a nie innego sędziego, bo ma takie a nie inne nastawienie. Losowanie akurat nie jest krytykowane przez środowisko sędziowskie. Krytykowane jest przerwanie kadencji sędziów SN i I prezes. Mnie się to też nie podoba.
- No właśnie, co by się stało złego, gdyby pani Gersdorf dokończyła swoją kadencję? Kadencyjność buduje instytucje państwa demokratycznego.
Rafał Malarski: Trzeba też pamiętać, że nie żyjemy na odludziu. Jesteśmy obserwowani przez Europę i Stany Zjednoczone. Konsekwencje ignorowania powszechnie obowiązujących standardów mogą być poważne.
- No tak i mamy już precedens, wyrok sądu w Irlandii, który stwierdził, że nie może Polsce wydać aresztowanego, bo polski wymiar sprawiedliwości po reformach nie jest niezawisły.
Rafał Malarski: Również mec. Lech Obara spotkał się z tym problemem w Niemczech. Pozwana niemiecka stacja telewizyjna ZDF za użycie określenia „polski obóz zagłady” podważała wyrok polskiego sądu, który nakazywał przeproszenie, twierdząc że polskie sądy utraciły niezależność. Niemiecki sąd przez moment się zawahał, ale ostatecznie nie uznał tego argumentu. Jednak sprawa znów została przez ZDF zaskarżona. Tym razem do Sądu Najwyższego w Karlsruhe. Przez nieroztropne rozwiązania ustrojowe jak np. przerywanie kadencji zepsuto wizerunek polskiego wymiary sprawiedliwości. Teraz większość parlamentarna powoli zaczyna się wycofywać przynajmniej z niektórych niefortunnych regulacji.
- Z kolei moi znajomi prawnicy powiedzieli mi, że główny problem polskich sądów to całkowita bezkarność sędziów. Sędzia może przyjść na rozprawę nieprzygotowany, może popełniać piramidalne pomyłki, może gubić akta, nie zważać na ekonomikę procesu, miesiącami odwlekać napisanie uzasadnienia, za co każdy inny pracownik szybko by stracił pracę, natomiast sędzia źle pracujący jest nie do ruszenia. Powiedzieli mi ci prawnicy, póki sędzia, tak jak każdy inny pracownik nie będzie podlegał kontroli i nie będzie ponosił odpowiedzialności za złą pracę, to żadna reforma nic nie da. Dlatego zadowoleni są z powołania Izby Dyscyplinarnej, która daje możliwość karania i usuwania sędziów źle pracujących czy ze złą wolą, czy takich, którzy przypadkowo trafili do zawodu.
Rafał Malarski: To smutna ocena. Trudno zaprzeczyć, że tacy sędziowie też są.
- Proszę zobaczyć czego obywatele dowiedzieli się podczas komisji śledczej w sprawie reprywatyzacji nieruchomości warszawskich? Że w tym procederze udział brali sędziowie przyklepując szemrane dokumenty.
Rafał Malarski: Odpowiem na to tak. To gdzie są te postępowania w sprawie tych sędziów? Może są, ale ja o nich nie słyszałem. To nie może być tylko polityczne gadanie, tylko powinna iść za tym informacja, ile wszczęto postępowań w związku z tym, o konkretach mówmy. Niewątpliwie w takich wypadkach musi być reakcja, ale nie tyle medialna, co powinno dochodzić do wszczęcia postępowań i to postępowań karnych. Publicystykę musi poprzedzać wszczęcie postępowań. Prokuratura powinna po zebraniu materiału dowodowego występować do sądów dyscyplinarnych o uchylenie immunitetów wobec takich sędziów. O ile rzecz jasna wystąpi uzasadnione podejrzenie popełnienia konkretnego przestępstwa.
- Wrocławska Prokuratura Regionalna bada, czy dwaj sędziowie Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotowa dopuścili się zaniedbań, ustanawiając kuratorów dla właścicieli i spadkobierców nieruchomości przy ul. Puławskiej 141 w Warszawie. Osoby te w chwili wydania decyzji miałyby grubo ponad 100 lat i – jak się okazało – już nie żyły. Sędziowie nie próbowali tego zweryfikować. A jak pan sędzia odbierał te sprawy sędziów przyłapanych a to na kradzieży wiertarki, a to sprzętu elektronicznego?
