"Nic nie dały argumenty, że postawienie na swoim miejscu kamienia Bismarcka to jedynie świadectwo przeszłości i ciągłości historii miejsca w którym nie panują barbarzyńcy, lecz kolejni gospodarze. I tak zostaliśmy nazwani przez zagrożonego w swoim patriotyzmie Piotra Semkę „germanizatorami polskiej przestrzeni publicznej”. Oczywiście zamiar umieszczenia tablicy informującej, gdzie żył, pracował i zmarł burmistrz Oskar Bielan, człowiek za którego rządów Olsztyn dokonał największego chyba skoku cywilizacyjnego, nawet jeśli był przewodniczącym Ortsgruppe Allenstein, nie jest wyrazem hołdu, czy gloryfikacji."- pisze Bogdan Bachmura
Andrzej Sassyn zaproponował upamiętnienie burmistrza Oscara Beliana tablicą na budynku starego Ratusza. Głosy protestu i dyskusja na ten temat przypomniały mi odbytą kilka lat temu batalię o kamień Bismarcka w Nakomiadach. Przypomnę, pamiątkowy kamień z napisem: Kancler Otto von Bismark 1815 – 1898 (pisownia nazwiska z błędem), stał tam od 1899 r. do 1965, kiedy to został przypadkowo przewrócony napisem do ziemi przez maszynę drogową i zapomniany. Gdy podczas porządkowania centrum Nakomiad odkryto przeznaczenie kamienia, z inicjatywy radnych i mieszkańców postanowiono postawić go na dawnym miejscu. Jednak kamień który nie przeszkadzał nawet bolszewikom i rodzimym komunistom, okazał się zagrożeniem dla demokracji. W ferworze patriotycznego uniesienia najpierw częściowo skuto napis i zalano go żywicą, a następnie, pod pretekstem naruszenia przepisów prawa budowlanego, nakazano „przywrócenie stanu poprzedniego”.
W rozpoczętym właśnie sporze o tablicę upamiętniającą burmistrza Beliana padają te same argumenty, królują te same emocje i trudne do pokonania podziały. Ostatecznie, po uzyskaniu informacji od Rafała Bętkowskiego na temat ostatnich lat życia Beliana Andrzej Sassyn skorzystał z sugestii Rafała i zaproponował powieszenie pamiątkowej tablicy na budynku obecnej Biblioteki Publicznej przy ul. Partyzantów. Oczywiście do sporu pomiędzy przeciwnikami gloryfikacji polakożercy Beliana, a zwolennikami upamiętnienia zasłużonego dla rozwoju miasta burmistrza ta zmiana niewiele wniesie. Tak jak nic nie dały argumenty, że postawienie na swoim miejscu kamienia Bismarcka to jedynie świadectwo przeszłości i ciągłości historii miejsca w którym nie panują barbarzyńcy, lecz kolejni gospodarze. Nic nie pomogło. I tak zostaliśmy nazwani przez zagrożonego w swoim patriotyzmie Piotra Semkę „germanizatorami polskiej przestrzeni publicznej”. Oczywiście zamiar umieszczenia tablicy informującej, gdzie żył, pracował i zmarł burmistrz Oskar Bielan, człowiek za którego rządów Olsztyn dokonał największego chyba skoku cywilizacyjnego, nawet jeśli był przewodniczącym olsztyńskiego koła hakaty (Ortsgruppe Allenstein), nie jest wyrazem hołdu, czy gloryfikacji. To coś zupełnie innego, niż zamiar postawienia mu pomnika.
Niestety, taka argumentacja nie wszystkich przekonuje. Nadal uwiera stosunek Beliana do Polaków. A przecież fakt, że ktoś był lojalnym poddanym i obywatelem państwa, którego interesy były rozbieżne z interesami polskimi, choć budzi naturalną niechęć, to przecież nie wyklucza poczucia wspólnoty wartości, jaką jest patriotyzm. Podobnie jak kiedyś wartością nadrzędną było przywiązanie do wspólnego etosu rycerskości, bohaterstwa i honoru, tak patriotyzm wroga także może budzić szacunek. Oczywiście ma on swoje granice, które wyznacza ewentualny udział w zbrodni. Ale, z tego co wiem, Oskara Beliana to nie dotyczy. Żyjemy w czasach w których łatwiej zrozumieć dlaczego dawniej ateizm i religijny indyferentyzm traktowany był przez rywalizujące ze sobą religie jako wspólny i najważniejszy przeciwnik. Podobnie dzisiaj, nie twarde spory o tradycję i tożsamość, lecz obojętność i ucieczka od zobowiązań wobec wspólnoty pozostaje największym zagrożeniem dla naszej cywilizacji.
Śledząc uważnie kolejne odsłony emocjonalnych sporów o stosunek do niemieckiego dziedzictwa dawnych Prus Wschodnich trudno nie dostrzec zjawiska swoistego relatywizmu. Polega on na dość swobodnej i wybiórczej ocenie stosunku do Polaków i Polskości. Podczas gdy oddzielenie Oskara Beliana, jako człowieka zasłużonego dla rozwoju administracyjnego miasta, od Beliana - niemieckiego polityka, sprawia dzisiaj wielu osobom zasadniczą trudność, to np. nazwanie skweru w centrum miasta imieniem Andrzeja Wakara w hołdzie jego pisarstwu, takich wątpliwości nie budzi. Okazuje się, że Wakar komunista, członek egzekutywy KW PZPR, od 1945 r. czynnie związany ze zbrodniczym systemem i partią, której aktywnych członków polscy patrioci zwykli nazywać zdrajcami oraz Wakar pisarz, to dwie różne osoby. Do tego stopnia, że Towarzystwo Miłośników Olsztyna chciało mu postawić pomnik. Na szczęście skończyło się na skwerze jego imienia. Nie chcę tu oczywiście wydawać sądów na temat Andrzeja Wakara, choć nie ukrywam, że gdybym miał wybierać, to Oskar Belian jako patron skweru bardziej mnie przekonuje. To jedynie przykład ilustrujący w jaką paranoję wpadamy, gdy problemem staje się zwykła informacja o miejscu gdzie żył i zmarł burmistrz i nadburmistrz Olsztyna, a dużo dotkliwsze problemy związane z historią najnowszą zamiatane są pod dywan.
Bogdan Bachmura
Skomentuj
Komentuj jako gość