"Pan Necio opisał jak sobie wyobraża Amerykę i świat. Darowałbym sobie komentarze ale wymieniając w nim moje nazwisko niejako przyprawił mi gębę. Nie zamierzam polemizować ze wszystkim co napisał przypomnę tylko dobrze znane czytelnikom moje poglądy na temat USA i wojny. Ja rozumiem, że chciałoby się żeby było ładnie. Bo my jesteśmy dobrzy, nawet jeśli walczymy to okazujemy szlachetność, nasze agentki nie sypiały z gestapowcami, nasi żołnierze nie mordowali jeńców a nasi lotnicy nie bombardowali ludności cywilnej. Proszę w to wierzyć dalej. To bardzo dobre na poprawę samopoczucia."- pisze Adam Kowalczyk.
Pan Necio pisze: „Polscy katoliccy neokonserwatyści,[...] zapominają, że sam ustrój Stanów Zjednoczonych jest oświeceniowym właśnie, deistycznym projektem ułożonym w głowach członków lóż masońskich. Mentalność Amerykanów bardziej jest mentalnością protestancką niż katolicką. Daleko pierwszym Amerykanom było do Rzymu i rezydującego tam papieża.”
No cóż, za Adamskiego nie będę się wypowiadał. Obroni się sam bez mojej pomocy. Natomiast ja jestem ciekaw skąd pomysł by nazwać mnie katolickim neokonserwatystą??? Jestem rzymskim katolikiem, można nawet nazwać mnie tradycjonalistą ale zbiór moich poglądów polityczno- społecznych to nie żaden tam neokonserwatyzm tylko zwykły, stary, dziewiętnastowieczny konserwatyzm. Bez przedrostka neo-.
Ale wróćmy do Ameryki. Od razu wyjaśniam, że nijak nie pojmuję głębi myśli autora. Co chciał przez to powiedzieć? Czy miało to znaczyć, że Deklaracja niepodległości i Konstytucja USA to złe dokumenty bo ktoś coś tam sobie myśli o ich autorach? Jest to chyba najlepsza konstytucja jaką udało się komuś napisać i naprawdę nie obchodzi mnie to, że w jej powstaniu brał udział liberał i zwolennik rewolucji francuskiej jak Jefferson czy półmonarchista jak Adams albo mason jak Washington. Stworzyli świetny, chrześcijański akt prawny, który może (powinien?) być zastosowany również w katolickiej Polsce. Nie oceniając tu „Ojców założycieli”, twierdzę, że wolę dobre prawo napisane przez złych ludzi (choć ci tacy źli nie byli) niż złe prawo napisane przez ludzi dobrego serca. W końcu prawo rzymskie do dziś jest wykładane jako wzór prawa a napisane zostało jeszcze przed Justynianem przez – o zgrozo – pogan.
Przyznam, że podziwiam Amerykanów za to, że potrafili stworzyć dobrą konstytucję zajmującą raptem jedną kartkę papieru i wytrwać przy niej od 1789 roku do dzisiaj. Mało tego. Potrafili stworzyć też najlepszą gospodarkę wolnego świata i potrafią do dzisiaj kierować się w polityce czymś więcej niż interesem bo ideałami. Zdaję sobie sprawę, że to ostatnie jest straszne dla prawdziwego Europejczyka ale nic na to nie poradzę. Od razu tu zaznaczę, że amerykańską chęć wspierania wszędzie demokracji uważam za głupią i szkodliwą. Trudno zresztą uznać mnie za jakiegoś ultrasa demokracji, raczej przeciwnie.
Natomiast co do polityki i jej przedłużenia czyli wojny. Pan Necio napisał coś takiego: „Na gruncie polskim neokonserwatyzm zaprowadził publicystów „Debaty” do pochwały tajnych więzień na Mazurach.” Odpowiedź – to wierutna bzdura! Tematem tym nie zajmowałem się. Raz zdarzyło mi się napisać, że jeśli o tych więzieniach to prawda (bo ciągle wiemy o tym tylko z prasy i od lewaków) to za rzekome tortury powinien ktoś beknąć jeśli na nie zezwolił. Nie znamy treści dokumentu ani faktów więc nie wiemy nic. Pan Necio pisze też: „Ostatni już mój zarzut pod adresem dyskutantów, to stosowanie przez nich wojennej retoryki. Próba podważenia słuszności amerykańskich działań sprowadzona została, jak wspomniałem, do „lewackich bajań”, ale także do „studenckich odjazdów”. Dalej „Nie tylko Bush mówił o wojnie, o wojnie pisze też Kowalczyk, w narrację wojenną wpisuje się Adamski. Wojna wymaga krwi i ofiar, a każdy kto to kwestionuje, popada w „lewackie bajania” lub też, jak mi sugerowano – jest niczym hipis, bo nigdy nie był w wojsku i nie dla niego poważne tematy i poważne męskie rozmowy.” Nie moja to wina, że tak właśnie jest.
