"Obawom i ostrzeżeniom Jana Pawła II towarzyszy nadzieja na opamiętanie i harmonię wartości demokratycznych i transcendentnych. Niestety, praktyka i ewolucja zachodnich demokracji takich nadziei nie potwierdzają. Dzisiaj coraz jaśniej widać, że chrześcijaństwo nie ma nic wspólnego z demokracją i nie może stanowić dlań uzasadnienia."- pisze Bogdan Bachmura
Beatyfikacja Jana Pawła II, Dzień Flagi i rocznica Konstytucji 3 Maja. Trzy dni okazji do modlitwy i narodowej zadumy. Dni na trudne pytania i niełatwe odpowiedzi. Wracam po raz kolejny do encykliki Jana Pawła II Centesimus Annus. Lektury w której autor zaprasza do „spojrzenia wstecz” i odczytania na nowo encykliki papieża Leona XIII „Rerum Novarum”. Ale także do „spojrzenia dokoła”, na rzeczy, które nas otaczają i w których jesteśmy zanurzeni i wreszcie do „spojrzenia w przyszłość” – pełną obietnic i niewiadomych. Zawartość tego dokumentu to chyba najbardziej kłopotliwa dla świata demokratycznego spuścizna po Janie Pawle II. Po socjalizmie i wolnorynkowym liberalizmie, dotychczasowych obszarach zainteresowania „nauczania społecznego” Kościoła, tym razem rzecz dotyczy „demokracji, która bez wartości łatwo się zamienia w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm”. Papież jasno przedstawia warunki brzegowe umożliwiające funkcjonowanie „autentycznej demokracji”: państwo prawa działające w oparciu o poprawną koncepcję osoby ludzkiej opartej na prawdzie transcendentnej. Tylko tyle. „Kościół docenia demokrację jako system, który zapewnia udział obywateli w decyzjach politycznych i rządzonym gwarantuje możliwość wyboru i kontrolowania własnych rządów. (…) Nie może zaś demokracja sprzyjać powstawaniu wąskich grup kierowniczych, które dla własnych partykularnych korzyści albo dla celów ideologicznych przywłaszczają sobie władzę w państwie” - pisze Jan Paweł II. Zwraca uwagę, iż z demokratycznego punktu widzenia nie są godni zaufania ci, którzy nie godzą się, aby o prawdzie decydowała większość, którzy protestują, gdy prawda zmienia się w zależności od zmiennej równowagi politycznej.
Mamy tu do czynienia z katalogiem obaw i zarzutów o znaczeniu fundamentalnym. Których obecność deformuje instytucje państwa coraz bardziej, choć rzadko wprost mówimy o zagrożeniu demokracją totalitarną. Ze strachu, że ten misternie budowany w naszych głowach bałwan demokracji okaże się jedynie chwalebną formą, ze skażoną, zatruwającą wszystko dookoła treścią.
Obawom i ostrzeżeniom Jana Pawła II towarzyszy nadzieja na opamiętanie i harmonię wartości demokratycznych i transcendentnych. Niestety, praktyka i ewolucja zachodnich demokracji takich nadziei nie potwierdzają. Dzisiaj coraz jaśniej widać, że chrześcijaństwo nie ma nic wspólnego z demokracją i nie może stanowić dlań uzasadnienia. To nie przypadek, że wszystkie zachodnie demokracje ulegają gwałtownej ateizacji. Nie ma tu miejsca na Boga i prawdę, ponieważ naturą demokracji jest oparty na chwiejnej większości relatywizm i agnostycyzm. To system, który nie tworzy żadnych wyższych wartości i hierarchii. Dopóki się da, pasożytuje na tym co przeddemokratyczne, kończąc na nagiej żądzy zysku i walce o władzę partyjnych oligarchii.
Rak toczący współczesne demokracje jest łatwo rozpoznawalny i był wielokrotnie opisywany. Gorzej z poszukiwaniem lekarstwa, ponieważ wiele wskazuje na jego „genetyczne” pochodzenie. Mówiąc Kisielem, demokracja to nie kryzys, a przyczyna własnego upadku.
Z uwagi na żywotność wiary i pozycję Kościoła, papieskie nauczanie na temat demokracji ma dla Polski i Polaków znaczenie szczególne. To, ile zdołamy przed demokracją uratować, zależy od naszej wiedzy na temat natury zagrożeń. Zbyt wiele mamy do stracenia. Przynajmniej dopóty, dopóki wierzymy, że prawda nie leży pośrodku. Korzystajmy więc z nauczania i duchowego wsparcia błogosławionego Jana Pawła II.
Bogdan Bachmura
Skomentuj
Komentuj jako gość