Jednym z pierwszych artykułów jaki napisałem do „Debaty” był raport z mojego uczestnictwa w Marszu Niepodległości, w którym dwa lata temu przeszedłem przez Warszawę pod hasłem: My chcemy Boga. Ten zaś artykuł dotyczyć będzie tzw. marszów równości jakie mogliśmy obserwować w wielu miastach naszego kraju.
Zacznę od stwierdzenia, że oba zjawiska, a więc Marsze Niepodległości i marsze równości tylko na pozór nie mają ze sobą nic wspólnego. Nie jest to prawda. Łączy je bowiem więcej niż wiele, a to co je łączy, ma dla obu tych manifestacji znaczenie najbardziej podstawowe. Obie te inicjatywy dotyczą bowiem samego jądra tego co Jan Paweł II określił mianem cywilizacji życia.
Zanim przejdę do uzasadnienia powyższej tezy chcę zacząć od kilku słów historii. W odniesieniu do Marszu Niepodległości możemy ten historyczny wątek spokojnie pominąć ponieważ marsz ten i rodził się i rozwijał dosłownie na naszych oczach.
Historia i okoliczności powstania i rozwoju marszów równości są mniej u nas znane, a okoliczności ich powstania nie są bynajmniej bez znaczenia dla zrozumienia czym owe marsze faktycznie są, czemu i komu służą oraz jaki jest ich prawdziwy cel i charakter.
Zaczęło się, można powiedzieć banalnie, otóż rankiem 28 czerwca 1969 r. doszło do zamieszania w nowojorskim, przez mafię prowadzonym barze, znanym przede wszystkim z tego, że odwiedzany był on przez osoby otwarcie deklarujące swoje homoseksualne zainteresowania. Zamieszania to miało na tyle poważny charakter, że niezbędną okazała się interwencja policji. Można powiedzieć, że jak na amerykańską metropolię nic nadzwyczajnego się nie stało. Jednak dokładnie rok później dla upamiętnienia owego banalnego wydawać by się mogło wydarzenia przez Nowy York przeszła pierwsza Gay Pride Parade czyli Parada Gejowskiej Dumy. Bar został podniesiony do rangi Historycznego Punktu Przełomowego i Narodowego Pomnika Stanów Zjednoczonych. (National Historic Landmark and National Monument.)
Już dwa lata później Parada Gejowskiej Dumy dotarła do Italii,a nim dekada lat siedemdziesiątych dobiegła końca, coroczne imprezy tego typu miały już miejsce we wszystkich krajach Zachodniej Europy. Niemal natychmiast po historycznym samorozwiązaniu się Związku Radzieckiego i nie mniej znamiennym samozawiązaniu się Unii Europejskiej podobne parady zaczęły być również organizowane we wszystkich krajach Europy Wschodniej. Obecnie, nie licząc niektórych państw muzułmańskich Marsze Gejowskiej Dumy odbywają się na wszystkich kontynentach w większości krajów Świata, nie wyłączając Grenlandii.
W żadnym stopniu nie jest moim zamiarem podejmowanie polemiki z osobami, dla których świat zachodniej cywilizacji jest miejscem rozkwitu dojrzałych demokracji, osiągających solidarnie coraz to wyższe poziomy społecznego rozwoju w oparciu o treść wypracowywanych wspólnie, światłych rezolucji Organizacji Narodów Zjednoczonych.
Swoje uwagi kierują wyłącznie do osób, które tak jak ja naszą aktualną rzeczywistość dostrzegają jako bezwzględny atak cywilizacją śmierci na pozostające w rozproszeniu i pozbawione przywództwa siły opowiadające się za cywilizacją życia.
Po tym zastrzeżeniu, proponuję rozpocząć analizę rozpatrywanego tutaj fenomenu marszów równości od refleksji nad prostym pytaniem. Czy było możliwym, aby idea tych marszów, bez istnienia sił dysponujących globalnymi możliwościami, mogła rozprzestrzenić się spontanicznie na cały praktycznie świat w okresie jednej tylko dekady?