Rafał Malarski: To są smutne rzeczy. Była słynna sprawa 50 złotych, ale jej okoliczności, szczegóły sprawiają, że nie poddałbym krytyce wyroku SN. Zaznaczam, że znam sprawę tylko z medialnych przekazów.
- Powiem jako obywatel, dla mnie sens istnienia państwa w ogóle zasadza się na gwarancji sprawiedliwości. Dlatego uważam, że wymagania wobec sędziego muszą być o wiele wyższe.
Rafał Malarski: Bywa, że zdarzają się ewidentnie wadliwe rozstrzygnięcia, niesprawiedliwe., ale trzeba sobie zdać sprawę, że one będą zawsze się zdarzać. Rzecz w redukowaniu ich do marginesu. Ale proszę nie wierzyć, że wyrugowanie pomyłek sądowych jest w ogóle możliwe. Bywam w USA i miałem tam okazję spotkać się ze środowiskiem sędziowskim. O wymiarze sprawiedliwości również i tam ludzie nie mają dobrej opinii. Wielu w ogóle uważa prawników za samo zło i zakałę społeczeństwa. Być może są to poglądy mniejszości, ale w każdym razie widoczne. Tam też dochodzi do pomyłek sądowych i chyba nie jest ich wcale mniej niż w Polsce. To nie jest oczywiście żadne usprawiedliwienie dla naszych błędów.
- Chyba wolę, żeby niezawisły sędzia popełnił pomyłkę niż zawisły od polityka sędzia wydał wyrok zgodnie z politycznym zamówieniem.
Rafał Malarski: Są takie sprawy karne, gdzie dojście do prawdy jest bardzo utrudnione. Jest cała masa procesów, która jest oparta wyłącznie na dowodach osobowych czyli na zeznaniach. Nie ma w ogóle dowodów, które można by nazwać naukowymi, weryfikującymi. I trzeba rozstrzygnąć, kto mówi prawdę: żona, która pomawia męża o zły dotyk dziecka czy on, który płacze i rozpacza, że to zemsta za to, że ma kochankę. Ona przedstawia jako świadków koleżanki a on kolegów. I rozsądź i jakże łatwo o pomyłkę, której już nikt nie zweryfikuje. Chyba, że pomawiający po latach tknięty wyrzutami sumienia, wyzna prawdę, co jednak się niezwykle rzadko zdarza. To tylko na filmach kryminalnych, sensacyjnych, my wszystko wiemy, widzimy, że są żelazne dowody, ale w realnym życiu nie ma tego, wszystko bywa ocenne. Cała kryminalistyka tylko na Discovery wygląda przepięknie, w życiu to się nie zawsze sprawdza. Orzekałem w sprawie o wznowienie postępowania dotyczącej pana Wacha. Proszę sobie wyobrazić, że dowodem, na podstawie którego skazano tego człowieka była opinia pewnej pani profesor, która na podstawie czaszki, jak się teraz okazało, nie pochodzącej od pokrzywdzonego, ponad wszelką wątpliwość ulepiła twarz tego rzekomego pokrzywdzonego. A w latach 90. te słynne ekspertyzy włosów? Do ilu mogło dojść wtedy pomyłek?
- Ale nawet DNA, nie daje pewności, co pokazała sprawa Tadeusza Komendy skazanego za okrutny gwałt i zabójstwo 15-latki.
Rafał Malarski: Przy sprawie pana Jacka Wacha też była ekspertyza DNA, to jednak były początki stosowania tej metody. A ekspertyzy osmologiczne, te nawąchiwanie przez psy, na szczęście to już zarzucono, ale w swoim czasie nadawano temu ogromne pozory naukowości. Były nawet instytuty naukowe zajmujące się tymi zagadnieniami.
- Chciałem jeszcze zapytać o świat polityki a świat sędziów. Jako obywatel poczułem się zagrożony widząc i słysząc na politycznych wiecach sędziów na czele z przewodniczącą SN panią prof. Gersdorf. Rozumiem wydawanie oświadczeń, zwoływanie samodzielnych konferencji prasowych, ale występowanie pod ręką z politykami napawa mnie obawą, że sędziowie tak politycznie zaangażowani zaczną ferować polityczne, partyjne wyroki. W końcu z jakiegoś powodu sędziowie i prokuratorzy nie mają biernego prawa wyborczego.
