Odsunięcie prokuratora Rafała Łyżwy od postępowania w sprawie Helpera i przekazanie sprawy z Prokuratury Okręgowej w Olsztynie do Prokuratury Regionalnej w Białymstoku wzbudziło obawy, iż sprawa zostanie „zamieciona pod dywan”, gdyż prezesem Helpera jest działaczka PiS Katarzyna Kaczmarek, była pracownica centrali PiS w Warszawie i eks-dyrektorka biura europosła Jacka Kurskiego, prywatnie żona byłego posła PiS Tomasza Kaczmarka (słynnego „agenta Tomka”), a przyjaciółką Kaczmarków jest poseł PiS Iwona Arent, zaangażowana w działalność Helpera (biuro Helpera i poseł sąsiadują ze sobą na tym samym piętrze kamienicy w centrum Olsztyna).
Dlaczego zabrano sprawę do Białegostoku?
Poseł Arent skarżyła się na działania olsztyńskiej policji i prokuratury w Biurze Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji i u Prokuratora Generalnego, zarzucając im „spisek” zawiązany w celu zniszczenia państwa Kaczmarków, motywowany politycznie. Jednak ścisłe i drobiazgowe kontrole zarówno w komendzie wojewódzkiej policji, jak i w prokuraturze okręgowej nie potwierdziły oskarżeń pani poseł.
Mimo to, w momencie gdy prokurator Łyżwa, po rocznej pracy był na finiszu i miał 4 czerwca 2016 roku podjąć decyzję, czy postawić zarzuty, czy też postępowanie umorzyć, sprawę mu odebrano. Oficjalnie powodem było zarządzenie Prokuratora Generalnego o przekazaniu spraw o najpoważniejszych przestępstwach względem mienia, powodujących szkody przekraczające milion złotych do prokuratur regionalnych. Portal TVN24 ustalił, że prokurator regionalna Elżbieta Pieniążek pracowała w CBA w tym samym czasie, co agent Tomek i niemal w tym samym czasie odeszli z CBA. Agent Tomek zaangażował się w politykę i zdobył mandat poselski z list PiS. Elżbieta Pieniążek natomiast wróciła na szeregowe stanowiska w białostockiej prokuraturze rejonowej. Na przełomie marca i kwietnia 2016 roku objęła funkcję prokuratora regionalnego.
Pani prokurator Pieniążek potwierdziła mi, iż wcześniej pracowała w CBA Delegatura w Białymstoku na kierowniczym stanowisku. Jednak „z przekazów medialnych, jak inni obywatele, powzięła wiadomość kim był Tomasz Kaczmarek i gdzie służył”. Prokurator Pieniążek dodała, że „zgodnie ze strukturą organizacyjną nadzór merytoryczny nad Wydziałem I do Spraw Przestępczości Gospodarczej w Prokuraturze Regionalnej w Białymstoku sprawuje Zastępca Prokuratora Regionalnego Bożena Kiszło”. Do tego wydziału trafiła sprawa Helpera i prowadzi ją teraz prokurator Edyta Książek-Radomska.
Zapytałem prokurator Pieniążek, czy obecne przepisy regulujące pracę Prokuratury umożliwiają delegowanie prokuratora wraz z prowadzonym przez niego postępowaniem, do innej jednostki organizacyjnej prokuratury? Najprościej przecież było oddelegować prokuratora Łyżwę na czas zakończenia sprawy Helpera do prokuratury regionalnej. Pani prokurator Pieniążek potwierdziła, że przepisy na takie rozwiązanie pozwalają. Dlaczego tego nie zrobiono? „Z uwagi na to, że prokurator ten wykonuje swoje czynności w Prokuraturze Okręgowej w Olsztynie” - odpowiedziała prokurator Pieniążek.
Rzecznik prokuratury regionalnej w Białymstoku Jerzy Duniec, po 20 dniach od przejęcia postępowania stwierdził, że prokurator Edyta Książek-Radomska bardzo dobrze oceniła pracę prokuratora Rafała Łyżwy. - O umorzeniu sprawy nikt nie myśli – zapewnia prokurator Duniec i dodaje, że postępowanie zostanie uzupełnione o nowe wątki. Postępowanie prawdopodobnie potrwa do końca roku.
Jak podała TVN24, prokurator regionalna przyjęła 26 czerwca agenta Tomka i poseł PiS Iwonę Arent. Pani poseł miała domagać się odsunięcia olsztyńskiej policji od sprawy Helpera. Prokurator zapytana przez TVN24 dlaczego spotkała się z agentem Tomkiem i poseł odpowiedziała, że przyjmowanie interesantów to jej obowiązek.
Dlaczego policja wkroczyła do Helpera?
