Tym kryptonimem można nazwać całe to poważne zamieszanie związane z próbą uzdrowienia polskiego wymiaru sprawiedliwości. Bo możliwe były dwie drogi:
a/ Uznając, że potrzebna jest radykalna zmiana – stosować należało szybką ścieżkę i radykalne działania przecinające i rozbijające spetryfikowane od wielu lat układy. Nieudana dekomunizacja w wymiarze sprawiedliwości utrwaliła stosunki i zależności przeniesione z lat wcześniejszych. A szybkość działań dawała nadzieję na realne i ozdrowieńcze skutki.
I ta opcja, preferowana i pilotowana przez ministra Ziobrę została wyhamowana a może nawet zatrzymana.
(chcąc kotu obciąć ogon – robić to należy jednym cięciem; obcinanie na raty jest o wiele bardziej bolesne; a szkoda kota, może się wyrwać i uciec, a co gorsza - nawet podrapać; po twarzy)
b/ Uznając, że warto by conieco poprawić w wymiarze sprawiedliwości – należy podejść do tego z pełną rozwagą, rozsądnie i roztropnie a ewentualne propozycje zmian powinny być konsultowane z samymi zainteresowanymi a także z przedstawicielami partii opozycyjnych. Następnie należałoby poddać to pod społeczną dyskusję i po zebraniu uwag przejść do etapu formułowania przepisów prawa. Tak szeroko konsultowana i robiona bez pośpiechu zmiana w wymiarze sprawiedliwości gwarantowała jej akceptację przez wszystkich i na wszystkich szczeblach oraz bezpieczne jej wprowadzenie.
Sugestie mądrej i robionej bez zbędnego pośpiechu ewentualnej naprawy wymiaru sprawiedliwości wychodziły od partii opozycyjnych, samych zainteresowanych oraz zostały słusznie podkreślone przez Prezydenta Dudę a na naszym podwórku uzyskały akceptację kolegów Bogdana Bachmury i Adama Sochy.
(matka do syna lotnika: „Synu, pamiętaj – masz latać bezpiecznie! Nisko i powoli!)
Kryptonimem „Temida” nazwana została operacja Służb Specjalnych, która wypłynęła przy okazji rozstrzygnięcia sprawy dot. próby wrobienia wiceprezesa Sądu Okręgowego w Katowicach, Andrzeja Hurasa, w branie łapówek. Proces prowadzony przez kilkanaście lat zakończył się klęską oskarżenia ale ABW odmówiła krakowskiemu sądowi (gdzie toczył się był proces) ujawnienia akt operacji "Temida".
W roku 2014 Sąd przyznał niesłusznie oskarżonemu 500 tys. zł za utracone zdrowie i karierę.
Celem operacji „Temida” - jak pisała prasa - miało być werbowanie agentów wśród katowickich prokuratorów i sędziów. Kto się nie godził, miał być szantażowany tym, że jego nazwisko wypłynie w sfingowanej aferze korupcyjnej.
Nie wiadomo ilu konfidentów w wymiarze sprawiedliwości wówczas zwerbowano (czy tylko wówczas?) i gdzie ich umieszczono i czy tylko w Katowicach. Tego nie wiadomo, ale tak zwaną „niezawisłość sędziowską i praworządność” można z tego powodu poddać poważnej krytyce.
Bo jeżeli Służby działały normalnie (wg opinii Stanisława Michalkiewicza „polskie tajne służby to kupa gówna do wynajęcia”) - więc nikogo z sędziów nie zwerbowały i nikt z prokuratorów nie zgodził się być kapusiem, ale…
Ale jeżeli Służby działały dobrze czy bardzo dobrze – ilu wówczas ludzi zostało TW (tajnymi współpracownikami)? W ilu sądach? Ilu prokuratorów otrzymało swojego oficera prowadzącego?
Nie chcę nawet myśleć co było jeżeli Służby działały znakomicie…
Piszę to dlatego, że tego aspektu sprawy nikt nie porusza. A to jest jeszcze jeden argument za przeprowadzeniem sanacji wymiaru sprawiedliwości. Pilnej sanacji…
By mieć pewność niezawisłości i niezależności sędziowskiej.
Marian Zdankowski
Skomentuj
Komentuj jako gość