Gdyby komuś przyszło do głowy, aby tak szwędając się po mieście rozklejać gdzie popadnie barwne konterfekty własnej buźki, to niewątpliwie uznany by został co najmniej za postrzelonego egotyka. A gdyby tak jeszcze taki pacan zaopatrzył osobisty wizerunek w hasła sławiące personalne przymioty, odurodzeniową wspaniałość, nieskazitelny charakter (itp., itd.), to już na bank należałoby delikwenta kwalifikować wg podręcznika upośledzeń umysłowych.
Przejeżdżam przez moje miasto upstrzone wyborczym śmieciem, przejeżdżam przez miasteczka, wsie i przysiółki zapaskudzone w sposób podobny i nagle postanawiam przez chwilę potraktować to wszystko na poważnie. Wyobraźmy sobie, że wszyscy owi kandydaci do wielkości są faktycznie tak wspaniali, jako o tym zapewniają. Czyż nie oznaczałoby to, że żyjemy w samym środku ludzkiego El Dorado, wewnątrz skarbca niebiańskich dusz, pomiędzy legionami istot wybitnych, nadzwyczajnych i po prostu - genialnych ? I pomyśleć, że jedynie nasza, wyborców małość wzbrania tym podniebnym istotom wznieść się na wyżyny, uczynić świat doskonałym.
Nieszczęście zbyt dobrej pamięci, wada zbyt szybkiego kojarzenia faktów nieraz popsuła mi radość życia. Rzecz w tym, że przeżyłem wiele kampanii wyborczych i co najmniej tyle samo powyborczych rządów. Pierwsze od drugich różnią się mniej więcej tak, jak barwne buźki z plakatów od facjat z urzędowych korytarzy. Znam osobiście niektórych z owych autoklakierierów wiszących na naszych ścianach, ulicach i drzewach. Zapewniam Państwa, że mało są podobni do upublicznianych wizerunków, a już na pewno żaden nie jest postacią z manga, co sugeruje każdy przydrożny bilbord.
Jedyna pociecha w pewności, że wszyscy oni tak czy owak pójdą do piekła.
Proceder kampanijny jest nie tylko obrzydliwy ale i szkodliwy. Nachalstwo, narcystyczna autoprezentacja, kabotyństwo - aby nie szukać już dalej - to nic innego, jak promocja zachowań socjopatycznych. Jeśli już musi coś takiego istnieć, zbanujmy to tak jak się banuje prostytucję i pornografię. Należałoby wyznaczyć jakiś placyk w ustronnej części miasta, gdzie patologia polityków znalazłaby swoje ujście (ale tylko tam !): mogliby tam wywieszać plakaty, drzeć twarz w dowolnej porze dnia i nocy, rozstawiać miasteczka protestu, wymazywać swoje idiotyczne hasła na prześcieradłach. Miejsce takie należałoby ogrodzić szczelnym, nieprzejrzystym płotem - dla uchowania niewinności nieletnich i świętego spokoju całej reszty.
Kolega Melchiora
Na zdjęciu: Mieszkańcy tego bloku na Nagórkach starannie przeglądają zawartość skrzynek na listy, żeby niechcący z tą makulaturą nie wyrzucić swojej korespondencji.
Za pół roku zaś to samo.
Skomentuj
Komentuj jako gość