Można dyskutować, czy pod względem merytorycznym zmiana premier Beaty Szydło na Mateusza Morawieckiego jest słuszna czy nie. Raczej bezdyskusyjnie trzeba jednak ocenić, że ta wymiana premierów dokonała się w sposób skandaliczny. Nie tak się robi kadrowe roszady w partii, która tyle mówi o ludzkiej godności i szacunku do każdej osoby.
Rząd PiS-u w ciągu ostatniego półrocza dostał zadyszki. Niewątpliwie związane to było z prezydenckim wetem tzw. ustaw sądowych. Jednak prezydent Andrzej Duda, doktor prawa, wetując ustawy nie tylko wyciszył uliczne protesty, które w porze wakacyjnej przybierały na sile, ale swymi poprawkami stępił ambicje Zbigniewa Ziobro, który przygotowując ustawy odbierał niektóre kompetencje prezydentowi i przywłaszczał je sobie, jako ministrowi sprawiedliwości. O konfliktach miedzy Antonim Macierewiczem, Zbigniewem Ziobro a prezydentem było wiadomo od dawna. Politycy PiS-u niestety ignorowali prezydenta, a nawet go upokarzali. Przykładem zmuszenie do przyjęcia ślubowania sędziów Trybunału Konstytucyjnego w środku nocy. Pani premier nie była w stanie tym konfliktom zapobiec, ale uczynić mógł to Jarosław Kaczyński, ale ten też okazywał prezydentowi publicznie ignorancję. Uważam, że środowisko PiS-u i J. Kaczyński do końca nie wierzyło w prezydenckie zwycięstwo Andrzeja Dudy, a gdy ono się dokonało, uważana go za notariusza, a nie partnera. Przez marginalizacje prezydenta przez dwóch ministrów doszło do kryzysu i zahamowania procesu reform. Beata Szydło była szefem kampanii wyborczej Andrzeja Dudy. Zdobyte doświadczenie sprawiło, że stała się twarzą PiS-u podczas wyborów parlamentarnych. Od razu była przedstawiana w kampanii wyborczej jako kandydatka na premiera RP. Ale po wyborach niespodziewanie zaczęto sondować, czy premierem nie zrobić prof. Piotra Glińskiego. Pamiętajmy, że podczas kampanii wyborczej w cień zostali usunięci Antoni Macierewicz i Zbigniew Ziobro mający największy negatywny elektorat i zapowiadano, że ministrem obrony narodowej zostanie Jarosław Gowin. Wybory to zawarcie pewnej umowy społecznej pomiędzy elektoratem, a ugrupowaniem które się wybiera. Ważne jest, aby wygrana partia dotrzymywała warunków tej umowy, czyli realizowała wyborcze zapowiedzi. Rząd PiS-u w ciągu dwóch lat wykonał już bardzo wiele z wyborczych obietnic: dokonał reformy szkolnictwa, co według opozycji miało doprowadzić do chaosu w oświacie, wprowadził 500+, obniżył wiek emerytalny, uszczelnił politykę podatkowa i ograniczył przestępstwa wyłudzania podatku VAT. Szczególnie zablokowanie wypływających miliardów złotych za granice jest faktycznie powodem działania Unii Europejskiej przeciwko Polsce, co gorliwie wspierają politycy PO i Nowoczesnej. Jednak PiS, a faktycznie Jarosław Kaczyński popełnił już raz wielki błąd polityczny. Wygrywając wybory w roku 2005 zapowiadał, że jeżeli Lech Kaczyński zostanie prezydentem RP, to on nie obejmie funkcji premiera. Słowa nie dotrzymał. Wyznaczył na premiera kabaretowego Kazimierza Marcinkiewicza, po nim jednak objął rząd i po dwóch latach od wyborów rozpisał nowe wchodząc wcześniej w konflikt z koalicjantami: Samoobroną i Ligą Polskich Rodzin. PiS liczyło, że wygrają nowe wybory i będą mogli rządzić samodzielnie. Tak się nie stało. Do władzy doszła PO i wiemy z jakim efektem rządziła przez 8 lat. Dziś notowania prezydenta Andrzeja Dudy i Beaty Szydło są najwyższe. Żaden polityk PiS takich notowań nigdy nie miał. To może rodzić zazdrość. Premier Szydło jeszcze w wakacje powiedziała, że rekonstrukcję rządu się robi, a o niej nie mówi. Jarosław Kaczyński i jego partyjni sprzymierzeńcy urządzili jednak półroczne grillowanie pani premier i niektórych ministrów. Doprowadziło to do pewnego paraliżu, bo rząd zaczął z konieczności zajmować się sam sobą, a nie rządzeniem krajem. I za ten zamęt i chaos odpowiedzialny jest Jarosław Kaczyński. Mało ważne jest to, czy zastanawiał się nad objęciem premierostwa czy też nie, ale zaczął stosować polityczne mechanizmy do tej pory znane tylko w PO czyli grillowanie ludzi w celu obniżenia im autorytetu. Polacy zaufali Beacie Szydło. Wykazała się bardzo dobrym dyplomatą, znalazła uznanie i szacunek u innych przywódców państw. Godnie reprezentowała nasz kraj w Brukseli jak i Berlinie. Czy u Jarosława Kaczyńskiego nie lęgł się pomysł rozpisania przedwczesnych wyborów, gdyż chciałby aby PiS zdobył większość konstytucyjną w parlamencie? Już raz to zrobił i przegrał wszystko. Czy ktoś nie namawia go do powtórnej przegranej? Kabaretem było rano bronienie premier i jej rządu przed odwołaniem z inicjatywy opozycji, a wieczorem w komitecie politycznym PiS głosowanie za jej dymisją. Tak po prostu się nie robi. To kwestia smaku. A jak kiedyś pisał Zbigniew Herbert, w wyborach politycznych estetyka spełnia wielka rolę. Forma odwołania premier Beaty Szydło to największa porażka PiS-u w ciągu ostatnich dwóch lat. To utrata też zaufania wielu wyborców. Dla wielu osób głosujących na PiS zmiana premiera jest niezrozumiała. A gdy wyborcy przestają rozumieć postępowanie polityków, których wybrali, po prostu przestają na nich głosować. Ta prosta prawda jakby nie docierała do niektórych.
Jan Rosłan
Skomentuj
Komentuj jako gość