Przypomnijmy, iż sprawa Helpera zaczęła się w 2015 roku od kontroli UKS w firmie DKW Henryk Czerwiński z Bartoszyc, wykonawcy prac remontowych w środowiskowych domach samopomocy, prowadzonych przez to stowarzyszenie. Firma DKW dokonywała też zakupów wyposażenia i sprzętu do tych domów. Inspektorzy nabrali wątpliwości co do udokumentowania wydania 12 milionów złotych z kwoty 20 mln złotych dotacji, które Helper otrzymał w latach 2012-14 i przekazali sprawę policji. Policjanci z Wydziału ds. Walki z Przestępczością Gospodarczą KWP w Olsztynie po weryfikacji sprawę przekazali prokuraturze. Prokuratura Okręgowa w Olsztynie wszczęła postępowanie przygotowawcze 5 czerwca 2015 roku. Postępowanie jest prowadzone w kierunku niekorzystnego rozporządzenia mieniem w łącznej kwocie prawie 12 milionów złotych dotacji z budżetu państwa, otrzymanych w związku z pracami remontowo-budowlanymi, adaptacyjnymi w środowiskowych domach samopomocy w Olsztynie, Prejłowie, Marcinkowie, Jedwabnie i Reszlu - poinformował mnie rzecznik olsztyńskiej prokuratury Zbigniew Czerwiński (jako pierwszy dziennikarz odkryłem, iż toczy się takie postępowanie, prokuratura o nim wcześniej nie informowała). - Podejrzewamy, że firma DKW Henryk Czerwiński wystawiała Helperowi zawyżane faktury, dużo więcej warte niż wykonana praca. Mogło to służyć do wyprowadzania gotówki do prywatnych kieszeni. Prokurator zlecił zabezpieczenie dokumentacji księgowej Helpera. Jak poinformowała mnie komenda wojewódzka policji w Olsztynie, 30 czerwca 2015 roku w sumie 80 nieumundurowanych policjantów, („nieumundurowanych, aby nie wzbudzać niepotrzebnych emocji wśród pensjonariuszy oraz nie naruszać wizerunku stowarzyszenia”) i 33 inspektorów kontroli skarbowej wkroczyło do 7 obiektów stowarzyszenia. Podczas rewizji zapakowano około 140 segregatorów w pakiety, z datą i opisem na opakowaniu, potwierdzonym podpisami przez osoby przejmujące oraz pracowników Helpera uczestniczących w czynnościach. Pracownicy Helpera nie zgłosili do protokołu zastrzeżeń. Prokurator zezwolił przedstawicielom Helpera i ich pełnomocnikom prawnym na udział w otwarciu pakietów. Po zbadaniu dokumentacji księgowej prokurator nabrał podejrzeń co do racjonalności wydania pozostałych 18 milionów złotych - biorąc pod uwagę to, że zakupy dotyczyły środowiskowych domów samopomocy - np. telewizorów, kosztujących po kilkadziesiąt tysięcy zł czy najdroższych kosmetyków światowych marek (prezes Katarzyna Kaczmarek tłumaczyła później w Radio Olsztyn, że perfumy zakupiła na upominki dla osób korzystających z domów, upośledzonych umysłowo oraz chorych na Alzheimera).
Państwo Kaczmarkowie przedstawiali w mediach to wkroczenie policji i inspektorów UKS, jako wtargnięcie uzbrojonych po zęby policjantów, w kamizelkach kuloodpornych, którzy wrzucali dokumenty do worków jak popadnie. Ich zdaniem część dokumentów zginęła na policji i dlatego prokurator nie może doliczyć się brakujących kwot.
Z czego utrzymuje się Katarzyna Kaczmarek?
Zainteresowałem się stowarzyszeniem Helper w momencie, gdy do mediów, przed wyborami parlamentarnymi w 2015 roku, trafił anonim zarzucający Kaczmarkom, iż pod przykrywką działalności dobroczynnej wyprowadzają środki publiczne na prywatne cele. Do tego momentu nie wiedziałem o istnieniu stowarzyszenia Europejskie Centrum Wsparcia Społecznego Helper a także środowiskowych domów samopomocy (nie mylić z domami pomocy społecznej).
Z przekazów medialnych mogło wynikać, iż Helper prowadzi działalność dobroczynną. Tak np. sugerował artykuł Cezarego Gmyza w tygodniku „Do Rzeczy” pt. „PiS and love”, który powstał, gdy na jaw wyszedł romans wówczas mężatki Katarzyny Sztylc, matki dwójki dzieci z „agentem Tomkiem”. O romansie dowiedziały się media za sprawą stłuczki samochodowej na ulicach Warszawy. Kierowcą porsche cayenne wartego ok. 300 tys. złotych okazał się poseł PiS Tomasz Kaczmarek. Media zainteresowały się, skąd posła stać na tak drogie auto? Wówczas poseł Kaczmarek powiedział, że auto zostało wyleasingowane przez spółkę „Plaza”, której współwłaścicielką jest Katarzyna Sztylc, jego narzeczona (W KRS spółki Plaza figurowały w tym czasie inne auta: mercedes benz sprinter z 2004 roku i vw transporter z 2000 roku). Cezary Gmyz wykreował w swoim artykule Katarzynę Sztylc na bizneswoman, która przeznacza zarobione pieniądze na rzecz chorych, biednych ludzi, taką warmińską „Matkę Teresę z Kalkuty”.