Każdy myślący człowiek musi przyznać, że jest to absolutnie wykluczone. Wysoce, na różnych kontynentach zróżnicowana sytuacja osób z omawianymi skłonnościami, żyjącymi różnych kulturach, z diametralnie niekiedy zróżnicowaną indywidualną tych osób sytuacją nie mogła zaowocować identycznym fenomenem obejmującym obszar od Rio de Janeiro w Brazylii po Nuuk na Grenlandii. Marsze równości należą w sposób najbardziej oczywisty do kategorii zjawisk takich jak wymienione wyżej, cudowne samorozwiązanie się ZSRR i samozawiązanie Unii Europejskiej. W sposób równie oczywisty wspomniane marsze mają z obu wymienionymi zjawiskami związek całkowicie bezpośredni. Zjawisk tej samej kategorii rozwijających się równolegle na naszych oczach jest oczywiście dużo więcej.
Zakładając, że zwracam się wyłącznie do osób, dla których pojęcia cywilizacji śmierci i cywilizacji życia nie są obce, nie widzę specjalnej potrzeby ukazywania oczywistego związku przyczynowego między tym co obserwujemy w zakresie omawianego tematu z „Doktryną Hegemonii Kulturowej” Antonio Gramsciego oraz „Manifestem z Ventotene” Antonio Spinnellego. Osobom, dla których wymienione dzieła nie są jeszcze znane pragnę powiedzieć, że bez ich znajomości nie da się zrozumieć ani marszów równości, ani tym bardziej aktualnej sytuacji politycznej globu, z której to sytuacji marsze owe wyrosły a dziś już stanowią jej absolutnie najważniejszy element.
Zanim przejdę do uzasadniania swoich twierdzeń pragnę zwrócić uwagę na pewien bardzo znamienny szczegół. Otóż w Stanach Zjednoczonych i Europie Zachodniej omawiane marsze noszą nazwę „Gejowskiej Dumy” natomiast u nas organizuje się je pod hasłem „Równości”. Jest to socjologiczna pułapka obliczona na naszą młodzież, która niestety dała się w nią złapać. Widzimy bowiem, że dominujący procent uczestników owych wydarzeń to ludzie młodzi. Hasło „Gejowskiej Dumy” nie znalazłoby w środowisku polskiej młodzieży takiego zrozumienia. Któż bowiem byłby w Polsce przeciwny temu, że gej chce być dumny. Duma jest u nas wartością pozytywną i zaprzeczanie prawa do jej posiadania ciągle obce jest naszej rodzimej mentalności.
Co innego brak równości. Tego już polska, katolicka mentalność nie akceptuje w odniesieniu do nikogo. Tyle znane co stare powiedzenie mówiące, że szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie, dobrze tą naszą cechę ilustruje. Wystarczy posłuchać w jakich słowach młodzi ludzie uzasadniają swój udział w owych marszach. Ich wypowiedzi są w tym zakresie jednoznaczne, ale świadczą niestety również i o tym, że młodzież ta nie słyszała ani o „Hegemoni Kulturowej” Gramsciego ani też nie czytała „Manifestu z Ventotene”. Ale, czyż możemy mieć o to do nich pretensję, nie sądzę. Jeśli już, to raczej powinniśmy zastanowić się nad tym czy rzeczywiście nie byliśmy, ani ciągle nie jesteśmy w stanie ustrzec naszych dzieci przed tą i każdą inną cyniczną manipulacją, z którymi niewątpliwie będziemy jeszcze mieli do czynienia.
Marsze te nie mają absolutnie nic wspólnego z istnieniem w naszym społeczeństwie środowisk homoseksualnych. Istniały one zawsze i nigdy nie stanowiło to w naszym społeczeństwie jakiegokolwiek problemu. Dobrym, uważam przykładem stosunku do omawianego zjawiska jest dość znany w moich czasach dowcip. Starsze osoby pamiętające popularną w latach bodaj sześćdziesiątych audycje radiową „Podwieczorek przy mikrofonie”: Szło to mniej więcej tak: Szanowny Panie Rumian, czy to prawda, że pan XX jest homoseksualistą? Prawda, drogi panie, ale bynajmniej nie za to go cenimy.
