Jakie trzy słowa najlepiej określają mentalność członków Platformy Obywatelskiej? Oto owa triada: lizusostwo, lans, znieczulica. A wszystko to podlane sosem pod nazwą „kasa, Misiu, kasa" i okraszone medialną propagandą piorącą mózgi ludu pracującego miast i wsi od rana do nocy.
Chcecie dowodów? Oto one.
Lizusostwo i lans, czyli casus pana Wicemarszałka Protasa
Pan Wicemarszałek, któremu udało się utopić miliony w Zimnych Termach, postanowił zostać posłem. Zważywszy na fakt, że sprawę Zimnych Term nadal bada prokuratura, o czym informuje olsztyńska „Debata", pan Wicemarszałek z pewnością lepiej będzie się czuł schowany za tarczą immunitetu, bo - wicie, rozumicie – jak do władzy dojdą „faszyści z PiS-u", to mogą pana Wicemarszałka ciągać po sądach, więc lepiej się zabezpieczyć.
http://www.debata.olsztyn.pl/wiadomoci/region/4449-prokuratura-bada-nowe-dokumenty-w-sprawie-zimnych-term-kafelek.html
Panu Wicemarszałkowi bardzo zależy na sejmowym stołku. Tak bardzo, że postanowił nie tylko polansować się żeglując pod skrzydłami twórcy czekoladowego Możeła, ale do kompletu postanowił się owemu Możełowemu Hrabiemu podlizać na swojej stronie fb. Oto smakowita wazelinka a'la Protas: „Poparcie, którego udzielił mi Pan Prezydent jest dla mnie szczególnie ważne. Jest zaszczytem! To człowiek kompromisu i rozsądku - cech, które w polskiej polityce stają się deficytowe. Od lat współpracujemy ze sobą i wydaje mi się, że dobrze mnie zna, moje osiągnięcia i pracę. Jest też wielkim przyjacielem naszego regionu!"
Uff, najbardziej wzruszył nas ten „wielki przyjaciel naszego regionu". A na czym owa „wielka przyjaźń" polega? Wytłumaczył to sam pan Wicemarszałek w wywiadzie dla Radia Olsztyn: „Pan Prezydent zawsze mówił, że kocha Mazury i kocha żeglowanie. Co roku tutaj przyjeżdżał, co roku tutaj bywał i nie zmieniła się ta tradycja."
http://ro.com.pl/bronislaw-komorowski-na-mazurach/01227321
Doprawdy, łza się w oku kręci, jak sobie człowiek pomyśli, że w ramach nowej świeckiej tradycji pan Bronek żegluje po mazurskich jeziorach, a pan Wicemarszałek Protas uczepiony jego sandała pieje hymny pochwalne na cześć Bulu i Nadzieji od „dzień dobry" do „do widzenia". Ciekawe tylko, kto to wspólne żeglowanie sponsoruje? Zgadujemy, że wazelinka jest gratis.
Znieczulica, czyli olsztyńska „Wyborcza" glanuje Lidię Staroń
Pani Poseł Lidia Staroń rzuciła legitymację partyjną i nie jest już członkiem Platformy. Ponieważ pani Poseł zajmuje się problemami zwykłych ludzi nękanych przez urzędników państwa „istniejącego teoretycznie", jej odejście z partii ośmiorniczkożerców i kolekcjonerów zegarków jest jak najbardziej zrozumiałe, ale stawia platfusików w dość głupiej sytuacji. Przekaz jest, bowiem, jednoznaczny: ten, kto chce pomagać i służyć obywatelom powinien się od PO trzymać z daleka.
W sukurs jedynej słusznej partii ruszyła olsztyńska „Gazeta Wyborcza" i 15 sierpnia wyprodukowała paszkwil, którego teza jest taka: Poseł Staroń „stwarza pozory załatwiania poważnych ludzkich spraw", a wybory wygrywa tylko dlatego, że potrafi się lansować.
Teza typowo platfusia – wybory wygrywa się lansem! Przecież lans to podstawa bytu tej partii! Bronek lansował się z ciupagą, Ewka lansuje się nad kotlecikiem, a pan Wicemarszałek Protas chciał się lansować na dzwonie, ale mu nie wyszło, więc lansuje się na żaglówce.
Platfusom wydaje się, że lans załatwi wszystko i dlatego na ten lans trzeba odpowiednio dużo naskubać, żeby się przyssać do koryta i spijać śmietankę. Co prawda, lansowany przez „Wyborczą" Bronek poleciał ze stołka, ale platfusiki nadal nie rozumieją jak to się stało. Dlatego nie mogą pojąć, że pani Poseł Staroń wygrywa wybory dlatego, bo pomaga zwykłym ludziom, a jej rzekome „lansowanie się" to w rzeczywistości nagłaśnianie w mediach problemów, które PO chętnie zamiotłaby pod dywan.
Jednak najpoważniejsze zarzuty paszkwilanta z „Wyborczej" pod adresem pani Poseł Staroń brzmią tak: „W 2007 roku pierwszy raz uderzyła w kolegów z partii. Zaczęła dociekać, i robiła to potem przez kilka lat, czy opłaca się budować słynne termy w Lidzbarku Warmińskim, nazwane potem zimnymi termami i wyśmiewanymi przez niemiecki "Der Spiegel" jako jedna z najbardziej nonsensownych inwestycji unijnych w Polsce. Tymczasem to jeden ze sztandarowych regionalnych projektów.(...) Na początku 2008 roku złożyła w Najwyższej Izbie Kontroli wniosek o prześwietlenie inwestycji posła PO z Warmińsko-Mazurskiego, Mirona Sycza. - Jeżeli są tam nieprawidłowości, to nie ma znaczenia legitymacja partyjna - tłumaczyła Staroń. W 2009 roku stanęła w obronie Janusza Cygańskiego, dyrektora Muzeum Warmii i Mazur, którego władze województwa z PO-PSL chciały wyrzucić ze stanowiska. Rok później swoim nazwiskiem firmowała bunt w olsztyńskiej Platformie po wyborach nowych władz.(... )Lidia Staroń w Sejmie wiele razy pokazała, że partyjny gorset jej nie służy. Na początku 2008 roku politycy z jej klubu parlamentarnego musieli ją przywołać do porządku, bo ustawę o uwłaszczeniu działkowców przygotowała bez partyjnych konsultacji. W efekcie została zawieszona w sejmowym klubie PO. Nie dało jej to do myślenia. W 2009 roku złożyła do laski marszałkowskiej konkurencyjny do rządowego projekt nowelizacji Ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych."
Drogi Panie Redaktorze, czy zdaje Pan sobie sprawę z tego, że to, co Pan napisał, świadczy o jednym: Poseł Staroń NIE DZIAŁA NA RZECZ PARTYJNYCH KOLESI, ale wbrew swoim „kolegom z partii" służy zwykłym ludziom, którymi platfusy pogardzają i nazywają idiotami. I dlatego w Platformie nie ma dla niej miejsca. Bo działacze Platformy doszli już do takiego stopnia znieczulicy, że umierającego na zawał odsunęliby nogą ze swojej drogi, żeby tylko dobiec do właściwej żaglówki i polansować się z czekoladowym Możełem. A ciemny lud ma klaskać i sponsorować platfusom obiadki u „Sowy i Przyjaciół". I to jest właśnie cała filozofia „zgody i bezpieczeństwa".
Redakcja WOLNE JEZIORANY
zdjęcie ze strony: sklep.marynistyka.org
Skomentuj
Komentuj jako gość