Mówi się, że najbardziej ludzi dzielą pieniądze. Jednak w sprawie podwyżek dla samorządowców, skaczący sobie na co dzień do gardeł politycy PiS i Koalicji Obywatelskiej, byli zdumiewająco jednomyślni. Jak Polska długa i szeroka we wszystkich samorządach radni zrobili sobie prezent na święta, podwyższając sobie diety, a włodarzom pensje i to od razu maksymalnie!
Wysokość diet przysługujących radnemu nie może przekroczyć w ciągu miesiąca łącznie 2,4-krotności kwoty bazowej określonej w ustawie budżetowej dla osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe. Kwota bazowa wynosi obecnie 1789,42 zł. Oznacza to, że maksymalna dieta radnego będzie mogła wynieść 4294,6 zł.
I z tej okazji skorzystali radni. Np. w Olsztynie ustalili przewodniczącemu rady miasta maksymalną wysokość diety, czyli około 4,3 tys. zł. Trzej wiceprzewodniczący będą zarabiać około 4 tys. zł. Tyle samo będą zarabiać przewodniczący poszczególnych komisji rady miasta. Stratni nie zostali pozostali szeregowi radni. Ich diety będą wynosić około 3,4 tys. zł brutto.
Z tym, że w 25-osobowej radzie tych „szeregowych radnych jest tylko troje: Krystyna Flis, Czesław Małkowski i Edyta Markowicz.
Wszyscy pozostali załapią się na te wyższe diety, albo z tytułu zasiadania w Komisji Rewizyjnej, albo z tytułu bycia przewodniczącą/czącym jednej z 12 Komisji (w poprzedniej kadencji było tych komisji tylko 6).
To znaczny wzrost, bo obecnie radny pobiera co miesiąc wynagrodzenie w wysokości około 1,8 tys. zł miesięcznie, natomiast przewodniczący komisji 2,1 tys. zł, a przewodniczący rady miasta - około 2,7 tys. zł.
Radni podnieśli też pensję prezydentowi Olsztyna Piotrowi Grzymowiczowi. W tym przypadku radni uchwalili wynagrodzenie zasadnicze w "maksymalnej wysokości określonej dla prezydenta miasta do 300 tysięcy". Będzie to kwota brutto 20 041,5 zł.
Co ciekawe, nad zgłoszonymi projektami uchwał nie było żadnych dyskusji, co jest rzadkością w częstych sporach pomiędzy opozycją a koalicją rządzącą. Propozycje zostały przegłosowane zdecydowaną większością głosów.
Przeciw zagłosowali tylko: Monika Rogińska-Stanulewicz, Czesław Małkowski i Mirosław Arczak, wstrzymała się Nelly Antosz.
Za to rozczarowanych jest wielu urzędników zatrudnionych w ratuszu. Kiedy oni otrzymają niewielkie podwyżki, władze miasta dostaną o kilkadziesiąt procent wyższe uposażenia. Związkowcy z ratusza weszli w spór zbiorowy z władzami Olsztyna. Zwracają uwagę na to, że dotychczasowy system płac był bardzo nieprzejrzysty, i obawiają się, że równie mało transparentne będzie przyznawanie niewielkich podwyżek.
"Ponieważ Prezydent Olsztyna nie uważał za stosowne podjąć dialogu z przedstawicielami organizacji związkowej pracowników Urzędu Miasta, Zarząd Związku podjął stosowną uchwałę i wystąpił do Prezydenta Olsztyna z pismem z żądaniami wszczynającym spór zbiorowy" - informuje Ewa Wyka, przewodnicząca Związku Zawodowego Pracowników Administracji Samorządowej Urzędu Miasta Olsztyna
Marszałek województwa też z wyższą pensją
Z tej możliwości skorzystał już samorząd województwa warmińsko-mazurskiego. Podniesiono pensję marszałka Gustawa Marka Brzezina. Jego miesięczne zarobki wzrosną z obecnych około 11,5 tys. zł do ponad 20 tys. zł brutto.