Niechęć do bliźniego, jaką się nam od dłuższego czasu imputuje, jest całkowicie obca polskiej mentalności wyrosłej na katolickim nauczaniu. Świetlanych tego dowodów, rozsianych na przestrzeni całej naszej tysiącletniej historii nie da się ani zakrakać ani usunąć. Dla tego też wysyła się naszą młodzież na marsze równości, a nie jak w Stanach Zjednoczonych na marsze Gejowskiej Dumy, które dla naszej polskiej, katolickiej mentalności były by po prostu trudne do zrozumienia.
Osoby homoseksualne są w całym omawianym tu zjawisku pierwszymi i niestety najbardziej pokrzywdzonymi ofiarami. Bardzo trafnie i lapidarnie ujął to Rafał Ziemkiewicz mówiąc, że ideologia gender i ruch LGBT mają się tak w stosunku do osób homoseksualnych jak ideologia marksistowsko-leninowska do klasy robotniczej. Trudno chyba o lepsze i bardziej czytelne porównanie. Każda osoba, najbardziej nawet powierzchownie zaznajomiona z wartościami głoszonymi przez ideologów gender i LGBT bez trudu może dokonać porównania, które bardzo jasno ukaże, iż to właśnie cywilizacja śmierci.
Korzystać będę z systematyki jakiej na jednym ze swych kazań dokonał ks. Grzegorz Śniadoch. Cywilizacja życia to: szacunek dla Pana Boga i Jego przykazań. Cześć dla Maryi Dziewicy i szacunek dla dziewictwa. Szacunek dla kobiety i czystości. Szacunek dla małżeństwa, macierzyństwa i czystości małżeńskiej. Otwartość na życie, wyrażone radością z każdego poczętego dziecka. dobrych tradycji w wierze i obyczajach. Odraza do grzechów nieczystych dla rodziców i współmałżonków. Gotowość do obrony prawdy, piękna i życia, do współpracy wyrażona szacunkiem do siebie samych i do bliźnich, do pomocy potrzebującym.
Proszę teraz o dokonanie zaproponowanego wyżej porównania powyższych zasad z hasłami propagatorów ideologii gender LGBT i marszów równości. O zastanowienie, jak długo może istnieć społeczeństwo, w którym powyższe wartości zostaną zakwestionowane i w praktyce wyeliminowane.
Jeszcze raz chcę powrócić do twierdzenia, że osoby homoseksualne w najmniejszym nawet stopniu nie są chronione przez ideologię LGBT i gender. Wręcz przeciwnie, są one pierwszymi i bez wątpienia największymi ofiarami tych ideologii. Ideologie te nie są i nigdy nie były adresowane w ich kierunku. Dobrym na to dowodem jest usunięcie 17 maja 1990 r. przez Światową Organizację Zdrowia, wbrew najbardziej oczywistym w tym zakresie doświadczeniom, homoseksualizmu z listy stanów patologicznych, co więcej w wielu krajach objęto karą penalizacji prób udzielania pomocy nawet tym osobom, które o taką pomoc same się zwracają. Celem tych ideologii nigdy nie była nie jest i nigdy nie będzie ochrona interesów osób homoseksualnych. Jest to wyłącznie atak obliczony na całkowite zniszczenie wszystkich wymienionych wyżej pryncypiów Cywilizacji Życia oraz praktyczna realizacja jednej z najbardziej skutecznych metod depopulacji realizowanej w skali globalnej. Przede wszystkim zaś, jest to walka z katolicką koncepcją świętości życia i rodziny, która jako jedyna gwarantuje budowę stosunków społecznych na zasadach miłości, odpowiedzialności, sprawiedliwości i prawdy. Zasady te zakwestionowane przez Marcina Lutra, zgilotynowane przez Rewolucję Francuską, krwawo tępione przez marksistowsko-leninowski, mieżdunarodnyj kamunizm oraz niemiecki, nazional socjalizmus poczynając od wczesnych latach siedemdziesiątych dwudziestego stulecia są zwalczane zgodnie z zasadami ideologii i zaproponowanej przez panów Gramsciego i Spinellego.
