Na naszych oczach rozpoczęła się nowa odsłona rywalizacji polsko-rosyjskiej o prymat we wschodniej Europie. Czy tego chcemy, czy nie, to od wyników tej rywalizacji zależeć będzie dalsze istnienie demokratycznej Polski oraz utrzymanie pokoju i dobrobytu.
W okresie przedrozbiorowym, w szczególności za czasów jagiellońskich oraz w wieku XVI i początkach wieku XVII, Rzeczpospolita realnie rządziła Europą wschodnią, od Wisły aż po Dniepr, od Rygi, aż po Kamieniec Podolski i Zaporoże (dzisiejsze miasta Dniepr, Krzywy Róg i Zaporoże), a nawet w pewnym momencie aż po Mołdawię i Morze Czarne. Mało kto wie, że Kijów był stolicą województwa kijowskiego. Jednak Rzeczpospolita nie uniosła brzemienia mocarstwowości i najpierw elekcje, sejmikowanie, liberum veto, a następnie rosnące naszym kosztem potęgi, czyli dzisiejsza Rosja i Niemcy, doprowadziły Rzeczpospolitą stopniowo do upadku i rozbiorów.
Warto tu wspomnieć o układzie geopolitycznym, jaki panował w tej części Europy, a w zasadzie o zależności rozwoju państwa polsko-litewskiego od słabości państwa moskiewskiego i odwrotnie. Jak długo Rzeczpospolita rozdawała karty, między innymi okupując Moskwę i Kreml w latach 1610-1612, tak długo kreowała kształt Europy Wschodnie. Jak tylko zaczęliśmy okazywać słabość wewnętrzną, natychmiast zaczęliśmy pogrążać się w wojnach z Turcją, Mołdawią, Szwecją. Było to koło zamknięte, prowadzące do upadku, gdyż wojny napędzały coraz większą słabość wewnętrzną, co przekładało się na coraz mniejszy potencjał militarny, dyplomatyczny, i co najważniejsze gospodarczy. Tym samym zaczęliśmy ustępować pola Moskwie, co ostatecznie doprowadziło do rozbiorów oraz praktycznie prawie 200 lat (z krótką przerwą w okresie między wojennym) zależności i podległości Moskwie.
Jak to się ma do dzisiejszych czasów? W zasadzie można powiedzieć, że nic się w tej kwestii nie zmieniło, oprócz jednego: historia dała nam szansę na odwrócenie ról i powrót do czasów, gdy narody Polski, Litewski, Estoński, Łotewski, Ukraiński (kiedyś Ruski) i być może niedługo Białoruski, zjednoczone potrafiły złamać potęgę Rosji i doprowadzić do swojej dominacji w tej części Europy, a może nawet jeszcze dalej, na wschód, aż po granice Euro-Azji (Gruzja, Kazachstan). Historia jak widać nie uznaje spokoju, ale jest panią chaosu i ciągłych zmian.
Czy Polska jest w stanie wrócić do pozycji lokalnego mocarstwa? Czego nam potrzeba, aby się to udało?
Profesor Jacek Bartosiak od wielu lat zwraca uwagę na kluczową pozycję Polski w tej części Europy. Kluczową pozycję z jednej strony ze względu na nieszczęśliwe położenie geograficzne, pomiędzy dwoma odwiecznymi potęgami: Niemcami i Rosją, ale z drugiej strony na wielki walor tego położenia, jako Państwa łączącego (albo jak kto woli dzielącego) wschód od zachodu, a patrząc jeszcze szerzej: Europę od Azji. To przez Polskę biegną kluczowe łańcuchy transportowe, łączące Chiny z Europą Zachodnią, ale są to także kluczowe trasy przemarszu wojsk ze wschodu na zachód. Dodając do tego Ukrainę, okazuje się, że nasze dwa Państwa stanowią klucz tej współpracy: zwornik lub separator (międzymorze).
Stąd też Rosja postawiła sobie bardzo trudne zadanie opanowania i podporządkowania Ukrainy, gdyż zdawała sobie sprawę, że jej plany zbudowania nowej Europy od Madrytu po Władywostok, niezależnej od Amerykanów, nie udadzą się bez podporządkowania sobie najpierw Ukrainy, a w drugiej kolejności Polski. I taki był też plan Putina. Jak wiemy, dzięki odwadze i daninie krwi Ukraińców, Rosja nie jest w stanie wdrożyć w życie swoich planów. Dzieje się tak także dzięki Polsce, która nie ustaje w swoich działaniach na rzecz Ukrainy. Pomagamy, ile tylko możemy: militarnie, gospodarczo, społecznie.
