Droga towarzyszko Mosbacher!
Z głęboką wdzięcznością nasza partia i rząd przyjęły Wasz list, w którym wyraziliście szczere zatroskanie stanem realizacji Waszych słusznych interesów w PRLbis.
Z radością mogę w imieniu towarzysza prezydenta, towarzysza prezesa, towarzysza ministra interioru oraz swoim własnym zapewnić Was, że Wasze interesy są dla naszej partii i rządu najważniejsze, co staramy się każdego dnia udowadniać.
Jeśli nasze wysiłki z jakichkolwiek powodów nie wydają się Wam wystarczające, nie wahajcie się przekazywać nam Waszych światłych wskazówek!
W poruszonej przez Was kwestii szczegółowej, pragniemy Was poinformować, że minister interioru Brudziński jest wielkim fanem stacji TVN, i tylko niefortunna zbieżność czasowa 4 kolejnych głosowań w tzw. wyborach sprawia, że musi się z tą szczerą sympatią przed niewyrobionymi politycznie wyborcami maskować.
No co dzień minister interioru Brudziński z całą surowością zwalcza polskich neonazistów, czego przykładem jest przejęcie przygotowywanego przez nich do tej pory corocznie, neonazistowskiego Marszu, nazywanego dla zmylenia światowej opinii Marszem Niepodległości i mogę Was zapewnić, że za rok takiego Marszu już nie będzie.
Jeśli życzycie sobie towarzyszko Mosbacher, by minister interioru Brudziński złożył wzorem ministra Glińskiego publiczną samokrytykę, życzenie takie zostanie niezwłocznie spełnione, podobnie jak każde inne.
Zapewniamy Was, że nasza jedność moralno-polityczna nie jest najmniejszym stopniu zagrożona!
Korzystając z okazji i nawiązując do wydarzeń za naszą wschodnią granicą, której obecny, prawidłowy kształt zawdzięczamy towarzyszowi prezydentowi F.D. Rooseveltowi, mamy do Was pytanie natury technicznej:
czy prawdą jest, że życzycie sobie, byśmy wzorem ukraińskich towarzyszy wprowadzili na terytorium PRLbis stan wojenny, jako że nasze, poprzednie doświadczenia w tej materii są według Was bardzo budujące?
Przed podjęciem przez Was ostatecznej decyzji, prosilibyśmy jednak o wzięcie pod uwagę faktu, że w związku z globalnym ociepleniem, tym razem nie możemy liczyć na sprzyjające warunki atmosferyczne w postaci mrozu i śniegu, dlatego też nawet bratnia pomoc Waszych wojsk stacjonujących w PRLbis, mogłaby się w tym przypadku okazać niewystarczająca.
Jednocześnie zapewniam Was, że prace nad wypłaceniem przez PRLbis wiadomych reparacji są na ukończeniu, jednak naszym zdaniem właściwym momentem do ich uruchomienia byłby czas po przyszłych wyborach parlamentarnych, gdyż wcześniejsze ich ujawnienie mógłby zostać negatywnie przyjęte przez niewyrobionych politycznie wyborców.
Dla zapewnienia ciągłości transferów, program partyjno-rządowy „MiskaRyżu+” zostanie przekształcony w „PustaMiska+”, a towarzysz prezes telewizji partyjno-rządowej zapewni pełne zabezpieczenie dezinformacyjne.
Na koniec pozwalamy sobie tylko zwrócić uwagę na drobny szczegół:
ze względu na zagwarantowanie dyskrecji, na przyszłość, w przypadku konieczności wystosowania do nas kolejnego listu, optymalnym rozwiązaniem byłoby nie wysyłanie, a jedynie pokazanie go na spotkaniu, w celu umożliwienia przeczytania.
Pragnę zapewnić, że ja, towarzysz prezydent, towarzysz minister interioru oraz towarzysz prezes bezzwłocznie na każde takie spotkanie się stawimy.
Dla zagwarantowania pełnego zrozumienia treści, wskazanym byłoby pokazanie takiego listu w wersji polskiej, bo towarzysze prezes, prezydent i minister po angielsku nie bardzo fersztejen.
Z internacjonalistycznym pozdrowieniem!
Wasz szczerze oddany,
Moraweicki
PS.
W najwyższych kręgach partyjno-rządowych zauważalne jest zainteresowanie zapewnieniem dzieciom (własnym) przyszłości. Czy dysponujecie może jeszcze jakimiś posadami w Banku Światowym?
Wbrew zaleceniom moich doradców powiem tak… Nie ma wytłumaczenia dla moich literówek… Pisownia jest chaotyczna, jestem tym zażenowana. Nie da się tego bronić. (…) Jestem tym zawstydzona i nie mogę tego wyrazić bardziej wprost niż teraz. W końcu to moja odpowiedzialność
— powiedziała ambasador Mosbacher w rozmowie z „Do Rzeczy”. Jednocześnie jednak podkreśliła, że musi bronić interesów amerykańskich firm.
Proszę mnie dobrze zrozumieć. Ja muszę reagować, gdy widzę, że jakieś prawo może być niekorzystne dla amerykańskich firm. Tak samo zapewne robią inni ambasadorzy. Nie mówię jednak Polakom, co mają robić. Nie jestem tutaj, żeby mówić innym, jak mają urządzać swoje państwo, i nie mam takiej mocy, ale mam zobowiązania, z których muszę się wywiązać. Dlatego podnoszę te kwestie otwarcie
— mówiła.
Skomentuj
Komentuj jako gość