W centrum miasta pojawił się (i znikł) olbrzymi banner z setką fotografii olsztyniaków. Jest to efekt MOK-owskiej akcji "100/100 czyli stu olsztynian na stulecie". Pomijając kłopoty z datami, rzecz należy ocenić pozytywnie, akcję uznać za sympatyczną, a banner za wykonany gustownie. Jest ona (akcja) jednak również exemplum podstawowych cech mentalnych naszego miasta, tj. wtórności, bezwolności oraz impotencji intelektualnej.
Od lat (od zawsze ?), wszystko co tu się pojawia, co ukazywane jest jako nowe, kreatywne, zmieniające rzeczywistość, miejską przestrzeń (itd.) stanowi de facto proste przeniesienie pomysłów urzeczywistnionych gdzie indziej, dawno już przetrawionych, zaadoptowanych i oswojonych, a więc bezpiecznych, bo pozbawionych elementu ryzyka. Niezależnie, czy idzie o Aquapark, Park Technologiczny, udomowionego Kopernika na podzamczu, buspasy albo wszędobylskie ścieżki rowerowe - chociaż sprzedawane nam jako "innowacje" i w ogóle cuda na kiju - stanowią przecież miejski banał, nawet w skali samej Polski. Liczyć tu można, co najwyżej, lata w opóźnieniach a nie punkty w skali nowoczesności: sławetne siłownie pod chmurką widziałem na tureckiej prowincji jako powszechne równo piętnaście lat temu.
I przecież nie chodzi o to, aby ścieżek rowerowych nie budować, Kopernikowi na kolanach nie siadać, autobusów miejskich na gaz nie przestawiać, ale o chwilę refleksji, czy nie stać nas na pomysły własne, tutejsze. Czy nie może z Olsztyna wyjść najdrobniejszy chociaż pomysł, z którego to inni będą czerpać ? Kocie budki między blokami, miski z wodą dla złaknionych psów wystawiane przed sklepami latem, timery na słupach sygnalizacji drogowej - to wszystko przykłady pomysłów prostych i tanich, ulepszających życie a wprowadzanych do stosowania bez konieczności posiadania Doliny Krzemowej, rozbuchanej inżynierii, kosmicznej technologii i takichże nakładów.
Nie jest to wszystko walka o dumę lokalną, laury wielkiego świata. Jest to pytanie o to, co dzieje się z umysłami ludzkimi w mieście Olsztyn.
Ale chyba nie o "umysły" chodzi, dość jest pośród nas ludzi z impetem i pomysłem. Krzyś Lewandowski od kilkunastu lat prowadzi poświęcone Grechucie koncerty, Bogdan Bachmura - "Debatę", dużo młodsza jest galeria Marcina Biniendy, ulokowana nieopodal mostu św. Jana. Wszystko to autorskie realizacje ludzi, którzy zawodowo zajmują się czymś zupełnie innym, a to co robią, robią z pasją, w czasie wolnym, z wyczuciem oraz bez wyciągania łapy po państwowe ciaćki. Żaden z nich nigdy nie zostanie ogłoszony olsztynianinem roku albo inną kobietą sukcesu.
Gdzie jest więc ten twórczy szał z oficjalnych bankietów ? Gdzie owoce mrówczej pracy wydziałów, departamentów, ośrodków, instytutów ? Gdzie ta światła myśl z uniwersyteckich hektarów ? Kto potrafi wymienić nazwiska laureatów ratuszowych nagród w resorcie kultury ?
Olsztyn to kopia z kopii, innowacje promulgowane, nowatorstwo oktrojowane. Olsztyńskie władze nawet tak fantastycznego instrumentu, jakim jest OBO, nie potrafią wykorzystać dla wydobycia sensownych pomysłów. Kasa z OBO idzie bowiem na chodniki, których utrzymanie i tak leży w gestii administracji komunalnej, albo na budowę jezdni dla jednego pana, coby miał ładny dojazd do altanki nad rzeczką.
Kolega Melchiora
ps.1
Ja mam jednak pomysł, co mogłoby z Olsztyna wyjść do świata. A przy okazji polepszyć nam życie. Prosto, beznakładowo, ku powszechnej radości (czyli nie nadające się do realizacji - nikt nie zarobi). Usuńmy po prostu z miejskiej przestrzeni reklamy. A przynajmniej ucywilizujmy tą patologię, przytnijmy chwasta.
ps. 2 Jako przedstawiciel użytkowników i mieszkańców ulicy Partyzantów chciałbym wyrazić Władzom Miasta zrozumienie a nawet satysfakcję z powodu decyzji o przedłużeniu remontu ww. traktu o kolejne pół roku. Jest oczywiste, że uklepanie 800 m jezdni musi trwać trzy lata i ni cholery krócej. Tego nas właśnie nauczyli poprzednicy (by nie powiedzieć: antenaci), Budowniczy Polski Ludowej, którzy też niczego nie potrafili skończyć, chociaż mieli na to pięćdziesiąt lat. Dzięki wiekopomnej (kolejnej z licznych) decyzji Magistratu wszyscy - miejscowi oraz przyjezdni - mogą naocznie przekonać się, jak zorganizowany jest ruch uliczny w Hindustanie. Na cześć Prezydenta Olsztyna (oraz jego wyborców) po trzykroć - hip hip hurrra !
Skomentuj
Komentuj jako gość