Rafał Malarski: Te protesty zostały uznane przez pana prezydenta za słuszne. Przecież te dwa weta to było powiedzenie „mieliście rację”.
- To że obywatele wyszli na ulice, pod gmachy sądów to chwała im za to. Tylko czy sędziowie powinni zachowywać się jaki politycy opozycji, to mnie nurtuje i napawa niepokojem?
Rafał Malarski: Czy sędzia, który jest przekonany, że naruszona jest konstytucja, nie może dać temu wyraz? Równie dobrze można się obawiać wizyt polityków czy reprezentantów służb specjalnych, w sądach, trybunałach, bo też mówi się o takich zjawiskach. To chyba nawet jest groźniejsze niż to, że któryś z sędziów weźmie udział w wiecu. To wieloaspektowy problem. Jednak w bieżącym życiu politycznym sędzia nie powinien zdecydowanie brać udziału. Nie powinien prowadzić działalności, której, jak mówi konstytucja, nie da się pogodzić z zasadami niezależności sądów i niezawisłości sędziów. Ale znam sędziów, którzy np. biorą udział w paradach pro life. W SN są sędziowie o głęboko antyaborcyjnych przekonaniach i głoszą te poglądy. Czy to jest niestosowne?
- Co innego opowiedzenie się za systemem wartości a co innego udział w walce o władzę. Moim zdaniem prof. Rzepliński piszący dla PO ustawę o Trybunale Konstytucyjnym, wziął udział w walce o władzę. Dla równowagi podam przykład sędziego, prezesa Sądu Rejonowego w Olsztynie, niedawno powołanego na to stanowisko przez ministra Ziobrę, który został wybrany do KRS i wywiadzie chwalił wszystkie reformy wymiaru sprawiedliwości. Ale gdy później czytam, że sędzia Maciej Nawacki jest członkiem stowarzyszenia im. prof. Lecha Kaczyńskiego, to mam wątpliwości, czy ta pozytywna ocena reformy nie jest wyrazem wdzięczności wobec partii rządzącej? Chciałbym, żeby sędzia był politycznie przezroczysty.
Rafał Malarski: Formalnie stowarzyszenie nie jest partią polityczną, ale wydaje się, że przedmiotem działania tego stowarzyszenia nie jest działalność dobroczynna? Celem jest raczej krzewienie myśli politycznej i społecznej śp. prezydenta. Co innego gdy zachowanie sędziego, oczywiście nie wykraczające poza działalność dozwoloną, jest znakiem sprzeciwu wobec pewnych posunięć władzy. Niezależnie czy to będzie lewica czy prawica, bo to jest jednak przejaw pewnej samodzielności a w niektórych przypadkach odwagi. Natomiast inny jest odbiór, gdy sędzia bezkrytycznie opowiada się po stronie sprawujących władz, bo taka postawa może być postrzegana jako przejaw konformizmu. Choć wcale tak być nie musi.
- Ale czy obie strony nie przekroczyły w tej walce czerwonej linii. Z jednej strony rzecznik rządu Beata Mazurek mówi o sędziach SN „grupa kolesi”, a z drugiej, a z drugiej I Prezes Sądu Najwyższego prof. Małgorzata Gersdorf w liście do sędziów, porównała sytuację polskiego Trybunału Konstytucyjnego do sytuacji TK w Austrii w 1933 roku. W Austrii przywołanej przez prof. Gersdorf pięć lat po kryzysie konstytucyjnym był Anschluss i nazizm. Czy takie porównania nie dewastują nam państwa?
Rafał Malarski: Nie wiem, czy tak pani profesor napisała. Trzeba znać miarę we wszelkiego rodzaju porównaniach, zwłaszcza do systemów zbrodniczych i nie odnosić doświadczeń faszyzmu czy komunizmu do współczesnej Polski. To jest przynajmniej niestosowne, żeby nie powiedzieć ostrzej. Nie powinno się używać takich porównań i takich zwrotów.
