Opublikowany na blogu dziennikarza śledczego Mariusza Kowalewskiego wyrok sądu z 1978 roku skazujący Ryszarda Góreckiego za kilkumiesięczne współżycie z osobą niepełnoletnią poniżej 15 roku życia, jest od października 2013 roku przedmiotem śledztwa prokuratury.
- Prokuratura Rejonowa Olsztyn Południe prowadzi od 31 października 2013 roku śledztwo z art. 270 par. 1 kk w sprawie fałszerstwa dokumentu – potwierdził „Deb@cie" prokurator rejonowy Arkadiusz Szwedowski. - Sprawę zgłosił rektor Ryszard Górecki.
1 maja Mariusz Kowalewski uruchomił w Internecie swój blog i zamieścił tekst Prywatny folwark senatora PO, w którym oskarża rektora UWM o nepotyzm: ustawienie konkursu pod syna na etat adiunkta w Katedrze Informatyki i Badań Informacyjnych, awansowanie synowej z szeregowego pracownika na kierownika komórki, a także zakup przez syna po ulgowej cenie działki UWM w Tomaszkowie. Jednak główna „bombę" Kowalewski odpalił 7 maja publikując skan wyroku z 20 września 1978 roku w III Wydziale Karnym Sądu Rejonowego w Gdańsku, pod sygn. IIIK 786/78.
„Dokument, do którego dotarłem, nie jest kserokopią ani fotokopią – napisał Kowalewski. - Sentencja napisana jest na maszynie, na papierze przebitkowym – używanym w PRL w sądach czy prokuraturze. Na górze dokumentu widać odcisk palca, który powstawał prawdopodobnie przy pisaniu sentencji".
Dziennikarz twierdzi, że rektor Górecki nie chciał z nim rozmawiać na ten temat i miał odgrażać się policją. Dziennikarz twierdzi, że w imieniu Góreckiego interweniował Mariusz Sokołowski, rzecznik Komendanta Głównego Policji.
„Deb@ta" zapytała rektora Ryszarda Góreckiego, co zamierza z tą publikacją uczynić?
- Oddałem sprawę do prokuratury, dziennikarz posłużył się sfałszowanym dokumentem i czekam spokojnie na koniec śledztwa, wówczas powiem, kto chciał mnie zniszczyć i dlaczego. Na razie dla dobra śledztwa nic nie mogę ujawnić - odpowiedział prof. Górecki.
12 maja przyjął mnie prokurator rejonowy Arkadiusz Szwedowski.
- Co w toku dotychczasowego śledztwa udało się ustalić?
Arkadiusz Szwedowski: - Mamy informację z Archiwum Państwowego z Gdańska, że pod tą sygnaturą akt IIIK 786/78 prowadzona była zupełnie inna sprawa, przeciwko innemu oskarżonemu o zupełnie inny czyn, mianowicie o zabór pojazdu w celu krótkotrwałego użycia. W 2007 roku wydano zgodę na zniszczenie m.in. tych akt, bo wiele akt poszło z tego okresu na przemiał.
Mamy informację z Sądu Rejonowego Gdańsk Północ, który przesłał nam repertorium z 1978 roku. Wynika z niego, że pod tym numerem toczyła się ta sama sprawa, o której informowało nas Archiwum Państwowe, a więc przeciwko innemu oskarżonemu o czyn z art. 214 par. 1 dawnego kk czy zabór pojazdu. Poza tym mamy informację z Sądu Rejonowego Gdańsk Południe, z której wynika, że w 1978 roku pracowała ta pani sędzia, natomiast z wykazu ławników w kadencji 1977-80 wynika, że jedna z tych osób była ławnikiem, a druga była ławnikiem, ale w innym wydziale.
Mamy też informację z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, że w swoich repertoriach mają odnotowane, że ten wyrok z tego dnia w tej sprawie IIIK nie dotyczył Ryszarda Góreckiego.
Mamy też kserokopię tego wyroku i mamy na tym wyroku imię i nazwisko osoby pokrzywdzonej. Wytypowaliśmy na chwilę obecną 3 takie osoby o tym imieniu i nazwisku, które w tym 1978 roku mogły być ofiarą tego czynu, bo miały poniżej 15 lat. Żadna z tych osób nie potwierdziła takiego faktu, by była ofiarą takiego przestępstwa i by była stroną czy świadkiem w w sprawie karnej w sądzie w Gdańsku.
- Czy po tych weryfikacjach, na tym etapie śledztwa można powiedzieć, że ten wyrok jest „fałszywką"?
Arkadiusz Szwedowski: - Można powiedzieć z bardzo dużym prawdopodobieństwem, że tak jest.
- Dziennikarz twierdzi, że wyrok jest prawdziwy i powołuje się na rozmowę z panią sędzią: „– Sprawy nie pamiętam. Ale to nic dziwnego. Została ona bowiem rozpoznana i osądzona tego samego dnia – cytuje na blogu Kowalewski. - Nie mam jednak wątpliwości, że ja ten wyrok wydałam. Jako jedyna sędzia w tamtym czasie pisałam na maszynie. Sama przepisywałam wyroki i uzasadnienia. Dokument, który Pan mi pokazuje, na pewno został napisany przeze mnie, na mojej maszynie. Ona była stara i miała takie charakterystyczne przebicia liter. Takie jakie są tutaj widoczne. Poza tym to jest mój styl pisania. Tego jestem pewna".
Arkadiusz Szwedowski: - Powiedziała na tym blogu coś istotnego, że tej sprawy nie pamięta, jedynie biorąc pod uwagę szatę graficzną i czcionkę maszyny potwierdziła, że mogła napisać taki wyrok. Jak mnie pan zapyta w wieku 70 lat, to też panu powiem, że takim stylem pisałem prawie 40 lat temu.
- A czy nie można przesłuchać pani sędzi?
Arkadiusz Szwedowski: - Nie było potrzeby przesłuchania pani sędzi, bo mamy dokumenty, odpisy z repertoriów. Istnieje domniemanie prawdziwości dokumentów państwowych zwłaszcza z Archiwum Państwowego. To są wszystko dokumenty urzędowe. Ale już podjęliśmy próbę odnalezienia pani sędzi i ją przesłuchamy.
- Jeśli śledztwo potwierdzi, że ten wyrok to dokument fałszywy, czy śledztwo będzie dotyczyć tego, kto przekazał tę fałszywkę dziennikarzowi i w jakim celu?
Arkadiusz Szwedowski: - Na razie postępowanie zmierza w kierunku stwierdzenia, że faktycznie mamy do czynienia z dokumentem fałszywym. Jak to się wszystko potwierdzi, to wtedy podejmiemy kolejne czynności. Ale są badane wszystkie okoliczności, bo ten dokument się pojawił w przestrzeni publicznej, badamy jak się pojawił, ale o tym jeszcze nie mogę mówić.
- A czy został przesłuchany dziennikarz?
Arkadiusz Szwedowski: - Dziennikarz był 2 razy przesłuchiwany. Mogę tylko powiedzieć, że powołał się na tajemnicę dziennikarską więc, nie mogę precyzować co powiedział, co pokazał, skąd się dowiedział, co posiadał.
Adam Socha
Skomentuj
Komentuj jako gość