Jednak po dokładnym przejrzeniu w Krajowym Rejestrze Sądowym dokumentacji stowarzyszenia Helper zarejestrowanego w 2010 roku oraz 2 spółek, w których Katarzyna Kaczmarek figuruje jako współwłaścicielka i 2 fundacji („Amicus Bonus” i „Inka”) założonych przez Katarzynę Kaczmarek i Tomasza Kaczmarka stwierdziłem, że jedynym, oficjalnym źródłem dochodów w przypadku Katarzyny Kaczmarek są środowiskowe domy samopomocy. Katarzyna Kaczmarek w rozmowie ze mną stwierdziła, że jest kierownikiem dwóch ŚDS-ów z pensją około 7 tys. złotych (na pytania wysłane e-mailem dotyczące pensji kierowników ośrodków nie dostałem odpowiedzi), a z 2 spółek ma pensję w wysokości około 10 tys. złotych, jednak w KRS nie ma wykazanej w ostatnich latach działalności tych spółek .
Jak ustaliłem, średnia pensja w olsztyńskich ŚDS-ach wynosi 4.000 – 4.300 złotych brutto, niższa o 1 tysiąc złotych jest tylko w „Barce”.
Rzecznik prokuratury okręgowej w Olsztynie potwierdził mi, iż prokurator bada źródło pieniędzy na wydatki państwa Kaczmarków. Oprócz porsche cayenne, Katarzyna Kaczmarek była wraz z poprzednim mężem współwłaścicielem okazałego domu przy Radiowej, który zostawiła byłemu mężowi. Wraz z Tomaszem Kaczmarkiem kupiła piętro domu przy ul. Kajakowej. W rozmowie ze mną państwo Kaczmarkowie twierdzili, że sprzedali nieruchomość przy Kajakowej z powodu konfliktów z właścicielką parteru i kupili na kredyt willę w olsztyńskich Redykajnach. Jednak otrzymałem, informację, że na Kajakowej mieszkają rodzice Tomasza Kaczmarka. Ich willę w Redykajnach, agencja nieruchomości wyceniła, na podstawie zdjęcia, na ok. 2 miliony złotych. Ponadto Katarzyna Kaczmarek wraz ze skarbniczką Helpera Marzeną Hajdukiewicz, jako spółka „Plaza” kupiły w 2012 roku pokoszarowy 3-piętrowego budynek przy ul. Gietkowskiej 5 (na terenie Koszar Dragonów), od Agencji Mienia Wojskowego za 1 milion 313 tysięcy złotych, z przeznaczeniem na dom pomocy społecznej (obecnie spółka Plaza należy do małżeństwa Kaczmarków).
Kto utrzymuje Helpera?
Z informacji otrzymanej z urzędu wojewódzkiego wynika, że Helper otrzymał w ciągu 5 lat (2010-15) w sumie 50,5 mln zł dotacji celowych z resortu pracy, z tego ponad 45 milionów zł na remonty i 5 milionów zł na wyposażenie. Helper prowadzi w sumie 5 ośrodków: dwa w gminie Purda - 1 w Marcinkowie (od 2011r.), 1 w Prejłowie (od 2013r., dwa w Olsztynie (od 2012r.) – w zabytkowych budynkach pokoszarowych przy ul. Kuronia 14 i 16, w 2015 roku doszedł trzeci obiekt przy Kuronia 18, jeden dom w Jedwabnie (od 2013r.) i jeden dom w Reszlu (od 2014r. – zabytkowy zespół pojezuicki). Z domów korzystało w sumie 312 osób, w tym 12 osób całodobowo – wynika z danych urzędu wojewódzkiego na koniec 2015 roku, od chorych na Alzheimera (w Olsztynie) przez osoby z problemami psychicznymi do bezrobotnych.
Funkcjonowanie środowiskowych domów samopomocy jest w całości finansowane przez państwo. Resort pracy przekazuje dotacje celowe na remont i adaptację obiektów oraz wyposażenie, a następnie na utrzymanie osób skierowanych do środowiskowych domów samopomocy przez lekarza i ośrodki pomocy społecznej. Na każdą osobę podmiot prowadzący ŚDS otrzymuje miesięcznie 1000 złotych (na chorych na Alzheimera – 1200 zł). By tę kwotę otrzymać osoba skierowana do Domu musi korzystać z zajęć co najmniej 11 dni w miesiącu, inaczej wojewoda wypłaca 50% tej kwoty.
Jak wynika z danych stowarzyszeń wpisanych do arkuszy konkursowych na prowadzenie ŚDS-ów w Olsztynie, średnia pensja wynosi 4.000 – 4.300 złotych brutto, niższa o 1 tysiąc złotych jest tylko w „Barce”.
Na jakiej podstawie powoływane są ŚDS-y?
