Nie dawne to wcale czasy, kiedy ciągnęło się łacha z tzw. społeczeństw zachodnich, potrzebujących aby np. na plastikowych kubkach, w których podaje się kawę, były uwidocznione boldem ostrzeżenia, że gorące i w ogóle: uwaga !, bo można się poparzyć. Już mi nie jest śmiesznie, bo fala kretynizmu objęła i owe sprytne ludy Wschodu, radzące sobie przez pokolenia z problemami od największych do zupełnie banalnych, i czyniły to świetnie, bez instrukcji uwidacznianych wszędzie i dotyczących wszystkiego.
Generalnie, jako liberał (nie należy kojarzyć szlachetnych ideałów liberalizmu z kodziarsko - platformerskim bełkotem), uważam, że w zasadzie każdy ma prawo być idiotą, tak jak np. każdy ma prawo chodzić w różowym albo oglądać telewizję. Rzecz w tym, że każda idea wolnościowa ma swoje uwarunkowania. Dla mnie istotne jest to, mówiące o granicach czynienia co się chce: są dokładnie tam, gdzie zaczyna się swoboda innego człowieka. Otóż niestety, efekty rażenia kretynizmu odczuwają nie tylko jego nosiciele, i nie tylko o sławetnych "madkach" tu piszę.
Szczególnie dotkliwe bywają skutki idiotyzmów systemowych; do moich ulubionych przykładów w tym zakresie należy ideologicznie słuszna selekcja śmieci. Już chyba nikt nie zwraca uwagi na fakt, że w zasadzie dotyczy ona wyłącznie posiadaczy, wyłączając z procedury słuszne ideologicznie masy. I jest jak za dawnych dobrych czasów: obrzydliwa burżuazja nakazem administracyjnym segreguje odpady, podczas gdy pokrzywdzone przez wadliwy podział środków produkcji klasy społeczne zamieszkujące blokowiska, chociaż o całe niebo liczniejsze, mają to w nosie.
Sama segregacja odpadów w miejscu ich produkcji nie ma właściwie najmniejszego sensu, bo i tak odbywa się ponownie po dostarczeniu śmiecia do miejsca zbiórki. Paskudny burżua zostaje w ten sposób skazany na wykonywanie pracy bez sensu i celu, podczas gdy słuszny mieszkaniec wielkiej płyty radośnie utrzymywać może swoje otoczenie w tradycyjnym zasyfieniu. Można by, oczywiście, załatwić sprawę z prostotą godną siódmej gospodarki świata, czyli Kalifornii, gdzie obowiązuje podział na śmieci bio i całą resztę, przeznaczoną do selekcji. Byłoby to jednak ideologicznie niesłuszne; słuszne jest mnożyć pojemniki, do już istniejących żółtych, niebieskich, zielonych, czarnych, brązowych i szarych (oraz dodatkowych na przeterminowane leki i zużyte baterie), na pewno zaraz dołączą barwy kolejne ubogacając ową tęczową koalicję powszechnego skretynienia (otwarta pozostaje kwestia, czy to co pozostawia w kuwecie kot, jest materiałem bio, czy może jednak odpadem budowlanym).
Ekonomiczne uzasadnienie kretynizmu selekcji jest wyłącznie takie, że pozwala pożywić się pośrednikowi w obrocie śmieciem ("gospodarka odpadami" to fundament potęgi każdej szanującej się mafii) ale tak naprawdę liczy się uzasadnienie ideologiczne. Pożałowania godni technokraci otwarcie bowiem mówią przy tej okazji o potrzebie "edukacji społeczeństwa". Nie wiem, jak Szanowni Państwo, ja jednak jako człowiek dorosły nie życzę sobie aby edukował mnie jakiś zafajdany "działacz".
Kolega Melchiora
Skomentuj
Komentuj jako gość