Tym razem również realizatorzy aktualnej fazy toczonej od pięciuset lat rewolucji wybrały, z całym właściwym sobie cynizmem najbardziej bezbronną mniejszość.
Dysponując w skali globalnej takimi środkami jak GMO, kontrola żywności, kontrola nad przemysłem farmaceutycznym, kontrola nad Światową Organizacją Zdrowia oraz kontrola nad systemową seksualizacją dzieci od wieku już przedszkolnego, osiągnięto na początek znaczący wzrost populacji tej najbardziej bezbronnej mniejszości.
Dla farmaceuty, biologa czy lekarza jest to sprawa nie podlegająca dyskusji zaś obserwacje czynione choćby tylko w ramach turystycznych wyjazdów do krajów Azji, Ameryki Południowej czy Afryki nie pozostawiają w tym względzie miejsca na jakiekolwiek wątpliwości. Na obecnym etapie mamy do czynienia z otwartym atakiem na wszystkie pryncypia cywilizacji życia właśnie pod pretekstem ochrony interesów owej bezbronnej mniejszości.
Każdemu zaś kto chciałby pytać dlaczego określam osoby homoseksualne mianem najbardziej bezbronnej mniejszości polecam refleksję nad obscenicznym ich zachowaniem w czasie marszów. Kto w ten sposób może manifestować swoją dumę. Mając zaś z racji zawodowych obowiązków pewien wzgląd w to co w normalnych warunkach nazywamy życiem intymnym nie mam najmniejszych wątpliwości, że moje określenie jest nie tylko odpowiednie, ale wręcz jedyne właściwe.
O badaniach przeprowadzonych na Warmińsko-Mazurskim Uniwersytecie dotyczących zawartością fitoestrogenów, czyli żeńskich hormonów płciowych pochodzenia roślinnego w mleku sojowym, o statystykach bezpłodności i o stosunkach demograficznych w Unii Europejskiej pisałem we wspomnianym wyżej artykule dotyczącym Marszu Niepodległości.
Biorąc pod uwagę skalę zagrożeń wynikających z wszystkich wymienionych powyżej zjawisk należało by życzyć sobie, aby jak największa liczba osób w Polsce zechciała poświęcić czas na zgłębienie niniejszej problematyki. Do czego oczywiście zachęcam.
Kończąc chcę powrócić do konkretnych uwag wynikających z internetowej obserwacji niedawnych wydarzeń w Białymstoku. Zacznijmy od faktów. Według doniesień policji większość uczestników marszu to osoby przyjezdne. Wielkie ilości policji ściąganej spoza Podlasia niezbicie świadczą, że osoby wydające zezwolenie na ten marsz przewidywały taką właśnie reakcję mieszkańców. Czy można mieć wątpliwości, że mamy tu do czynienia z oczywistą prowokacją?
Trzeba sobie bardzo jasno powiedzieć, że wszystkie te marsze nie są organizowane dla osób LGBT, ale wyłącznie dla wszystkich gotowych bronić cywilizacji życia. Po to by tą naszą gotowość zdeprecjonować i w owych groteskowych okolicznościach marszu równości ośmieszyć. Biorąc zaś pod uwagę okoliczności nie możemy nawet wykluczyć, że biorą w nich udział opłaceni i dowożeni na miejsce aktorzy, podobnie jak to się dzieje we wszystkich przypadkach tak zwanej fałszywej flagi. Międzynarodowa akcja ukazywania Polaków jako nienawidzących wszystkich mniejszości barbarzyńców, ksenofobów, nazistów i antysemitów idzie pełną parą i powinniśmy mieć tego świadomość. Marsze równości są ważnym elementem tej akcji czego mieliśmy doskonały przykład w Białymstoku.
Kazimierz Krawczyk
Urodzony w Olsztynie. Absolwent Gdańskiej Akademii Medycznej. Od 1980 r. w Norwegii, w 1989 r. powrócił do Olsztyna.
Skomentuj
Komentuj jako gość