Zapytałem w ministerstwie rodziny pracy i pomocy socjalnej, jakie akty prawne regulują powoływanie śds-ów i ich utrzymywanie oraz czym ustawodawca uzasadniał powołanie śds-ów, skoro istniały już ośrodki dla chorych psychicznie i niesprawnych intelektualnie oraz domy pomocy społecznej? Oto odpowiedź ministerstwa:
„Środowiskowe domy samopomocy jako nowe jednostki organizacyjne pomocy społecznej powołane zostały na mocy ustawy z dnia 19 sierpnia 1994 roku o ochronie zdrowia psychicznego (obowiązującej od 1995 roku). Zauważono, że jak najdłuższe przebywanie osób niesamodzielnych w środowisku rodzinnym i lokalnym, przy jednoczesnym zabezpieczeniu wszystkich niezbędnych potrzeb, ma pozytywny wpływ na ich kondycję psychofizyczną. Doświadczenia innych krajów wskazywały, że terapia w dziennych ośrodkach wsparcia jest skuteczna, a przez to sprzyja poprawie zdrowia psychicznego i zmniejsza liczbę hospitalizacji. Dodatkowo przy podejmowaniu decyzji o powołaniu tej formy wsparcia wzięte pod uwagę były względy ekonomiczne – dzienne formy pomocy osobom z zaburzeniami psychicznymi były tańsze niż pomoc w formie opieki stacjonarnej, jaką oferowały np. domy pomocy społecznej czy też szpitale psychiatryczne".
O tworzeniu nowych Środowiskowych Domów Samopomocy decydują wojewodowie – czytamy dalej w odpowiedzi ministerstwa, - którzy odpowiadają za realizację tego zadania na terenie swojego województwa. Po rozpatrzeniu zasadności wniosków dotyczących tworzenia nowych środowiskowych domów samopomocy oraz uruchamiania nowych miejsc w jednostkach już istniejących, składają zapotrzebowanie na środki z rezerwy celowej, planowanej corocznie w budżecie państwa na zadania pomocy społecznej. Podział środków tej rezerwy następuje w oparciu o wnioski wojewodów, którzy budują sieć takich ośrodków wsparcia w województwie i wskazują priorytety w tym zakresie.
Środki z rezerwy celowej nie są przekazywane bezpośrednio do podmiotów niepublicznych prowadzących środowiskowe domy samopomocy, tylko do budżetów wojewodów, którzy z kolei przekazują je do jednostek samorządu terytorialnego. O utworzenie środowiskowego domu samopomocy wnioskują do wojewody jednostki samorządu terytorialnego, kierując się informacjami na temat liczby osób wymagającej pomocy w tej formie, występujących na ich terenie. Zasadność ich tworzenia weryfikuje właściwy wojewoda (…) corocznie, z uwagi na ograniczone środki rezerwy celowej, wojewodowie dokonują weryfikacji wniosków, zgłaszając do realizacji tylko najpilniejsze potrzeby”.
Jak powstał Helper?
Faktycznie, budżet ministerstwa pracy na ŚDS-y, to nie jest worek bez dna. W 2010 roku, gdy Katarzyna wówczas Sztylc powołuje stowarzyszenie Helper na wszystkie ŚDS-y w kraju, wydano z budżetu państwa 261 215 tys. zł (na 2016 rok wpisano do budżetu kwotę 392.226 tys. złotych). Z tego wynika, że nie każdy, kto zarejestruje stowarzyszenie i zgłosi się do wojewody, otrzyma dotację na otwarcie ŚDS-u.
Pani Katarzyna Kaczmarek twierdzi, że pomysł prowadzenia ŚDS-ów podsunął jej ks. Henryk Błaszczyk, którego Fundacja Polskich Kawalerów Maltańskich prowadziła taki ośrodek w Klebarku Wielkim gmina Purda. Pani Kaczmarek miała się zwrócić do księdza w sprawie wózka inwalidzkiego dla przyjaciela. Ksiądz Błaszczyk nie pamięta takiej rozmowy, ale też nie wyklucza, że tak mogło być. Później zresztą, w 2012 roku, przegrał konkurs z Helperem na prowadzenie domu w Prejłowie gmina Purda, ale nie ma o to żalu. - Helper miał lepszy obiekt ode mnie – przyznał ks. Błaszczyk.
Właśnie, posiadanie obiektu jest tu kluczowe, ale nie tylko (o tym dalej). Pierwszy ŚDS Helper uruchomił w 2011 roku w Marcinkowie. Jak opowiadał ówczesny wójt gminy Purda, na jubileuszu 5-lecie Helpera, Jan Laskowski, pewnego dnia w 2010 roku zjawiły się u niego dwie panie (prezes Katarzyna Kaczmarek i Marzena Hajdukiewicz – skarbnik). W pierwszym odruchu chciał panie wyrzucić przez okno, gdyż właśnie jakieś stowarzyszenie nie rozliczyło się z przyznanej dotacji, a tu przychodzi kolejne i chce zabytkowy budynek, po zamkniętej szkole, na którego remont potrzeba ogromnych pieniędzy. Jednak panie miały tak wielki dar przekonywania, że uległ. Dopowiedzmy za wójta, dlaczego? Otóż panie zapewniły wójta, że gmina nie wyłoży ani złotówki na remont i adaptację, ani na prowadzenie Domu. Stowarzyszenie uzyska na te cele dotację publiczną.
Skąd taka pewność pań? Przecież w Województwie Warmińsko-Mazurskim już funkcjonowało około 60 ŚDS-ów. Panie miały jednak argument: wyszukały obiekty w tych gminach, w których do tej pory ich włodarze nie widzieli potrzeby powołania ŚDS-u – w gminie Purda, Jedwabno i Reszel. Wyjątkiem był Olsztyn, w którym wydawało się, że podaż miejsc przewyższa popyt. W Olsztynie istnieje 9 ŚDS-ów na około 500 miejsc!
