Na przedpolach Warszawy w sierpniu 1920 r.
- Szczegóły
- Opublikowano: czwartek, 27 sierpień 2020 15:11
- Marek Skolimowski
16 listopada 1918 r. Józef Piłsudski wysłał do rządów państw koalicji, państw neutralnych oraz Niemiec depeszę notyfikującą powstanie państwa polskiego. Ten znamienny akt o odrodzeniu Polski po 123 latach niewoli, nie zakończył jednak procesu formowania, niepodległego państwa, był tylko wstępem do ostatecznej rozgrywki o jego granicę i pełną suwerenność.
Szczególnie wielką batalię przyszło Polakom toczyć o granicę odrodzonego państwa. Walczono z Ukraińcami o Galicję Wschodnią i Wołyń, z Niemcami o Wielkopolskę i Śląsk, z Litwinami o Wileńszczyznę i Suwalszczyznę Południową, z Czechosłowacją o Śląsk Cieszyński, Spisz i Orawę. Najważniejsza była jednak batalia z bolszewicką Rosją. Ta niewypowiedziana wojna trwała od lutego 1919 r. do października 1920 r. i toczyła się nie tylko o granicę obu państw. Bolszewicy dążyli do przerzucenia fali rewolucyjnej na zachód Europy, a marszałek Piłsudski i jego obóz polityczny – do wyeliminowania Rosji z grona potęg europejskich. Walki na wschodniej granicy trwały niemal cały rok 1919. Siły polskie, początkowo nieliczne odniosły jednak wiele spektakularnych sukcesów, zwłaszcza w wyprawie wileńskiej i mińskiej zakończonej zajęciem tego miasta. Ostatecznie front ukształtował się na linii Berezyny i Auty. Jednak do decydującej rozgrywki doszło w kwietniu 1920 r.
Wojna 1920 r. toczyła się w dramatycznych okolicznościach. Konflikt polsko – bolszewicki miał obok militarnych także i polityczne źródła, wynikające z imperialnych dążeń komunistycznych przywódców Lenina i Trockiego. Dla marszałka Piłsudskiego Rosja bolszewicka pozostała w swej polityce spadkobiercą caratu. Co prawda rząd rosyjski anulowała traktaty rozbiorowe Rzeczpospolitej z końca XVIII w., ale robotniczo–chłopska Armia Czerwona ciągle maszerowała na zachód i zajmowała kolejne kraje, szermując fałszywymi hasłami „wyzwalania ludu spod ucisku panów i kapitalistów.”
Marszałek Józef Piłsudski będąc realistą, trafnie przewidywał nieuchronność konfliktu zbrojnego z Rosją sowiecką. Poprzez zwycięską wojnę chciał zrealizować program Federacji dotyczący ułożenia dobrosąsiedzkich stosunków z narodami położonymi między Rosją, a ziemiami etnicznie polskimi. Stąd sojusz wojskowy i polityczny z atamanem Petlurą i Ukraińską Republiką Ludową i prewencyjne uderzenie na Kijów 25 kwietnia 1920 r.. Jednak Rosjanie dysponując znaczną przewagą przeszli do kontruderzenia. Gdy w lipcu 1920 r., liczące ponad 800 tys. czerwonoarmistów wojska Frontu Zachodniego pod dowództwem byłego oficera carskiego, Michaiła Tuchaczewskiego rozpoczęły wielką ofensywę znad Berezyny, jej celem była Warszawa. Co ciekawe, plan Tuchaczewskiego opanowania stolicy Polski był niemal identyczny z warszawskim manewrem generała Iwana Paskiewicza, podczas tłumienia Powstania Listopadowego w 1831 r.. Tak się złożyło również, że pradziad Tuchaczewskiego, Aleksander dowodził jednym z pułków rosyjskich szturmujących słynną Redutę Ordona.