Skorzystali radni województwa. Obecnie radny pobierał około 1,8 tys. zł diety, teraz po podwyżce będzie miał blisko 2,9 tys. zł. Jeszcze więcej otrzyma przewodnicząca sejmiku, bo miała około 4,3 tys. zł.
Dodajmy, że diety radnych są nieopodatkowane. Oznacza to, że ich wysokość prawie jest równa średniej krajowej pensji w gospodarce. W zasadzie oznacza to uzawodowienie radnych. Mogliby spokojnie żyć bez pensji w swoim miejscu zatrudnienia.
Nawet byłbym za wyższymi dietami, ale pod warunkiem, że byśmy przeszli na system amerykański. Tam ogromnymi metropoliami zarządzają kilkuosobowe rady miasta i to one wybierają szefa miasta, tak jak wybiera się prezesa spółki, w konkursie. U nas nie ma żadnego uzasadnienia obecna liczba radnych (tak zresztą jak sejmu i senatu), zwłaszcza przy takim ich upartyjnieniu. Mandat radnego stał się partyjną synekurą.
Za takim modelem opowiada się współautor reformy samorządowej w Polsce Jerzy Stępień. Po latach rozczarował się jej efektami. Stwierdził, że radni są tak samo „bezradni” jak w PRL. Są tylko atrapą. O wszystkim i tak decydują włodarze. Dlatego Stępień postuluje powrót do pośredniego wyboru włodarzy gmin.
HISTORIA PODWYŻEK PŁAC DLA POLITYKÓW
Zawsze wynagrodzenie polityków budziło i będzie budzić emocje i zawsze podwyżki uposażeń stawały się dla każdej aktualnej opozycji pretekstem do rozpętywania gniewu ludu przeciwko pazernej władzy. Zarazem wszyscy politycy doskonale wiedzą, że za pensje, które dostają premier i ministrowie, to może pracować, jak to trafnie ujęła Elżbieta Bieńkowska, ministra w rządzie Donalda Tuska, „idioci albo złodzieje”. Dlatego m.in. mamy tak marnej jakości państwo, że na posady urzędnicze łakomią się z reguły nieudacznicy i ignoranci, którzy w koncernach mogliby co najwyżej być portierami.
Za rządów PiS po raz pierwszy opozycja rozpętała na ogromną skalę histerię, gdy w 2017 roku premier Beata Szydło wydała 1,5 mln zł na nagrody dla ministrów. Premier dostała 75 tys. zł, wicepremier Morawiecki, 65 tys. zł. minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Błaszczak aż 82 tys. zł. Na mnie, który w tamtym czasie zarabiał netto 4 tys zł te premie nie zrobiły żadnego wrażenia, bo wiem, że fachowcy w sektorze prywatnym (informatycy, inżynierowie, wzięci prawnicy i lekarze, celebryci, topowi dziennikarze) zarabiają miesięcznie od 30 do 100 tys zł miesięcznie.
Płacenie premierowi 14 tys zł uważam za działanie na szkodę państwa.
Jednak Naczelnik Państwa, jak przystało na męża stanu, zamiast wytrzymać ten zmasowany atak opozycji i raz na zawsze uporządkować kwestię wysokości uposażeń dla najważniejszych osób w państwie, wszedł w tę populistyczną grę opozycji, dokładając się do dzieła niszczenia państwa.
Oświadczył 5 kwietnia 2018, że ministrowie mają oddać nagrody, ale nie do budżetu lecz przekazać premie na rzecz fundacji Caritas. Jednocześnie zapowiedział m.in. obniżenie pensji parlamentarzystów o 20 proc.
„Głos ludu, głosem Boga” – ogłosił wówczas Kaczyński. „Jeśli społeczeństwo tego chce, a widać wyraźnie, że chce, to my przychylamy się do tej decyzji”. („Głosem ludu” był wynik sondażu dla „Rz”. Niemal trzy czwarte - 74,8 proc. - Polaków, według sondażu nie chce, by politycy i najważniejsi urzędnicy w Polsce zarabiali więcej. Podwyżki za uzasadnione uznaje 13,6 proc. badanych).