Jak przyznała mi prezes stowarzyszenia „Nie lękajcie się” pani Bożena Reda, jest problem z zapełnieniem Domów. Jej stowarzyszenie prowadzi od 2009 roku w Olsztynie dwa Domy, przy ul. Kuronia 4 i 5. Dlatego trzeba wyszukiwać podopiecznych w ościennych gminach i przywozić do Olsztyna. Dlatego też pani prezes Reda była zaskoczona, gdy gmina Olsztyn ogłosiła w 2016 roku konkursy na otwarcie dwóch kolejnych ŚDS-ów.
Podobna sytuacja wystąpiła w gminie Purda, gdzie Helper wystartował z pierwszym Domem w Marcinkowie na 60 miejsc. Podopiecznych trzeba wozić z gmin Stawiguda, Pasym i Barczewo. Mimo to gmina wraz z Helperem uruchomiła drugi ŚDS, w Prejłowie, na 40 miejsc.
Zgodnie z intencją ustawodawcy ŚDS-y miały służyć osobom chorym psychicznie, jednak obecnie praktycznie każdy klient pomocy społecznej może zdobyć skierowanie. Toteż do Domów trafiają osoby od bezrobotnych po chorych na Alzheimera. Przypomina to sytuację zakładów pracy chronionej. Gdy budżet państwa przeznaczył olbrzymie środki na PFRON, firmy zaczęły na dużą skale produkować niepełnosprawnych. Moja koleżanka, która zgłosiła się do pracy w jednej z olsztyńskich spółek, której właściciel zbił fortunę na PFRON-ie, w kadrach usłyszała, żeby załatwiła sobie grupę inwalidzką. Nie skorzystała, ale iluś zdesperowanych brakiem pracy poszło tą drogą.
Ponadpartyjna koalicja na rzecz Helpera
Helper miał podwójną trudność, by zdobyć zlecenie gmin na Domy w Olsztynie. Raz, że rynek był nasycony, dwa, że miastem i regionem rządziły PO z PSL-em, a Katarzyna Kaczmarek była kojarzona z PiS-em. Osoby, które przed Helperem weszły do tego biznesu trudno kojarzyć z PiS-em. Co prawda mąż prezes stowarzyszenia „Nie lękaj się” Bożeny Reda, zaczynał karierę w PiS-ie, ale gdy wybory wygrała PO, przepisał się do tej partii i zachował stanowisko dyrektora generalnego urzędu wojewódzkiego za wojewody Mariana Podziewskiego (PSL). Pani Katarzyna Sztylc (Kaczmarek) nie poszła w jego ślady, a mimo to potrafiła zbudować ponadpartyjną koalicję. Podkreślili to na jubileuszu 5-lecia Helpera zarówno poseł PiS Iwona Arent i ówczesny senator PO Ryszard Górecki (UWM podpisał umowę z Helperem na wspieranie działalności ŚDS-u). Jednak kluczową osobą był wojewoda Marian Podziewski, bo to od wojewody zależy zgoda na wpisanie ŚDS do rejestru i przyznanie środków na remont i wyposażenie (Na zdjęciu u góry, Gala 5-lecia Helpera, od lewej prezes Katarzyna Kaczmarek, senator Ryszard Górecki, poseł Iwona Arent, skarbnik Helpera Marzena Hajdukiewicz i wojewoda Marian Podziewski, fot. A. Socha)
Gdy mamy budynek i zagwarantowaną dotację na jego remont, to reszta jest już formalnością. Gmina ogłasza konkurs na prowadzenie ŚDS, na który wpływają tylko oferty tych podmiotów, które wcześniej zaklepały sobie od gminy budynek lub są powiązane ze sprawującymi władzę w gminie i wojewodą. Wyjątkiem był tylko jeden konkurs w 2012 roku w gminie Purda, gdy wpłynęły dwie oferty: Helpera i Fundacji Polskich Kawalerów Maltańskich. Wygrał Helper.
Stowarzyszenia wyjęte spod działania Prawa o Zamówieniach Publicznych
Kolejnym ułatwieniem w prowadzeniu tego biznesu jest wyjęcie organizacji społecznych prowadzących ŚDS-y, spod działania Prawa o Zamówieniach Publicznych. Każdy inny podmiot publiczny musi ogłaszać przetarg w ramach PZP na remont czy zakup wyposażenia. Zapytałem ówczesnego wiceministra finansów z PO Janusza Cichonia, który był przewodniczącym podkomisji sejmowej nowelizującej PZP, dlaczego wyjęto organizacje społeczne spod działania tej ustawy? Odpowiedział, że taki był wymóg unijny. Chodziło o to, że absurdem było ogłaszanie przetargów przez gminę na przekazanie stowarzyszeniu dotacji w wysokości 2 tys. złotych na organizację np. festynu. Zdaniem posła Cichonia to wyjęcie nie dotyczy wielomilionowych remontów. Twierdził, że stowarzyszenia, które dawały zlecenia bezprzetargowo na wielomilionowe remonty zapłaciły kary. Poseł jest w błędzie. Ministerstwo finansów kategorycznie odpowiedziało mi, że PZP w żadnym aspekcie nie dotyczy organizacji społecznych. Toteż zupełnie niepotrzebnie Helper aż dwukrotnie płacił za opinię prawną w tej sprawie dwóm kancelariom w Olsztynie, w 2014 i 2015 roku.
