Poziom absurdu w rozumowaniu prawodawcy tworzącego przepisy oraz organów podatkowych i prokuratorskich je interpretujących sięgnął w sprawie spółki JTT Computer zenitu. Czas pokazał, że chińscy komuniści byli bardziej przychylnie nastawieni do rodzimego biznesu niż niektórzy „liberałowie” znad Wisły.
A. Wołos
Tytułowe mieszane uczucia ogarnęły mnie na wieść o tym, że Skarb Państwa ma zapłacić 38,5 mln zł odszkodowania MCI Management SA, akcjonariuszowi JTT Computer, która zbankrutowała na skutek błędnych decyzji podatkowych.Skoro ma zapłacić „Skarb Państwa” to znaczy, że zapłacą podatnicy, a więc i ja. Z drugiej jednak strony Minister Finansów będzie musiał wysupłać (jak się wyrok uprawomocni) pieniążki z budżetu, wcześniej przeznaczone na co innego, co zrodzi u niego poczucie pewnego dyskomfortu. Chodzi o spór z końca lat 90-tych, taki sam jak w przypadku OPTIMUSA, osławionego zatrzymaniem Romana Kluski. Organy podatkowe i prokuratura zarzucali podatnikom „obchodzenie prawa podatkowego” w celu uniknięcia płacenia podatku VAT. Ówczesny rzecznik policji miał nawet powiedzieć, że „to złodzieje w białych kołnierzykach”.
Dowcip polega na tym, że komputery do polski importowane były zwolnione z cła i w związku z tym zwolnione były również z podatku VAT (tzw. granicznego). Na montowane w Polsce stawka VAT wynosiła 22 proc. Już samo to było dość dziwaczne, bo stanowiło ewidentne uprzywilejowanie podmiotów zagranicznych w stosunku do polskich. A najbardziej zdumiewające było uzasadnienie przyjęcie takich rozwiązań, pokazujące, że „ojcowie polskiej transformacji” nie tylko nie mieli zielonego pojęcia o procesach biznesowych, ale również o tym, z jaką pogardą odnosili się do polskich przedsiębiorców. Otóż powodem, dla którego komputery importowane zwolnione były z VAT, była chęć popierania „oryginalnych produktów o wysokiej jakości”, a nie „składaków”. W tym czasie „składaków” coraz więcej „składano” w Indiach i w Chinach, z tych samych podzespołów, co w USA, ale za to dużo taniej. Czas miał pokazać, że chińscy komuniści byli bardziej przychylnie nastawieni do rodzimego biznesu niż niektórzy „liberałowie” znad Wisły.
Polscy producenci „składaków”, żeby móc konkurować ze „składakami” importowanymi, musieli swoje... najpierw „wyeksportować”, by móc je z powrotem „zaimportować”. Nie dlatego, że tak było wygodniej, albo dlatego, że tworzyli jakąś o, że tworzyli jakąś „karuzelę VAT-owską”, o których coraz głośniej w Europie i w Polsce, ale dlatego, żeby móc konkurować z importerami, choć na zdrowy rozum koszty transportu „w te i wewte” zwiększały koszty – które zwiększały ceny, które i tak były niższe, niż w przypadku komputerów „markowych”, a które musieli pokryć polscy nabywcy.
Ale jeszcze większym dowcipem było to, że jednym z największych nabywców komputerów było wówczas… Ministerstwo Edukacji Narodowej, kupujące komputery do szkół. Wyłudzanie podatku VAT polegało więc na tym, że nie płacił go Skarb Państwa via MEN. Nie płacił więc sam sobie! Jakby JTT czy OPTIMUS komputerów nie eksportowały, żeby je zaimportować, to MEN kupowałby je może od IBM – secondo voto LENOVO.
Poziom absurdu w rozumowaniu prawodawcy tworzącego przepisy oraz organów podatkowych i prokuratorskich je interpretujących sięgnął w tej sprawie zenitu. I dlatego przeboleję to, że jako podatnik muszę brać udział w zrzutce na odszkodowanie, które będzie musiał wypłacić Skarb Państwa akcjonariuszom JTT. Bo dzięki temu paniom i panom kontrolerom i prokuratorom (a niektórzy z nich nadal pracują) możemy powiedzieć, co o nich sądzimy i nie będą to pomówienia – bo zostały potwierdzone wyrokami sądowymi. I w toczących się postępowaniach, w których kontrolerzy i prokuratorzy stawiają dziś niekiedy równie absurdalne zarzuty, możemy użyć argumentu: poczekajmy, bo się może skończyć jak z JTT.
Robert Gwiazdowski, polski prawnik i ekonomista, komentator gospodarczy, ekspert w dziedzinie podatków w Centrum im. Adama Smitha, doktor habilitowany nauk prawnych.
Skomentuj
Komentuj jako gość