Rafał Bętkowski
W połowie XIX stulecia niewielkie miasteczko nad Łyną, którego mieszkańcy przez wieki trudnili się rzemiosłem, drobnym handlem i uprawą roli poczęło budzić się z trwającego stulecia letargu. Zwykliśmy przyjmować, że rozwój nowoczesnego Olsztyna zapoczątkowany został doprowadzeniem do miasta linii kolejowej w roku 1872. Ożywienie gospodarcze faktycznie rozpoczęło się dekadę wcześniej, a związane było z wprowadzeniem nowej ustawy o miastach (1853 r.) oraz budową dróg bitych, podjętą w przypadku Olsztyna pod koniec lat pięćdziesiątych.
Szosa do Braniewa
W roku 1859 pierwsza bita szosa połączyła Olsztyn poprzez Dobre Miasto, Ornetę z Braniewem – wówczas najsilniejszym ośrodkiem gospodarczym Warmii. Braniewo nie leżało nad morzem, lecz zaliczane było do ośrodków portowych, od 1852 r. znajdowało się też na trasie Ostbahn – pierwszej linii kolejowej, która połączyła Królewiec i Prusy Wschodnie z Niemcami Zachodnimi.
Oddziaływanie Braniewa wyraźnie zaznaczyło się w życiu codziennym Olsztyna lat sześćdziesiątych XIX w. Z Braniewa przywożono nie tylko sól, bawarskie piwo i wiele innych, dostarczanych koleją, towarów. Importowano stąd nowe gusta, upodobania i obyczaje. Otwarte na świat miasto przyciągało. Tutaj zamieszkał porucznik Belian po sprzedaży Tracka. Tu postanowił też przenieść się właściciel największego olsztyńskiego hotelu, Chmielewski. Ich miejsce zajmowali nowi mieszkańcy Olsztyna.
Udoskonalenie połączeń komunikacyjnych, zapoczątkowane na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, odczuwać zaczęło nie tylko rzemiosło i handel, lecz także rolnictwo. Koniunktura zaowocowała rozbudową Olsztyna i wzrostem liczby jego obywateli.
Miasto w potrzebie
Przez wieki potrzebom mieszkańców grodu nad Łyną sprostać był w stanie jeden, działający obok młyna zamkowego tartak. W latach sześćdziesiątych zapotrzebowanie na materiał budowlany stało się tak duże, że właścicielowi holenderskiego wiatraka, położonego na wzgórzu - w pobliżu dzisiejszego Dworca Zachodniego, opłacało się sprowadzić maszynę parową – jedną z pierwszych w Olsztynie – i uruchomić tartak pędzony parą. Otwarty jesienią 1861 r. zakład już rok później unicestwiony został przez pożar wywołany nie wyjaśnioną do końca przyczyną.
„Po tym jak 26 października spłonął należący do Pfeiffera młyn i tartak, tutejsi mieszczanie pod względem przemiału mąki na chleb i przecierania drewna znajdują się w bardzo kłopotliwym położeniu. Niejedni wożą swe zboże do oddalonego o półtorej mili młyna w Rusi, zaś tracze, których ręczne piły zdążyły już zardzewieć, wyciągają je znów, by za dobrą zapłatą pomóc choć trochę w najpilniejszych potrzebach” – dramatycznie opisywała zaistniałą sytuację w sprawozdaniu Rada Miejska. Było oczywistością, że wodny młyn i tartak pod zamkiem nie dadzą sobie rady ze zwiększonym zapotrzebowaniem na usługi: już latem 1862 r. place składowe obu fabryk zawalone były stosami drewna czekającego na przetarcie i mówiło się oficjalnie o potrzebie uruchomienia kolejnego tartaku.
„Mężem opatrznościowym” w zaistniałej sytuacji okazał się miejscowy kupiec - Hermenau.
Plac Fryderyka Wilhelma
W XIX -wiecznym Olsztynie Fryderyk Wilhelm Hermenau był postacią powszechnie znaną. W oczach współobywateli uchodzić mógł za wzór przedsiębiorczości, nie było bowiem przedsięwzięcia, jakiego by się nie podjął i nie potrafił uwieńczyć sukcesem - zajmował się handlem, posiadał w mieście liczne parcele i budynki, spory browar położony nad Łyną obok mostu św. Jana oraz cegielnię nad jez. Fajferek, niewielki placyk na Dolnym Przedmieściu u zbiegu dzisiejszych ulic Mochnackiego, Warszawskiej i Grunwaldzkiej w czasach tych nazywany zwyczajowo „Placem Fryderyka Wilhelma”.
