Chociaż wybory samorządowe za rok, to walka polityczna o samorząd już się w Olsztynie rozpoczęła. Jej pierwszą ofiarą padła Rada Osiedla Redykajny. Na wybory tej rady, na które do tej pory przychodziła garstka mieszkańców, tym razem przyszła około 80 osób na czele z czołową mówczynią olsztyńskiego KOD-u Teresą Astramowicz-Leyk i byłym prezydentem Olsztyna i marszałkiem województwa Andrzejem Ryńskim (SLD).
Gdy wszedłem do auli wykładowej w seminarium Hosianum, 5 kwietnia, w którym odbywały się wybory rady osiedla, to w pierwszym momencie myślałem, że pomyliłem sale, gdyż cała duża sala była wypełniona po brzegi, a na wybory przychodziła dotąd tylko garstka mieszkańców. Jednak, gdy przyjrzałem się bliżej przybyłym zrozumiałem, że to jest zorganizowana akcja. Na sali bowiem zobaczyłem podporę intelektualną olsztyńskiego KOD-u, Teresę Astramowicz-Leyk, która praktycznie przemawia na każdym wiecu, byłego prezydenta Olsztyna i marszałka województwa Andrzeja Ryńskiego (SLD). Najbardziej rozbawił mnie widok Sławomira Ostrowskiego, który został wybrany w poprzedniej kadencji i był w niej „martwą duszą”, o czym poinformował na poprzednim walnym przewodniczący Jan Piekarski. Nie zjawił się nawet na to walne w 2013 roku. Teraz znów obudził się w nim „społecznik”. Obecna też była jego żona (na walne przybyło więcej małżeństw).
Po złożeniu sprawozdania przez przewodniczącego Jana Piekarskiego oraz przewodniczącego komisji rewizyjnej mec. Edwarda Ośko (której byłem członkiem), musiałem opuścić walne. Co się działo dalej znam z relacji moich kolegów z rady osiedla. Mimo liczebnej przewagi KOD-owcy nadal, w trakcie walnego rozsyłali SMSy wzywając swoich ludzi z osiedla i kolejni mieszkańcy przybywali.
Tym razem nie było problemów ze zgłaszaniem kandydatów. Kilku najaktywniejszych członków dotychczasowej rady osiedla ustąpiło miejsca nowym, odmawiając kandydowania. Mnie też zgłosił, pod moją nieobecność, Krzysztof Wojciechowski, przewodniczący w poprzednich radach Komisji Inwestycji i Estetyki Rady Osiedla. Gdybym został na sali, widząc jak wielu jest chętnych do kandydowania, wycofałbym swoją kandydaturę z ulgą. Uważam, że swoje odpracowałem na rzecz osiedla. Ostatecznie okazało się, że kandydatów jest 17 a miejsc 15.
Skreślono Krzysztofa Wojciechowskiego – 34 za i 30 przeciw, mnie 31 za – 33 przeciw. Najwięcej głosów dostała Teresa Astramowicz-Leyk – 61 do 3, dotychczasowa sekretarz rady osiedla Mariola Saks - 60 do 4, Jan Piekarski – dotychczasowy przewodniczący 59:5, Jerzy Dremo – skarbnik poprzedniej rady 59 do 5, J. Bońkowski 59 do 5 ( „społecznik” Ostrowski 55 do 9, Andrzej Ryński 43 do 21). W sumie na 15 miejsc do rady osiedla weszło 9 nowych osób.
- Nie mam żadnych wątpliwości, że była to zorganizowana akcja przeciwko mnie i Tobie – powiedział mi następnego dnia Krzysztof Wojciechowski. - Na ostatnim zebraniu rady osiedla, na którym nie byłeś obecny Jerzy Dremo wpadł w szał, gdy wypowiedziałem się krytycznie o Grzymowiczu. Zaatakował mnie i ciebie, mimo że byłeś nieobecny. „Tych PiSowców trzeba wyrżnąć” - coś takiego rzucił. W mojej ocenie był głównym organizatorem akcji, przyprowadził sporo ludzi ze swojej ulicy.
Rzeczywiście, sam wcześniej doświadczyłem wybuchu agresji Jerzego Dremo, gdy na jednym z zebrań rady osiedla zdałem relację ze spotkania prezydenta z przewodniczącymi rad osiedlowych. Powiedziałem o aroganckim zachowaniu prezydenta wobec jednego z uczestników, który śmiał zapytać o dane na temat wyników segregacji odpadów w Olsztynie. Jerzego Dremo wzburzyła moja relacja i mnie zaatakował. Gdy później przypadkowo odkryłem, że jest członkiem rady nadzorczej jednej z olsztyńskich spółek komunalnych zrozumiałem, skąd ta gwałtowna obrona prezydenta Grzymowicza.