Tutaj warto podkreślić: w relacjach polsko-ukraińskich jest wiele ran, które sięgają czasów powstania kozackiego, ale najnowsze są ściśle związane z Podolem, Wołyniem i Galicją. Są to rany głębokie, gdyż są wciąż w pamięci żyjących osób, które osobiście doświadczyły morderstw i bestialstwa. Z drugiej jednak strony zaangażowanie naszego społeczeństwa, oddolne i bezwarunkowe w pomoc ukraińskim kobietom i dzieciom jest wspaniałym przykładem, jak należy zło dobrem zwyciężać. I tak jak stare rany zadane jeszcze przez Jeremiego Wiśniowieckiego były pamiętane przez wieki, a rany z okresu II Wojny Światowej są pamiętane jeszcze do dzisiaj, tak ta nasza serdeczna pomoc i wsparcie, jestem przekonany, że zatrze wszelkie spory i doprowadzi do wielowiekowej przyjaźni pomiędzy narodami Polskim i Ukraińskim. A jeśli spojrzeć na tą przyjaźń w kontekście geopolityki i strategii, to jest ona koszmarem dla wielu, zarówno w Rosji, jak również w Europie Zachodniej.
Co musimy zrobić, aby sen o Rzeczpospolitej Trojga Narodów zaczął się materializować? - Państwo Polskie musi poprawić swoją jakość!
Państwo Polskie, jako zwornik narodów Europy Środkowo-Wschodniej, ale też jako strategiczny partner USA, musi zwiększyć swoją jakość. Zarówno w wymiarze zewnętrznym, jak i wewnętrznym. Apeluje o to Profesor Jacek Bartosiak, chyba największy strateg Rzeczpospolitej, który jasno i stanowczo nawołuje do rozpoczęcia dyskusji na ten temat, ale także do wywierania przez społeczeństwo wpływu na rządzących. Poprawa jakości musi przejawiać się w każdym obszarze funkcjonowania państwa, zarówno w wewnętrznym jak i zewnętrznym. Obszar wewnętrzny, to wszelkie elementy naszej państwowości, zaczynając od polityków, poprzez wymiar sprawiedliwości, administrację państwową, a na resortach siłowych kończąc, a więc na wojsku i policji. Obszar zewnętrzny, to dyplomacja oraz umiejętna projekcja siły militarnej, ale także gospodarczej. Jest to także umiejętność odpowiedniego artykułowania swoich planów, potrzeb, żądań.
Jak można osiągnąć zmianę jakościową? Otóż tylko w jeden sposób: poprzez wystawienie na pierwszą linię polityczną i administracyjną osób o odpowiednim poziomie intelektualnym, wiedzy, doświadczeniu i kompetencjach. Należy w końcu skończyć z systemem „mierny ale wierny” i postawić na ludzi o odpowiednim poziomie kompetencji, wiedzy, kultury osobistej, ale także odpowiednim poziomie samodzielności. Kluczowym jest aby te osoby reprezentowały powyżej wskazane wartości i równocześnie miały większą swobodę i możliwości decyzyjne. Aby mogły bardziej samodzielnie kształtować politykę w zakreślonym obszarze, na przykład: w obszarze administracji lokalnej, czy skarbowej. Jednocześnie sprawczość i rozwój regionów powinny być wyznacznikiem dla rozwoju karier polityków.
Region, który traci na znaczeniu, ludzie z niego odpływają, a rozwój gospodarczy stoi w miejscu, powinien podlegać natychmiastowej zmianie lokalnych elit rządzących. Tak jak w przedsiębiorstwach, powinny być natychmiast wdrożone tzw. KPI (kluczowy wskaźnik efektywności), które byłyby wyznacznikiem dla karier poszczególnych osób. Wskaźniki te powinny być wdrożone praktycznie na każdym poziomie organizacyjnym, od polityków, przez wojewodów, komendantów, sędziów, prokuratorów, dyrektorów, wreszcie na urzędnikach kończąc. Wprowadzeni KPI powinno być zsynchronizowane ze zmianą sposobu wynagradzania osób zatrudnianych przez aparat państwowy, a także z możliwościami awansu.