W tamtym momencie posłowie i senatorowie dostawali zarabiali „tylko” 2,82 średniej krajowej czyli 12 500 zł.
Ich odpowiednicy:
• w Niemczech – zarabiali 2,5 -krotność średniego wynagrodzenia;
• w Wielkiej Brytanii – 2,1
• w Szwecji – 1,9
• we Francji – 1,8
w Szwajcarii – jedynie 0,9 przeciętnej pensji.
Po obcięciu w 2019 roku – posłowie zarabiali 10 021 zł, czyli 2,2 średniej krajowej. I tak lokowało to posłów w gronie 4,8 proc. najlepiej zarabiających Polek i Polaków. Pamiętajmy, że posłowie mają jeszcze szereg innych przywilejów: Wysoka kwota wolna od podatku. Prawo do bezpłatnego przejazdu środkami publicznego transportu zbiorowego oraz przelotów w krajowym przewozie lotniczym, a także do bezpłatnych przejazdów środkami publicznej komunikacji miejskiej. Parlamentarzysta może także liczyć na zwrot kosztów przejazdu prywatnym samochodem po kraju. W trudnej sytuacji finansowej mogą otrzymać bezzwrotną zapomogę w wysokości 2200 zł. Na wynajęcie mieszkania w Warszawie mogą dostać z Kancelarii Sejmu 2500 zł miesięcznie. Posłowie dostają też ryczałt na prowadzenie biura poselskiego. W 2017 roku wzrósł on z 13 200 do 14 200, czyli o 7,5 proc. Często wykorzystują go do wypłacania… pensji własnej rodzinie.
W Europie stosunek uposażeń parlamentarzystów do przeciętnego wynagrodzenia wyniósł w 2016 r. średnio 2,4.
Jak dotkliwa to była kara dla posłów poskarżył się poseł PO Sławomir Nitras młodzieży na Campus Polska Przyszłości w Olsztynie w sierpniu 2021 roku. Zapytany przez młodych uczestników, czy opozycja poprze kolejną próbę podwyżki diet poselskich, opisał swoją ciężką dolę posła. Stać go było, by na urlop zabrać dzieci tylko do Drezna (mieszka w Szczecinie). Córka zdała na prestiżowe studia w Paryżu i nie wie, skąd weźmie na jej czesne? Stwierdził, że nawet rozważa rezygnację z zawodu polityka.
Po 2 latach „kary” „Naczelnik Państwa” zlitował się nad ciężką dola posłów, a właściwie, nie tyle zlitował, co nie miał wyjścia, bowiem jego własny klub poselski groził wybuchem. Posłów PiS, których rodziny nie załapały się na lukratywne stołki w radach nadzorczych czy w zarządach spółek Skarbu Państwa, trafiał szlag, gdy czytali, ile zgarnia np. żona sekretarza generalnego partii Krzysztofa Sobolewskiego.
Sejm 14 sierpnia 2020 roku błyskawicznie poparł podwyżki dla samorządowców, parlamentarzystów i osób zajmujących kierownicze stanowiska w państwie, wiążące ich wysokość z wynagrodzeniami sędziów Sądu Najwyższego, a nie, jak dotąd, z kwotą bazową corocznie określaną w ustawie budżetowej.
Za przyjęciem nowelizacji obejmującej podwyżki głosowało 386 posłów, przeciw było 33, a 15 wstrzymało się od głosu. Sejm wcześniej w piątek przeprowadził debatę w pierwszym czytaniu i niezwłocznie przeszedł do drugiego.
W klubie PiS ustawę poparło 226 posłów, a dwie się wstrzymały (Wojciech Maksymowicz, Michał Wypij). Nie głosowało 7 osób, w tym m.in. wicepremier Jacek Sasin i minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.