Krzysztof Wojciechowski uważa, że został skreślony głównie przez skojarzenie go z PiS-em. Zapewne ten przekaz najsilniej przemawiał do KOD-wców, ale moim zdaniem jednak największą jego „zbrodnią” było narażenie się prezydentowi. Wnoszę to z tego, że np. oszczędzono mec. Edwarda Ośko, mimo że przecież w ostatnich wyborach parlamentarnych startował z listy PiS, ale nie naraził się niczym prezydentowi. Ponadto prześliznął się też nowy kandydat, związany z prawicą Piotr Rydel. Mnie słusznie skreślono, gdyż byłem nieobecny na wyborach.
Zdaniem ponownie wybranej członkini rady osiedla, który jest poza polityką, ten nagły napływ aktywnych w polityce mieszkańców do rady osiedla został spowodowany wyborami do samorządu w przyszłym roku. W jej opinii osoby te będą startować w wyborach do rady miasta lub do sejmiku i potrzebują wpisać sobie na ulotce wyborczej „działaczka-działacz rady osiedla”.
Motywacje czysto polityczne tych osób dostrzegli też dwaj radni PiS-u obecni na wyborach rady osiedla Jarosław Babalski i Dariusz Rudnik (oprócz nich z radnych byli Zbigniew Dąbkowski z klubu prezydenckiego i Robert Szewczyk z PO).
- Moim zdaniem KOD przejął Redykajny – ocenił Jarosław Babalski. - Byłem na wyborach już w kilku radach osiedla, ale taką frekwencję zobaczyłem po raz pierwszy. Potwierdzeniem dla mnie, że była to akcja polityczna a nie społeczna było wycięcie Krzysztofa Wojciechowskiego oraz zgłoszenie działaczy KODu i Andrzeja Ryńskiego. Tam, w Redykajnach, tak jak na Brzezinach mieszka śmietanka towarzyska Olsztyna, więc te osiedla są w oczkiem w głowie prezydenta Grzymowicza – dodał Jarosław Babalski.
Radny Dariusz Rudnik ocenił, że wybory do rady osiedla w Redykajnach zostały upolitycznione. - To „strzał w stopę” radom osiedlowym – stwierdził Dariusz Rudnik. Jego zdaniem zła opinia o radach osiedla, jako wykorzystywanych przez prezydenta do sprawowania władzy w mieście, tylko się pogłębi. Z jego obserwacji z lat wcześniejszych wynika, że z rad osiedlowych są usuwani ci społecznicy, którzy sprzeciwią się prezydentowi.
Takim autentycznym społecznikiem był Krzysztof Wojciechowski. Drugą kadencję przewodniczył Komisji Inwestycji i Estetyki Rady Osiedla. Praktycznie wszystkie inwestycje miejskie, które miały miejsce w Redykajnach zawdzięczamy właśnie jemu. To on od 2009 roku przygotowywał wszystkie wnioski do Wieloletniego Planu Inwestycyjnego Olsztyna, wywalczył m.in. budowę Wąwozowej i ścieżki pieszo-rowerowej. W tej walce bardzo się naraził prezydentowi Olsztyna Piotrowi Grzymowiczowi. Na spotkaniu prezydenta z przewodniczącymi rad osiedlowych skrytykował sposób realizacji ścieżki rowerowej, wykazał, że źle przeprowadzone przetargi podrożyły koszt budowy. Również w programie TV TRWAM transmitowanym na żywo spod olsztyńskiego MPEC-u na temat protestu w sprawie budowy spalarni śmieci ujawnił w jaki sposób prezydent zdobył poparcie rad osiedlowych dla tego projektu. Mianowicie prezydent przyszedł na spotkanie z przewodniczącymi rad osiedlowych, odczytał pismo niby zredagowane przez tych przewodniczących w imieniu rad osiedlowych do prezydenta, z prośbą o budowę spalarni. Przewodniczący, nie mając do tego upoważnienia swoich rad osiedlowych potulnie to pismo podpisali, oczywiście nie znalazł się tam podpis nikogo z Redykajn. Raz, że przewodniczącego Jana Piekarskiego na tym spotkaniu nie było (zastępował go Krzysztof Wojciechowski), a dwa, że mimo, iż był człowiekiem prezydenta Grzymowicza - startował do rady miała z jego listy - to jednak większość w radzie osiedla nie pozwoliłaby na takie akty poparcia prezydenta za ich plecami.