Jak wynika z uzyskanych przeze mnie od gmin umów z Helperem, w zasadzie stowarzyszenia mają wolną rękę; same określają, ile potrzebują na remont, wyposażenie i prowadzenie Domu, przedkładają kosztorysy gminie a ta – jako listonosz - przesyła je do wojewody. Np. w przypadku gminy Jedwabne w 2012 roku Helper wystąpił o kwotę 1.920.000 złotych, następnie zwiększał tę kwotę do 4.999.050 złotych w 2015 roku.
Rolę listonosza potwierdza Notatka służbowa inspektor Barbary Kiwickiej z Urzędu Gminy Jedwabno: „W dniu 30.08.2012 r. skontaktowałam się telefonicznie ze Stowarzyszeniem ECWS HELPER w Olsztynie w sprawie załączenia do oferty na realizację zadania publicznego kosztorysu prac związanych z remontem budynku oraz działalnością Środowiskowego Domu Samopomocy. Uzyskano potwierdzenie, że kwoty zawarte w kosztorysie prac mają odzwierciedlenie i wynikają z kosztorysu inwestorskiego. Oferent zobowiązuje się do dostarczenia w najbliższym czasie kosztorysu inwestorskiego".
Jak więc widzimy, pełne zaufanie, wystarczyło potwierdzenie telefoniczne, że takich środków stowarzyszenie potrzebuje i takie środki otrzymywało. Kontrola wydatkowania tych środków też spoczywa na gminach zlecających zadanie – odpowiedział mi wojewoda. Ale jak pokazał casus Helpera, jest ona wykonywana pro forma. Zaufanie jest tak daleko posunięte, że np. gmina Purda w ogóle poniechała kontroli. W protokole kontroli Wydziału Polityki Społecznej Urzędu Wojewódzkiego z 5 listopada 2015 roku czytamy: „W toku kontroli ustalono, iż Wójt Gminy Purda nie przeprowadzał kontroli w środowiskowych domach samopomocy”.
Jeśli nawet gmina taką kontrolę przeprowadza, to i tak nic z tego nie wynika. Jak w przypadku kontroli z Urzędu Miasta w Olsztynie wykonania umowy poszerzenia działalności ŚDS poprzez remont i adaptację piwnic i parteru budynku przy ul. Kuronia 16 na kwotę 2.180.000 złotych. Helper zawarł umowę na opracowanie dokumentacji architektonicznej oraz branżowej wraz z opracowaniem badań konserwatorskich oraz wykonanie prac remontowych z DKW Henryk Czerwiński Bartoszyce 27 listopada 2013 roku. Uwagi kontrolerów (ogólne) z protokołu z datą 30.04.2014 rok:
„1. Rozpoczęcie robót budowlanych nastąpiło przed uprawomocnieniem się decyzji pozwolenia na budowę z dnia 30.12.2013 roku, która stała się ostateczna w dniu 20.01.2014 roku. Dowód.
a) Dwa dni przed wydaniem pozwolenia na budowę tj. 28.12.2013r. Wykonawca zgłasza zakończenie robót budowlanych w piwnicy i na parterze. Następnego dnia 29 grudnia odbiera te roboty bez udziału kierownika budowy oraz inspektora nadzoru. Tego samego dnia wykonawca wystawia fakturę na pełną kwotę umowną tj. na kwotę 2.175.385 złotych brutto. Helper przelewa tę kwotę następnego dnia, tj. 30 grudnia a więc tego samego dnia, w którym otrzymał pozwolenie na budowę”.
Jak wyjaśniła mi prezes Helpera, budżet państwa przekazuje dotację z reguły pod koniec roku i do końca roku trzeba przyznaną kwotę wykorzystać, inaczej przepada. Stąd rodzą się takie patologie, jak odbiór robót przed dniem uzyskania pozwolenia na budowę i przelanie całej kwoty umownej w dniu uzyskania pozwolenia na budowę, bo to koniec roku kalendarzowego. Państwo tworząc taką sytuację tworzy też sytuację kryminogenną (okazja czyni złodzieja). Raz, wyjmując stowarzyszenia spod PZP, a dwa zmuszając je do machlojek przy realizacji remontów. Jeśli nawet stowarzyszenia prowadzą krystalicznie uczciwi ludzie, to przy ignorancji w zakresie prowadzenia inwestycji i remontów wychodzą takie kwiatki, jak przy budowie Centrum Rehabilitacji i Wsparcia na Dajtkach, za 16 milionów złotych publicznych pieniędzy, które dostało Stowarzyszenie „Koło”, prowadzące także ŚDS. Obiekt wykonany przez WPB SA okazał się jednym wielkim bublem.
