Błąd pilota był przyczyną niedzielnego wypadku lotniczego na olsztyńskich Dajtkach - takie są wstępne ustalenia Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.
"To była techniczna sprawa związana z niewłaściwą eksploatacją samolotu" - powiedział wiceprzewodniczący komisji Andrzej Pussak. Podczas lotu samolot pobierał paliwo tylko z jednego zbiornika, zamiast z dwóch - wyjaśnia ekspert.
- Samolot posiada czteropołożeniowy kran paliwa. Samolot pozostał tylko na zbiornikach jednego skrzydła i prawem natury paliwo zostało wypracowane z jednego skrzydła, z jednego zbiornika, a w drugim pozostało i dlatego silnik zgasł – wyjaśnił Pussak i dodał na czym polegał błąd pilota:
- Błąd pilota polegał na tym, że nie przełączył kranika paliwa na sumę, żeby paliwo było pobierane zarówno z lewego, jak i prawego skrzydła, w których mieszczą się zbiorniki z paliwem.
W ciągu miesiąca powstanie wstępny raport na temat wypadku, na ostateczny trzeba poczekać kilka miesięcy.
Do wypadku doszło w niedzielę około południa. Samolot podczas lądowania spadł na las obok lotniska. Nikomu nic się nie stało. Dwaj piloci wyszli z maszyny o własnych siłach.
Skomentuj
Komentuj jako gość