Moje cztery lata pracy w radzie osiedlowej były ciekawym doświadczeniem i polem obserwacji, jak funkcjonuje olsztyński samorząd na tym najniższym poziomie. Na szczęście w Radzie Osiedla Redykajny znaleźli się mieszkańcy, którzy autentycznie pracowali na rzecz osiedla. Nie udało się tylko zrealizować budowy osiedlowego placu zabaw dla dzieci. Może nowa rada osiedla wywalczy taki plac?
Kilkakrotnie byłem w ratuszu na spotkaniach prezydenta z przewodniczącymi rad osiedlowych. Na tych spotkaniach zorientowałem się, że przewodniczący to ludzie prezydenta (niektórzy startowali z jego listy wyborczej). Zaskoczony też byłem „nieśmiertelnością” niektórych przewodniczących, którzy zachowali tę funkcję jeszcze z okresu PRL-u (np. Pieczewo, Jaroty). Toteż wystąpienia krytyczne na tych spotkaniach, takie jak Krzysztofa Wojciechowskiego czy moje, to był na tych spotkaniach absolutny wyjątek.
Regułą jest, że rady osiedla są wybierane przez swoich członków, bo na wybory przychodzi garstka mieszkańców. Ożywają tylko wtedy, gdy coś zagraża większości mieszkańców, tak było z Radą Osiedla na Wojska Polskiego, która protestowała przeciwko puszczeniu TIR-ów tą ulicą czy Radą Osiedla Kościuszki, którzy protestowali przeciwko budowie na ich ulicy linii tramwajowej. Po wybudowaniu linii ta rada umarła, jak dowiedziałem się z „Gazety Olsztyńskiej” na zebranie wyborcze, na 6272 mieszkańców przyszły 23 osoby i tylko kilkoro wyraziło chęć pracy w radzie, a do obsadzenia było 15 miejsc. Nie było quorum, więc nie wybrano rady. W ten sposób osiedle Kościuszki przez całą kadencję nie będzie mieć rady osiedla.
Zdaniem radnego Dariusza Rudnika sposób wyłaniania i kompetencje rad osiedlowych wymagają zmiany. Postuluje np. powołanie w Olsztynie kilku dzielnic w miejsce 22 rad osiedlowych. Członków takich dzielnicowych rad wybieraliby mieszkańcy podczas wyborów do rady miasta (jedne głos na radnego miejskiego i jeden na członka rady dzielnicy). Pomysł ciekawy, ale czy uchroni rady dzielnicowe od przejęcia przez partie polityczne? Chyba nie. A może pójść w druga stronę, zabronić startować do samorządu terytorialnego partiom politycznym?
To co się wydarzyło w Redykajnach jest wyraźnym sygnałem, że za rok rozegra się bezpardonowa walka partyjna o samorządy. Wszystkie partie i KOD będą przeciwko PiS. PiS, żeby wygrać te wybory – a takie zadanie postawił przed partią prezes Jarosław Kaczyński – musiałby wykonać gigantyczną pracę i „gryźć trawę”. Przede wszystkim musiałby postawić na autentycznych społeczników, cieszących się autorytetem w swoich społecznościach, jako kandydatów na wójtów, burmistrzów i prezydentów.
W Olsztynie, niestety, możemy mieć powtórkę z rozrywki, jeśli zarzut gwałtu wobec Czesława Małkowskiego do wyborów przedawni się i Małkowski znów wystartuje, to moim zdaniem tym razem wygra. Już nie zadziałają „listy” do wyborców i apele celebrytów.
Adam Socha
Nowa Rada Osiedla Redykajny:
przewodniczący Jan Piekarski (trzecia kadencja), wiceprzewodniczący Marek Mancewicz (nowy), sekretarz – Mariola Saksa (tak jak poprzednio), Jerzy Dremo – skarbnik (tak jak poprzednio), członkowie: Teresa Astramowicz-Leyk (nowa) Józef Bońkowski (nowy), Anna Mackowicz, Edward Ośko, Sławomir Ostrowski (nowy), Elżbieta Pierzchała (nowa), Piotr Rydel (nowy), Andrzej Ryński (nowy), Piotr Staśkiewicz (nowy), Janusz Śmiarowski (nowy), Krystyna Wiercińska.
Przewodniczącym ponownie został Jan Piekarski, ku zaskoczeniu członków już byłej rady, gdyż przed walnym głośno zapowiedział rezygnację z tej funkcji.
ul. Liliowa w Redykajnach. Z powodu braku osiedlowego placu zabaw dzieci bawią się na ulicy.
Skomentuj
Komentuj jako gość