Janusz Kijowski, dyrektor teatru im. Jaracza w Olsztynie jest kandydatem PO do Rady Mediów Narodowych - poinformował w środę rzecznik Platformy Jan Grabiec. Jak podkreślił, kandydaci PO nie są bezpośrednio zaangażowani w aktywność polityczną.
Rzecznik nie ma ścisłych informacji, gdyż Janusz Kijowski startował swego czasu z listy SLD do sejmu, ale bez powodzenia. Polityczny temperament go wręcz rozsadza. Daje mu upust na swoim profilu facebookowym, na którym obraża i beszta inaczej od niego myślących. W zasadzie każdy inaczej myślący to faszysta. Doświadczyłem tego na własnej skórze, gdy mnie zaatakował broniąc plagiaciarza Piotra Obarka. Napisał wówczas, jako członek senatu UWM:
„Oto brunatno-talibański portal, mylnie zwany "debatą", piórem swojego ajatollacha Sochy, opluwa profesorów naszego Uniwersytetu (UWM) - w tym, oczywiście, i mnie. Ja jestem odporny, bo przeżyłem Moczara, Gontarza i innych "apostołów" narodowo-socjalistycznej propagandy. Ale są inni! Czy Rektor nie powinien chronić dobrego imienia swoich profesorów? Panie Rektorze - do dzieła, bo może być za późno, jak w marcu '68 roku na UW...!”
Rektor wziął się do dzieła, ale rozwiązał umowę o pracę z dr. hab. Januszem Kijowskim, gdyż studenci Instytutu Dziennikarstwa UWM mieli już dosyć, iż ich wykładowca od miesięcy nie zjawia się na zajęciach (ale wypłatę przyjmuje). Napisali skargę. Komisja dyscyplinarna stwierdziła, że nie ma dowodów na to, że wykładowca „lekceważył obowiązki służbowe”. Studenci osłupieli. Jednak smród był zbyt duży i po 10 latach Janusz Kijowski 1 kwietnia 2015 roku zrezygnował z pracy na uczelni.
Gdy został dyrektorem Teatru im. Jaracza powołany na to stanowisko przez SLD-owski zarząd województwa, zaczął organizować cykl rokrocznych debat nawiązujących nazwą do rewolucji bolszewickiej: „Czerwony Październik”. Na debaty te zapraszano autorów „Krytyki Politycznej”, pisma jawnie nawiązującego do idei bolszewickich, wydawcy dzieł Lenina, głoszącego obok walki klas, walkę płci, finansowanego i hołubionego przez władze III RP.
Janusz Kijowski źle znosi anonimowe życie w prowincjonalnym Olsztynie. Co jakiś czas lubi przypomnieć o swoim istnieniu. Trzy lata temu zaapelował do zarządu województwa, by nie organizował rekonstrukcji Bitwy pod Grunwaldem. Argumentował:
„Zbliża się kolejna rocznica bitwy grunwaldzkiej. Pola pod Stębarkiem (dawniej Tannenberg) zalane deszczem. A my znowu będziemy czcić zwycięstwo dzikich Litwinów, Tatarów i Mazowszan - nad kwiatem europejskiego rycerstwa w 1410 roku; czcić zwycięstwo króla Władysława, które niczego Polsce nie dało. Tylko oddaliło w czasie europejską modernizację kraju. Lubimy te zwycięskie wojny, które do niczego nie prowadzą... „
Jest wujkiem lidera KOD-u Mateusza „alimenciarza” Kijowskiego znanego tez pod ksywą „Kucyk”. Gdy wicepremier Jarosław Gowin powiedział o działaczach KOD-u, że to resortowe dzieci, Janusz Kijowski wypalił na facebooku:
“Gdyby pan Gowin posiadał zdolność honorową, to naplułbym mu w twarz. Skoro nie - to obetrę tylko podeszwę” – napisał na Facebooku reżyser filmowy Janusz Kijowski.
Pawła Kukiza nazwał „płatną dziwką”:
A to inne próbki przemyśleń dr habiitowanego, w tym o mediach publicznych:
Teraz ma zostać członkiem Rady Mediów Narodowych, mimo że na słowo „naród” dostaje drgawek.
W skład RMN ma wchodzić pięć osób, z których trzy wybiera Sejm, a dwie powołuje prezydent spośród kandydatów zgłoszonych przez dwa największe kluby opozycyjne, czyli obecnie przez PO i Kukiz‘15.
Zarząd PO zdecydował o wskazaniu prezydentowi kandydatów do Rady Mediów Narodowych, zostanie zgłoszony Janusz Kijowski i Juliusz Braun. Chcieliśmy, żeby to były osoby, które nie są bezpośrednio zaangażowane w aktywność polityczną, to eksperci ze świata mediów i świata kultury
— powiedział Grabiec dziennikarzom w środę po posiedzeniu zarządu partii.
W środę sejmowa komisję kultury i środków przekazu pozytywnie zaopiniowała kandydatury do Rady Mediów Narodowych posłów PiS: Krzysztofa Czabańskiego, Elżbiety Kruk i Joanny Lichockiej. Pozostałe kluby nie zgłosiły kandydatów na członków RMN wybieranych przez Sejm.
Ustawa o Radzie Mediów Narodowych weszła w życie na początku lipca br. Pięcioosobowa Rada, której kadencja ma trwać sześć lat, ma powoływać i odwoływać zarządy i rady nadzorcze TVP, Polskiego Radia i PAP. Ustawa - od momentu powołania RMN - znosi podległość władz TVP i PR wobec ministra skarbu, co wprowadziła tzw. mała nowela medialna z grudnia 2015 r.
Adam Socha, (wpolityce.pl)
Skomentuj
Komentuj jako gość