Upamiętniać to mogło imiona aktualnie panującego pruskiego monarchy, Fryderyka Wilhelma IV., ale i naszego kupca, większość bowiem położonych wokół parcel należała właśnie do niego. Majątek zawdzięczał własnej pracy, zapobiegliwości oraz umiejętności podejmowania wyzwań niesionych przez zmieniające się czasy.
Kamienie na młyn
„Tutejszy kupiec Hermenau każe już zwozić kamienie, by wykorzystać je do wzniesienia nowego parowego młyna i tartaku” informowała Rada Miejska w sporządzonym pod koniec roku 1862 sprawozdaniu. Był to dopiero początek długiej drogi wiodącej do otwarcia nowego zakładu. Wiosną 1863 r. Hermenau wystąpił o zezwolenie królewskiej rejencji na budowę fabryki. W myśl obowiązujących przepisów zamiar budowy zakładu podany został 1 kwietnia do publicznej wiadomości. Opisy, rysunki i plany nowego tartaku i młyna wystawiono do wglądu w biurze magistratu. W ciągu 14 dni zgłaszać można było ewentualne zastrzeżenia i uwagi odnośnie budowy nowego przedsiębiorstwa. Zapewne takich nie było i po długich przygotowaniach, jesienią 1865 r., zakład wreszcie ruszył.
Wzniesiony został na terenie należącym do kupca, obok drogi prowadzącej do Jarot i Wielbarka, po prawej stronie za mostem na Łynie. Miejsce używane było tradycyjnie jako plac składowy drewna. Spławna rzeka umożliwiała jego wygodny transport z leżących na południe od miasta lasów. W grudniowym numerze „Allensteiner Kreisblatt” kupiec poinformował klientów o nowym przedsiębiorstwie. Nieczęsto umieszczano wtedy w urzędowym dzienniku ogłoszenia w języku polskim, anons Hermenaua wydrukowany został jednak po polsku i po niemiecku.
Rzecz sławy
Skierowany do polskojęzycznej klienteli anons zacytować warto w brzmieniu oryginału: „W okręgu Olsztyna się znajdujączem mieszkancam do wiadomoszczi podaje, że moi parowy młyn jako tez i tertak na najlepsze wysykowane są i się czągem w ganku znajdują. Prędka i dobra posługa jest rzecz sławy. Olsztyn. F.W. Hermenau.”
Niemiec i ewangelik, Fryderyk Wilhelm Hermenau, z pewnością posługiwał się w mowie i piśmie tutejszą gwarą, mówiła nią bowiem wtedy większość mieszkańców Olsztyna i powiatu. On sam przetłumaczył zapewne tekst na język polski. Nie dane było właścicielowi nowego zakładu długo „cieszyć się sławą“ wśród Warmiaków. W 1867 r. nie było go już wśród żyjących.
Wdowa Elizabeth Hermenau poszczególne przedsiębiorstwa męża – m.in. browar obok Mostu św. Jana – oddała w ręce dzierżawców. Tartak postanowiła prowadzić dalej sama. Nie mogła być bardziej przewidująca. W następnej dekadzie Olsztyn wyrastać zaczął na silny ośrodek przemysłu drzewnego. Jeszcze w marcu 1872 właściciele „obu tutejszych tartaków”, E. Borke i wdowa Hermenau ustalali wspólnie ceny za przecieranie drewna. Doprowadzona do Olsztyna w grudniu tego roku linia kolejowa otworzyła nowe rynki zbytu.
Profesja rodziny Hermenau
Na początku lat 80-tych działały już w Olsztynie cztery parowe tartaki, pod koniec XIX stulecia ich liczba zwiększyła się do dziewięciu. Przerób i handel drewnem były już wtedy nie tylko specjalnością Olsztyna, ale i rodzinną profesją familii Hermenau. W roku 1868 zakłady młynarskie w budynku nad Łyną zamknięto. Przedsiębiorstwo funkcjonowało odtąd wyłącznie jako tartak. Sukcesor Fryderyka Wilhelma i Elżbiety, członek magistratu, przewodniczący Rady Miejskiej Olsztyna z lat 1890 - 95, Conrad Hermenau, w roku 1896 zakupił od spadkobierców Hirscha Herrnberga leżący w pobliżu kolejny tartak, stając się tym samym właścicielem czterech zakładów tartacznych (poza dwoma przedsiębiorstwami olsztyńskimi posiadał jeszcze jeden tartak w Spychowie i kolejny w Gołdapi).