Pozostaje mi znowu pisać o wojnie i cywilizacji. Nie jestem skłonny prowadzić jakichś rozważań. Jako inżynier i, ogólnie człek prosty, lubię proste rozwiązania. Takie, które można opisać w instrukcji i zastosować bez głębokich rozważań w razie potrzeby.
Żyjemy w określonym, chrześcijańskim kręgu cywilizacyjnym. Jak do tej pory, najbardziej pokojowym i najlepiej zabezpieczającym prawa jednostki w historii ludzkości. Wielka to zasługa prawa rzymskiego i nauki Chrystusa. To jest nasz sposób życia. I mamy prawo tego naszego świata bronić. Świat jednakże nie jest doskonały i trwają w nim wojny pomiędzy narodami i cywilizacjami. Te drugie są mniej widoczne choć długotrwałe. Pan Necio im zaprzecza. Wolno mu. Ma to jednak mały wpływ na rzeczywistość. Można te konflikty ignorować ale one trwają. Np. Bałkany to granica pomiędzy Wschodem i Zachodem, granica pomiędzy Rzymem zachodnim a Bizancjum. Krwawi do dziś. A nieszczęsny Kurdystan. Do dziś leje się krew w irackiej i w tureckiej jego części. Od dość dawna, bo lała się już gdy była to wschodnia granica Rzymu, granica z imperium Partów. Podobnie wojna z islamem. Trwa z różnym natężeniem od VII wieku kiedy to muzułmanie najczęściej ogniem i mieczem zaczęli szerzyć swoją wiarę. Jakoś nie spotkałem się z potępieniem tego faktu. Natomiast wyprawy krzyżowe potępiane są codziennie. Mamy nawet za nie przepraszać. Ja nie zamierzam. Ta wojna jest faktem. Gdyby to była tylko wojenka rozpętana przez jakiegoś żądnego władzy kacyka to dawno by się skończyła. Uporczywość walczących, oczywistość potrzeby walki tam gdzie nie ma jakiegoś scentralizowanego dowództwa, wysyłanie na śmierć własnych dzieci świadczy o poważniejszym podłożu wojny niż spór o to kto administruje danym terytorium. Oczywiście możemy przegłosować w Sejmie pokój, szczęście i dobrobyt. Rzecz w tym, że strzały i tak padać będą nadal.
Po to mamy wojsko żeby bronić naszego sposobu życia, naszych domów, kobiet i dzieci. Terroryści islamscy je atakują. Pan Necio pisze: „Zapewnienie bezpieczeństwa i minimalizacja ryzyka terroryzmu nie może równać się napadaniu na suwerenne kraje”. Otóż może. Jeżeli ktoś mnie napadł, nawet jeśli widzę, że wojna jest nieuchronna to mam prawo uderzyć pierwszy by ochronić swój kraj kosztem tego kto mu zagraża. Proponuję każdemu kto ma wątpliwości by zapytał swojej żony czy dziewczyny co woli. Żeby on widząc zagrożenie dla niej, uderzył potencjalnego agresora pierwszy, czy też żeby poczekał aż tamten ją napadnie, zgwałci, może zabije, a potem podał go do sądu?
Nie pochwalam wojny jako takiej. Ale z powodu ludzkich ułomności świat jest tak urządzony, że czasami zbrodnią może być rezygnacja z wojny. Tak jak w 1936 roku Francja odrzuciła polską ofertę wspólnego uderzenia na Niemcy Hitlera. Dzięki temu Francja i Polska nie stały się agresorem, pełni dobrej woli idioci cieszyli się z pokoju a później na świecie życie straciło 55 milionów ludzi. W większości cywili. Bo wierutną, inteligencką bzdurą jest obrona pokoju za wszelką cenę. A to dlatego, że wtedy najczęściej pokój mają jedni a cenę płacą drudzy.
