"Podobnie jak do obwodnicy oraz kilku innych rzeczy, także do pochówków nasze miasto szczęścia nie ma. Albo policja, łamiąc prawo, nie żałuje naszych pieniędzy na ceremoniały i honorowanie byłego esbeka, albo lokalna władza demonstracyjnie okazuje lekceważenie swojemu dobroczyńcy. Prezydent Grzymowicz rozstrzygnął sprawę po swojemu, ale jednak w naszym, mieszkańców gminy i członków lokalnej wspólnoty imieniu."
My, mieszkańcy bloku przy ul. Żołnierskiej 12B w Olsztynie, sąsiedzi i znajomi śp. Franciszki Dąbkowskiej, zwracamy się do Pana z prośbą o pomoc wobec nieludzkiej i aroganckiej postawy Prezydenta Olsztyna Piotra Grzymowicza, który w imieniu Gminy Olsztyn-prawnej spadkobierczyni naszej zmarłej sąsiadki, odmówił postawienia nagrobka w sytuacji, gdy gmina odziedziczyła po zmarłej 37m mieszkanie z wyposażeniem oraz jej zasoby finansowe. Kilkakrotne pisma do Prezydenta sygnowane przez 24 osoby zostały zignorowane. Czujemy się więc bezradni i prosimy o pomoc Państwa.
Do takiego oto listu, który otrzymałem kilka dni temu, załączono odpowiedź podpisaną przez działającego z upoważnienia prezydenta Grzymowicza, wiceprezydenta Bogusława Szwedowicza i dwukrotnie przez prezydenta Grzymowicza.
Sprawa wydaje się prosta. 24 sąsiadów i znajomych zmarłej kobiety uznało, że z powodów oczywistych osobie, która pozostawiła miastu mieszkanie i ok. 5 tyś. zł. w gotówce należy się wdzięczna pamięć i godny nagrobek. Pani Franciszka Dąbkowska zmarła 29 kwietnia 2011 r. Wniosek do prezydenta nosi datę 30 lipca 2012 r. Zapewne podpisane pod nim osoby spodziewały się, że 15 miesięcy to wystarczająco dużo czasu, aby władze miasta z własnej inicjatywy wywiązały się ze swojego moralnego i finansowego obowiązku wobec osoby, której zawdzięcza tak znacznej wartości prezent. Oczekiwali gestu, który w tej sytuacji sam, zwyczajnie po ludzku, się narzuca.
Jednak z punktu widzenia prezydenta Grzymowicza sprawa nie wydaje się już tak oczywista.
12 września 2012 r. działający w jego imieniu wiceprezydent Bogusław Szwedowicz oddając „należyty szacunek” dla sygnatariuszy wniosku „z przykrością informuje, że nie dysponuje instrumentami prawnymi, pozwalającymi na realizację przedsięwzięcia związanego z realizacją nagrobka…”. Jednak 7 listopada 2012 r. zamiast braku „instrumentów prawnych” pojawia się przeszkoda w postaci braku informacji na temat „masy spadkowej jaką gmina odziedziczyła” i trwających czynnościach inwentaryzacyjnych mających stwierdzić, „czy wielkość zobowiązań nie przekroczy wartości pozostawionego majątku”. W kolejnym piśmie z 18 lutego 2013 r. prezydent informuje o zakończonym już postępowaniu spadkowym i rozliczonych długach spadkowych (bez informacji, czego owe długi dotyczyły). „Do długów spadkowych nie wszedł koszt wybudowania nagrobka, bo nagrobek nie został wybudowany” - stwierdza z rozbrajającą szczerością prezydent. Ostatecznie sprawę zamyka wyjaśnieniem, że „Gmina Olsztyn jako spadkobierca nie ma prawnego obowiązku wybudowania nagrobka swojemu spadkobiercy, natomiast zobligowana jest do wydatkowania środków publicznych zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa”.
Powyższe, zmieniające się i sprzeczne argumenty najlepiej chyba służą za komentarz. Ich lektura przypomina korowody pokrzywdzonych przez inwestycję drogową i ściganych przez komorników przedsiębiorców z Al. Wojska Polskiego. Z tą tylko różnicą, że tamtą sytuację mógł tłumaczyć grzech zaniechania prezydenta. Tutaj nawet nie ma jak w piersi się uderzyć. Był czas i pieniądze. Brakuje tylko człowieka. Zastanawia zaangażowanie z jakim wybrany przez mieszkańców prezydent piętrzy przeszkody i walczy ze szlachetnym i bezinteresownym zaangażowaniem przyjaciół i sąsiadów śp. Franciszki Dąbkowskiej. W tej sytuacji słowa o „należnym szacunku” dla ich postawy brzmią jak obelga. Średnio zorientowany w procedurach samorządowych obywatel wie, że najprostszą (jeżeli prezydent nie chce stosować narzędzi bezpośrednich) i na co dzień praktykowaną drogą w podobnych sytuacjach jest przekazanie sprawy do decyzji Rady Miasta. Tutaj nie tylko tego zabrakło, ale nawet prostej sugestii skierowania wniosku do przewodniczącego RM.
Jedno jest pewne. Podobnie jak do obwodnicy oraz kilku innych rzeczy, także do pochówków nasze miasto szczęścia nie ma. Albo policja, łamiąc prawo, nie żałuje naszych pieniędzy na ceremoniały i honorowanie byłego esbeka, albo lokalna władza demonstracyjnie okazuje lekceważenie swojemu dobroczyńcy. Prezydent Grzymowicz rozstrzygnął sprawę po swojemu, ale jednak w naszym, mieszkańców gminy i członków lokalnej wspólnoty imieniu.
Na szczęście znaleźli się ludzie, którzy, głęboko w to wierzę, sprawy tak nie zostawią.
Bogdan Bachmura
Skomentuj
Komentuj jako gość