Łatwo sobie wyobrazić sędziego, którego pensja zależy od ilości wyroków: wydanych, uprawomocnionych oraz uchylonych, a także od długości rozpatrywania spraw. Każdy sędzia, którego wynagrodzenie byłoby uzależnione od takich właśnie KPI-ów, starałby się o jak najlepszą jakość orzekania, bo inaczej na konto przyszłaby mu na przykład najniższa krajowa wypłata. Nie ma lepszego motywatora, niż motywator ekonomiczny.
Jest jeszcze jeden aspekt poprawy jakości funkcjonowania państwa. Należy zwrócić szczególną uwagę na poszczególne regiony, gdzie władza państwowa to po prostu układy i układziki. I nie zmieniły tego żadne dotychczasowe wybory. Lokalna polityka od czasów komuny rządzi się wciąż tą samą zasadą: mierny ale wierny. Osoby bez doświadczenia, wiedzy, bądź po prostu niekompetentne dostają ważne stanowiska, które mają bezpośredni wpływ na całkowity rozstrój aparatu sprawowania władzy, wymiaru sprawiedliwości, bezpieczeństwa wewnętrznego. Przekłada się to na „niedorozwój” gospodarczy, na bariery w rozwoju biznesu, na rządy układów, zamiast rządy prawa. Bez zmiany systemu kontroli oraz bez wprowadzenia realnej odpowiedzialności urzędników za swoją pracę ta sytuacja się nie zmieni. Urzędnik w małym mieście zawsze będzie bardziej lojalny względem swojego przełożonego i polityka za nim stojącego, niż względem obywatela i państwa. Tylko realne, a nie papierowe ryzyko odpowiedzialności za swoje czyny może to zmienić.
A co, jeżeli nic się nie zmieni?
Jesteśmy obecnie w sytuacji kiedy kształtują się nowe ramy świata, nowe zasady współpracy państw. Widzimy że Rosja nie radzi sobie w wojnie z Ukrainą, co podkopuje jej pozycję hegemona. Okazało się, że przy stoliku pokerowym siedziało 3 graczy, ale jeden z nich blefował. Była nim Rosja, która zamiast asów miała blotki.
Przyszłość naszego Kraju, przyszłość naszych dzieci i wnuków jest w naszych rękach. W rękach Polaków urodzonych w latach 60, 70, 80-tych. To te pokolenie buduje obecnie biznesy, kształtuje ład wewnętrzny na każdym poziomie: policji, prokuratury, urzędów skarbowych, ZUS, instytucji wsparcia państwa, wsparcia biznesu, ale także na poziomie rządu, ministerstw, organów administracji scentralizowanej i zdecentralizowanej, a także w obszarze gospodarczym i bezpieczeństwa państwowego. To w naszych rękach jest przyszłość Polski, a szansa którą dostaliśmy obecnie może się już nie powtórzyć.
Co więcej niewykorzystanie tej szansy może sprowadzić na Polskę zawieruchę wojenną i doprowadzić do ponownego upadku Rzeczpospolitej. Chyba każdy to rozumie, a jeżeli nie rozumie, to przynajmniej czuje, że nasze dzisiejsze zaangażowanie w wojnę w Ukrainie nie zostanie nam zapomniane: z jednej strony przez Ukraińców, którzy będą nam przez najbliższe dziesięciolecia jak nie stulecia wdzięczni za to co robimy, ale z drugiej strony przez Rosjan którzy także przez najbliższe dziesięciolecia albo i nawet stulecia nie zapomną nam tego, tak samo jak nie zapomnieli nam okupacji Kremla w XVII wieku. Można powiedzieć, że w obecnej sytuacji renesans państwa polskiego, jego przebudowa i wzmocnienie, przede wszystkim kompetencyjne i intelektualne, są jedyną szansą przetrwania Polski. Jednocześnie skorzystanie z tej szansy oznacza wzrost naszej pozycji na arenie międzynarodowej. Natomiast brak jej wykorzystania może oznaczać w krótkiej perspektywie czasu, 10 do 20 lat upadek Polski i ponowną podległość względem Rosji.
Krzysztof Kamiński
Przedsiębiorca, Prezes Stowarzyszenia Wspierania Rozwoju Przedsiębiorczości na Warmii, Mazurach i Powiślu INCEPTUM
Skomentuj
Komentuj jako gość