Natomiast co do sposobów prowadzenia wojny. W naszym, i tylko w naszym, kręgu cywilizacyjnym, ustalono pewne reguły co do sposobu prowadzenia wojen. Znaczna część świata podpisała się pod nimi. Taliban nie. Być może są one tylko zbiorem pobożnych życzeń ale ten zbiór życzeń chroni ludność cywilną i jeńców. Ale też i ten zbiór życzeń nie pozostawia wątpliwości, co do tego kim są ludzie wysadzający w powietrze budynki pełne cywilów w obcym kraju. Ogólna i podstawowa zasada podczas wojny jest taka, że do żołnierzy wroga, którzy nie poddali się i nie zdali się na naszą łaskę, strzela się bez kombinowania czy i na ile są winni. I naprawdę nie ma tu nic do rzeczy czy w trakcie walki on miał szansę poddania się. Jego problem. Mógł poddać się wcześniej. Ten kto stoi na czele walczących nie ma prawa do bezpieczeństwa. Naszą rzeczą jest go unieszkodliwić. Czyli najczęściej zabić. Decyzja zabiciu nieprzyjaciela leży w rękach żołnierza a nie cywila gdzieś na zapleczu. Logika wojny i bezpieczeństwo Amerykanów wskazywało na potrzebę zabicia Osamy bin Ladena. Dalej wskazuje na potrzebę zabijania kolejnych przywódców Al Kaidy. Podobnie jest z oddziałem antyterrorystycznym odbijającym zakładników czy obiekt. Prawo decydowania o życiu lub śmierci leży w rękach sierżanta prowadzącego żołnierzy. Być może dlatego tak wysoko oceniane są brytyjskie SAS, że w kilkudziesięciu akcjach antyterrorystycznych, które przeprowadzili, ani razu nie przeżył ani jeden terrorysta. Kiedyś weszli w nocy tak cicho, że nie obudzili śpiących zakładników ani terrorystów. I co, mieli budzić terrorystów żeby dać im szansę?
Zasada wojny jest prosta. Skoro ona już trwa to za ojczyznę ma umrzeć wróg. My mamy przeżyć. Mają przeżyć nasze kobiety i dzieci. Od tego są przywódcy krajów żeby podejmować decyzje. Czasem decyzje straszne. Najczęściej na podstawie informacji, których ujawnić nie można a bez tych informacji nie można tych decyzji oceniać. Może były więzienia CIA w Polsce. Nie wiem. Ale jeśli były to może były naprawdę potrzebne? Tego nie wiemy. I jeszcze co do tortur. To rzecz straszna i stosować ich nie wolno. Ale jeśli miałbym w ręku faceta, który wie coś co może ocalić życie setkom niewinnych ludzi to bym go do mówienia nakłaniał sposobami adekwatnymi do stawianego oporu. Ja rozumiem, że chciałoby się żeby było ładnie. Bo my jesteśmy dobrzy, nawet jeśli walczymy to okazujemy szlachetność, nasze agentki nie sypiały z gestapowcami, nasi żołnierze nie mordowali jeńców a nasi lotnicy nie bombardowali ludności cywilnej. Proszę w to wierzyć dalej. To bardzo dobre na poprawę samopoczucia. Ale proszę darować sobie dywagacje na temat wojny i tych co ją prowadzą. Bo w końcu wojsko od tego jest by bronić życia i mienia tzw. naszych oraz tych co zdali się na naszą opiekę lub nasze miłosierdzie. Własna koszula jest bliższa ciału.
Jeśli w czasie wojny ktoś zaczyna zbytnio kombinować intelektualnie to wojnę przegrywa. Trzeba myśleć ale też trzeba działać natychmiast i skutecznie. Dlatego polityka, a zwłaszcza wojna, to domena mężczyzn a nie zabawa dla inteligencików. Tu trzeba wygrać i przetrwać. Stawka jest zbyt wysoka żeby ryzykować.
Tak więc niech żyje pokój ale jeśli go nie będzie, to śmierć naszym wrogom.
Adam Kowalczyk
Skomentuj
Komentuj jako gość