W klubie KO ustawę poparło 100 posłów, przeciw było 9 (Tomasz Aniśko, Cezary Grabarczyk, Klaudia Jachira, Monika Rosa, Franciszek Sterczewski, Michał Szczerba, Małgorzata Tracz, Urszula Zielińska i Tomasz Zimoch). Wstrzymało się 12 posłów (Tadeusz Aziewicz, Piotr Borys, Michał Jaros, Marek Krząkała, Gabriela Lenartowicz, Joanna Mucha, Małgorzata Niemczyk, Dariusz Rosati, Grzegorz Schetyna, Tomasz Siemoniak, Iwona Śledzińska-Katarasińska, Marta Wcisło).
W klubie Lewicy poparło ustawę 39 posłów, 7 było przeciw (Magdalena Biejat, Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, Daria Gosek-Popiołek, Maciej Konieczny, Paulina Matysiak, Adrian Zandberg, Marcelina Zawisza), wstrzymała się Wanda Nowicka.
W klubie PSL-Kukiz'15 za ustawą było 20 posłów, przeciw 6 (Jolanta Fedak, Paweł Kukiz, Paweł Szramka, Agnieszka Ścigaj, Stanisław Tyszka, Stanisław Żuk).
Konfederacja w całości głosowała przeciw ustawie. Poparł ją natomiast niezrzeszony poseł Mniejszości Niemieckiej Ryszard Galla.
Na głowy opozycji posypały się gromy ze strony czołowych publicystów z mediów opozycyjnych. Zarzucono im hipokryzję, że z jednej strony krytykują PiS za zbyt szybkie tempo przyjmowania ustaw, a z drugiej – że takiego sprzeciwu nie wzbudził sposób prac nad tą „podwyżkową”. Potępił ich też przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk.
Posłowie totalnej opozycji gęsto się tłumaczyli i kajali, a 17 sierpnia Senat opowiedział się przeciw podwyżkom
Sprawa podwyżek wróciła po roku. Tym razem użyto fortelu. Podwyżki wprowadzono rozporządzeniem prezydenta RP. W piątkowy wieczór 30 lipca 2021 roku Prezydent Andrzej Duda podpisał rozporządzenie podwyższające wynagrodzenia polityków.
Według nowej siatki płac najwyżsi urzędnicy państwowi – premier, wicepremier, minister, wiceminister – zarabiają od 16 000 zł do 20 500 zł brutto miesięcznie (we wszystkich przypadkach jest to podwyżka o mniej więcej 6000 zł brutto). Szefowie ważnych rządowych urzędów (jak np. Najwyższej Izby Kontroli czy Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, czy Instytutu Pamięci Narodowej) będą teraz dostawać mniej więcej 18 000 zł brutto (tutaj też mówimy o podwyżce o ok. 6000 zł brutto).
Poniżej miesięczne pensje brutto po podwyżkach na niektórych stanowiskach:
• Marszałek Sejmu, marszałek Senatu, premier - wynagrodzenie zasadnicze: 15 532,16 zł; dodatek funkcyjny: 5 010,37 zł;
• Wicemarszałek Sejmu, wicemarszałek Senatu, wicepremier, prezes NIK - 14 279,57 zł; 4 008,30 zł;
• Szef Kancelarii Prezydenta, minister, RPO, szef Kancelarii Sejmu, szef Kancelarii Senatu, szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, prezes IPN, wiceprezes NIK - 14 029,05 zł; 3 757,78 zł;
• Zastępca szefa Kancelarii Prezydenta, zastępca szefa Kancelarii Sejmu, zastępca szefa Kancelarii Senatu - 13 349,07 zł; 3 578,84 zł;
• Sekretarz stanu, kierownik Krajowego Biura Wyborczego - 12 597,52 zł; 3 435,69 zł;
• Podsekretarz stanu (wiceminister) - 12 597,52 zł; 3 435,69 zł;
• Prezes Narodowego Banku Polskiego - 15 532,16 zł; 5 010,37 zł.