Zakupiony tartak, leżący obok starego koryta Łyny, na terenie przeciętym dziś aleją Obrońców Tobruku powstał w roku 1878. Posiadał on najlepsze warunki do składowania drewna i stał się później głównym zakładem firmy „C. Hermenau & Co.” Ostatni z jej właścicieli, Wolfgang Hermenau, jako członek Volkssturmu poległ w walce z Rosjanami w styczniu 1945 r. na wzgórzu obok dzisiejszej ul. Pstrowskiego. Zakłady przestały wkrótce istnieć.
Przerwana pamięć
Za jedyną pamiątkę zachowaną po rodzinie Hermenau uważano w powojennym Olsztynie wzniesioną w 1903 r. willę, stojącą na rogu al. Niepodległości i ul. Kościuszki, w której obecnie mieści się Dom Dziennego Pobytu "Arka". O funkcjonującym w pobliżu najstarszym tartaku miejskim zapomniano. Nić pamięci przerwana została całkowicie. Jeszcze w okresie międzywojennym tartak naprzeciwko Szpitala Mariackiego przestał działać.
Po wojnie obiekty fabryczne i wysoki komin rozebrano. Przetrwał zespolony z nimi dawny młyn Fryderyka Wilhelma, przerobiony ok. 1868 r. na budynek mieszkalny. Położenie nad samą rzeka, a także wygląd obiektu: boniowania ścian, półkoliście zamknięte okienka poddasza, kształt dachu przykuwały uwagę. Choć wiele wskazywało, że jest to budynek szczególny, pochodzący być może z lat sześćdziesiątych XIX stulecia, nikt nie zadał sobie trudu by zbadać jego historię. Nie został też wpisany do rejestru zabytków. Zajmowany przez przypadkowych mieszkańców, coraz bardziej podupadał. Lokatorów trzeba było w końcu wykwaterować.
Nadzieja umiera ostatnia
Opuszczony obiekt nad rzeką przy ul. Grzegorzewskiej nr 2 w 1999 r. kupił od miasta inwestor. Ambitne plany obejmowały urządzenie tu stanicy wodnej z zapleczem rekreacyjnym. „Stanica ma stanowić element szlaku kajakowego na Łynie, zaczynającego się w Łańsku – pisała w kwietniu 2002 „Gazeta Olsztyńska” - W planach jest wypożyczalnia kajaków, hotel na 30 pokoi, restauracja i sale konferencyjne. W sumie do użytku turystów i mieszkańców Olsztyna będzie ok. 2700 m kw. powierzchni rekreacyjnej”.
Była to dobra wiadomość dla mieszkańców Olsztyna. Prace budowlane miały się wkrótce rozpocząć. W grudniu 2001 plac budowy otoczył wysoki płot, dach zabezpieczono prowizorycznie papą. Stary budynek, zamieniony wcześniej przez pijaków i narkomanów w melinę, był już wtedy częściowo spalony. Planowano wyremontować go, a następnie dobudować nowe skrzydło. Co sprawiło, że z zamierzeń ostatecznie zrezygnowano? W listopadzie 2004 po murach nie było już śladu. Olsztyn powitał ten fakt z obojętnością.
Dla współczesnych mieszkańców miasta budynek nad Łyną był już tylko pozbawioną historii ruderą. Taki był koniec sławnych niegdyś zakładów Fryderyka Wilhelma Hermenau.
Rafał Bętkowski,
październik’2007
opisy ilustracji:
Tartak Hermenaua, Most i Szpital Mariacki. Fragment litografii z lat 90-tych XIX w. Zbiory prywatne.
Ogłoszenie Fryderyka Wilhelma Hermenau w „Allensteiner Kreisblatt” nr 52 z 16.12.1865. Archiwum Państwowe w Olsztynie.
Budynek przy ul. Grzegorzewskiej nr 2 – dawny młyn Fryderyka Wilhelma Hermenau, zimą 2002. W głębi tzw. „Villa Hermenau” stojąca przy al. Niepodległości. Fotografia Jacka Strużyńskiego.
Miejsce, gdzie stał budynek przy ul. Grzegorzewskiej 2, jesienią 2007. Fotografia autora.
Skomentuj
Komentuj jako gość