Pałace Helpera
Domy Helpera przy Kuronia 14 i 16 bublem nie są. Jednak w przypadku remontów tych obiektów rodzi się pytanie o skalę wydatków. Przyznaję, że podczas ich zwiedzania zamurowało mnie. Miałem wrażenie, że chodzę po pałacu albo co najmniej czterogwiazdkowym SPA. Na długich korytarzach galerie obrazów w kunsztownych ramach, wszędzie antyczne meble. Pani prezes Kaczmarek chwali mi się, że znajduje je i zwozi z całego świata. Tłumaczy ten przepych tym, że chciała stworzyć ŚDS na miarę XXI wieku, bo ludziom chorym na Alzheimera, którzy całe życie ciężko pracowali, taki luksus na koniec życia się należy.
Rozumiałbym taki przepych w przypadku inwestora prywatnego, prowadzącego komercyjne usługi socjalne. Jednak w tym przypadku, gdy takie domy finansuje zadłużony po uszy budżet państwa, którego nie stać na utrzymanie służby zdrowia a wiejskie szkoły, z powodu braku środków są zamykane i przekształcane na ŚDS-y – wygląda to na postawieniu na głowie priorytetów i hierarchii potrzeb. Wysłałem zapytanie do ministerstwa pracy, czym uzasadnia tworzenie ŚDS-ów na poziomie czterogwiazdkowych SPA. Odpowiedziano mi, że standard Domów reguluje Rozporządzenie Ministra Pracy i Polityki Społecznej z 9 grudnia 2010 roku. Przeczytałem to Rozporządzenie. Określa ono, że taki Dom musi posiadać np. kuchnię, łazienki, ubikacje, windę, pracownie, ale nie narzuca np. zakup antycznych mebli czy markowych perfum.
By mieć porównanie odwiedziłem identyczne zabytkowe, pokoszarowe ŚDS-y Barka i Barka I przy ul. Kuronia 4 i 5, a więc w sąsiedztwie Helpera, prowadzone przez Stowarzyszenie „Nie lękajcie się”. Domy Helpera są na 95 miejsc, ŚDS Barka jest na 60 miejsc i 10 całodobowych, a Dom Pomocy Społecznej Barka I na 79 miejsc całodobowych. W przypadku Barki zobaczyłem normalny, państwowy standard bez żadnego przepychu w użytych materiałach czy wyposażeniu kuchni, łazienek czy pracowni. W porównaniu z Helperem - standard dwugwiazdkowy.
Dom Helpera przy ul. Kuronia 16, fot. A.Socha
Korytarz w domu Helpera przy Kuronia 16, fot. A.Socha
Korytarz w domu "Barki" fot. A.Socha
Wojewoda hojny dla Helpera
Porównałem wysokość dotacji na remonty, które przekazał wojewoda stowarzyszeniom w Olsztynie. W oczy rzuca się niezwykła hojność wobec Helpera. Stowarzyszenie „Nie lękajcie się” - poinformowała mnie pani prezes Bożena Reda - dostało 1 milion złotych dotacji na remonty obu zabytkowych, pokoszarowych budynków przy Kuronia 4 i 5.
Helper dostał na remont 2 budynków też pokoszarowych i zabytkowych, przy Kuronia 14 i 16 w sumie 16.301.503 złotych.
W 2015 roku Helper przystąpił do remontu kolejnego obiektu, przy Kuronia 18 i dostał na ten cel 1.410.000 złotych.
Stowarzyszenie „Pomost”, które prowadzi w Olsztynie 3 ŚDS-y otrzymało na remonty Domu przy Leyka - 430 tys. złotych, przy ul. Barcza – 1.255.000 złotych i przy Profesorskiej – 266 tys. zł. (Wszystkie obiekty stowarzyszenie wynajmuje od spółdzielni mieszkaniowych). Razem – 1.951.000 złotych.
Zobaczmy, ile Helper dostał na remont pozostałych domów, w latach 2010 - 2015:
ŚDS w Jedwabnie – 4.013.500 złotych,
ŚDS w Marcinkowie – 3.534.786 złotych,
ŚDS w Prejłowie – 6.243.357 złotych,
ŚDS w Reszlu – 13.681.040 złotych.
Razem na remonty wszystkich swoich ŚDS-ów Helper dostał 45.184.213 złotych.
Czy stowarzyszenie może przejąć dom na własność?
Prezes Helpera powiedziała mi, że zazdrości pani prezes stowarzyszenia „Nie lękajcie się” Bożenie Reda, że prowadzi Domy we własnych obiektach, gdy Helper dzierżawi domy od gminy Olsztyn. Z kolei poseł Iwona Arent powiedziała mi, w jedynej rozmowie telefonicznej, którą udało mi się z poseł przeprowadzić na temat Helpera, że działacze PSL, którzy prowadzili działalność na majątku publicznym, po wyremontowaniu obiektu za dotacje nabywali go od gminy za 1% wartości. Wystarczy do tego uchwała radnych. Natomiast Stowarzyszenie Helper działa na majątku publicznym, w każdej chwili można ich skompromitować i wtedy tracą możliwość prowadzenia ŚDS-u, muszą wyjść z obiektu, tak jak stoją i przekazać obiekt innej organizacji, która jest związana z działaczami innej partii czy opcji – powiedziała poseł Arent. Pani poseł, mimo mojej prośby, nie podała przykładów takich sprzedaży.