Wojsko Polskie ze społeczeństwem za wszelką cenę postanowiło bronić niedawno odzyskanej Ojczyzny. Pola bitewne pod Radzyminem, Ossowem i Wołominem na przedpolach Warszawy przeszły do legendy bitwy warszawskiej w 1920 r. Dlatego Radzymin i Ossów zostały upamiętnione na tablicach przy Grobie Nieznanego Żołnierza. Dzięki intuicji i talentowi wojskowemu marszałka Piłsudskiego, udało się skoncentrować na decydującym odcinku frontu grupy uderzeniowej, która atakując znad Wieprza przechyliła szale zwycięstwa w całej Bitwie Warszawskiej. Nie do przecenienia była też rola szefa sztabu, gen. Tadeusza Rozwadowskiego i francuskiego generała Maxime Weygand’a, przy planowaniu tej śmiałej operacji. Ale dowodził Marszałek i to on ponosił całą odpowiedzialność za powodzenie. Należy też pamiętać o męstwie żołnierzy, którzy także ochotniczo stanęli do obrony Ojczyzny. Zwycięstwo w Bitwie Warszawskiej, a następnie nad Niemnem i pod Komarowem, gdzie polska jazda pokonała kawalerię Budionnego, przypieczętowała zwycięskie zakończenie wojny z bolszewicką Rosją.
Dyplomata brytyjski, lord Edgar Wincent D’ Abernon, świadek tamtych wydarzeń wydał w Londynie, w 1931 r. książkę, w której nazwał Bitwę Warszawską, „Osiemnastą decydującą bitwę w dziejach świata” Książka wydana w ogromnym nakładzie szybko się rozeszła w wielu krajach. Tak, jak władca Franków, Karol Młot, który pokonał w 732 r. Arabów pod Poitiers i zatrzymał pochód islamu do Europy (podobnie jak król Sobieski pod Wiedniem, dziewięć wieków później), tak Polacy zwyciężając pod Warszawą, powstrzymali być może ekspansje komunizmu do zachodniej Europy. Zdaniem D”Abernona, było to starcie dwóch odmiennych do gruntu cywilizacji, i wyznawanych systemów wartości. Dlatego polskie zwycięstwo było tak cenne dla zachodniej kultury.
Często używanym synonimem zwycięstwa na przedpolach Warszawy jest określenie „Cudu nad Wisłą”, nazwane tak przez Stanisława Strońskiego, polityka obozu narodowego i dziennikarza „Rzeczpospolitej” Intencją tego obozu było pomniejszenie roli Marszałka w pokonaniu bolszewików i przypisanie go siłom nadprzyrodzonym. Myślę, że nie ma tu sprzeczności, bo na pewno Matka Boża stała po naszej stroni. Na pamiątkę wielkiego zwycięstwa w sierpniu 1920 r., od 1923 r. obchodzono w II Rzeczpospolitej 15 sierpnia jako Święto Żołnierza. O dziwo, podobnie obchodzono to święto w polskich jednostkach wojskowych formowanych od maja 1943 r. w ZSRR, począwszy od 1 DP imienia T. Kościuszki. Święto Żołnierza obchodzono początkowo nawet w Polsce rządzonej przez komunistów, a Bolesław Bierut i marszałek Michał Rola – Żymierski uczestniczyli we Mszach św. polowych z tej okazji i nawet udawali, że się modlą (przynajmniej ten pierwszy) Ale trwało to krótko. W czasach PRL-u nie nawiązywano do tej rocznicy i próbowano ją wykreślić z historii Polski, ale w latach osiemdziesiątych osobiście widziałem w podwarszawskim Piastowie, ulicę imienia ks. Ignacego Skorupki, bohaterskiego kapelana, który poległ na przedpolach Warszawy, pod Ossowem, 14 sierpnia 1920 r.
W 1992 r. ponownie przywrócono w Rzeczpospolitej Polskiej 15 sierpnia jako Święto Wojska Polskiego.
Marek Skolimowski
Pułkownik, absolwent Oficerskiej Szkoły Uzbrojenia w Olsztynie, Wydziału Historycznego Wojskowej Akademii Politycznej w Warszawie. Uczestniczył w pokojowej misji ONZ na Wzgórzach Golan. Od 2000 r. pracował 14 lat w Wojewódzkim Urzędzie Ochrony Zabytków w Olsztynie
tak jak Niemcy dowozili ludzi w bydlęcych wagonach-do zagazowania w komorach...
WSTYDU i UMIARU NIE MASZ!
"Zanika płeć"
Wycięto puszcze i mateczniki
Wymarły żubry i inne byki
Czyś z metropolii, czyś jest kmieć
Zanika płeć, zanika płeć...
...