W związku ze wzrostem płac podsekretarzy stanu więcej zarobią także posłowie i senatorowie, ponieważ pensja parlamentarzystów to 80 proc. wynagrodzenia wiceministra. Tym samym uposażenie posłów i senatorów zwiększy się z 8 016,70 zł do 12 826,57 zł. Wzrośnie także poselska dieta - z 2 505,02 zł do 4008,30 zł.
12 sierpnia 2021 roku (w nocy) Sejm przyjął ustawę o podwyżkach dla osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe
Za ustawą głosowało 267 posłów, przeciw było 166, wstrzymało się 20. Za był PiS, KP oraz Polskie Sprawy; przeciw - KO, Konfederacja i Polska 2050. Głosy Lewicy i Kukiz'15 podzieliły się.
Ustawa zakłada m.in. wzrost o 40 proc. wynagrodzenia prezydenta, wzrost wysokości diet dla radnych o 60 proc. i wzrost wynagrodzenia pracowników samorządowych.
Ustawa została uchwalona z uwzględnieniem zaproponowanych przez klub PiS poprawek. Poprawki te m.in. dodają przepisy regulujące kwestię ubezpieczeń społecznych dla małżonka prezydenta RP, a także regulują naliczanie wynagrodzeń dla urzędników Państwowej Komisji Wyborczej. Wszystkie poprawki zgłoszone prze ugrupowania opozycyjne zostały odrzucone.
Ustawę poparło 229 posłów klubu PiS, jeden - Michał Wypij - się wstrzymał, a dwoje - Violetta Porowska oraz Marek Wesoły - nie wzięło udziału w głosowaniu. Trzech z pięciu posłów tworzących koło Kukiz'15 było za - sprzeciwił się Stanisław Tyszka. Za ustawą głosowali również wszyscy członkowie koła Polskie Sprawy, a także trzech posłów niezależnych - Zbigniew Ajchler, Łukasz Mejza oraz reprezentant mniejszości niemieckiej Ryszard Galla.
Ustawę poparła też Koalicja Polska - 23 posłów głosowało za, w głosowaniu udziału nie wzięła posłanka Urszula Pasławska.
Głosy Lewicy podzieliły się: - 23 posłów było przeciw, 19 wstrzymało się. Pięciu posłów - Rafał Adamczyk, Romuald Ajchler, Marek Dyduch, Przemysław Koperski oraz Zdzisław Wolski - poparło ustawę.
Posłowie KO - poza jednym niebiorącym udziału w głosowaniu posłem Markiem Sową - jednogłośnie sprzeciwili się ustawie. Przeciw było także całe koło Konfederacja (bez dwóch posłów, którzy nie wzięli udziału w głosowaniu) oraz Polska 2050. Przeciw był także poseł niezależny Paweł Zalewski.
KOMENTARZ MACIEJA SAMCIKA (SAMCIK NA OSTRO)
Podwyżki dla polityków? To nie zajęcie dla „gołodupców”
To nie są pieniądze, które zachęcałyby jakiegokolwiek człowieka sukcesu i mądrości, by pójść w politykę. Ale z punktu widzenia zwykłego obywatela mówimy o wynagrodzeniach bardzo wysokich.
Mediana zarobków w Polsce, czyli pensja najczęściej wypłacana, to 5100 zł brutto (niecałe 3700 zł na rękę). Gdyby uwzględnić płace w mikrofirmach – byłoby jeszcze mniej. A co piąty Polak zarabia 2800 zł brutto (2000 zł na rękę). Co piąty! A z danych GUS wynika też, że 40% Polaków żyje na krawędzi, „od pierwszego do pierwszego”.