Ustaliłem, że w Olsztynie większość stowarzyszeń prowadzi ŚDS-y w wynajmowanych obiektach. Wyjątek stanowi stowarzyszenie „Nie lękajcie się”. Prezes Bożena Reda potwierdziła, iż budynki są własnością stowarzyszenia. Na ich zakup musieli zaciągnąć kredyt, który cały czas spłacają. Obiekt przy Kuronia 4 kupili od Spółki Skarbu Państwa „Hotele Olsztyn” za 1.300.000 złotych, a przy Kuronia 5 od prywatnego właściciela za 2.850.000 złotych.
Pani Katarzyna Kaczmarek też nabyła taki pokoszarowy budynek na własność przy ul. Gietkowskiej 5 (Koszary Dragonów) z przeznaczeniem na dom opieki społecznej, w 2012 roku. Dlaczego w nim nie ulokowała ŚDS-u?
W kontekście własności badałem, czy państwo zabezpiecza przekazywane stowarzyszeniom wielomilionowe dotacje na remont i wyposażenie ŚDS-ów. Bez takiego zabezpieczenia aż prosi się, by wyremontowane i wyposażone na wysoki połysk obiekty wykupić i przekształcić na prywatny hotel czy komercyjny dom starości. W podobnym kierunku szły przypuszczenia przewodniczącego komisji gospodarki komunalnej olsztyńskiej rady miasta Łukasza Łukaszewskiego, gdy w listopadzie 2015 roku złożył interpelację do prezydenta miasta, czy prawdą jest, że gmina zmieniła umowę z Helperem na dzierżawę obiektów z czasu oznaczonego na czas nieoznaczony. Prezydent potwierdził. Ta zmiana daje Helperowi prawo pierwokupu obiektu. Jednak, jak wynika z treści umowy dzierżawy, Helper nie otrzyma zwrotu poniesionych nakładów pochodzących ze środków publicznych.
Nie znam sytuacji prawnej obiektów dzierżawionych przez Helpera w pozostałych gminach, gdyż nie otrzymałem od nich umów. Znalazłem jedynie w protokole konkursowym na prowadzenie ŚDS w gminie Purda informację, że gmina użyczyła obiekt Helperowi bezpłatnie.
Minister Rodziny Pracy i Polityki Społecznej odpowiedział mi, że nie jest właściwy do zabezpieczania trwałości inwestycji realizowanych ze środków dotacji celowej budżetu państwa przekazywanej samorządom z budżetu wojewody. Kompetencje w tym zakresie leżą bezpośrednio w gestii wojewody. Wojewoda np. może uchylić uchwałę o sprzedaży takiej nieruchomości.
Z kolei wojewoda, wówczas jeszcze Marian Podziewski (PSL) odpowiedział mi, że w celu zabezpieczenia zagospodarowania przekazanych dotacji w sposób racjonalny w umowach z gminami zawarł zapis o trwałości zadania, nakładając na gminy obowiązek zapewnienia działania nowo zbudowanych ŚDS-ów za środki publiczne, przez okres 40 lat, a w przypadku przekazania środków na remont i adaptację istniejących ŚDS-ów - na 15 lat. Wojewoda zaznaczył przy tym, że „żaden przepis prawa nie nakłada na Wojewodę konieczności zawierania w umowach zapisów o trwałości zadania”. Jednak gminy wyraziły zgodę na jego umieszczenie w umowach, poza jedną – gminą Olsztyn!
Warmia i Mazury regionem ŚDS-ów?
Jak już wspomniałem, poseł Iwona Arent w jedynej rozmowie telefonicznej, jaką udało mi się przeprowadzić na temat Helpera deklarowała, że zrobi wszystko, by takich środowiskowych domów samopomocy było na Warmii i Mazurach jak najwięcej, bez względu na to, czy będzie je prowadził Helper czy inna organizacja, gdyż zajmują się opieką nad ludźmi chorymi. Realizacja tego planu została nieco przyhamowana, gdyż od czasu rozmowy kilka spraw „nie zagrało”. Mianowicie pani prezes Katarzyna Kaczmarek nie została wiceministrem rodziny, pracy i polityki społecznej (ten resort przyznaje dotacje na ŚDS-y, na wniosek wojewodów). Że szykowała się na to stanowisko wyznała tygodnikowi NIE Urbana w grudniu 2015 roku. Poskarżyła się zarazem, że te plany pokrzyżował prokurator, który udzielił „Debacie” (czyli mi) informacji o toczącym się postępowaniu w sprawie finansów Helpera.
Również kandydat poseł Iwony Arent nie został wojewodą warmińsko-mazurskim. Mimo to, z sygnałów jakie docierają do mnie od włodarzy gmin, w których jeszcze nie ma ŚDS-u wynika, że pani poseł bada, czy byliby chętni na otwarcie takiego domu...
Adam Socha
Tekst ukazał się w lipcowym miesięczniku "Debata"
Skomentuj
Komentuj jako gość