- W USA jak są mianowani sędziowie SN, zresztą dożywotnio, czego i polskim sędziom SN bym życzył, to wszyscy wiedzą, za jakimi wartościami się opowiadają i to uważam za prawidłowe.
Rafał Malarski: Ależ sędziów amerykańskiego SN powołuje się według kryteriów politycznych! Byłem w Stanach, gdy Bush junior zgłosił do SN, jako kandydata, swoją znajomą, która prowadził mu kampanię wyborczą. Podniósł się taki raban w prasie, że musiał się z tego pomysłu wycofać. Granice zostały przekroczone.
- Czyli system zadziałał. Gdyby pan był teraz powoływany do SN nie miałbym wątpliwości, za jakimi wartościami pan się opowiada. Uchyleniem wyroku w sprawie Wacha pokazał pan, że dla pana najważniejsza jest prawda materialna. W przypadku uchwały SN, która stwierdza, że odmienność płci nie jest konieczna do uznania, że dwie osoby pozostają we wspólnym pożyciu, co otworzyło drogę np. do odmowy zeznań wobec oskarżonego partnera tej samej płci, pan, jako jedyny sędzia, zgłosił zdanie odrębne. Dlaczego?
Rafał Malarski: Swoje zapatrywania w tej sprawie uzasadniałem i uzasadniłem zdanie odrębne. Musiałbym dziś uczynić tu szeroki wywód. Zdecydowały o tym zarówno względy aksjologiczne jak i praktyczne. Jedne i drugie były ważne. Przyszły na tę rozprawę różne pary, w tym jednopłciowe. Osoby te wyraziły swoje niezadowolenie z mojego zdania odrębnego, ale w sposób kulturalny i dopuszczalny. Mieli do tego pełne prawo.
- Szczególną dla pana sprawą, jako osoby dotkniętej represjami w stanie wojennym, musiała być sprawa kasacyjna Stanisława Kani i gen. Czesława Kiszczaka. Skład sędziowski pod pana przewodnictwem oddalił kasację IPN od wyroku uniewinniającego Stanisława Kanię.
Rafał Malarski: Pierwsza była sprawa kasacyjna Stanisława Kani. On odszedł ze stanowiska I sekretarza KC PZPR 18 października 1981 roku, a więc przed wprowadzeniem stanu wojennego. Prokurator IPN podnosił, iż brał udział w przygotowaniu projektów ustaw, które przyjęto w stanie wojennym. Jednak on nie piastował żadnych funkcji rządowych, jeśli nawet przechodziły przez jego ręce to nieformalnie. Nawet i to nie zostało jednak udowodnione. W I instancji zapadł wyrok uniewinniający, apelację złożył prokurator IPN, ale postawił zarzuty bardzo zawężone i niezasadne, więc sąd apelacyjny utrzymał w mocy wyrok. Nie wolno mu było uwzględnić uchybień, których nie podniósł w apelacji skarżący. W kasacji prokurator wyszedł poza zarzuty apelacyjne, które rozpatrywał sąd odwoławczy, toteż z powodów proceduralnych kasacja została oddalona. Pamiętam, że ówczesne komentarze historyków nie kwestionowały wyroku. Historycy potwierdzali, że Kania odszedł od podjęcia decyzji o wprowadzenia stanu wojennego, nie zgadzał się na rozwiązanie siłowe. Utkwił mi w pamięci zapis rozmowy Breżniewa z Kanią. gdy Kania proponował rozwiązanie konfliktu na drodze dialogu. Na to Breżniew go zrugał, „wam to się towarzyszu Stanisławie kije należą!”
- A kto wnosił o kasację w przypadku gen. Kiszczaka?
Rafał Malarski: Jego obrońca. Kasacja dotyczyła całej tej grupy z Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego (WRON) uznanej przez sąd za „związek przestępczy o charakterze zbrojnym”. Nim doszło do kasacji sprawy gen. Kiszczaka, on zmarł, jednak sprawa została rozpoznana. Obrońca Kiszczaka podnosił, że powinien go sądzić sąd wojskowy a sędziami powinni być wysocy rangą oficerowie. Nie miał racji. Kasacja została odrzucona.
- Co szczególnego utkwiło panu w pamięci z tej kasacji?