Czy to oznacza, że politycy też powinni? Z jednej strony ludzie, którzy współzarządzają naszym wspólnym majątkiem, powinni godnie zarabiać. Z drugiej strony funkcje czysto polityczne powinny być sprawowane w zamian za niewielkie wynagrodzenie, bo do władzy nie powinno iść się dla pieniędzy, tylko po to, żeby zrobić dla ludzi coś dobrego. To powinien być raczej ryczałt w postaci zwrotu kosztów przerwanej kariery zawodowej, a nie pieniądze, dzięki którym polityk po kilku latach sprawowania urzędu, byłby ustawiony na całe życie.
Polityka nie powinna przyciągać „gołodupców”, którzy chcieliby dzięki niej poprawić sobie jakość życia, lecz ludzi już zamożnych, którzy nie potrzebują pieniędzy, tylko być zapamiętanymi jako ci, którzy zrobili coś dobrego dla Polaków.
Nie powinna też przyciągać nieudaczników życiowych, którzy nie potrafili sobie poradzić w „normalnej” pracy, ani przez jeden dzień nie prowadzili firmy, nie zarządzali większymi zespołami ludzi w korporacji, ale z gębą pełną frazesów chętnie biorą się za rządzenie całym Narodem i ustalaniem budżetów domowych innym (gdy swojego nigdy ogarnąć nie potrafili).
Natomiast w ministerstwach i urzędach powinni pracować wybitni eksperci, a nie politycy. Wybierać się ich powinno w konkursach prowadzonych przez niezależne organizacje. Wiceminister, dyrektor departamentu w ministerstwie albo kluczowy urzędnik – oni powinni zarabiać nawet i 10-krotność mediany krajowej. Ale liczba urzędników musi być limitowana. To powinna być wysoko opłacana elita, a nie zawód dla pomagierów polityków.
Dniówka posła: 2200 zł na rękę za wciskanie przycisku do głosowania
Ile dni pracują posłowie ? Relatywnie jest to bardzo mało – według statystyk sejmowych liczba dni, w trakcie których obraduje Sejm, to ok. 60-70 dni rocznie.
Ile wynosi dniówka? Posłowie mają nienormowany czas pracy, bywa, że siedzą i głosują ustawy do późnej nocy. Czasami można się urwać po jednym głosowaniu, czasami trzeba siedzieć karnie przez wiele godzin.
Załóżmy, że jest to jednak tyle samo co u suwerena, czyli statystycznie 8 godzin dziennie. Mamy więc 65 dni pracy po 8 godzin dziennie i roczne zarobki w wysokości 144 000 zł na rękę po podwyżce w skali roku. Wychodzi więc na to, że poselska dniówka wynosi jakieś 2200 zł na rękę (licząc z dietą). Za godzinę pracy parlamentarzysta dostaje 275 zł na rękę. Mało jest zawodów, w których tyle płacą za dzień pracy (i godzinę), nawet takiej, która wymaga skupienia i czytania wielu trudnych dokumentów.
Warto pamiętać, że niektórzy posłowie pracują w komisjach, które mogą obradować również w dni, gdy posiedzenia Sejmu nie ma. Niektórzy są aktywni w swoich okręgach wyborczych, w których mają dyżury poselskie i spotkania z wyborcami. Można więc przyjąć, że w przypadku najbardziej pracowitych posłów „dniówek” będzie nawet i dwa razy więcej, niż wskazywałaby na to liczba „dni poselskich”. W dalszym ciągu jednak ponad 1000 zł za dzień pracy bez zakazu konkurencji to bardzo konkretna stawka.
Podwyżki dla polityków, a „budżetówka” będzie „zamrożona”?
Kiepsko wygląda fakt, że właśnie przed chwilą wyłoniony spośród polityków rząd wpadł na pomysł, żeby… zamrozić płace w sferze budżetowej w przyszłym roku. To oznacza, że np. urzędnicy skarbowi czy nauczyciele nie będą mogli zarobić więcej, a posłowie – tak.
Słowa Macieja Samcika odnośnie posłów jeszcze bardziej można odnieść do radnych.
(sa)
Skomentuj
Komentuj jako gość