Rafał Malarski: Dokumenty z posiedzeń najwyższych gremiów partyjnych Związku Sowieckiego i „demoludów”. Przekazał je Polsce prezydent Borys Jelcyn.
- Czy te dokumenty obalały twierdzenia gen. Jaruzelskiego, że wybrał mniejsze zło, gdyż groziła nam inwazja wojsk sowieckich?
Rafał Malarski: Dokumenty jego wersji nie potwierdzają. Nie było w ogóle planów inwazji. Agresywni byli przywódcy Rumunii Nicolae Ceausescu i NRD Erich Honecker. Oni rwali się do „braterskiej pomocy”. Sowieci byli uwiązani w Afganistanie i ponosili klęski, dlatego kazali Jaruzelskiemu własnymi rękami załatwić sprawę. Czytałem też materiały z konferencji historycznej z 1997 roku w Jachrance, na którą przyjechała grupa byłych sowieckich polityków i wojskowych. Był m.in. marszałek Kulikow, w 1981 r. dowódca wojsk Układu Warszawskiego. Gen. Jaruzelski powtórzył tam swoją linię obrony, że miała być interwencja sowiecka i on wybrał mniejsze zło. Marszałek Kulikow stanowczo zaprzeczył. Jego słowa potwierdzają protokoły z posiedzeń najwyższych gremiów decyzyjnych Związku Sowieckiego.
- Był pan sędzią sprawozdawcą w bardzo ważnej sprawie, która położyła kres bezkarności sprawców wyłudzeń z budżetu państwa miliardów złotych z podatku VAT. Oblicza się, że w ciągu 5 lat przestępcy VATowscy ograbili budżet państwa na ponad 200 miliardów złotych. Pan naprawił pierwotną błędną interpretację sędziów SN.
Rafał Malarski: To przesadne stwierdzenie. Zdarza się, że SN odstępuje od dotychczasowej wykładni i przedstawia nowe spojrzenie na dane zagadnienie prawne. W tym wypadku chodziło o zdekodowanie normy zawartej w art. 8 Kodeksu karnego skarbowego. Jest prawdą, że wcześniejsza interpretacja zwłaszcza w przypadkach znacznej przewlekłości postępowania prowadziła do przedawnień karalności i tym samym do bezkarności sprawców np. wyłudzeń VATowskich. Uchwała 7 sędziów SN z 24 stycznia 2013 roku, jak się wydaje, położyła tym negatywnym zjawiskom kres. Nie tyle zjawiskom samych wyłudzeń co tym praktykom, które występowały w sądach.
- Pan naprawił błąd koleżanek i kolegów z SN i naraził się na ataki.
Rafał Malarski: Autorem problemów interpretacyjnych jest zazwyczaj sam ustawodawca tworząc nieprecyzyjne prawo. Twierdzenie, że naraziłem się na ataki jest chyba wyolbrzymione, choć trudno zaprzeczyć, że wymieniona uchwała spotkała się ze zdecydowaną krytyką w piśmiennictwie prawniczym. To jednak nic nowego. Ważne, że niepożądany trend został zastopowany.
- Proszę powiedzieć na koniec, czy idąc dzisiaj do sądu nadal możemy ufać, że sędzia jest niezawisły a sąd niezależny?
Rafał Malarski: Tak, nie ma żadnych podstaw, by twierdzić, że sądy są pozbawione dziś przymiotu niezależności. Nie ma też żadnych podstaw, by twierdzić, że sędziowie nie są niezawiśli. Natomiast nie ma gwarancji, że nie trafi się na leniwego sędziego. U podstaw błędnych wyroków bardzo często leży lenistwo. Sędzia jest niezawisły i pracuje w niezależnym sądzie, ale gdy mu się nie chce przeczytać dokładnie akt i przemyśleć występujących w sprawie problemów, to istnieje duże ryzyko wydania niesprawiedliwego rozstrzygnięcia. Takiego, które oznacza krzywdę dla któregoś z uczestników postępowania.
- Bardzo dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Adam Socha
*PS. Już po skierowaniu wywiadu do druku w kwietniowym wydaniu miesięcznika "Debata", pan sędzia Rafał Malarski złożył do prezydenta RP oświadczenie woli.
Skomentuj
Komentuj jako gość